Informacje o blogu

Kreatywny melanż

Olympique Croix de Savoie 74

Championnat National

Francja, 2008/2009

Ten manifest użytkownika Flame333 przeczytało już 824 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Jest tak wcześnie, a wy już nie macie energii? Czas na zmianę... !” – grzmiał głos z ekranu starej rosyjskiej 25 – calówki, chętnej płonąć przy każdej możliwej okazji. Prezes Fatzulin rozejrzał się po pomieszczeniu i mechanicznie powtórzył:

- Czas na zmianę... !

Przyjrzałem mu się dokładnie. Przez kilkucentymetrowe szkła w jego okularach widać było delikatny błysk w oku. Przerażający, blisko dwumetrowy młokos odwrócił się w moją stronę.

- Panie Moneta, - zaczął, uprzednio odchrząkając donośnie – czy Pan wie, jakie miałem oczekiwania wobec zespołu i pańskiej osoby?
- Awans do zaplecza rosyjskiej ekstraklasy – odparłem niewinnie nadal nie spuszczając wzroku z mojego chlebodawcy
- Hmmm... – zamyślił się Fatzulin – przynieś mi proszę wydruk z tabeli rosyjskiej Wtoraja Dywizji.
- Ależ Panie prezesie... – zacząłem
- Milcz! – przerwał Fatzulin, biorąc do ust kieliszek luksusowej - Przynieś mi tą pier*oloną tabelę!
- Oczywiście. – przytaknąłem i udałem się do gabinetu. Mozilla, rosyjskie google, tutejszy odpowiednik polskiego 90minut, Wtoraja Dywizja i gotowe. Wysłużony Canon S520, przeraźliwie turkocząc drukował dwie strony tabeli grupy wschodniej.

- Oto i ona. – wręczyłem papier chlebodawcy. Fatzulin przyjrzał się mu dokładnie.
- Mała, polska szujo. – zwrócił się do mnie z narastającym błyskiem zza okularów – wskaż mi tutaj, na tym świstku klub Irtysz Omsk.
- Voila – odparłem posępnie, wskazując na 3 zespół w tabeli
- Może ja czegoś nie wiem, ale – ręce Fatzulina nieznacznie dygotały – 3 miejsce chyba nie daje awansu o szczebel wyżej?
- Nie, na pewno – odpowiedziałem, kierując się do wyjścia
- W takim razie, co robisz jeszcze w tym gabinecie, szczurze? 
- Czekam na rekompensatę. –
rzuciłem. 
- Hmmm... – po raz kolejny zamyślił się Fatzulin. Wziął do ręki 200 ojro i wyłożył grzecznie na stół.
- Proszę przytoczyć mi jeden z punktów umowy, dotyczący tak niskiej kwoty... – powiedziałem, nie bacząc na piorunujący wzrok mojego byłego już chlebodawcy
- Pieprzyć umowę! Nie ma wyników – nie ma kasy! – wrzasnął prezes Irtyszu
- Żądam więcej! – sprzeciwiłem się – Pójdę z tym do UEFA!
- UEFA? – szyderczo zadrwił Fatzulin – Zaraz pokażę Ci UEFA, Ty... ty... – zaciął się. Po chwili jednak wyjął zza pazuchy wysłużoną Barnettę – Wypier*alaj w tej chwili!

Pospiesznie wybiegłem z gabinetu zabierając pieniądze i dokumenty. Znalazłem się sam, na ulicy, w dodatku w Rosji. Brakuje tylko śniegu.
Chwilę później dzielnie kroczyłem przez zaspy, a od bałwana odróżniał mnie tylko brak marchewki zamiast nosa. Szedłem dość szybko, jak najprędzej chcąc uciec z Rosji, z Omska. Do lotniska, od stadionu mam 3 km, a tylko w dniu dzisiejszym odbywają się loty do Lyonu, we Francji. Pośpiech był więc wskazany. 
Decyzja o ominięciu ojczyzny nie była łatwa. Wybrałem się natomiast do stryja, do Thonon-les-Bains. Piękne to miejsce. W dodatku nie sposób się tam nudzić. Wesołe miasteczko, park, prowizoryczna galeria handlowa. Na dokładkę jest jeszcze agencja detektywistyczna wspomnianego stryja – sposób zarobku i szansa na naukę logicznego myślenia. Nic przecież nie stoi na drodze, abym co jakiś czas popracował nad jakimś łatwym zleceniem, które wujowi mogłoby tylko niepotrzebnie zaprzątać głowę.

Dość duży gmach biura detektywistycznego Jaque przywitał mnie wprost arktycznym zimnem wiejącym z jego wnętrza. Trzeba jednak przyznać, że stryj nieco poskąpił na wystrój w środku budynku. Odrapana tapeta w niczym nie przypominała tego, czym miała być, z sufitu odczepiały się kolejne kawałki boazerii, a skok na dywan był równoznaczny z wydobyciem się potężnej chmury kurzu. Mimo tych niedogodności kroczyłem jednak dzielnie aż do sekretariatu. Bogu dziękować, że pracownicy firmy są w większości Polakami.

- Jest może prezes? – zacząłem od wejścia. Zaspane oczy sekretarki nie zdradzały zainteresowania sytuacją i nowym, polskim gościem.
- Ta. – odparła ziewając – Ale kolejka jest.
- A gdzie, jeśli można spytać? – rzuciłem, rozglądając się po sąsiednim pomieszczeniu nazwanym „poczekalnią”
- No tu. – „prawa ręka” szefostwa wskazała niechlujnie na krzesła we wspomnianym wcześniej pokoju, nadal jednak nie odwracając się nawet w tę stronę.
- W takim razie poczekam chwileczkę. – odparłem i bezpardonowo wparowałem do pokoju wuja. Ten siedział z głową ukrytą we wszelkiego rodzaju papierzyskach, nie zwracając nawet uwagi na wchodzącego.


- Proszę usiąść. – powiedział, nadal siedząc z nosem w dokumentach. Widocznie tutaj jest taka tradycja, aby nawet nie patrzeć na klientów i gości. 
- Mam sprawę... – zacząłem po paru minutach oczekiwania
- ... chwila! – w oczach stryja świeciły się iskierki. Szybko zapisał coś w swoim szarym notesiku i jeszcze raz wsadził głowę w dokumenty, tym razem w jedną z teczek. Po chwili jednak błysk zza jego szkła kontaktowego osłabł, a detektyw przemówił – To jaki to interes?
- Jak wuj spojrzy w moją stronę, to wszystko będzie jasne. – odpowiedziałem z uśmiechem na ustach. Głowa krewnego powędrowała szybko w górę. 
- Michał? – zapytał z niedowierzaniem, po chwili zamilkł, przyglądając mi się, eksponując przy tym ubogie uzębienie. Po paru sekundach odzyskał mowę – Przecież ty powinieneś być teraz gdzieś indziej!
- Ale mnie tam nie ma. – odparłem ze smutkiem – Powinieneś wiedzieć dlaczego.
- Mogę się domyślać. – stryj również posępniał. W niczym nie przypominał postaci, którą widziałem, kiedy wszedłem do pomieszczenia – Co teraz poczniesz?
- Będę żył na wujowym utrzymaniu... – rzuciłem z ironią, zaskoczony tak bezpośrednim pytaniem krewnego. Po chwili dodałem – Nie masz chyba nic przeciwko, abym pomieszkał trochę tu, w biurze póki nie znajdę czegoś lepszego?
- Jasne. Ale pamiętaj, że mam tutaj hodowlę Marmozet pigmejskich.
- Co?
- Nic. Pakuj się i wbijaj do pokoju nr 23, tam jest miejsce dla gości. Ale uważaj na pływające w akwarium Albinotyczne żółwie miękkoskorupowe.

- Oczywiście. – odparłem pokornie i wyszedłem. Wiele osób mówiło, że stryj jest geniuszem. A takowi osobnicy posiadają często dosyć specyficzne uchybienia. Przed chwilą mogłem zaobserwować jedno z nich. Dziwne też, że rozmowa była tak krótka. Być może w ten sposób wuj chciał mnie spławić?


Po wyjściu z gmachu przyjrzałem się dokładniej otoczeniu. Thonon-les-Bains to miasteczko leżące nad Jeziorem Lemańskim, u podnóża Alp Sabaudzkich. 30 tys. ludności, jaka zamieszkuje ten rejon na pewno jest dumna ze swojego miejsca zamieszkania. Thonon–Les–Bains łączy elementy zabytkowe, takie jak kościół Saint-Hippolyte, czy bazylika Saint-François-de-Sale z miejscami nowocześniejszymi, jak np. wspomniana agencja detektywistyczna czy rząd hoteli u wybrzeża jeziora Lemańskiego. O tak, tego było mi trzeba po zimnej Rosji.

Właśnie tym ostatnim z powodów wiadomych zainteresowałem się najbardziej. Na Stade Joseph-Moynat swoje mecze rozgrywa Croix de Savoie, klub powstały w 2003 roku ( po fuzji z Ville-la-Grand) niemający na swoim koncie żadnych sukcesów, ale sklasyfikowany we francuskiej National (3 liga). To daje ciekawą perspektywę pracy w tymże miejscu. 

Pier*olić referencje.

Budynek klubowy przypominał nieco jakiś przestarzały obiekt przemysłowy. Szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze kominów wyrastających zza trybuny stadionu, więc ten widok był co najmniej intrygujący. 
We wnętrzu mogliśmy znaleźć dużą ilość szybów wentylacyjnych oraz ściany z czerwonej cegły. To potwierdziło moją tezę. Na dodatek unosił się tutaj niezbyt przyjemny zapach.


Usadowiłem się grzecznie na fotelu w poczekalni, wierząc w szybkie rozpatrzenie prośby. Do sekretariatu podchodzili różni ludzie, od biedaków, przez średniaków takich jak ja, na krezusach chętnych proponować coraz to ciekawsze oferty klubowi Croix de Savoie kończąc. Zróżnicowanie dotyczyło również spraw, z jakimi się zgłaszali. Jedni błagali o pracę, inni składali wymówienie, kolejni wnosili skargi na kolegów, inni wędrowali ze spuszczoną głową, zapewne na dywanik. Gabinet tętnił życiem.


Po chwili obserwacje przerwała mi ubrana w skąpą spódniczkę i jaskrawy t- shirt sekretarka, głosząca błogosławieństwo dla mych uszu – słowo „następny”.
Pokierowała mnie do niewielkiego pomieszczenia, na końcu którego siedział dość tęgi mężczyzna, podpierający się łokciami o oparcia fotela. Przyglądał mi się bacznym wzrokiem, pełnym podejrzliwości i nieufności. Ja zaś odpowiedziałem mu tym samym czyniąc przy okazji charakterystyczny gest, oznaczający status obserwacji drugiego człowieka. 

- Pan oszalał? – tęgi oburzył się niezmiernie. Pot zalewał jego puszyste policzki.
- Nie. Pracy szukam. – odparłem z nonszalancją w głosie.
- Won. W tej chwili. – odpowiedział facet z obruszeniem.
- Ale... 
- Won!!
- A kim Pan jesteś, że mi Pan rozkazujesz? –
zapytałem drgającym głosem, pełnym zdenerwowania i nuty strachu.
- Prezesem. – tęgi rzucił ze spokojem. Zamurowało mnie.
- To chyba dobrze trafiłem. – rozpocząłem mowę jednym tchem, nie dając przy tym zauważyć, że zaskoczyła mnie jego rola w tymże miejscu – Szukam pracy, jestem z Polski i mam 33 lata. Pracowałem m. in. W łódzkim SMS – ie, Irtyszu Omsk oraz zaliczyłem epizod w serbskim Banacie. Szkoliłem się u Wengera na miesięcznym stażu, za sobą mam także pracę u boku Pawła Janasa w łódzkim Widzewie jako stażysta. Oprócz tego posiadam licencję trenera II stopnia UEFA.
- No i?
- I ch*j
- To znaczy, że jaka sprawa jest?
- To znaczy, że z Irtyszu mnie wylali i przyjechałem tutaj, do Thonon-les-Bains. Kiedy dowiedziałem się, że macie tutaj klub piłkarski, od razu się zgłosiłem. Moje CV i niezbędną dokumentację ma Pan w tejże teczce. –
rzuciłem na biurko potężny plik wszelkiego rodzaju papierzysk. Prezes przyjrzał się im dokładnie.
- No źle to nie wygląda. – odparł po chwili – Proszę tutaj poczekać, pójdę się skonsultować. 


Pożegnałem mojego prawdopodobnego przyszłego pracodawcę i skorzystałem z buteleczki szkockiej whisky, która tak samotnie leżała pod biurkiem. Po paru szklanicach poczułem delikatne mrowienie w lewej stopie i swędzenie w okolicach krocza. To był znak, że na dzisiaj wystarczy.

- No i jestem. – radośnie zakrzyknął prezes Les Savoyards po wejściu – Mam tu pewien papier, Pan użyczy swojego podpisu.
- Już to czynię. – odpowiedziałem i przyjrzałem się dokładnie przyniesionemu świstkowi. – To umowa! – zakrzyknąłem.
- Wspólnie zdecydowaliśmy, że przyda nam się młoda krew na ławce trenerskiej. – spokojnie odparł prezes – W sumie, to jeszcze się nie przedstawiłem. Nazywam się Patrick Trotignon i będę dostarczycielem funduszy do Pańskiej kieszeni, miejmy nadzieję co najmniej rok.
- Ja zaś będę starał się dłużej korzystać z Pańskiej hojności. – rzuciłem – Michał Moneta, do usług.
- Jutro przyjrzy się Pan składowi, a asystent przedstawi Panu jakieś krótkie raporty na temat obecnych piłkarzy Croix. Tymczasem proszę iść już do domu, bo mnie pański nos denerwuje.
- Proszę?
- Nic, nic... dowidzenia. 


Wyszedłem pokornie z gabinetu. Spodobało mi się tutaj. Nikt mi już nie przeszkodzi w odniesieniu sukcesu. Chyba.

*********

CD prawdopodobnie N [2]

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.