Po dramatycznym drugim sezonie pracy w NUFC pozostał u mnie mimo wszystko duży niedosyt. W drugiej części sezonu mieliśmy wprawdzie znakomitą passę, która pozwoliła nam zająć ostatecznie miejsce zgodne z oczekiwaniami zarządu, to jednak była to pozycja niższa, niż minimum jakie sam sobie założyłem. Fakt, zdarzyło się wiele rzeczy, na które nikt nie miał bezpośredniego wpływu, ale takie już jest życie. To co było pewne przed moim sezonem numer 3 u sterów NUFC, to niezła kasa na transfery.
Choć trzeba od razu zaznaczyć, że lista zawodników, którzy mają do nas dołączyć już jest spora, więc z tymi transferami trzeba będzie ostrożnie, by znów nie popsuła się atmosfera w drużynie. Jak co roku mocno zasilony został także zespół młodzieżowy.
Przyjrzyjmy się temu Benowi Morley’owi...
Trzeba przyznać, że jak na 16-letniego golkipera jest już nieźle wypasiony. Oczywiście ma co poprawiać, ale wydaje się, że tu naprawdę mamy do czynienia z diamentem wymagającym jedynie starannej obróbki.
Wprawdzie kasy nam w tym roku nie brakuje, ale być może będzie jej jeszcze więcej.
Wprawdzie nasz kapitan miał dość słaby poprzedni sezon, to jednak w żadnym razie nie jestem zainteresowany pozbyciem się z drużyny zawodnika, który stanowi jej centrum. Oka, znam takich którzy przebudowę rozpoczynają od jej centrum, ale ja do takich nie należę. Nie będę jednak czynił przeszkód Parkerowi, jeżeli będzie chciał odejść, bo znane powiedzonko mówi, że z niewolnika nie ma pracownika
Stosunkowo szybko okazało się jednak, że Scotty z nami zostaje, bo z kasy to on nie zrezygnuje.
Ledwie ucichła sprawa z Parkerem, a już jest nowy szum medialny. Tym razem dziennikarze wytropili nasze zainteresowanie Miccolim, który od dłuższego czasu nie jest w stanie nigdzie na dłużej zagrzać miejsca. Czemu więc nie NUFC?
Owszem, ten mały przebojowy napastnik mógłby się okazać nieprawdopodobnie silną bronią na podmęczonego przeciwnika, ale są dwa „ale”:
1. czy zawodnik Juventusu zaakceptowałby rolę pierwszego rezerwowego?
2. czy mając Martinsa, potrzebujemy drugiego, dość podobnego w stylu gry, napastnika?
Szczerze powiedziawszy odpowiedzi na oba pytania wydają mi się dość oczywiste (2 x NIE), ale pamiętać trzeba, że Martins jeździ na tę swoją reprezę regularnie przez co traci co najmniej kilka meczów w sezonie. Do tego jakaś kartka, urazy, zmęczenie dużą liczbą spotkań (liga + repreza) i w końcówce również nie ma z niego takiego pożytku. Podjąłem zatem decyzję, że spróbujemy z Miccolim się dogadać.
Jakby zawirowań było mało, to doszło jeszcze jedno przeogromne. Oto szczegóły:
Reprezentacja Polski – kto by w to uwierzył na obecnym etapie?! Czyżby dotarcie do półfinału Ligi Mistrzów tak znacząco podnosiło reputację? Przecież nie miejsce w lidze poza top 5.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że wahałem się długo. Kto bowiem odmówiłby swojemu krajowi? Gdyby jednak prezes NUFC postawił sprawę na ostrzu noża, pewnie musiałbym zrezygnować, bo byłbym niepoważny, gdybym odpuścił teraz NUFC, które jest w trakcie przebudowy. Bezwzględnie muszę to zadanie doprowadzić z ciągu dwóch lat do końca (czytaj: wygrać ligę). Zatem kiedy tylko otrzymałem zielone światło od szefostwa NUFC, przyjąłem propozycję PZPNu.
Polska zajmuje obecnie 16 miejsce w rankingu FIFA.
Lipiec przyniósł także znakomitą wiadomość o zakończeniu prac modernizacyjnych St. James’ Park.
Ponownie pojawiły się problemy z ambitnymi Czechami (Micola, Polak), które jednak udało się (zapewne chwilowo) zażegnać.
Wróćmy jednak do tematu roszad transferowych, bo jest o czym mówić. Duża kasa musiała za sobą przynieść znaczne i liczne wzmocnienia. Tak – wzmocnienia, a nie uzupełnienia, jak to było dotąd. Także zaciąg młodych zawodników jest znacznie poważniejszy, bo wyszperaliśmy najznamienitsze perły, jakie ujawniły się ostatnimi czasy w północnej i środkowej Europie. Sądzę, że na szczególną uwagę zasługuje Geoffrey Jourdren, były bramkarz Montpellier, który ma zadatki na bramkarza klasy światowej.
Wiele się po nim spodziewam już w nadchodzącym sezonie, licząc na jego błyskawiczną aklimatyzację. Costanzo okazał się bowiem zawodnikiem stosunkowo urazowym, co w przypadku bramkarza jest wadą poważną.
Znaczący entuzjazm wywołało u kibiców pozyskanie młodzieżowego reprezentanta Anglii, Fabrice’a Muambę.
Ten defensywny pomocnik jednak dość szybko znalazł się w Sheffield Utd na wypożyczeniu z racji dużej konkurencji w klubie na jego pozycji.
Sporo kosztował 21-letni Holender Herman Klinkers, którego ogromnym atutem jest jednak to, że może grać prawie wszędzie.
Liczę na niego głównie na lewej obronie lub na środku defensywy. W drugiej linii raczej go nie widzę. Tutaj bowiem z czasem znaczącą rolę zapewne odgrywać zacznie Sebastian Castro-Tello nazywany Fidelem z racji pierwszego członu nazwiska.
Jego głównym konkurentem spośród nowych zawodników w klubie będzie Fin Varynen, czyli zawodnik o uznanej już marce. Z jednego z nich, prędzej czy później, będę musiał zrezygnować, lecz na dziś trudno przewidywać, który się ostatnie. Skoro niby Varynen jest taki dobry, jak go malują, to dlaczego jego dotychczasowy klub chce się go pozbyć? – takie pytanie samo ciśnie się na usta.
Ogromny potencjał mają natomiast bracia Elm zakupieni ze Szwedzkiego Kalmarr FF. Młodszego, Rasmusa, zdecydowałem się zatrzymać w klubie i nie wypożyczać, bo od moich współpracowników zbiera znakomite referencje. Jestem praktycznie zdecydowany wypróbować go jeszcze jesienią.
Starszego o dwa lata Victora wypożyczyłem natomiast do Coventry, by sprawdzić jak prezentował się będzie w Division 1. Jeżeli zda ten egzamin, niewykluczone, że zagra w jednym składzie z bratem.
Lassana Diarra, to z kolei zawodnik, który chyba nie wymaga szerszej rekomendacji.
Żeby mu jednak nie było smutno, pozyskałem także innego Francuza, Jonathana Bru, który również może okazać się wartościową inwestycją na przyszłość.
Listę zawodników pozyskanych do zamknięcia okna transferowego uzupełniają:
Olivier Kapo z Juventusu, który przybył do nas za friko. Takiej gratki nie mogliśmy oczywiście odrzucić, nie przesądzając w tym miejscu o roli, jaką Francuz będzie odgrywał a moim zespole. Podobnie rzecz się ma z Norwegiem Kah’em, którego ściągnięcie za darmo okazało się dla mnie pokusą nie do odparcia.
Poszukiwania rezerwowego bramkarza pierwszego zespołu zakończyły się wraz z przybyciem – za darmo – Steve’a Simonsena.
Ruben Ramos z kolei, to hiszpański eksperyment, który zgodził się zamienić słoneczną ojczyznę na chłodny Albion. Mając w pamięci fatalną postawę Marcelinho pozostaję umiarkowanym optymistą w zakresie jego przyszłości.
Morgan Schneiderlin (OŚ, DP), to zawodnik, który pozwoli nam na płynną zmianę formacji 4-4-2 na 3-4-3. Wierzę, że będzie znakomitym obrońcą, jak również defensywnym pomocnikiem.
Fredrik Stoor w obronie może grać wszędzie, a to jego ogromny atut, który pozwoli mu mieć praktycznie pewne miejsce... na ławce rezerwowych. Zapewne od niej zacznie także Nowy Parker, czyli Christopher Karlsson, ale może być praktycznie pewien miejsca w jedenastce na mecze Pucharu Anglii.
Dołączył do nas także mój stary ziomas – Simon Rusk, wywołany przez jednego z podpowiadaczy. Aż sam jestem ciekaw, czy jest aż tak cienki, jak go malują.
I na koniec deserek, czyli zakończone, udane pertraktacje z Juve w sprawie Miccoliego. Niespełna 4 mln funtów były do przetrawienia, skoro zawodnik zgodził się zejść z tygodniówką do 31 tysięcy funtów.
Pełna lista nowych nabytków....
... oraz legion „wyrzutków” z NUFC.
Otwarcie sezonu oznacza potyczkę z Arsenalem w Newcastle. Zaczniemy zatem od wysokiego C. Cieszy w tych okolicznościach postawa w meczach towarzyskich, gdzie udało się nam nie przegrać.
W stosunku do poprzedniego sezonu, w wyjściowej jedenastce pojawiła się tylko jedna osoba – bramkarz Jourdren, z którym wiążę istotne nadzieje na przyszłość.
Na dobrą sprawę już do przerwy powinno być po meczu. Wprawdzie prowadzimy 2-1, ale goście grają bez wykluczonego Henry’ego, a Martins zdążył przestrzelić rzut karny.
W drugiej części indywidualny błąd Bramble’a kosztował nas zwycięstwo. Arsenal praktycznie nie istniał, ale wystarczyła chwila dekoncentracji, jedna kontra i stało się. Tylko remis, który przed meczem wziąłby w ciemno. Takie jednak jest życie.
Nie byliśmy zadowoleni z przebiegu sytuacji, ale po wyjazdach na WHU i Everton humory znacznie się nam poprawiły. Oba mecze wygraliśmy a ze znakomitej strony spisali się nowi zawodnicy w klubie. Jourdren był świetny na bramce. W Londynie klasą dla siebie był Miccoli...
... a skuteczność pozostałych dwóch napastników (Martins, Żurawski) zapewniła nam trzy punkty i awans na fotel lidera. Przynajmniej tymczasowo.
Wrzesień przyniósł pierwszy test reprezentacyjny. Oto lista moich kontrowersyjnych powołań:
Wszyscy zawodnicy NUFC znaleźli się w tej kadrze. Szybko znalazły się także przymarudzące mendy...
Mogłem sobie jednak pozwolić na pewną nonszalancję, gdyż naszymi przeciwnikami byli gracze z Wysp Owczych. Stąd w wyjściowej jedenastce takie nazwiska jak Radulj, Burkhardt czy Kaźmierczak. Także atak stanowili obaj napastnicy NUFC. W meczu „bez historii” dość łatwo rozprawiliśmy się ze słabym przeciwnikiem.
W Anglii podsumowano okres transferowy oraz sierpień w lidze i mam pewne powody do zadowolenia.
Okres zadowolenia ma jednak to do siebie, iż kiedyś się kończy. Czasem prędzej, czasem później, ale się kończy. Dla mnie skończył się gdy zjawiła się znienawidzona przez Toon Army ekipa z Wigan na St. James’ Park. W meczu poprzedzającym naszą pucharową potyczkę w Pucharze UEFA w Aberdeen, znów polegliśmy z Wigan u siebie. Tym razem 0-2, ale dodać trzeba także uraz Maćka, który wyklucza go z wycieczki (powrotu) do Szkocji. Innych nieprzyjemnych niespodzianek nie zanotowaliśmy, ale też poza Maćkiem i Parkerem nie zagrał żaden z zawodników wyjściowej jedenastki.
Skłamałbym także, gdyby powiedział, że jakoś szczególnie obawialiśmy się wyjazdu do Aberdeen. Nic z tych rzeczy. Mamy świadomość naszej przewagi, a także tego, że po tym meczu czekają nas dwa arcyważne mecze ligowe. Najpierw z Aston Villą, a potem z Man Utd. Nie ma zatem co zamęczać gwiazdorów, bo czas na ich popisy jeszcze nadejdzie. Sięgnąłem nawet do głębokich rezerw, stąd skład na Aberdeen wyglądał następująco:
NUFC: Jourdren – Stoor, Grieve, Bramble, Klinkers (c) – Anderson, Rusk, Kapo, Radulj – Hirsz, Donovan. W drugiej części pojawili się także Chambers, Mimic oraz Kolehmainen. Mogłem sobie na to pozwolić, gdyż po pierwszej bezbarwnej połowie, w drugiej części rozstrzelał się Landon Donovan, który ustrzelił hattrick. Czwartego gola dołożył Hirsz i można rzec śmiało, że kwestia awansu została przesądzona już w pierwszym meczu. Asystowali: Stoor x2, Mimic oraz Kapo.
Mimo wpadki z Wigan do Birmingham jechaliśmy w roli faworyta. Znakomita postawa moich podopiecznych w Aberdeen sprawiła, że pięciu zawodników z tego meczu, wziąłem także do Birmingham. Zaryzykowałem, ale byli naprawdę w znakomitej formie. Wyszliśmy składem:
NUFC: Jourdren – Halford, Bramble, Taylor, Grek – Anderson, Parker, Kapo, Duff – Donovan, Martins. Oczekiwałem co najmniej remisu. Gospodarze z Owenem w ataku i Givenem na bramce. Zatem mecz z podtekstami.
W 32’ udała się zemsta Owenowi. Przysnął trochę nasz środek i stało się. Dodać należy, że mieliśmy cały czas inicjatywę i wydawało się, że zdobycie prowadzenia jest tylko kwestią czasu. Potwierdzeniem tego było szybkie wyrównanie, gdy w 35’ naciskany przez Donovana Kahlenberg wpakował piłkę do bramki swojej drużyny. Tyle tylko, że tuż przed gwizdkiem na przerwę wątpliwy wyczyn Szweda powtórzył Kapo!? W kiepskich nastrojach schodziliśmy zatem na przerwę, no ale jak może być inaczej, gdy dobrze się gra a nic nie wychodzi. Do tego strzela się gole sobie samemu.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Sam Martins mógł ustrzelić hat-trick, ale był dziwnie rozkojarzony, bądź nie do przejścia okazywał się Brazylijczyk Felipe. Koniec końców przegraliśmy drugi raz z rzędu. Po części na własne życzenie.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że od zawsze Pearson nie był moim faworytem i dążyłem do zmiany asystenta. Początkowo klub nie chciał się zgodzić na jego odejście, gdyż zdaniem Shepherda kasa, którą trzeba byłoby wypłacić Pearsonowi była zbyt duża. Teraz jednak, po zmianie prezesa, postanowiłem na nowo postawić temat i tym razem wygrałem. Oczywiście w miejsce Pearsona zaproponowałem swojego kandydata, a jest nim Richard O’Kelly dotąd pracujący w Doncaster. Zależało mi na fachowcu, który w sposób możliwie najlepszy potrafił będzie ocenić potencjał i umiejętności zawodników. Oczywiście powodem tego jest fakt, że mój asystent prowadzi zespół rezerw, a poza tym, na wypadek wahań z obsadą jakiejś pozycji, bym mógł liczyć na jego merytoryczną i kompetentną podpowiedź. Oto nowy asystent menedżera NUFC:
Wersja nieoficjalna jest jednak trochę inna. O’Kelly był moim numerem dwa. Numer jeden nie przystał – na razie - na proponowane warunki, ale wierzę, że jeszcze w tym sezonie to się zmieni.
Z nowym asystentem podejmowaliśmy Man Utd z Tomkiem Kuszczakiem na bramce. Do składu wrócił także Magic. Wciąż brakuje kontuzjowanego Emre, którego tym razem zastępuje Diarra. Po drobnym urazie stopy na ławce zasiadł także inny rekonwalescent – Miccoli.
To jednak Maciek z Martinsem przeprowadzili znakomitą akcję zakończoną golem tego pierwszego. „Magic is back – yes, he’s back!”. Nastroje dopisywały nam na tyle, że zdecydowaliśmy się pójść za ciosem. No i poszliśmy, lecz zamiast 2-0 zrobiło się 1-2 i gramy od 42’ w dziesiątkę po wykluczeniu kluczowego obrońcy – Taylora. Tragedia. W przerwie nie było o czym gadać poza gadką motywacyjną. Man Utd są od nas bez wątpienia mocniejsi, a teraz to już w ogóle ich przewaga stała się ogromna.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy dawał jakieś nadzieje, gdyż mimo gry w osłabieniu mieliśmy lekką przewagę. Zdecydowałem się włączyć do gry świeże siły – weszli Miccoli i Kapo. Skończyło się jednak dwoma kontraktami, po których gole zdobyli Rossi (64’) i Carrick (85’). Klęska, choć nic jej nie zapowiadało.
Po meczu, oceniając sytuację na chłodno, doszedłem do wniosku, że byliśmy dobrze przygotowani taktycznie do tego meczu, lecz zwyczajnie zabrakło nam szczęścia. Potwierdzają to także statystyki: strzały (9-12 dla Man Utd), celne (4-8), posiadanie piłki po 50%. Ok., Man Utd byli lepsi, ale nie na 1-4.
Skład, który wywiózł 4-0 ze Szkocji, poległ u siebie 0-1, ale i tak spokojnie awansowaliśmy dalej w Pucharze UEFA. Tym niemniej, przed kolejnym meczem ligowym cel był jeden – za wszelką cenę przerwać serię trzech porażek. Zadanie nie jest łatwe, bo Portsmouth to ekipa naprawdę niezła. Z konieczności w bramce postawić musiałem Simonsena, a to wobec krótkotrwałej choroby Jourdrena i Costanzo. Pauzującego za kartki Taylora zastąpił Norweg Kah. Wrócił także Shaun Wright Phillips do wyjściowej jedenastki, ale czas pokazał, że nie na długo. Po godzinie gry musiał go zmienić Kapo. Ciągle szukam także najlepszego zmiennika Emre, stąd obecność w wyjściowej jedenastce dawno nie widzianego Camerona. W ataku Miccoli z Martinsem, choć Maciek jest zdrowy, lecz tym razem zacznie z ławki.
Wejście Maćka okazało się jednak nieodzowne. Po bezbarwnej i bezbramkowej pierwszej połowie, gospodarze mocno przycisnęli, czego efektem aż dwa gole (47’ i 53’). Tuż po utracie drugiego gola, wszedł Maciek i po kolejnych dziesięciu minutach zdobył gola! Przebudziło to także Martinsa, który Maćkowi asystował, a cztery minuty później zdobył gola po indywidualnej akcji. W ten sposób zrobił się remis 2-2, a wszyscy liczyli nadal na wymianę ciosów. Tymczasem od 70’ na boisku zaczęło wiać nudą i mecz skończył się remisem, z którego nie jestem zadowolony, choć przerwaliśmy serię porażek.
Jedyne z czego można się cieszyć, to debiut Simonsena, choć prawdę powiedziawszy nie wiem skąd tytuł MoM dla niego, skoro wcale nie miał szczególnie dużo pracy.
Po meczu rozwiązałem kontrakty z dwoma zawodnikami, którzy byli po prostu niepotrzebni.
Żal na pewno miliona funtów wyrzuconych na Burkhardta, ale kto mógł przypuszczać, iż jego proces adaptacji trwał będzie tak długo.
Wylosowano grupy w Pucharze UEFA. Oto wyniki losowania.
Trafiliśmy zatem na średniaków i powinniśmy dać sobie radę. Z Ajaksem będzie ciężko, ale wierzę, że i tu możemy wygrać. Tym bardziej, że wygląda na to, iż wracamy do formy. W niezłym stylu rozprawiliśmy się z WBA, a z bardzo dobrej strony pokazali się Dyer, zastępujący SWP oraz Miccoli. Dwa gole zdobył Martins i wszyscy liczą, że Nigeryjczyk wreszcie się przebudzi, bo ten sezon zaczął dość kiepsko.
Oszczędzany przeze mnie Maciek został oczywiście powołany do kadry, gdzie gra pierwsze skrzypce. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o Arturze Borucu, którego dwa błędy kosztowały nas stratę trzech punktów z Finami. Mimo prowadzenia 2-0, daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwo.
Z Litwinami nikt już jednak takich błędów nie popełniał i 3-0 było najniższym wymiarem kary, choć przez 30 minut graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Swojego pierwszego gola w kadrze zdobył Robert Hirsz.
Nie był to jedyny debiut reprezentacyjny zawodnika NUFC. W reprezentacji Anglii debiutował także Steven Taylor.
Kiedy wydawało się, że wszystko zaczyna się kręcić we właściwą stronę, przytrafiła się nam kolejna pechowa porażka. Tym razem 1-2 polegliśmy w Watford. Był to najgorszy od dłuższego czasu mecz Maćka dla NUFC. Nie spisał się także Donovan, zastępujący Martinsa, który wybrał się na reprezę. Nigeryjczyk zdążył jednak wrócić na Ajax i bardzo dobrze, bo bez niego moglibyśmy nie wygrać, choć jedynego gola meczu na St. James’ Park zdobył świeżo upieczony reprezentant Anglii – Steven Taylor. Asystował Holender Klinkers, któremu wciąż szukam miejsca w drużynie. Tym razem świetnie partnerował Taylorowi na środku obrony.
To dobrze, że kolejne dwa mecze gramy także u siebie. Chciałbym byśmy się trwale przełamali i zaczęli w końcu wygrywać, bo jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieli powtórkę z poprzedniego sezonu.
Z oporami, ale jednak, pokonaliśmy Charlton 3-2. Niedyspozycja Maćka w Watford jednokolejkowa, bo z Charlton był pierwszoplanową postacią. Pozostałe gole zdobyli Martins i Radulj. Asysty należały do Milnera oraz bocznych obrońców (Halford, Grek).
W identycznym stosunku zakończyliśmy przygodę Portsmouth z Pucharem Ligi. Drugi w sezonie hat-trick zaliczył Donovan. Satysfakcja tym większa, że zagraliśmy dość głębokimi rezerwami (Bru, Fidel, LuaLua, Mimic).
Gole w końcówkach obu połów dały nam tylko i aż remis w Londynie z Kogutami. Definitywne przekreślenie Damiena Duffa i Denilsona sprawiło, że znacznie lepiej poczuł się Olivier Kapo. Wprawdzie Francuz niby najlepiej czuje się w środku, ale ja od początku widzę go na lewej flance. Został zawodnikiem meczu za sprawą asysty i gola na White Hart Lane. Martwi uraz Martinsa, który nie zagra przez parę tygodni. Nastanie czas duetu: Żurawski – Miccoli.
Mecz w Sofii z Lewskim nie wywołał zbyt wielkich emocji, gdyż przed meczem nikt nie dawał najmniejszych szans gospodarzom. Czas pokazał, że nie były to przewidywania chybione, gdyż wygraliśmy pewniej niż wskazywałby na to wynik (2-1). Gole zdobyli Miccoli i Cameron, który nie kryje swojego niezadowolenia, ale wyrasta na pierwszoplanową postać w zespole, więc póki co przymykam lekko oko na jego fochy. Gdy będzie grał tak jak na stadionie Lewskiego, może liczyć na moją cierpliwość. Rozgrywa się także Miccoli, który trafia regularnie, ale nieszczęśliwie i jego wyeliminuje uraz z gry na najbliższe 3-4 tygodnie. Zatem na aucie mamy już Martinsa i Miccoliego. Aż prosi się o sarkastyczne „kto następny?”. Partnerem Maćka w ataku będzie teraz Landon Donovan.
Ha!, ha!, ha! Po pierwszej połowie do zmiany jest Donovan (70%), co oznacza nastanie czasu Roberta Hirsza. W tym momencie prowadzimy już jednak 1-0 po bramce Maćka. Dodatkowo cieszy czerwona kartka dla zawodnika gości, co zdaje się przesądzać o naszym sukcesie.
Tak też się stało, a nasz sukces przypieczętowali Kapo z Hirszem, którego chyba częściej będę musiał wykorzystywać w reprezie.
Do reprezentacji Danii powołanie otrzymał... Simonsen, reprezentant angielskiej młodzieżówki, co jest sporym zaskoczeniem i to chyba nie tylko dla mnie.
IV runda Pucharu Ligi. Jedziemy do Preston z dublerami w znacznej mierze. Pierwszy mecz w sezonie zagrał notorycznie kontuzjowany Costanzo, ale to Hirsz znów błysnął, gdyż ustrzelił kolejny dublet. Rozgrywa się i tylko patrzeć jak przebije się do pierwszego składu na stałe. Dam szansę temu samemu składowi także w kolejnej rundzie. Wracając do meczu – końcówka była naprawdę emocjonująca....
Pary ćwierćfinałowe Pucharu Ligi
Czas pokazał, że przed meczami w europejskich pucharach zawodnicy kluczowi nie grają maksa w meczu ligowym. Całe szczęście, że obecnie drugi skład znacznie nie odbiega od pierwszego, więc nawet jeżeli dam odpocząć asom, to nie odbędzie się to z wielką stratą dla zespołu. Z podstawowej jedenastki na Bolton wystawiłem tylko środkowych obrońców, Camerona i napastników. Jak na złość jeden z tych zawodników, pełniący funkcję kapitana Taylor, złapał uraz. Od razu zdjąłem go, by nie doszło do pogorszenia jego stanu zdrowia i po meczu wiem już, że z Boavistą będzie mógł zagrać. Ufff, odetchnąłem. O jedyną bramkę meczu postarał się duet napastników. Hirsz asystował, Żurawski trafił do siatki i udało się zgarnąć kolejne 3 punkty, dzięki którym awansowaliśmy w tabeli na 5 miejsce.
Kolejna dobra wiadomość - Martins wznowił treningi z pełnym obciążeniem i już w pierwszym miejscu, z Boavistą Porto w Pucharze UEFA, wpisał się na listę strzelców. Drugiego gola dorzucił Boskailo. Po stronie strat wielkie zero i to cieszy, bo widać ewidentnie, że drobna korekta taktyczna wprowadzona w październiku skutkuje.
Poza tym, zapewniliśmy sobie awans z grupy, więc dalej zagrają dublerzy.
Z Blackburn nikt nie zachwycił, ale najważniejsze, że znów zagraliśmy na zero z tyłu.
Powinniśmy ten mecz wygrać, ale zagraliśmy bardzo nieskutecznie. Zawodnikiem meczu został bramkarz gości Friedel, który tego dnia był nie do przejścia.
Ostatni w tabeli Hull pokonany 1-0, ale konto strat bynajmniej nie było zerowe. Straciliśmy Dyera na... cztery (!) miesiące, a Donovana na dwa tygodnie.
Potyczki z nisko notowanymi Boro obawiałem się z dwóch powodów. Goście muszą wreszcie zacząć zbierać punkty jeżeli zamierzają się utrzymać w Premiership, więc znacznie wzrośnie ich determinacja. Do tego będzie to mecz derbowy, który rozgrywamy przed meczem w europejskich pucharach, co z kolei może wpłynąć na demobilizację najlepszych zawodników NUFC.
No i goście rzeczywiście starali się i to bardzo osiągnąć dobry wynik. Na niewiele ich napastnikom pozwolili jednak Taylor z Kah’em, którzy byli znakomicie dysponowani. Taylor zdobył nawet gola, więc nie mogło być inaczej – został zawodnikiem meczu. Drugiego gola dołożył Oba-Gol i ostatecznie skończyło się 2-0, czyli piąty mecz pod rząd bez straty gola!
Rośnie przekonanie, iż możemy w tym sezonie jeszcze zamieszać w czołówce.
Zgodnie z zapowiedzią, w Kopenhadze zagrali dublerzy. Sam Miccoli powinien ustrzelić hattrick, ale żaden z jego siedmiu strzałów nie trafił celu. Podobnie Robert Hirsz nie wykazał się skutecznością którą zasłynął przed miesiącem. Gospodarze jednak również nie byli w stanie nas skrzywdzić, więc skończyło się bez bramek.
Losowanie w Pucharze UEFA nie sposób uznać za szczęśliwe.
Wygląda na to, że trzeba się będzie definitywnie skupić na lidze oraz Pucharze Ligi, gdzie walczyć będziemy wkrótce o ćwierćfinał z Man City. Wcześniej jednak trzeba pojechać na Reading zdobyć jakieś punkty, bo do końca grudnia gramy trzy mecze z londyńskimi drużynami, w których o punkty będzie szalenie ciężko. Oto nasz terminarz na najbliższe spotkania.
Mój asystent zachęcał mnie bardzo gorąco do postawienia na Simonsena w bramce i uległem jego podszeptom, gdy okazało się, że Jourdrena dopadł drobny uraz. W miejsce kontuzjowanego Emre O’Kelly sugeruje Kapo, ale Francuz zagra na skrzydle, a do środka postawię Diarrę, który za dużo do tej pory sobie nie pograł. Będzie miał zatem okazję się pokazać, gdyż konkurencja wśród środkowych pomocników jest przeogromna. Jej efektem było m.in. to, że z klubem pożegnać się musieli Kaźmierczak, Burkhardt, a ostatnio Varynen, który nie zdążył rozegrać nawet jednego meczu. Skoro już mowa o zawodnikach, z którymi rozwiązałem kontrakty, trzeba wspomnieć o dwóch graczach, którzy mieli swoje drobne zasługi dla klubu. Pierwszy z nich to Czech Micola, który odszedł, gdyż doszedł do wniosku, że konkurencja w klubie jest za duża. Drugi to Radek Majdan, który trafił do klubu „w pakiecie” z Kubą Wierzchowskim i w tym samym „pakiecie” z klubem się pożegnał.
W Reading zaczęło się z godnie z planem: 11’ Miccoli i jest 0-1. Reading zagrali jednak bez kompleksów, decydując się na wymianę ciosów. To była praktycznie gra bez defensywy, której skutkiem był następujący scenariusz:
20’ Doyle 1-1
36’ Miccoli 1-2
43’ Doyle 2-2
Napastnik gospodarzy zdobył gole po ewidentnych błędach Stevena Taylora, który na drugą część już nie wyszedł. Zastąpił go Boskailo. Niestety, na drugą połowę nie wyszedł także mocno poobijany Miccoli (67%), którego zastąpił Magic.
Po przerwie mecz jednak na dobre się nie zaczął, kiedy Simonsen wyciągał piłkę z siatki po raz trzeci. Tym razem ewidentnie zaspał nasz golkiper, który na drugą połowę wyszedł dziwnie zdekoncentrowany. W kolejnych minutach popełnił kolejne dwa błędy, za które mogliśmy zapłacić stratą czwartej bramki. Nie mogłem czekać dłużej – za Simonsena wszedł Jourdren. Od tego momentu gra się wyrównała, a od 75 minuty stopniowo zaczęliśmy przejmować inicjatywę. W końcu, w 84’ po akcji Maćka wyrównuje Oba-Gol (Martins). Cieszę się z tego remisu, bo z gry mniej. Chwila rozprężenia i...
86’ Lita 4-3 dla Reading. Fuck! Tyle wysiłku na marne. Przypuszczamy jednak frontalny atak. Nacieramy z coraz większą furą, lecz Reading schowany za poczwórną gardą dobrze się broni. Arbiter dolicza 4 minuty. 91’ – nic, 92’ – nic, 93’ – nic. I kiedy wszyscy sądzili, że gospodarzom uda się dowieźć ten niespodziewany sukces – znów klasą błysnął Maciek Żurawski, który w pojedynkę załatwił sprawę! Magic zawodnikiem meczu oczywiście!
Wynik ten oznacza, że notujemy klubowy rekord meczów bez porażki!
Z Man City planujemy wygrać, co nie oznacza, że wystawię pierwszy skład. trzeba dać zagrać Radkowi Matusiakowi wreszcie. Odpoczną także Grek z Halfordem, których zastąpi duet Boskailo, Klinkers. Podobnie na bokach pomocy zagrają dublerzy (Milner, S. Anderson). W środku z Parkerem pojawi się Szwed Fidel.
Gramy oczywiście swoje, bo możemy sobie na to pozwolić, skoro od pierwszej minuty już prowadzimy. Niecodziennym sprytem wykazał się Miccoli, który znakomicie znalazł się w tłoku. 20 minut później poprawił Matusiak na 0-2. ale nie był to spacerek. Wszystko za sprawą Milnera, który w pół godziny zdążył zarobić dwa żółtka a w efekcie reda. Gospodarze zdobyli kontaktowego gola i zaczęła się nerwówka. Na nasze szczęście, znakomicie dysponowany był Taylor, któremu jeden mecz poza składem meczowym najwyraźniej dobrze zrobił. Ostatecznie, nie bez trudu, dowieźliśmy to 1-2 do końca. Półfinałowe losowanie lepsze być nie mogło....
Teraz czas jeden z meczów prawdy. Jedziemy do Londynu na Arsenal. To chyba już jakaś tradycja, że gramy z tym zespołem pod koniec roku. Do bramki wraca Costanzo, choć nie jest w pełni zdrowy (84%). Na prawej obronie zagra Boskailo, który ostatnio pokazał, że jest w znakomitej formie w przeciwieństwie do Halforda. Mimo wahań zagra z lewej strony Grek, który ostatnio także obniżył loty. W środku para Taylor – Kah, która jest coraz lepiej zgrana. Kapo i SWP na flankach, a w środku Parker – Diarra, duet aktualnie w najlepszej formie. Mam problemy z obsadą ataku. Oba-Gol na pewno, ale kto z nim. Na wpół kulawy Miccoli, czy Maciek, który dał nam remis na Reading. Postawiłem na Miccoliego.
34 sekunda: Miccoli przyjmuje piłkę w pobliżu szesnastki Arsenalu i błyskawicznie odgrywa do SWP na prawą stronę. Reprezentant Anglii w pełnym biegu uderza i szok na Emirates Stadium: Arsenal – NUFC 0-1.
Przez kolejnych 30 minut gospodarze nie mogą się otrząsnąć z szoku. Całe szczęście, bo nic nam się nie udaje w ofensywie. W końcu nadzialiśmy się na kontrę po której Carlos Vela wyrównał. Arbiter gola jednak nie uznał!! Nadal prowadzimy. Od tego momentu myślę sobie – byle do przerwy.
Jest! Mamy przerwę. Jakoś dowieźliśmy choć Arsenal próbował przycisnąć. Zastanawiam się nad taktyką na drugą połowę. Chyba zagramy z kontry i szeroko.
Jednak zdecydowałem, że nie będzie żadnych zmian i całe szczęście. Arsenal próbował przejąć inicjatywę, ale na próbach się skończyło. Doprawdy może trudno w to uwierzyć, ale jesteśmy wyraźnie lepsi (!).
W 79’ oszaleliśmy z radości. SWP zrewanżował się Miccoliemu i jest 2-0 dla NUFC. Rozpaczliwe ataki Arsenalu przyniosły gospodarzom kontaktowego gola po błędzie Greka, ale dopiero w 92’, więc na wyrównanie nie było już szans. Oj, będziemy się liczyć w tym sezonie. Lider pokonany!
Po meczu działacze Arsenal zapytali w sprawie SWP, ale rozmowa nie trwała długo.
Niestety, nie spodobało się to zawodnikowi, co jest dla mnie zaskoczeniem, gdyż deklarował, ze jest zadowolony z tego, że reprezentuje barwy NUFC.
Muszę się poważnie nad tym zastanowić, gdyż nie zwykłem akceptować tego typu zachowań.
Ostatecznie zdecydowałem, że zaproponuję go klubom z ceną Ł8M, a jeżeli nikt się nie zgłosi, to dostanie karę za nieprofesjonalne zachowanie.
Arsenal był jednak konsekwentny w dążeniu do pozyskania skrzydłowego reprezentacji Anglii.
Ofertę tę potraktowałem jako prezent gwiazdkowy, gdyż aż tak wysokich notowań SWP u mnie nie ma.
Mecz z West Ham jest dla nas arcyważny. Goście sąsiadują bowiem z nami w tabeli, więc dobrze byłoby się od nich odbić. Wierzę, że zrobimy to także bez SWP w meczowym składzie. Jego miejsce zajmie Sean Anderson.
Nie bez problemów pokonaliśmy jednak WHU 1-0 (Oba-Gol 23’; asysta Halford). Świetnie bronił Robert Green, który doczekał się wyróżnienia w postaci gracza meczu. Oczywiście liczą się trzy punkty i nic więcej. Nie rozumiem tylko dlaczego nisko został oceniony Miccoli, który rozegrał dobry mecz.
Tuż przed ostatnim meczem 2008 roku na dwa miesiące wypadł mi ze składu Maciek Żurawski, któremu przytrafiła się przykra kontuzja obojczyka.
Chelsea nie przegrała od 4 meczów ligowych, my już od 10. Mecz jest wielkim wydarzeniem w Anglii i nic dziwnego. Nie należy się oczywiście spodziewać jakichś większych niespodzianek kadrowych, choć wyjście Milnera na prawą pomoc jest pewnym zaskoczeniem po dobrym występie Andersona z WHU.
Nie potrafimy grać z Chelsea w Londynie. Chciałem zrobić wszystko, by zdobyć choćby jeden punkt, ale się nie udało. Gospodarze byli lepsi i zasłużenie wygrali 1-0. Jestem jednak optymistą co do dalszej części sezonu i wierzę, że coś ugramy w tym sezonie. Czas coś wygrać...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ