W nawiązaniu do
tekstu M8_PL pragnę podnieść poniższe kontrargumenty, które - moim zdaniem – będą w stanie zadowolić osoby niezdecydowane co do tego, czy FM 2008 jest grą lepszą czy też słabszą niż poprzednik.
FM 2008 jest grą zdecydowanie inną. I tak, jak FM 2007 był kontynuacją FM 2006, tak wersja 2008 zdaje się odrywać od poprzednich.
Pierwszą kwestią, która jest poruszana najczęściej, jest silnik meczowy nowego managera. Na
CM Revolution czytałem rozliczne komentarze odnoszące się w sposób negatywny do nowego silnika meczowego. Ja osobiście uważam, iż jest on – delikatnie mówiąc – inny. Nie znaczy to jednak, że jest gorszy. Ma wady jak i zalety. Pierwszą główną wadą silnika (w opinii większości) jest ilość niewykorzystanych sytuacji bramkowych. Można na to patrzeć przez pryzmat większości malkontentów i traktować to jako niedopracowanie twórców gry. Ale można również widzieć w tym pewną celowość (choć w mojej opinii nieudolnie wykazaną). Spójrzmy bowiem na statystyki po sezonie. Król strzelców ligi angielskiej ma na swoim koncie około
20 bramek. Wynik ten odpowiada rzeczywistości. Idąc dalej – najlepiej atakująca drużyna w tejże lidze strzela średnio 70 goli w sezonie. Wynik ten również odpowiada rzeczywistości.
Co jest więc nie tak? Twórcy z SI Games starali się przybliżyć grę w maksymalnym stopniu do realiów, które na co dzień można oglądać w Canal+. Zaowocowało to licznymi, niewykorzystanymi sytuacjami, które mają na celu urzeczywistnienie statystyk. Cel jest słuszny, droga doń – niekoniecznie. Jednakowoż na plus warto zanotować, że zamiast wypuszczania kolejnego klona FM 2006, SI postarało się o grę oryginalną, nową.
Autor tekstu pod tytułem
„Miodność albo śmierć” uważa, że sensownym byłoby wprowadzenie stopniowania poziomu trudności rozgrywki. Polemizując z powyższym uważam, że takie stopniowanie istnieje. Można bowiem objąć Chelsea lub też Pelikana Łowicz. Nikt chyba nie stwierdzi, że rozgrywka tymi dwoma drużynami stoi na tym samym poziomie trudności.
FM 2008 nie jest – jak wielu twierdzi – symulacją Jose Mourinho. Jest jednak grą, nad którą trzeba dłużej posiedzieć. Trzeba przewidzieć skład rywala, sprawdzić jak gra przeciwko formacji, której używamy, jakie są jego słabe strony, jak traci gole itd. Czy w wymaganiu takiego podejścia jest coś złego? Moim zdaniem nie. Sam spędzam znacznie więcej czasu przygotowując drużynę do spotkania niż poświęcając na rozegranie samego meczu. Ale to też odpowiada rzeczywistości. Nie wydaje mi się bowiem, że jakikolwiek profesjonalny manager poświęca mniej niż 90 minut na przygotowanie zespołu do meczu.
Twórcy FM 2008, pomimo częstokroć podnoszonej kwestii niewykorzystanych sytuacji, stworzyli grę, która w największym stopniu odpowiada wyzwaniom stawianym przed menedżerami profesjonalnych klubów piłkarskich. A to, czy zechcemy podjąć wyzwanie rzucone przez SI zależy tylko od nas. Ja podjąłem to wyzwanie walcząc w trzecim sezonie o utrzymanie
Leeds United w Premier League i osobiście tego typu wyzwań życzę każdemu z Was. Bowiem nie sztuką jest wciskanie spacji w celu kontynuowania gry. Kwintesencja FM-a w tej edycji zależy bowiem od tego, o czym zadecydujecie prowadząc wasze drużyny pomiędzy wciśnięciem spacji.
FM 2008 nie jest grą bez wad i nie chcę, by ktoś tak pomyślał po przeczytaniu niniejszego tekstu. Jednak jego twórcy też tego nie pragnęli. Chcieli natomiast sprawić, by jak największą frajdę sprawiały nam zwycięstwa, a prowadzenie europejskich gigantów również było wyzwaniem. Oczywiście można by wiele w nowej odsłonie managera zmienić, jeszcze więcej poprawić, lecz uważam, że jedną z tych rzeczy nie jest modyfikacja poziomu trudności. Mi on bowiem odpowiada! I choć często wkurzam się, jak moi zawodnicy nie robią tego, czego od nich oczekuję, to myślę sobie np. o tym, co czuć musiał
Alex Ferguson w drugim spotkaniu półfinałowym ubiegłej edycji LM, gdy piłkarze AC Milan, ze średnią wieku 30 lat zamknęli jego drużynę na swojej połowie i ostatecznie rozjechali ich 3:0.
Zdarzają się wpadki czy nieprzewidziane sytuacje. Większość z nich pewnie wynika z naszych błędów, z naszego nieprzygotowania. Zwalanie w tym wypadku winy na grę nic nie zmieni. Co więcej – może wprowadzić we frustrację. Także naprawdę polecam posiedzieć przed meczem dłużej niż standardowe 3 minuty, przyjrzeć się przeciwnikowi, a nowy FM zamiast odstraszać wciągnie Was jak lotne piaski. Stawia on bowiem nacisk na główną sferę działalności menedżera – na kombinowanie, myślenie, przewidywanie. Moim zdaniem jest to krok we właściwym kierunku. Jaki jednak ten kierunek będzie ostatecznie? Myślę, że odpowiedzi udzieli nam dopiero FM 2009.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ