Informacje o blogu

Nic nie sprzedaję - dzielę się emocjami

Ten manifest użytkownika mahdi przeczytało już 2106 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Każdy z Was ma chyba „swój“ ukochany Mundial - jest to zazwyczaj ten pierwszy obejrzany! Pamiętamy taką imprezę do końca życia, identyfikujemy się z jej bohaterami, a sympatie dla drużyn pozostają na resztę życia. Nie inaczej było ze mną! Co prawda pamiętam dobrze Euro’1984 i natchnioną, genialną grę Michela Platiniego, ale to Mistrzostwa Świata w Meksyku, rozegrane dwa lata później, są dla mnie najważniejsze i wspominane z nostalgią oraz rozrzewnieniem.

Argentyna, która we wspaniałym stylu zdobyła tytuł - stała się moją ulubioną (obok Polski) reprezentacją. Miłość przetrwała do dziś! Spróbuję Wam przybliżyć tamtą genialną ekipę, a dzięki Youtube będziecie mogli zobaczyć to samo co ja śledziłem „na żywo" w tamtym magicznym roku 1986. W innej, lepszej epoce... Może jakość filmików nie jest tak dobra jak to, co widziałem w TV, ale - i tak dobrze, że można do tych chwil wrócić.

Czerwiec 1986 był w Polsce niezwykle upalny. Na ulicach królowały więc saturatory, a sprzedawcy lodów nie narzekali na brak klientów. Mieszkałem wtedy w Szczecinie (dzielnica Pogodno) i do szkoły miałem może dwie minutki piechotą. Po lekcjach spotykaliśmy się wszyscy na dwóch boiskach szkolnych (SP nr 48) i do późnego wieczora ganialiśmy za piłką. Oczywiście większe, piaszczyste boisko zarezerwowane było dla starszych (gdzie rej wodził 14-letni Radek Majdan, który wtedy całkiem dobrze radził sobie w polu i strzelał sporo goli), a mniejsze - betonowe do piłki ręcznej - pozostawało nam, dzisięciolatkom. Ile razy człowiek zdarł tam kolana, z których potem lała się krew! Ale co tam, nam to nie przeszkadzało! W domu nie czekał na nas żaden Football Manager, Facebook czy inny współczesny pożeracz czasu, więc nikt się nie spieszył i kopaliśmy do 19-20. A czasem tak długo jak było jasno...

 

Radosław Majdan
(a raczej Radek, wzór starszego kolegi który zawsze znalazł dobre słowo dla młodszych uczniów i my, małolaty, po prostu go uwielbialiśmy!)
Zdjęcie z lat osiemdziesiątych...
W naszej szkole podstawowej nr 48

Jednak w czerwcu 1986 wszyscy już przed 20 byli w domach, gdyż właśnie „po dzienniku“ (zawsze o 19.30!) rozpoczynały się transmisje z dalekiego Meksyku. Matka nie pozwalała mi oglądać meczów o północy (tylko te o 20), więc pozostawały powtórki na drugi dzień.

Pamiętam również do dziś klekot takich jakichś blaszanych gadżetów, rozbrzmiewający na całej dzielnicy. Nie wiem jak to nazwać - to były małe metalowe zabaweczki, które po naciśnięciu wydawały kliknięcia. Wszyscy to mieli! Na tej blaszanej pierdółce wymalowany był „Pique“ czyli maskotka mistrzostw:


Wszyscy "klikaliśmy" i do dziś ten dźwięk kojarzy mi się z meksykańskim świętem futbolu.

Mimo faktu iż o internecie nikt jeszcze nie słyszał - każdy z nas był futbolowym ekspertem. Wiedzieliśmy wszystko o piłkarzach; głównie dzięki lekturze „Piłki Nożnej“, „Przeglądu Sportowego“, „Tempa“, "Sportowca" i „Sportu“. Z okazji wielkich imprez ukazywały się okolicznościowe książki oraz wydawnictwa; do dziś pamiętam słynne „Vademecum“:


Mundial w Meksyku miał być pożegnaniem naszych idoli; po raz ostatni na wielkiej imprezie zobaczyć mieliśmy takie gwiazdy jak Karl-Heinz Rummenigge, Harald „Toni" Schumacher, Karl-Heinz Förster, Felix Magath, Hans-Peter Briegel, Klaus Allofs (RFN), Marco Tardelli, Paolo Rossi, Gaetano Scirea, Antonio Cabrini (Włochy), Maxime Bossis, Alain Giresse, Michel Platini, Jean Tigana, Dominique Rocheteau (Francja), Oleg Błochin (ZSRR), Júnior, Zico, Sócrates, Falcão (Brazylia), 41-letni Pat Jennings (Irlandia Płn), Allan Simonsen, Frank Arnesen (Dania), Willie Miller, Gordon Strachan, Steve Archibald, Graeme Souness (Szkocja), Manuel Bento, Fernando Gomes (Portugalia), Jean-Marie Pfaff, Frank Vercauteren (Belgia), Daniel Passarella (Argentyna)...

Ostatecznie na boisku nie pojawili się trzej z nich - mistrzowie świata Paulo Rossi (który przecież w 1982 został królem strzelców!) i Marco Tardelli oraz Daniel Passarella. Dlaczego ten ostatni nie zagrał - wyjaśnię później.

Osobny komentarz należy się biało-czerwonym. Byliśmy wtedy trzecią ekipą świata i kto by pomyślał, że Mundial w Meksyku będzie ostatnią imprezą dla.. wszystkich którzy znaleźli się wtedy w kadrze! Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda (zagrał tylko ostatnie kilka minut z Brazylią wyrównując ówczesny światowy rekord występów w finałach...), Włodzimierz Smolarek, Dariusz Dziekanowski, Józef Młynarczyk, Andrzej Buncol, Dariusz Kubicki, Stefan Majewski, Jan Urban, Ryszard Tarasiewicz, Waldemar Matysik, Roman Wójcicki, i inni... Kto by pomyślał, że na długich 16 lat zostaniemy wyautowani z wielkich turniejów?! Bo Olimpiadę z 1992 (gdzie grać mogli zawodnicy nie przekraczający 23 życia - trudno nazwać "poważną" imprezą, choć Kowalczyk Wojciech i Wójcik Janusz pewnie uważają inaczej...)

Ten artykuł nie ma jednak na celu relacjonowania całych mistrzostw w Meksyku, ale przybliżenie Wam mojej ulochanej Argentyny i jej drogi do tytułu.

Tuż przed turniejem odbyła się walka o „przywództwo stada“. Kapitanem Argentyny był doskonały stoper, mistrz świata z roku 1978, Daniel Alberto Passarella. Ten 33-letni wówczas zawodnik był jedynym z 22-dwu osobowej kadry powołanej na meksykański Mundial, który pamiętał triumf sprzed ośmiu lat. Jednak gracz Fiorentiny (w sezonie 1985/86 zdobył aż 11 goli w lidze włoskiej, co - jak na stopera - jest całkiem sporym wyczynem, pamiętajmy jednak, że egzekwował karne i wolne) w Meksyku nie zagrał ani minuty!

Dlaczego?! Dlaczego gracz - uznany obok Chilijczyka Eliasa Figueroi - za jednego z dwóch najlepszych obrońców w historii Ameryki Południowej został odstawiony na boczny tor?! Pisano, że zawodnik zachorował na... niebezpieczną odmianę biegunki. Czy tak było naprawdę - śmiem wątpić. Więcej światła na rzekomą chorobę Passarelli, rzuciła książka napisana przez Maradonę „El Diego“.

Selekcjoner Argentyńczyków Carlos Bilardo postanowił bowiem opaskę powierzyć Diego Maradonie, co żadną miarą nie mogło spodobać się dotychczasowemu wodzowi Passarelli! Maradona w swojej książce pisze otwarcie, że wkurzało go iż Bilardo w ogóle włączył słynnego stopera do kadry! I na zgrupowaniu przed Mundialem doszło do próby sił i walki o przywództwo w grupie!

Passarella też miał swoich stronników (Valdano, Bochini, Trobbiani - czyli stara gwardia) ale Diego wyciągnął asa z rękawa. Otóż przy wszystkich w drużynie udowodnił, że Daniel Alberto spotykał się w Monako z żoną innego gracza reprezentacji! Gdy dowiedział się o tym jego największy dotychczasowy stronnik - Jorge Valdano - to podobno zakrzyknął: „Jesteś kupą gówna!“. Oto fragment książki (strony 119-121) mówiący o tej całej sytuacji:

Maradona o konflikcie z Passarellą

Maradona rzekomą biegunkę Passarelli nazywa ironicznie „zemstą Montezumy“ (Montezuma był ostatnim władcą Azteków przed przybyciem Hiszpanów). Pokonany były kapitan był na mistrzostwach, lecz na boisku go nie zobaczyliśmy...

Na Mundial w Meksyku powołanych zostało następujących 22 graczy:

Bramkarze:

Nery Pumpido  (28 lat)
Héctor Zelada  (29)
Luis Islas  (20)

Obrońcy:

José Luis Brown (29)
Daniel Passarella  (33)
Néstor Clausen  (23)
José Luis Cuciuffo  (25)
Oscar Garré  (29)
Julio Olarticoechea  (27)
Oscar Ruggeri  (24)

Pomocnicy:

Sergio Batista  (23)
Ricardo Bochini  (32)
Jorge Burruchaga  (23)
Diego Maradona  (25)
Héctor Enrique  (24)
Ricardo Giusti  (29)
Carlos Tapia  (23)
Marcelo Trobbiani  (31)

Napastnicy:
Claudio Borghi  (21)
Sergio Almirón  (27)
Jorge Valdano  (30)
Pedro Pasculli  (26)

Na boisku nie pojawili się tylko obydwaj rezerwowi bramkarze (Zelada i Islas), wspomniany Passarella oraz napastnik Almirón.

Bochini i Trobbiani zaznaczyli swą obecność symbolicznie (5 minut i ... minuta). Clausen zagrał tylko w pierwszym meczu, a Tapia dwa razy wchodził na kwadrans.

Argentyna trafiła do grupy, gdzie oprócz niej byli ówcześni mistrzowie świata, Włosi, a także ekipy Bułgarii i Korei Południowej.

I właśnie meczem z tą ostatnią drużyną Argentyna zainaugurowała swoją kampanię. Trener Bilardo wystawił następujący skład:

Pumpido - Clausen, Brown, Ruggeri, Garré - Giusti, Batista (75, Olarticoechea), Maradona, Burruchaga - Pasculli (74, Tapia), Valdano.

Było to więc ustawienie 1-4-4-2, ale bez skrzydłowych. Giusti i Batista byli pomocnikami defensywnymi, od ciężkiej harówki, natomiast Burruchaga z Maradoną ofensywnymi. Z taką różnicą, że Diego był całkowicie wolnym elektronem, a Jorge musiał jednak wypełniać pewne zadania defensywne. Całkiem z przodu operował napastnik Realu Madryt - Jorge Valdano, a za nim grał podwieszony Pedro Pasculli. Podobną taktykę stosował wiele lat później Ancelotti w Milanie.

Jeśli myślicie, że 28 lat temu piłkarzom grało się łatwiej niż dziś - jesteście w błędzie. Dziś co prawda gra jest szybsza, natomiast wtedy największe gwiazdy miały po prostu przerąbane! Trenerzy rzadko stosowali bowiem krycie strefowe, a geniusze - jak Maradona - musieli w każdym meczu radzić sobie z "plastrem". Do zneutralizowania Diego wyznaczony został Koreańczyk z nr 17 - Huh Jung-Moo. Wtedy 31-letni zawodnik, stary wyga, grający w kadrze od 1974 roku. Po latach - w 2010 - będzie selekcjonerem swego kraju na turnieju w RPA! Natomiast 2 czerwca 1986 roku wykazał najwyższy stopień zdziczenia. Gra w piłkę go nie interesowała, interesowało go metodyczne niszczenie Maradony. Tu macie przykład jednej z jego akcji:



Za to zbójeckie zagranie pogrożono mu tylko palcem! A takich fauli było ponad 20! W końcu hiszpański sędzia pokazał mu jedną jedyną żółtą kartkę... A powinien wylecieć z boiska po kwadransie.

Ale Huh Jung-Moo (nazwany przez Maradonę w jego książce „Mr Kung Fu“...) nie zdołał powstrzymać El Diego. Już w 6 minucie „boski“ wykonywał rzut wolny, trafił jednak w mur. Ale zdążył jeszcze odbitą piłkę podać... głową do Valdano, a ten nie zmarnował okazji. W 18 minucie Maradona znów egzekwował rzut wolny (przyznany za jeden z dziesiątków fauli), doskonale zakręcił lewą nogą wprost na głowę stopera Oscara Ruggeriego, który przy stałym fragmencie powędrował na pole karne i gol, 2-0.

Tuż po zmianie stron kapitalna akcja Diego prawą stroną (Koreańczycy próbowali go skopać ale tym razem im nie wyszło) płaskie zagranie jego słabszą, prawą nogą do zamykającego akcję Valdano i jest! 3-0! Jeszcze na osłodę dla Azjatów pięknego gola strzelił ich kapitan, Park Chang-Sun, ale punkty zostały przy Argentynie.



Po dwóch dniach przerwy „Albicelestes“ zagrali z broniącą tytułu mistrza świata reprezentacją Włoch. Co prawda zabrakło w składzie miejsca dla bohatera sprzed czterech lat, Paolo Rossiego oraz dla Marco Tardelliego, ale grali inni mistrzowie: Bergomi, Cabrini, Scirea, Altobelli, Conti... Bilardo tym razem wystawił taki skład:

Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri, Garré - Giusti, Batista (59, Olarticoechea), Maradona, Burruchaga - Borghi (74, Enrique), Valdano.

A zatem na prawej obronie Cuciuffo zastąpił Clausena, a w miejsce Pasculliego zagrał młody Claudio Borghi. Przy okazji poprzedniego meczu opisywałem role poszczególnych graczy, na obrazku taktycznym wyglądało to mniej więcej tak:


Nie było więc skrzydłowych, a w linii pomocy mieliśmy dwóch defensywnych piłkarzy (Giusti, Batista) oraz dwóch ofensywnych (Burruchaga, Maradona).

Obawiałem się tego meczu, gdyż czytałem o Mundialu 1982 i egzekucji wykonanej przez włoską obronę na 21-letnim wówczas Diego. Profesor zwyczajny w grze faul - Claudio Gentile - metodycznie Maradonę wtedy kroił. Ale w roku 1984 El Pibe zmienił Barcelonę na Napoli i szybko nauczył się twardych włoskich reguł.

Już w 6 minucie Italia uzyskała prowadzenie; holenderski sędzia Keizer dał im rzut karny za rzekomy faul Oscara Garré na Bruno Contim. Alessandro Altobelli się nie pomylił. Czy powinna być przyznana jedenastka? Sami oceńcie oglądając (poniżej) bramki z tego meczu... Jak dla mnie - śmiech na sali!

W 34 minucie Maradona zdobył swoją pierwszą bramkę w turnieju; błyskawicznie wystartował do piłki zagranej przez Valdano (która dostała jeszze takiej dziwnej rotacji) wyprzedził Gaetano Scireę i trafił do siatki. Po wyrównanym, dobrym spotkaniu padł rezultat 1-1.



Przy okazji - wspaniały stoper Gaetano Scirea, kapitan Italii, zginie trzy lata później w Polsce (wypadek samochodowy)... Był już wtedy skautem Juventusu Turyn i jechał oglądać Górnika Zabrze, z którym Włosi mieli zagrać mecz w Pucharze UEFA...

Trzeci mecz w grupie Argentyńczycy rozegrali z Bułgarią. Trener Bilardo wystawił identyczny skład jak z Włochami:

Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri, Garré - Giusti, Batista (46, Olarticoechea), Maradona, Burruchaga - Borghi (46, Enrique), Valdano.

Już w 3 minucie fatalny błąd popełnił Aleksander Markow, któremu zabrał piłkę ofensywnie usposobiony prawy obrońca José Luis Cuciuffo. Precyzyjnie dośrodkowanie na głowę wysokiego Valdano i było 1-0.

W drugiej połowie (76 minuta) piłkę otrzymał z lewej strony Maradona, ograł 34-letniego weterana Andrieja Żelazkowa i dokładnie zacentrował wprost na główkę Burruchagi. 2-0 i można było świętować awans do 1/8 finału.



Argentyna miała sporo czasu na odpoczynek (az 5 dni przerwy) więc byłem dobrej myśli co do wyniku konfrontacji z Urugwajem.

Bilardo - uprzedźmy fakty - po raz ostatni w tym turnieju zaprezentował ustawienie 1-4-4-2. Zagrali:

Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri, Garré - Giusti, Batista (85, Olarticoechea), Maradona, Burruchaga - Pasculli, Valdano.

Po absencji w meczach z Włochami i Bułgarią - znów w pierwszym składzie pojawił się Pedro Pasculli (zastąpił Borghi’ego). I właśnie napastnik włoskiego Lecce został bohaterem spotkania! Akcję rozpoczęli Maradona z Batistą, piłkę dostał na prawej stronie Burruchaga i próbował podać do Valdano. We wszystko wmieszali się jednak urugwajscy obrońcy, interweniowali bardzo niefortunnie, futbolówka trafiła do Pasculliego, który zdobył jedyną bramkę tego nie najlepszego meczu.



W ćwierćfinale na "Albicelestes" czekała Anglia i Carlos Bilardo przygotował na to spotkanie niespodziankę. Oto - po raz pierwszy w turnieju - Argentyna zagrała systemen 1-3-5-2 (lub 1-5-3-2 w momecie utraty piłki). Skład:

Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri - Giusti, Enrique, Batista, Burruchaga (75, Tapia), Olarticoechea  - Maradona, Valdano.

Argentyński selekcjoner nie mógł skorzystać z odsuniętego za kartki Oscara Garré i wstawił w jego miejsce bardzo ofensywnie usposobionego Julio Olarticoecheę, który do tej pory grał tylko ogony. Na ławkę powędrował też strzelec jedynego gola w meczu z Urugwajem, Pasculli, a Maradona przeniósł się bardziej do przodu. Zwolnione przez niego miejsce zajął Héctor Enrique, gracz mający idealne predyspozycje do gry na pozycji nr 8.

Tym samym "Albicelestes" mieli w składzie trójkę stoperów (Ruggeri, Brown, Cuciuffo), trzech pracusiów w środku pola (Giusti, Enrique, Batista), biegającego po lewej stronie od bramki do bramki Olarticoecheę, dwójkę kreatorów (Burruchaga i grający półnapastnika, półpomocnika Maradona) oraz Valdano na szpicy. Wyglądało to mniej więcej tak:


Cuciuffo - który do tej pory często włączał się w akcje ofensywne (vide: asysta przy pierwszej bramce z Bułgarią) - teraz pełnił funkcję stopera obok świetnych Ruggeriego i Browna. Brown grał jako wymiatacz, a Ruggeri i Cuciuffo byli obrońcami kryjącymi. Ten ostatni nie zapomniał jednak o swych ofensywnych inklinacjach. Gdy spojrzycie na gole z meczu półfinałowego (przeciwko Belgii), to przy drugim trafieniu właśnie Cuciuffo "dowiózł" piłkę Maradonie, a potem błyskawicznie ruszył wraz z dryblującym Diego do przodu tworząc przewagę pod bramką Pfaffa!

Mecz z Anglią opisano w setkach książek, ale przypomnę oba genialne gole Maradony, które padły w odstępie 4 minut. Pierwszego zdobył ręką; piłka była wysoko w powietrzu i wyskoczyli do niej malutki Diego oraz mierzący 183 cm kapitan Anglików Peter Shilton. Jakim cudem tunezyjski sędzia Bin Nasser nie zauważył „ręki Boga“ - nie wiadomo...

Nikt natomiast już nie pamięta, że tą bramkę poprzedziła kapitalna akcja indywidualna Dieguito! Po ograniu trzech Anglików podał do Valdano, ale któryś z angielskich obrońców niefortunnie podbił futbolówkę i potem - wszyscy widzieli...



Cztery minuty później padł gol stulecia, a ja do grobowej deski pamiętał będę każdy szczegół tej niewiarygodnej akcji... Maradona dostał piłkę od Enrique jeszcze na własnej połowie i jednym zwodem minął dwóch Anglików... Następnie pomknął prawą stroną... Kosmiczny latawiec... Oto komentarz słynnego Victora Hugo Moralesa (tłumaczenie moje) i oto ten gol...

"Maradona przejął piłkę na środku boiska... ograł dwóch rywali jednym zwodem! Wciąż ma piłkę! Rozpoczyna rajd prawą stroną! Gwiazdor światowego futbolu! Ogrywa trzeciego! Chyba zamierza podać do Burruchagi?! Nie - wciąż Maradona! Geniusz! Geniusz! Geniusz! Ta-ta-ta-ta-ta-ta...!!!

I gol! GOL!!! Chce mi sie płakać! Mój Boże! Niech żyje futbol! Cudowny gol (golazo)! DieGOL! Maradona! Sprawił, że płaczę! Ja płaczę!!! Wybaczcie! Maradona - w niezapomnianym, boskim locie! W najlepszej akcji wszystkich czasów! Kosmiczny latawiec! Z jakiej planety przybyłeś! Jak ograłeś tak wielu Anglików na raz?! Jak sprawiłeś, że naród jest zjednoczony jak zaciśnięta pięść i krzyczy jednym głosem - Argentyna! Argentyna-Anglia 2-0! DieGOL! DieGOL! Diego Armando Maradona! Dzięki Ci Boże! Za futbol, za Maradonę! Za te łzy! Za ten mecz! Argentyna-Anglia 2-0!"




Do dziś jak oglądam tą akcję to po prostu nie mogę powstrzymać łez...

Aby trochę wyluzować, przytaczam przepyszny komentarz Maradony z cytowanej już książki "El Diego": "Cholerny Enrique - domagał się aby mu zapisać asystę, choć podał mi przecież piłkę na naszej połowie!"

Anglicy zdołali uzyskać honorowe trafienie (Gary Lineker został dzięki niemu królem strzelców turnieju), ale do półfinału awansowała Argentyna. Wtedy (28 lat temu) ten mecz miał zupełnie inny wymiar i ciężar gatunkowy niż w dzisiejszych czasach. W roku 1982 pomiędzy Wielką Brytanią a Argentyną wybuchł bowiem konflikt zbrojny o Falklandy-Malwiny. Zginęło około 1000 osób, a prawie 2000 odniosło rany. Ponad 11 0000 argentyńskich żołnierzy dostało się do niewoli. Mecz w Meksyku traktowany był jako swoisty rewanż...

W pólfinale zespół prowadzony przez trenera Carlosa Bilardo zmierzył się z Belgią -rewelacją turnieju. Ekipa mająca w składzie takie gwiazdy jak bramkarz Bayernu Jean-Marie Pfaff, prawy obrońca Eric Gerets, wspaniały, młodziutki wówczas (20 lat) rozgrywający Enzo Scifo, Jan Ceulemans, Frank Vercauteren czy Nico Claesen - była bardzo groźna.

Selekcjoner „Albicelestes“ wystawił identyczny skład jak na Anglię.

Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri - Giusti, Enrique, Batista, Burruchaga (85, Bochini), Olarticoechea  - Maradona, Valdano.

Swoje - dosłownie - pięć minut otrzymał weteran Ricardo Bochini, który całą karierę spędził w klubie Independiente. W reprezentacji debiutował już w roku 1973, ale przez 13 lat uzbierał ledwie 28 gier. Niemniej jest pełnoprawnym mistrzem świata!

Mecz z Belgią był popisem Diego Armando Maradony, najlepszego piłkarza wszechczasów! Najpierw wykorzystał cudowną asystę Burruchagi. Cały urok tego gola zobaczycie, gdy poczekacie na powtórkę zza bramki. Drugie trafienie padło po wspaniałej, solowej akcji i ograniu kilku rywali. Poezja.



Wreszcie finał! Naprzeciwko ekipy z Ameryki Południowej stanęła repezentacja Republiki Federalnej Niemiec. Bilardo zaufał tym samym ludziom co w meczach z Anglią i Belgią:

Argentyna: Pumpido - Cuciuffo, Brown, Ruggeri - Giusti, Enrique, Batista, Burruchaga (90, Trobbiani), Olarticoechea  - Maradona (k), Valdano.

Niemcy: Schumacher - Berthold, Förster, Jakobs, Briegel, Brehme - Eder, Magath (62, D. Hoeness), Matthäus - Allofs (46, Völler) Rummenigge (k).


W niemieckiej bramce grał twardy „Toni" Schumacher, w obronie rządził libero Karl-Heinz Förster, a gra kręciła się wokół lidera HSV, tak nielubianego później przez polskich piłkarzy Felixa Magatha. Lothar Matthäus i Norbert Eder to byli dwaj pracusie, defensywni pomocnicy. Z przodu pełnym blaskiem lśniła gwiazda Karla-Heinza Rummenigge (dzisiejszy prezydent Bayernu Monachium, a wtedy napastnik Interu Mediolan). Klaus Allofs i rezerwowy Rudi Völler to też uznane firmy. Berthold i Brehme byli bocznymi obrońcami/pomocnikami, którzy mieli siły, by biegać wzdłuż linii bocznych choćby dwa mecze z rzędu... Mocna ekipa prowadzona z ławki przez Franza Beckenbauera. Tego dnia zagrali w nietypowych, zielonych koszulkach.

Przy okazji gry z Belgią pisałem o Bochinim i jego „pięciu minutach“. W finale podobna historia wydarzyła się z Marcelo Trobbianim. On dostał od trenera ledwie kilkadziesiąt sekund i dzięki nim jest również pełnoprawnym mistrzem świata! Trobbiani w kadrze debiutował w roku 1974, ale do meksykańskiego finału w roku 1986 zagrał raptem 15 razy! A zatem panowie Bochini i Trobbiani umieli znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie!

A sam finał? Pamiętam go jakby odbył się wczoraj! Pojechałem z dziadkiem (wielkim fanem futbolu) do jego rodzinnej miejscowości Zagnańsk (tej z dębem "Bartek") na wakacje. Byłem trochę zły, bo jadąc 28 czerwca pociągiem straciłem mecz o III miejsce Francja-Belgia. Strzeliłem dziadkowi focha! Niemniej finał oglądaliśmy już w największej zgodzie. Do czasu! Modliłem się aby Diego strzelił dwa gole i wyprzedził Linekera w klasyfikacji strzelców. Anglik trafiał bowiem sześć razy, a Diego pięć.

Spotkanie zaczęło się fantastycznie dla Argentyny - rzut wolny z prawej strony wykonywał Burruchaga, wrzucił piłkę w pole karne, Schumacher źle obliczył jej lot, a José Luis Brown ukoronował golem (główką) swą świetną grę w całym turnieju.

W 56 minucie Argentyńczycy przeprowadzili kapitalną akcję. Wyprowadził ją Giusti, zagrał do Maradony, który natychmiast przekazał piłkę Enrique. Ten pociągnął ze 20 metrów i pięknie wypuścił Jorge Valdano, a napastnik Realu ze stoickim spokojem trafił obok Schumachera! 2-0!

W tym momencie muszę się Wam do czegoś przyznać... Otóż - choć całym sercem byłem za Argentyną - zacząłem kibicować... Niemcom! Paradoks? Niekoniecznie, choć kto zrozumie do końca dzisięciolatka?! Niemniej potrafię do dziś wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Otóż do końca meczu pozostało trochę ponad pół godziny, a ja nie chciałem, żeby Mundial się już kończył! Serio! Był taki piękny! Poza tym mój Diego nie zdobył bramki i nie zostanie królem strzelców! Niech więc Niemcy wyrównają, a w dogrywce Maradona na pewno coś strzeli! Tak rozumowałem!

I moje życzenia - niestety - zaczęły się spełniać. Najpierw po kornerze wykonywanym przez Brehme (74 minuta) piłkę strącił głową Rudi Völler, a Rummenigge z pięciu metrów wepchnął ją do siatki. Było już tylko 1-2.

81 minuta - kolejny róg dla Niemców, Thomas Berthold wygrywa walkę w powietrzu a Völler z trzech metrów trafia główką nieuchronnie do bramki.

Wyskoczyłem w górę! Dziadek tak się na mnie wku...rzył, że szkoda nawet gadać! Na nic były moje tłumaczenia, że będzie dogrywka, a w niej Diego na pewno coś strzeli... Uwielbiałem dziadka (który już dawno nie żyje), ale wtedy nie było miło... Nawrzucał mi - dzieciakowi - naprawdę nieźle. W sumie się nie dziwię...

Na szczęście humor mu się szybko poprawił, bo trzy minuty później nastąpiło genialne, natchnione podanie Maradony do Burruchagi i gol na 3-2! Piękny finał, piękny turniej...



A potem były już tylko łzy szczęścia... Moje, dziadka, Maradony i milionów kibiców na całym świecie...




Oto moja ukochana Argentyna 29 czerwca 1986 roku:



Od lewej stoją: Batista, Cuciuffo, Olarticoechea, Pumpido, Brown, Ruggeri i Maradona.
W przysiadzie od lewej: Burruchaga, Giusti, Enrique i Valdano.

 
                      Carlos Salvador Bilardo, czyli selekcjoner

Powiem tak: obejrzałem potem Mundiale w 1990, 1994, 1998, 2002, 2006, 2010 i 2014, ale wciąż uważam, że to Argentyna w 1986 i jej kapitan Diego Armando Maradona tworzyli najlepszą drużynę w historii futbolu... Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi stanie się ona bliska również Wam!

Łukasz Mahdi Czyżycki, 14/12/2014

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.