Będąc fanem serii Championship Manager już od dobrych sześciu czy nawet siedmiu lat, nie pamiętam nawet ile to już minęło, zastanawiam się nad jednym problemem. Ostatnio dotknął on wielu zwyczajnych graczy, którzy nie mają dostępu do internetu, a przesiadują całymi godzinami nad grą i świata poza nią nie widzą. Jest to dość rozpowszechniona grupa ludzi, sam mam przyjemność rozmawiać z nimi. Stają oni przed pewnym dylematem, który zapoczątkowany został na początku obecnego roku (jeżeli felieton ktoś przeczyta w roku 2005, to proszę zmienić słowo "obecnym" na "poprzednim" itd.). Otóż Eidos i SI Games postanowili wziąć rozwód i pobawić się w innych piaskownicach. Jedni postanowili zrobić sobie Football Managera, drudzy Championship Managera. Teraz wyobraźmy sobie przeciętnego gracza (nie obrażając nikogo), który idzie do sklepu i widzi na półce z menedżerami dwie gry. Jedną jest CM, drugą FM. Którą wybierze? Oczywiście tę pierwszą, bo nazwa jest podstawowym czynnikiem, na który klient zwraca uwagę. Niech no chociaż pół procenta sprzedawców w sklepach komputerowych zna się na Championship Managerze! Będzie dobrze, chociaż i tak wątpię, aby któryś z nich znał realia całego bałaganu jaki powstał. No chyba, że trafimy na maniaka CMa, który siedzi w necie i chociaż raz w tygodniu zagląda na SI Games lub polskie strony. Spróbujmy postawić się w roli takiego gracza, który nie ma internetu i rozgrywa mecz za meczem w Championship Managera 2003/2004. Jest dzień 1 października. Chłodny poranek...
Romek, bo tak nazwiemy naszego bohatera, siedzi sobie nad kanapkami, które zdążył zrobić sobie podczas ładowania gry. Kanapki oczywiście jego ulubione, z pasztetem drobiowym, bo krowy mając BSE, oraz pomidorkiem, ale tylko bez skórki! Jego mama oznajmia mu, że za miesiąc da mu pieniądze na nową grę (wariant optymistyczny) albo sam będzie musiał je jakoś zdobyć (wariat pół-optymistyczny), albo przegra od kolegi (wariant najbardziej prawdopodobny). Mijają dni, Romek wyczekuje na zbliżający się dzień. Codziennie chodzi do sklepu komputerowego trzy przecznice dalej i pyta się sprzedawcy: "Czy nie wie Pan, kiedy będzie nowy menedżer?". Sprzedawca, jak zwykle poinformowany bardzo dobrze, z profesjonalnym podejściem do klienta odpowiada grzecznie: "Nie". Chłopiec zawiedziony trupta z powrotem do domu i po raz tysięczny w swoim życiu odpala jednego i tego samego sejwa. Komputer już od tego dymi, ale chłopiec nic sobie z tego nie robi i po raz 3 w karierze rzuca myszką o ścianę krzycząc "Spalony, do k**** nędzy!". Dzień 20 października. Do sklepu komputerowego przychodzi oferta Cenegi. Championship Manager ma pojawić się 1 listopada. Chłopiec tego samego dnia przychodzi i monotonnym tonem duka swoją ulubioną od miesiąca frazę. Sprzedawca, lekko podenerwowany rzuca mu w twarz ulotkę Cenegi i mówi: "Czytaj i się ciesz". Chłopiec rzeczywiście zareagował i z uśmiechem na twarzy zaczął skakać z powrotem do domu. Jeszcze tego wieczora spotkał on kolegę, który ma w domu internet.
- Ty, słuchaj, nowy CM wychodzi! 1 listopada już! Ściągniesz mi go z neta? (wersja 3) / Pójdziesz ze mną kupić? (wersja 1 i 2) / Pojedziesz ze mną na stadion? (wersja 4, nowa, nazwana wersją polską). Kolega odpowiada, że zrobi wszystko, tylko niech da mu spokój. Odkąd Romek zaczął grać w CMa, swojego kolegę nazywa Hot Prospect. Romek wrócił do domu. Tymczasem do sklepu komputerowego przyszła kolejna oferta, CD Project na listopad. Pozycja Football Manager 2005 została puszczona w innymi ściekami z kategorii: strategie. Nikt się nią nie przejął. Pewnie kolejny menedżer do bani. Romek siedzi i włącza grę ponownie. Po raz kolejny przegląda 3 pojawiające się napisy podczas ładowania gry. Wpierw ukazuje mu się logo SI Games, potem Eidosu i na koniec autorzy graną pragną wykopać rasistów z gry. Zapamiętał te loga już dawno, zna je na pamięć. Tutaj punkt zwrotny w całej historii naszego bohatera.
Romek 1 listopada idzie do sklepu. Prosi Pana sprzedawcę o grę (wersja 1 i 2, nadal nie wiemy,
skąd Romek w wersji 2 dostał pieniądze. Czyżbyśmy mieli do czynienia z Romkiem-złodziejem?)
Romek 1 listopada idzie na stadion, prosi ruska o CD (wersja 4)
Romek gnębi kolegę o ściągnięcie mu z neta (wersja 3, odrzucona - kolega Romka wyjechał, bo się wkurzył)
Brnijmy jednak z wersją 1 i 2. W sklepie na półeczce gorący towar. Championship Manager 5. Bierze, ogląda pudełko. Czegoś mu brakuje, ale nie zwraca uwagi. Idzie do domu wydając kupę szmalu, ponad 100 złotych, bo sklep lubi narzucać wysoką marżę. Rozwala pudełko, bo nie ma cierpliwości do odklejania. Włącza płytę, instaluje, włącza grę. Nagle pojawiają mu się znane napisy. Czy na pewno? Eidos jest, rasizm jest, ale gdzie jest SI Games? Zamiast tego jest BMG Studio. Coś jest nie tak. Ale CM to CM, pewnie SI zbankrutowało. To nie ma znaczenia! Championship Manager jest tylko jeden (nic bardziej błędnego, ale o tym Romek dowie się później). Gra, kupuje, sprzedaje, szuka piłkarzy, ustawia taktykę. Powoli zaczyna się zastanawiać, czemu ta gra chodzi trochę inaczej niż poprzednie wersje? Engine jest trochę inny... Niby wszystko takie samo, niby kolejna wersja, nowy wygląd, ale coś nie pasuje. Dzwoni do kolegi. Oczywiście udaje mu się dopiero za 4 razem. Kolega przy poprzednich 3 próbach wciskał rozłączenie połączenia.
- Wiesz, super jest ten Championship Manager (bo co miał powiedzieć koledze)
- A wiesz? Dowiedziałem się od mojego kumpla, z którym się dawno nie widziałem, że Championship Manager to nie jest kontynuacja tego CMa.
- Nie rozumiem (Romek jest zdezorientowany, co kolega pierdzieli)
- Rozmawiałem z Czarkiem, pracuje na stronie o menedżerze. Mówi, że to Football Manager 2005 to kontynuacja CMa, a CM to gra pisana od nowa.
- Nie rozumiem (Romek jest bardzo zdezorientowany, pogubił się w myśleniu)
- Idź do tego sklepu i się spytaj.
Po czym Romek poszedł do znanego już z naszej opowieści sklepu komputerowego. Znany z naszej opowieści sprzedawca odpowiada ze znanym już tonem i akcentem mazurskiego rybaka: "yyy?". Sprzedawca oczywiście nie rozumie, co mówi Romek, ale mamy już na szczęście 13 listopada, piątek. Romek bierze do ręki pudełko z grą Football Manager 2005 i czyta zapowiedź z tyłu gry. Okazuje się, że Romek został zrobiony w bambuko, chociaż Romek tego słowa nie zna, bo na mazurach się go nie używa, woli powiedzenie "zrobili go w ch***". Romek czyta, że FM jest naturalną kontynuacją Championship Managera 03/04. Że to SI Games wyprodukowało tę grę. Że to Marc Vaughan jest jej twórcą. Czyżby został złapany w marketingową sieć i złowiony na zdechłą dżdżownicę? Romek poszedł do domu.
Romek ukradł mamie zegarek, sprzedał go i kupił za to FM 2005. Będzie to lepsza gra. Zdecydowanie.
Czy ta historia nie może przytrafić się w prawdziwym świecie? Może i to będzie bardzo częsty błąd nie tylko w naszym kraju, a na całym świecie. Kojarzenie nazwy Championship Manager będzie naturalnym odruchem, a tylko Ci, co znają się na sprawie, siedzą w internecie i czytają wiadomości, będą znać prawdę. SI Games i Sega zapowiadają jeszcze kampanię reklamową, która będzie miała na celu uświadomienie fanom gry, że to oni są prawdziwymi twórcami menedżera, a dzieło Eidosa, to coś zupełnie innego, a mają tyle, co "fajną" nazwę. Dlatego moje obawy są jak najbardziej prawdziwe. Stawiam osobiście na Football Managera. Będzie moim numerem 1, ale z CMa nie zrezygnuję, sprawdzę go, co chłopy z Eidosu byli w stanie zrobić. Choć wątpię, szczerze wątpię...
PS. Wszelkie osoby wymienione z imienia są fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do osób żywych lub martwych jest przypadkowe.
PS2. Wszelkie daty podane w owym felietonie nie są potwierdzone. Jakakolwiek zbieżność z prawdziwymi datami jest przypadkowa, a jeśli się nałożą, to będę jasnowidzem.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ