Przed piątym sezonem w Ascoli nie można było wykluczyć tego, że być może będzie on moim ostatnim w tym klubie. Czwarty sezon nie przyniósł oczekiwanego przeze mnie progresu w lidze i stąd było jasne, że piąty będzie decydujący. „Albo wreszcie wejdziemy do top 4 albo żegnam się z klubem” – taką deklarację złożyłem nieprzymuszony przed rozpoczęciem sezonu 2009/10. Nie interesuje mnie ciągłe zajmowanie miejsca w górnej połówce tabeli i gra w Pucharze UEFA kuchennymi drzwiami. Krótko: mój klub musi regularnie grać w Lidze Mistrzów. Jeżeli w przypadku Ascoli okaże się to niemożliwe, to trudno – trzeba będzie odejść.
Zarząd słysząc moją deklarację zdaje się nie podzielać mojego zdania, iż tę ekipę stać na pierwszą czwórkę i niewykluczone, że zaczął już rozglądać się za nowym szkoleniowcem. Dodatkowo okazał się wyjątkowo oszczędny przeznaczając na ewentualne transfery kwotę nieprzekraczającą sześciuset tysięcy funtów. Prawie całą tę sumę wydaliśmy na Harry’ego Kewella. Pozostali zawodnicy dołączyli do nas na zasadzie wolnego transferu.
Na liście nowych twarzy jest kilka znanych nazwisk (Sinclair, Peruzzi), którzy przybyli jako grający trenerzy i głównie z uwagi na ich umiejętności trenerskie znaleźli się w klubie, a nie po to by wzmocnić klubową kadrę.
Największymi hitem jest sprowadzenie młodziutkiego pomocnika Poggi’ego z Romy.
Początek sezonu zapowiadał się obiecująco, gdyż kilku zawodników błysnęło w reprezentacji, a inni w niej zadebiutowali. Do tych pierwszy zaliczyć należy Fina Minkenena, który błysnął skutecznością w meczu Łotwa – Finlandia (1-3).
Sensacyjne zwycięstwo odniosła także Białoruś z Niemcami, a strzelcem jedynego gola dla zwycięzców zdobył Il Siluro traktowany w swoim kraju niczym Bóg.
Najciekawiej dla mnie było jednak w meczu Rosja – Polska (2-0), gdyż w podstawowym składzie wyszedł Boruc, ale na skutek jego kontuzji, w samej końcówce pierwszej połowy zadebiutował Melon!!!!
Zanim jednak zaczęła się liga, niczym burza przeszliśmy przez Puchar Intertoto.
W rewanżu finałowego dwumeczu było trochę nerwów, gdyż goście trafili na 2-1, ale wtedy świetną formą błysnął Melon, który nie dał się już zaskoczyć i został wybrany zawodnikiem meczu.
Rozczarował natomiast Minkenen, który po pierwszej połowie był wyraźnie „wypruty”.
Nie mogło zatem dziwić, że Fin - świetny w reprezie – w klubie jest tylko w rezerwowym i na inauguracyjną potyczkę z Juventusem nie wyszedł w podstawowym składzie.
Mecz z Juventusem okazał się najbardziej dramatycznym widowiskiem, jakie przyszło mi oglądać w czasie mojego pobytu w Ascoli. Oto bowiem w 3 minucie gospodarze już prowadzą. Walczymy jednak ostro i cztery minuty później jest remis (Rossini). Gospodarze mieli jednak tego dnia w swoich szeregach maszynkę do zdobywania goli – Adriana Mutu. Za sprawą Rumuna na przerwę schodziliśmy przy wyniku 3-1 dla Juventusu.
Kiedy wydawało się, że jest już po meczu, skoncentrowani i żadni krwi wkrótce po przerwie zaszokowaliśmy wszystkich na Delle Alpi. Między 50 a 59 minutą trafiamy trzykrotnie wychodząc na prowadzenie 4-3! Najpierw trafił Rossini po raz drugi w tym meczu (50’). Pięć minut później wyrównał coraz skuteczniejszy Portugalczyk Makukula , a prowadzenie dał nam Thorklid Van Wymeersch w 59 minucie, który dopiero co pojawił się na murawie.
Maszyna jest maszyna. Mutu w 64 i w 67 minucie trafia po raz trzeci i czwarty w tym meczu i mamy 5-4. Nieoczekiwanie bohaterem meczu okazał się jednak Van Wymeersch, który w 80 minucie ustalił wynik tego dramatycznego meczu.
Po tym dramatycznym meczu, pełni nadziei przystępowaliśmy do domowej potyczki z Napoli. Remis 2-2 jest zatem rozczarowaniem i dodać należy, że uzyskany po słabej grze. Oba gole z rzutów karnych zdobył Makukula . Faulowani w polu karnym byli Tudor i Michał Janota.
Haruna Babangida dał nam jednobramowe, wyjazdowe zwycięstwo z Ternaną, a odzyskujący formę Minkenen w domowej potyczce z mocnym Lazio.
Kiedy wydawało się, że wychodzimy na prostą i możemy zawalczyć o coś, w dość kiepskim stylu polegliśmy 0-1 na San Siro z Milanem. Wynik nie jest tragiczny, ale styl w jakim ulegliśmy jest daleki od tego, który można byłoby zaakceptować.
Wobec tego były pełen obaw jeżeli chodzi o naszą formę w kolejnych meczach. Czas pokazał, że moje obawy były bezpodstawne. Z drugiej strony wprawdzie nie przegrywaliśmy, ale też za często przytrafiały nam się remisy. Szczególnie bolą dwa domowe remisy 1-1 z Fiorentiną i Sampdorią. Vurnon Anita z Minkenenem zdemontowali obronę Lecce (3-0), ale z Palermo znów tylko remis 2-2 uratowany przez duet Il Siluro – Niedzielan. Na dodatek podczas gdy Morientes zalega gdzieś w gabinetach fizjoterapeutów, to po kilku kolejkach dołączyć do niego musi także nasz najlepszy napastnik w ostatnich miesiącach – Makukula.
Odzyskaliśmy wigor pokonując 2-0 Messinę i 3-2 Regginę. Pięć goli w dwóch meczach zdobyło pięciu zawodników (Minkenen, Boyd, Il Siluro, Van Wymeersch i Kahlenberg. Prawdziwym testem miał być jednak mecz z Romą.
Roma na kolanach!
Gol Il Siluro, który w ostatniej akcji meczu przelobował bramkarza technicznym uderzeniem był znakomitym uwieńczeniem rewelacyjnej postawy całego zespołu w tym meczu.
W tym czasie dobrze radzimy sobie w Pucharze UEFA. Po wyeliminowaniu (1-0, 3-1) bośniackiego Szirokijego Brijegu, trafiliśmy do grupy C z Austrią Wiedeń, Wisłą Kraków, Malmoe FF i Aston Villą. Grając po części drugim składem pewnie pokonaliśmy Austriaków 2-0 (Tudor, Minkenen) na ich terenie. Potem Vurnon Anita zanotował hattirck w meczu z Wisłą (4-2). Czwartego gola zdobył Il Siluro, którego dzięki Bogu omijają kontuzje. Koncert daliśmy także w Malmoe, pokonując gospodarzy 4-0, a łupem bramkowym podzielili się: Edmilson, Van Wymeersch, Rossini, i Chiarelli. W ten sposób zapewniliśmy sobie awans z grupy i porażka 1-2 z Aston Villą była już zupełnie bez znaczenia. Przed meczem rozbawiło mnie stanowisko bukmacherów zdaniem których byliśmy faworytami w meczu z drugą drużyną Premiership, która ma w składzie takich zawodników jak Sissoko, Chevanton, Iaquinta oraz Barry. Z Aston Villą zagraliśmy w następującym składzie: Boruc – Ranieri (16 lat), Tudor (Franceschini 16 lat - debiutant), Spector, Manzo (18 lat) – Georginio, Anita, Il Siluro, Thiago Motta (Marra 18 lat) – Niedzielan (Andreoli), Van Wymeersch .
W każdym razie po meczu podziękowałem zawodnikom, bo zagrali bardzo ambitnie i tak na dobrą sprawę gdyby Vurnon Anita trafił w 75 minucie do pustej bramki mielibyśmy remis. Gola dla nas (na 1-1) zdobył Il Siluro pewnie egzekwując jedenastkę. Faulowany był Vurnon Anita.
Dwumecz z Chievo w pierwszej rundzie Coppa Italia był o tyle symboliczny, że po ponad dwunastu miesiącach przerwy, na boisku pojawił się owacyjnie witany Fernando Morientes. Z 33-letniego reprezentanta Hiszpanii zostały po roku praktycznie – z przeproszeniem - zwłoki. Zaległości treningowe po części tylko nadrobił w zespole rezerw. Aż przykro było patrzeć, kiedy obrońcy przeciętnego Chievo ogrywali go w dość dziecinny sposób. W klubie większość działaczy mówi, by odłożyć sentymenty na bok i podziękować mu za to co zrobił dla Ascoli. Faktem jest, że Morientes zarabia 30 tysięcy funtów tygodniowo i takiej pensji na pewno mu nie zaproponuję po zakończeniu obecnego sezonu. Zresztą zamierzam dać mu szansę w kilku meczach i przekonamy się co naprawdę jest wart.
Jakim cudem mogliśmy przegrać mecz z Parmą? Wystarczyło kilka minut nieuwagi z trzech punktów zrobiło się wielkie zero. Prowadziliśmy 1-0 od 23 minuty (Vurnon Anita), ale gole Rosenberga (82’) i Edoardo Palermo (90’) doprowadziły mnie do szału.
Po porażce 1-3 z Interem i nieoczekiwanej klęsce z Chievo 1-4 stało się jasne, że o czołowej trójce możemy sobie tylko pomarzyć i znów pewnie skończy się na Pucharze UEFA.
Wtedy też podjęliśmy decyzję o tym, że stawiamy wszystko na Puchar UEFA, który stał się teraz priorytetem numer jeden. Losowanie nie jest jednak zbyt ciekawe.
Turcy pokonani.
Po minimalnej porażce 0-1 w Turcji, zdołaliśmy odrobić straty u siebie, a kolejny raz fenomenalną formą w Pucharze UEFA błysnął Vurnon Anita.
W styczniu postanowiłem za wszelką cenę wzmocnić skład jednym albo dwoma klasowymi graczami. Ułatwiła mi to zmiana zarządu i ekstra 6 milionów funtów na transfery. Stanęło na pozyskaniu fenomenalnego reprezentanta Argentyny - Javiera Mascherano.
Kosztował 6.5 miliona funtów i mam nadzieję, że okaże się wart tych pieniędzy. Szkoda tylko, że nie będzie mógł zagrać w Pucharze UEFA, ale nie wahałem się z jego pozyskaniem, gdyż jego rynkowa wartość znacznie przewyższa wyłożone przez nas pieniądze.
To początek CZASU MUTANTÓW w Ascoli.
Chciałem stworzyć klasową drużynę z zawodników, którzy dotąd nie byli gwiazdami w innych klubach bądź próbowałem na nowo podpalić zawodników, którzy wydawali się już wypaleni. Nie udało się. Czas zatem sięgnąć po mutantów, z którymi sukces będzie praktycznie pewny.
Wypożyczyliśmy także polecanego przez znajomego menedżera Danny’ego Szetelę.
Amerykanin będzie występował głównie na prawej stronie.
Zdruzgotała wszystkich informacja o poważnym urazie Rossiniego, który już nie zagra praktycznie do końca sezonu!
Niektóre kluby próbowały nam wyhaczyć Poggiego, ale wszystkie oferty zostały dorzucone, jak choćby Fiorentiny.
Zaiste – Mascherano świetnie poukładał naszą grę w środku pola. Powoli przekonuję się do zmiany ustawienia na 4-3-1-2 z Poggim, Il Siluro i Mascherano w środku pola. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że będę musiał poświęcić Denilsona. Najlepszym dowodem na powyższe jest pewne 2-0 z Milanem.
Świetny to prognostyk przed dwumeczem z Fiorentiną.
Pierwszy mecz w Florencji przegraliśmy jednak 0-1, ale Makukula w 37 minucie rewanżu odrobił straty. Miało potem być jak z Fenerbahce, ale nie było. Po 90 minutach 1-0 i dogrywamy. Szczerze powiedziawszy liczyłem się z tym i stąd ze zmianami czekałem aż do... 106 minuty. Wtedy weszli Georginio, Denilson oraz Niedzielan. I ten ostatni zadał Fiorentinie w 118 minucie decydujący cios!!! Jesteśmy w ćwierćfinale!!!!
Straciliśmy jednak Edmilsona na najbliższy mecz za przekroczenie limitu pięciu żółtych kartek.
Przed losowaniem par ćwierćfinałowych w Nyonie marzyłem o trafieniu na Marsylię lub Feyenoord oraz uniknięciu Betisu, Aston Villi i Liverpoolu.
Poszło...
I kiedy stało się jasne, że w pierwszej parze znajduje się Liverpool wstrzymałem oddech...
Los tym razem okazał się dla nas łaskawy, ale ciekawe na jak długo, gdyż stało się jasne, że kolejny wylosowany klub będzie naszym przeciwnikiem.
Czas pokazał, że będzie nim...
BETIS !!!
Cholerny pech! Z tym naszym szczęściem mogłoby być lepiej. Bez wątpienia. Może należałoby już bardziej pomyśleć o lidze... Od razu dodam, że gdybyśmy przeszli Betis, to w półfinale trafiamy na Marsylię lub starych znajomych z Birmingham - Aston Villę.
Z Betisem mieliśmy już kiedyś przepały i nie inaczej było teraz.
Kiedy wyleciał z boiska Thiago Motta po godzinie gry wyglądały kiepsko nasze szanse na dowiezienie prowadzenia, gdyż już wcześniej goście mieli przewagę w polu.
Stało się jednak inaczej, gdyż mimo zdobycia wyrównującego gola, Zauri w ostatniej akcji meczu zdołał przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Przed rewanżem było jasne, że musimy zdobyć gola w Sewilli, by grać spokojne zawody. Wszak gospodarzom rewanżu wystarczy jeden gol do awansu przy zerowym kocie strat.
O tym, jak odpuściliśmy ligę na rzecz pucharu świadczy mecz z Romą, który rozgrywaliśmy między dwoma meczami z Betisem. Ponieśliśmy klęskę 1-6 na Olimpico grając w całości drugim składem.
Dzień przed rewanżem z Betisem zdecydowałem się jednak przedłużyć umowę z klubem.
Minkenen zagrał dla mnie w rewanżu i dzięki jego bramce w 33 minucie awansowaliśmy do półfinału!
4-1-3-2 zdaje się sprawdzać i boleśnie przekonał się o tym walczący o scudetto Inter.
Wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że zajmiemy piąte miejsce w lidze.
Do półfinałowej potyczki z Marsylią nie przystępowaliśmy w roli faworytów.
Mecz potoczył się jednak zupełnie inaczej niż przewidywali to fachowcy.
Dziwaczny przebieg miał także rewanż, do którego przystąpiliśmy chyba na zbyt dużym luzie. Tym razem to my mieliśmy przewagę przez większość meczu, a goście prawie do końca prowadzili.
Chrzanić jednak mecz rewanżowy – Ascoli w finale Pucharu UEFA!!!
Zanim jednak zagramy w finale z Feyenoordem mamy kilka potyczek ligowych. Zadecydowałem, że będę oszczędzał gwiazdorów, by nie podłapali jakichś urazów w trakcie meczu. Gramy też „soft tackling” i w ogóle zadekretowałem wakacyjny futbol. No, może trochę przesadzam, ale faktem jest, że mamy zamiar się oszczędzać.
O dziwo poszło nam całkiem nieźle i zapewniliśmy sobie piąte miejsce w Serie A przed ostatnim meczem z Livorno. Zremisowaliśmy bowiem 2-2 w Genui, pokonaliśmy Parmę 3-1, Udinese 2-0 i zremisowaliśmy z Chievo 2-2 na trzy dni przed wielkim finałem.
Wydawało mi się, że jestem sprytny oszczędzając w lidze nawet Melona, ale złośliwy los pokazał, że tak nie jest. Melon doznał urazu na treningu i tak na dobrą sprawę mam poważny problem, czy postawić na ogranego w drużynie U-20 Marcucciego, czy tez na mającego większe doświadczenie Boruca. Urazu na treningu doznał także Makukula i jego także przyjdzie mi zastąpić. Tutaj jednak problem jest mniejszy, bo przesunę na szpicę niesamowicie skutecznego Vurnona Anitę, któremu będzie partnerował Niedzielan. Fakt, że nie mogę skorzystać z Mascherano determinuje taksę 4-4-2 z Il Siluro i Poggim w środku pola. Bokami zawładnąć mają Kahlenberg i Georginio. Na środku obrony zagrają oczywiście Riggott (kapitan) z Edmilsonem. Natomiast na bokach, z licznymi zadaniami ofensywnymi, zagrają młodziutki Marra i Spector.
Chciałoby się powiedzieć, że było ciekawie i dramatycznie, ale – dzięki Bogu – NIE BYŁO! Spokojnie, na luzie, pokonaliśmy Feyenoord 2-0!!!
Wprawdzie w ostatnim kwadransie trwała nawałnica Holendrów, ale aż 18 ich strzałów okazało się niecelnych. Jesteśmy w absolutnym szoku – Ascoli z Pucharem UEFA!!!
Prawdę powiedziawszy mecz finałowy był znacznie łatwiejszy niż mecze z Marsylią, czy Betisem. Gwiazdą meczu był młodziutki Poggi, choć mnie bardzo cieszy gol rekonwalescenta Rossiniego, który – wydawało się w styczniu – już nie zagra do końca sezonu. A tu wszedł z ławki i zdobył gola!!!
Nie dziwi zatem, że posypały się oferty dla Poggiego oscylujące koło 10 milionów funtów.
Ligę ostatecznie zakończyliśmy zwycięstwem 2-0 z Livorno i – co już było wiadomo wcześniej – piątym miejscem, co oznacza, że znów ominie nas Liga Mistrzów.
Z końcem sezonu sypnęło także nagrodami dla zawodników Ascoli.
W rankingu klubowym awansowaliśmy na 27 miejsce w Europie.
W jedenastce najlepszych zawodników mistrzostw świata znalazł się Mascherano.
W tym samym czasie Il Siluro dorobił się włoskiego paszportu.
Szkoda jednak czasu na to, by rozprawiać o piątym sezonie mojej pracy w Ascoli, skoro latem dopełnił się CZAS MUTANTÓW. Wcześniej jednak o tych, którzy opuścili Ascoli.
Thiago Motta odszedł oczywiście z uwagi na to, że był bez szans w rywalizacji z Mascherano, Poggim i Il Siluro. Poza tym, zarabiał sporo, więc jego odejście odciążyło klubowy budżet.
Teraz zawodnicy, którzy przybyli:
Z tej listy do mutantów zaliczam: Oliviera Kapo, Pablo Aimara, Collinsa Johna oraz Hedwigesa Maduro. Mini-mutantem jest prawy obrońca John Mensah.
Z takimi uzupełnieniami stało się jasne, że nie mamy wyjścia – będziemy walczyć o scudetto.
Tuż przed sezonem miało jednak miejsce poważne tąpnięcie. Zaoferowano mi pracę w Juventusie!?
Ofertę odrzuciłem, bo zależy mi na tym, by pokazać, że mutanci są w stanie wywalczyć dla Ascoli wiele. Bukmacherzy nasze szanse oceniają na 16-1.
Sądzę jednak, że po naszym sukcesie w meczu o Superpuchar Europy, stajemy się już bardzo poważnymi faworytami do tytułu. Inter walczył, ale mutanci go zniszczyli już do przerwy.
Zaczęliśmy jednak fatalnie od dwóch remisów z Palermo i Fiorentiną. W Palermo straciliśmy komplet punktów w 85 minucie gdy na 2-2 wyrównał Emrah Ekin. Oba gole dla nas zdobył jeden z mutantów – Collins John. Z Fiorentiną było podobnie – Luca Toni wyrównał w 86 minucie.
Odblokowaliśmy się dopiero w Brescii rozwalając przeciwnika 4-2. Trzy gole zdobyli mutanci: Collins John (dwa) oraz Mascherano. Czwartego dołożyło moje odkrycie Giovanni Marra.
Teraz nie był w stanie nam się przeciwstawić nawet Juventus.
Chociaż faktem jest, że zwycięstwo zapewniliśmy sobie w samej końcówce za sprawą jednego z mutantów – Oliviera Kapo.
Jedyny problem stanowi dla mnie obsada bramki.
Obaj podstawowi bramkarze są bowiem kontuzjowani.
W sumie to jest trochę nudno, bo trzepiemy wszystkich na lewo i prawo: Messina 3-1, Broendby (1-0, 2-1 w I rundzie Pucharu UEFA). Wydawało się, że możne powstrzyma nas mocna kadrowo Udinese (były klub Mascherano), ale gospodarze choć byli blisko, nie zdołali nas pokonać.
Co nie nastąpiło z Udinese, miało nastąpić w meczu z Milanem. Gazety przewidywały, że wreszcie przegramy, ale gdzie tam...
Znowu mutant w roli głownej – Olivier Kapo, który znakomicie zaczął ten sezon. Wystarczy spojrzeć na statsy.
W II rundzie Pucharu UEFA Boavista złożyła broń przed pierwszym gwizdkiem.
Austria Wiedeń bardzo chciała nam się zrewanżować za 0-2 sprzed roku i gdyby nie Edmilson udało by się to Austriakom.
Inna sprawa, że mieliśmy w tym meczu dużą przewagę mimo tego, że grało tylko paru zawodników z podstawowej jedenastki.
Przegraliśmy w najmniej oczekiwanym momencie. W strzałach było 9-3 dla nas, ale wynik meczu 1-0 dla Napoli i Inter zaczął nam uciekać. Jeżeli chodzi o walkę o scudetto sytuacja zaczęła się jeszcze bardziej komplikować, gdy zremisowaliśmy 2-2 z Sampdorią, a Inter znowu wygrał.
Wreszcie pokonaliśmy jednak Lazio i Parmę po 2-1, lecz po 12 kolejkach tracimy do Interu aż 9 punktów. Mediolańczycy idą jak burza i wygląda na to, że nic i nikt ich nie powstrzyma.
Zerkam, kiedy będziemy grać z Interem. Cholera, późno, bo dopiero o nowym roku. Co tu jednak gadanie o Interze, skoro znów przytrafia nam się przykra wpadka – remis 2-2 z Bolonią, a Il Siluro nie trafia z jedenastu metrów.
Remisujemy także 1-1 z OFK Belgrad, ale remis ten jest bez znaczenia dla kwestii awansu z grupy, gdyż ten zapewniliśmy sobie już wcześniej pokonując 2-0 Galatasaray.
Potknął się wreszcie także Inter i to dwukrotnie. Początek następnego roku zapowiada się niezwykle interesująco.
Możemy jednak stracić Poggiego, po którego zgłosił się Juventus i Milan. Oba kluby zaoferowały 12 milionów funtów. Zaakceptowałem obie oferty, ale dałem wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę, by nasz nastoletni gwiazdor nas opuszczał.
I ku zdumieniu wszystkich chyba znawców futbolu w Italii, Poggi oferty wielkich klubów odrzucił!!!
W związku z tym, że kompletnie nieoczekiwanie ulegliśmy 0-1 u siebie Treviso (straciliśmy gola w 1 minucie i potem do końca meczu obijaliśmy się o mur), bezwzględnie musimy wygrać z Interem.
Chcieć znaczy móc.
Niekoniecznie. Szczęście nasze trwało całe siedem minut, gdyż przez tyle prowadziliśmy z Interem. Ostatecznie po wyrównanym meczu zremisowaliśmy 1-1, co oznacza, że o tytule praktycznie nie mamy co marzyć.
Zimą obniżył nieco loty Olivier Kapo, ale wobec tego częściej swoją szansę za napastnikami zaczął dostawać inny mutant - Pablo Aimar. Argentyńczyk, dotąd zmiennik Kapo, zaczął tę szansę wykorzystywać.
Znów zaczęliśmy wygrywać, ale Inter trzyma dystans. Po 24 kolejkach mamy 10 punktów straty.
W styczniu dołączyli do nas m.in. Massimo Ambrosini wykupiony z Milanu za 90 tysięcy funtów. Lewy obrońca OFI Kreta Mattias Nylund, zakupiony za 350 tysięcy funtów, także zaliczany do grona mutantów z racji tego, że wszystkie atrybuty fizyczne przekraczają u niego wartość 15/20. Wreszcie, 425 tysięcy zapłąciliśmy Milanowi za znakomitego bramkarza Daniela Offrediego, mającego na koncie występy w reprezentacji młodzieżowej Włoch. Pozycja Melona stała się zagrożona. Pozwoliłem sobie nawet na awangardowe posunięcie i wystawiłem Offrediego w pierwszym składzie na wyjazdowy mecz z Milanem. Jak to się skończyło?
Po zwycięstwie z Milanem, remis z Lazio przyjęliśmy jak porażkę...
Zrehabilitowaliśmy się jednak w meczu z Juventusem
W Pucharze UEFA, po wyjściu z grupy, trafiliśmy na Slavię Praga, która oczywiście nie była w stanie nas zatrzymać. Sprawę awansu rozstrzygnęliśmy już w pierwszym meczu, w Pradze (5-1: Minkenen, Ricardo Fernandes x2, John, Il Siluro).
Znacznie wyżej poprzczkę ustawiło nam Udinese. Polegliśmy 2-3 w Udine, ale u siebie wygraliśmy 2-1 i to wystarczyło do awansu. Mecz nie był wcale takie nerwowy, jak mógłby to wskazywać wynik. Szybko wyszliśmy na prowadzenie 2-0 (Kapo, John), a Udinese potrzebowało wówczas dwóch goli do awansu. Gości stać było tylko na jednego (Carew), więc awansowaliśmy dalej dzięki większej ilości bramek zdobytych na wyjeździe.
Teraz czas na Valencię, czyli drużynę, która kadrowo jest równie mocna jak my.
Zanim jednak zagraliśmy u siebie z Hiszpanami, rozprawiliśmy się 3-0 z Napoli, rewanżując się za nieoczekiwaną porażkę z jesieni. W wielkiej formie są znów Kapo i John.
Na Valencię to jednak nie wystarczyło. Tylko zremisowaliśmy 0-0 u siebie i jedyne co mnie cieszy, to zerowe konto po stornie strat.
Antrakt między meczami pucharowymi stanowiła ligowa potyczka z Lecce, która zakończyliśmy sukcesem. W lidze jednak na mistrzostwo nie mamy co liczyć.
13 punktów straty do Interu, 11 punktów przewagi na Romą – więc wszystko jasne: mamy wicemistrzostwo. Liczy się zatem tylko Puchar UEFA. Wydawało się, że skoro wygraliśmy to trofeum przed rokiem dysponując znacznie słabszym składem, to nie powinniśmy mieć problemów w tym roku. Za sprawą Valencii jest jednak inaczej, bo to naprawdę klasowa ekipa. W ogóle w ćwierćfinałach grają jeszcze mocne ekipy (Porto, Roma), w tym aż cztery z Włoch (Ascoli, Roma, Sampdoria, Palermo).
Przed rewanżem z Valencią miałem dwie koncepcje na ten mecz. Zagrać jak z Feyenoordem w finale Pucharu UEFA, czyli posadzić na ławce dwóch kluczowych zawodników, poczekać aż przeciwnik się zmęczy i wpuścić gwiazdorów (Oliviera Kapo i Collinsa Johna) koło 60 minuty na podmęczonego rywala, by dokonali dzieła zniszczenia. Druga koncepcja zakłada wystawienie wszystkich armat i jak najszybsze zdobycie gola. Ostatecznie zdecydowałem się na wariant numer dwa.
To cud, że do przerwy wygrywamy tylko 2-1. Gola dla Valencii załatwił Melon, który zaspał przy wyrównującym golu Albeldy. Wielki mecz gra jednak jeden z mutantów – Olivier Kapo, który trafił dwukrotnie.
W ogóle trójca (Kapo – John – Il Siluro) plus kapitan (Riggott) gra koncertowo...
... więc przed drugą połową jestem spokojny o wynik.
I moje przewidywania ziściły się. Wszyscy zawodnicy zagrali w drugich 45 minutach równie dobrze lub lepiej nie wyłączając Melona.
Kontrolowaliśmy w pełni przebieg wydarzeń na boisku i dowieźliśmy korzystny wynik do końca.
Zawodnikiem meczu fachowcy wybrali Il Siluro – nie do przejścia w defensywie i groźnego także w ofensywie, szczególnie w strzałach z dystansu.
Co w innych meczach ciekawego?
Sampdoria po nieoczekiwane porażce u siebie, przegrała także na wyjeździe z CSKA Moskwa. Zaskoczony jestem odpadnięciem Palermo, które wydawało się mocniejsze od Benfiki. Remis 1-1 i utrata gola w samej końcówce zadecydowały. Roma wydawała się minimalnie lepsza od Porto i boisko to potwierdziło. W walce o finał zmierzymy się z Rosjanami, których w klubie wszyscy trochę lekceważą. Przekonamy się wkrótce, czy słusznie.
O naszej obecnej sile niech świadczy fakt, że kilka dni po meczu z Valencią wystawiłem praktycznie zupełnie inną jedenastkę na ligowy mecz z Bolonią. Z podstawowej jedenastki zagrali tylko środkowi obrońcy (Maduro, Riggott) oraz napastnik Parente. Zmiennicy już po 17 minutach rozstrzygnęli mecz strzelając dwa gole (Aimar, Parente). Aimar poza tym, że zdobył gola, zaliczył także asystę przy golu młodziutkiego Parente.
33 kolejka okazała się kolejką niespodzianek, bo Inter tylko zremisował 1-1 z ostatnim Treviso, Milan przegrał 0-2 z Chievo na San Siro, a Roma poległa 1-2 w Lecce. Oczywiście dla ostatecznego układu tabeli wyniki te nie będą miały jednak żadnego znaczenia. 11 punktów straty do Interu na 5 kolejek przed końcem jest nie do odrobienia.
Nie chcieliśmy się skompromitować z Ternaną jak Inter i podeszliśmy poważnie do meczu z outsiderem Serie A.
Sądzę, że po tym, co pokazał Il Siluro w tym meczu śmiało można go zaliczyć do grona mutantów. Mimo tego, że w składzie wystąpili: Mascherano, Poggi i Kapo, to...
Faworytem do nagrody „piłkarz roku” jest jednak inny zawodnik Ascoli.
Do 62 minut Collins John był najsłabszym zawodnikiem Ascoli w meczu półfinału Pucharu UEFA z CSKA Moskwa. Wtedy jednak znakomicie wykończył akcję Parente, swojego partnera z ataku. W samej końcówce holenderski internacjonał zrewanżował się znakomitym podaniem swojemu 20-letniemu koledze, który także wpisał się na listę strzelców, a Ascoli pokonało rywali ze wschodu 2-0.
Druga połowa w naszym wykonaniu była naprawdę znakomita.
I wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że jesteśmy jedną nogą w finale. Zadecydowałem zresztą, że w rewanżu z CSKA wystawię paru dublerów, bo największe gwiazdy są już zmęczone sezonem. Najbardziej martwi mnie uraz Maduro, ale powinien się wykurować na czas.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Zresztą dublerzy mnie nie zawiedli, a zwłaszcza Van Wymeersch, który praktycznie w każdym innym klubie Serie A poza Interem, Milanem i Juventusem miałby z pewnością pewne miejsce w wyjściowej jedenastce.
Końcówka sezonu zapowiada się bardzo ciekawie i emocjonująco. Zaraz gramy z Interem na San Siro o prestiż, a potem dwukrotnie z Romą w ciągu kilku dni. Najpierw w lidze, a potem w finale Puchar UEFA, gdyż Benfika nie zdołała wygrać w Rzymie po domowym remisie 1-1. W rewanżu było 0-0 i w ten sposób Roma także awansowała do finału bramką zdobytą na wyjeździe.
O naszej sile niech świadczy fakt, że przed meczem z Interem na jego terenie, gospodarze są nieznacznym faworytem w notowaniach bukmacherów.
Ja mam nadzieję, że nasza postawa na boisku jeszcze zweryfikuje te przewidywania. Zagramy w najsilniejszym składzie choć to tylko mecz o pietruchę. Chcemy jednak pokazać, że gdyby nie kilka głupich wpadek na początku, które nie miały prawa się przytrafić, to my cieszylibyśmy się teraz ze scudetto.
Po pierwszej bezbarwnej połowie, zakończonej prowadzeniem Interu 1-0, ruszyliśmy do ataku. Szaleje w środku Olivier Kapo, a którego grają wszyscy pozostali. Francuski internacjonał nie kazał nam długo czekać na efekty tej takstyki: 48 minuta i jest 1-1. Kwadrans później w pojedynkę rozmontował defensywę rywali dając nam prowadzenie: 1-2. Inter wyraźnie siadł, a my również zaczęliśmy grać wolniej przez najbliższy kwadrans. W ostatniej „piętnastce” znów przycisnęliśmy i tym razem dał znać o sobie Collins John, zwiększając nasze prowadzenie w 80 minucie. Inter chwilę potem odpowiedział golem Santoniego w 82 minucie wykorzystując naszą dekoncentrację, ale w 85 minucie znów prowadzimy dwoma bramkami za sprawą niesamowitego Oliviera Kapo!!! Nasz as atutowy mógł dokonać dzieła zniszczenia w 90 minucie, gdyby wykorzystał rzut karny i strzelił swojego czwartego gola w meczu. Tak się jednak nie stało, bo Casillas obronił sygnalizowane uderzenie, a natychmiast wyprowadzona kontra pozwoliła zmniejszyć rozmiary porażki. Nie zmienia to faktu, że kibice Interu są w potwornym szoku!
Po meczu skomentowałem także postawę naszego francuskiego ofensywnego pomocnika
Nie muszę dodawać, że w znakomitych nastrojach przystępowaliśmy do ligowego meczu z Romą. Zdecydowaliśmy się na zmiażdżenie Romy w meczu ligowym, tak by odebrać przeciwnikowi jakiekolwiek złudzenia przed finałem o Puchar UEFA.
Wystawiłem najpotężniejsze działa, z siedmioma mutantami w składzie, więc klęska Romy musiała się dopełnić. To była rzeź z Il Siluro w roli głównej.
Druga połowa była pokazem niezwykle efektownej gry, choć bardzo zmartwił mnie uraz Collinsa Johna w samej końcówce meczu.
Teraz oczekiwałem oczywiście na opinię naszego fizjoterapeuty, który nie miał dla mnie dobrych wieści...
Zdecydowałem się – jak nigdy - na zastrzyk, bo muszę Holendra mieć do dyspozycji na finał. Choćby miał zasiąść na ławce.
Nazajutrz doszło do dalszych komplikacji. Boruc jest kontuzjowany, a dołączył do niego Melon, którego występ w finale jest wykluczony. Oznacza to, że będzie musiał zagrać Marcucci, gdyż Offredi, będący naszym aktualnym ligowym numerem jeden, nie jest uprawniony.
Mimo tych komplikacji, bukmacherzy nadal widzą nas w roli faworytów. Jak wspomniałem Marcucci na bramce, ale Collins John z 87% kondycją, zasiądzie na ławce rezerwowych. Nieoczekiwanie swoją szansę dostanie Minkenen.
Pierwsze 45 minut kompletnie rozczarowało. Oddaliśmy raptem dwa strzały na bramkę rywali, którzy mieli momentami wyraźną przewagę. Od 40 minuty na boisku jest Collinsa John, gdyż gra Minkenena była jednym, wielkim nieporozumieniem.
Po przerwie obrazy gry uległ znacznej zmianie. Przejęliśmy inicjatywę, ale trzykrotnie próbujący pokonać bramkarza Romy John przestrzelił. Roma puchnie w oczach, ale ma takich zawodników jak Cassano i Messi, którzy w pojedynkę mogą zmienić losy meczu. Czekam z dalszymi zmianami, cały czas zachęcając zawodników do większego wysiłku. Jeszcze tylko pół godziny mówię im przed rozpoczęciem dogrywki.
Pierwsza połowa dogrywki bezbarwna jak pierwsza połowa meczu. W końcu zdecydowałem się jednak na zmianę w środku pola. Zszedł Il Siluro a wszedł ofensywniej usposobiony Norweg Skjelbred.
Obraz gry nie ulegał zmianie. W 114 minucie Roma wykonywała rzut rożny. Chris Riggott przejął piłkę i zdecydował się na długą, prostopadła piłkę do Collinsa Johna. Obrońcy Romy nie byli w stanie dogonić Holendra, który w pojedynku jeden na jeden nie dał szans bramkarzowi Romy!!! Zupełnie nieoczekiwanie wychodzimy na prowadzenie. Roma zmienia ustawienie na 4-2-4, ale dwie minuty po zdobyciu gola świetną akcję w trójkącie rozgrywają Riggott, Kapo i John. Akcję kończy podanie tego ostatniego do Francuza, który odbiera Rzymianom resztki złudzeń!!! Ascoli ponownie z Pucharem UEFA!!!
Dla mnie absolutnym bohaterem meczu jest „kulejący” Collins John (bramka i asysta), ale działacze UEFA uznali inaczej.
W ostatnim meczu ligowym zremisowaliśmy 1-1 z Geoną grając dublerami. Końcowa tabela sezonu 2010/11 przedstawia się następująco:
Oznacza to, że po raz pierwszy od pięciu lat nastąpiły zmiany w układzie pierwszej trójki.
Piątka mutantów z Ascoli trafiła także do najlepszej drużyny Serie A minionego sezonu.
Indywidualną nagrodę odebrał tym razem 20-letni Parente, pozyskany za darmo przed sezonem z Glasgow Rangers.
Collins John oraz ja znaleźliśmy się także w czołowych trójkach innych plebiscytów.
Z końcem sezonu największe zamieszanie towarzyszyło licznym ofertom, które otrzymaliśmy za naszego młodego gwiazdorka Poggi’ego.
Dość szybko udało mi się zniechęcić wszystkich chętnych. Zawodnik nie myśli też o niczym innym, jak o kontynuowaniu swojej kariery w Ascoli.
W rankingu klubowym awansowaliśmy o kilkanaście miejsc.
Najciekawsze, że rankingowi przewodzi Roma, którą dwukrotnie pokonaliśmy pod koniec sezonu.
Z końcem sezonu w klubie zapanowała absolutna euforia. Wicemistrzostwo plus obrona Pucharu UEFA wydają się szczytem marzeń dla niektórych kibiców i działaczy. Czy aby na pewno mają rację? Wszak ściągając mutantów pokazałem przecież, że osiągnąć można wiele i to z sezonu na sezon. Pozostaje także pytanie, na które sam muszę sobie odpowiedzieć – poprowadzić Ascoli w kolejnym sezonie, czy też zakończyć przygodę w tym klubie, w chwili jego największych sukcesów w historii...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ