Informacje o blogu

Frankly, I don't give a damn

Toulouse FC

Ligue 1 Conforama

Francja, 2011/2012

Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1178 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Samolot do piekła #530.05.2012 21:54, @Bolson

3

Czekał. Jasno pomarańczowe światło delikatnie oświetlało biuletyn informacyjny. Nic specjalnego, kilka stron o celach i ambicjach klubu. Nie czytał, nawet nie wziął tego do ręki, patrzył na tę publikację raczej z pogardą. Od lektury odrzucił go tytuł „Marsz do pucharów rozpoczęty”, który rozciągał się na całą stronę. Obok leżało parę kartek ze zdjęciami niektórych zawodników. Na odwrocie znajdowały się opisy, wywiady – gdyby zebrać wszystkie kartki, byłby z tego niezły skarb kibica. Odwrócił wzrok od stolika, spojrzał na zawieszony na ścianie telewizor. Na ekranie wyświetlały się akcje z poszczególnych meczów, mniej lub bardziej efektowne. Filmik trwał może ze trzy minuty - „Jaki klub, takie najlepsze akcje” – pomyślał. Nie wiedział już, na czym zawiesić wzrok, oprócz stolika i plazmy puszczającej w kółko te same 3 minuty pokój był pusty. Nie chciał wyjmować telefonu, bateria z pewnością przydałaby się bardziej w innym momencie. Minęło już dobre 10 minut odkąd podstarzała sekretarka powiedziała, że człowiek z którym miał się spotkać przyjdzie za pięć minut. „A może chodziło o 15?”, powiedział sobie w myślach. „W końcu z tego słowotoku równie dobrze można było wywnioskować że Charlie Chaplin jest naczelnikiem RPA. Albo to, że zamiast za 5, ten gość będzie za 50 i mogłem iść na kawę.” Wyjął z kieszeni euro i zaczął się nim bawić. Do perfekcji opanował przekładanie monety między palcami. Sztuczka prawie cyrkowa, poza tym że nikomu już nie imponuje. Dzieciaki wolą ukraść lemoniadę z osiedlowego sklepiku niż oglądać starego gościa robiącego sztuczki z monetami, no chyba że wyjmie euro zza ucha, wtedy to i lemoniady nie trzeba kraść. Parę razy pstryknął monetę do góry niczym profesjonalny sędzia. Minęło kilka minut i wreszcie usłyszał kroki. „A więc chodziło o 15 minut… mogła chociaż pokazać na palcach”
 
- Dzień dobry, Jerome Fourgeron, szef scoutingu Tuluzy.
- Witam, panie Fourgeron, Stephane Pauwels, pański odpowiednik w Valenciennes. Przepraszam, że musiał pan tyle czekać, ale przedłużył nam się briefing.
- Czyli ta pani w recepcji mnie nie okłamała?
- Pani Celine? Może i trochę pluje, stąd zresztą ta szybka, ale mówi dość wyraźnie.
- Dość wyraźnie… prawda. Tak czy inaczej, chciałbym pana poprosić o ewentualne materiały, dzięki którym rozpracowaliście PSG.
- A co, swoich nie macie? – spytał ze zdziwieniem Pauwels.
- Mamy. Zbieramy jednak wszystko, co nam się może przydać od poprzednich przeciwników paryżan. Chcemy zobaczyć cechy wspólne i różnice w dotychczasowych poczynaniach boiskowych. Z tego wyciągniemy najważniejsze wnioski i połączymy z naszymi materiałami. Mecz z PSG jest niezwykle ważny dla naszego klubu, każdy z nas chce dołożyć cegiełkę do rozpracowania klubu ze solicy. Oglądamy po jedenaście razy każdy mecz, za każdym razem oglądając innego zawodnika. Sposób poruszania się, częstotliwość rajdów, podania, zejścia do środka, pozycje, z których oddają strzały i wszystko, co można wypatrzyć. Więc jak będzie? Oczywiście zapłacimy, zwłaszcza klubowi, który przecież PSG ma już na rozkładzie.
- Widzę, że na bogato. – Belg rozejrzał się po korytarzu, dając sobie chwilę na uporządkowanie myśli. – No dobrze, dobrze. Pogadam z szefem i zobaczymy, co da się zrobić. Proszę za mną…
 
***
 
Trzy wygrane Tuluzy z rzędu postawiły Francję w stan gotowości. Choć nie była to nawet 1/6 sezonu już mówiono o fenomenie Calleta i niespodziewanym kandydacie do mistrzostwa. Niespodziewanego głównie ze względu na nowatorskie podejście do gry prezentowane przez zespół z południa Francji.
Ofensywny, dynamiczny i otwarty futbol nad Sekwaną kojarzono z Marsylią, Lyonem i PSG, ostatnio też z obrońcą tytułu – Lille. Stąd też tak wielkim zaskoczeniem okazała się przewaga, jaką drużyna Calleta osiągała nad kolejnymi rywalami. Większość ekspertów plasowała Tuluzę na piątym miejscu, właśnie za wymienioną wcześniej czwórką. Niektórzy przewidywali też renesans formy Bordeaux czy eksplozję nieobliczalnego Montpellier, co mogło skutkować aż siódmą lokatą TFC. Podczas gdy Francja zachwycała się grą klubu Calleta, na południu kraju tonowano nastroje, na każdym kroku podkreślając, że dla drużyny liczy się każdy kolejny mecz, gdyż co potyczkę są bliżej osiągnięcia swojego celu.
Zarząd jasno określił ambicje na ten sezon – ćwierćfinał zarówno Coupe de France jak i Coupe de la Ligue, a także zaledwie przyzwoitą pozycję w Ligue Une. W kuluarach klubowych mówi się, że Callet na początku chciał wyznaczyć zajęcie miejsca w europejskich pucharach jako cel na rozgrywki 2011/12, lecz ze względu na większy komfort pracy w razie ewentualnych porażek przystał na założenia zarządu. Nikt na Stadium Municipal nie ukrywał, że pierwszym poważnym testem będzie mecz czwartej kolejki – pojedynek z najtrudniejszym jak dotychczas przeciwnikiem, szlagier z zatankowanym do pełna petrodolarami PSG.
PSG podrażnionym porażką 0-1 z Valenciennes, warto dodać. Co prawda po tej kompromitacji bez najmniejszych problemów odprawił Westerlo w ostatniej rundzie eliminacji do Ligi Europy, ale puchary rządzą się swoimi prawami. Poza tym nikt w Paryżu nie dopuszczał nawet myśli o kolejnej wpadce w Ligue Une, którą powinni wygrać w cuglach po przejęciu klubu przez szejków.
 
Źródło: L’Equipe
 
***
 
W Cafe des Artistes jak zawsze kilka wolnych stolików, praktycznie wszystkie przy wejściu. Niewielu decydowało się na wybranie miejsc przy ulicy, choć widok na Garonnę był naprawdę przepiękny. Większość gości kawiarni wolało jednak usiąść gdzieś w głębi lokalu, spokojnie rozmawiając o czymkolwiek. Tradycyjnie już w samym rogu na fotelu siedział Callet, powoli popijając kawę. Właściciel lokalu przyzwyczaił się już do obecności menedżera Tuluzy, a w uznaniu za wyniki sportowe postanowił zarezerwować to miejsce Calletowi „do końca przygody z TFC i o jeden dzień dłużej”. Daleko jednak jeszcze do napojów i przekąsek na koszt firmy, to miał otrzymać za zwycięstwo w lidze bądź pucharze, na razie musiał się więc zadowolić najwygodniejszym fotelem w całym lokalu. Gdy spokojnie dopijał filiżankę cappuccino i przeglądał L’Equipe, naprzeciwko usiadł nieznajomy…
 
- Przegracie pojutrze trzy do zera.
- Co? Jak to? Kim pan w ogóle jest?
- Czy to ważne? Nie sądzę. Czy powinno to pana obchodzić? Również nie sądzę. Czy powinniśmy zostawić ten temat? Myślę, że zna pan odpowiedź.
- Drążyć nie zamierzam, popaprańcu, przegrywać też nie.
- Może to pana przekona? – Sięgnął do marynarki i wyjął z wewnętrznej kieszeni kopertę.
- Co to jest?
- Czek. Czek na milion euro. Do podziału na wszystkich, którzy wystąpią w meczu z PSG.
- Nie, nie, nie, nie, nie, pan musi żartować. Przekupstwo? Łapówka? Serio? Jesteśmy poważnymi ludźmi, według kalendarza jest dzisiaj dwudziesty szósty sierpnia, a nie pierwszy kwietnia. Naprawdę, może pan robić co chce z tymi pieniędzmi, ale Tuluza nie przegra trzy do zera, bo dostaniemy milion euro.
- Lepiej dostać milion euro i przegrać niż przegrać i nie dostać ani centa.
- A wie pan, co jest najlepsze?
- Proszę mnie oświecić.
- Wygrana, człowieku, wygrana.
- Nie sądzę, żebyśmy się zrozumieli, pilociku. Nikt ci nie proponował, żebyście przegrali. Macie po prostu przegrać, a pieniądze to motywacja. Wybór jest prosty, trzy bramki i milion euro.
- Twój wybór też jest prosty. Możesz jedynie wypierdalać. Nie zamierzam brać twojej forsy, rozumiemy się? Won, zanim dostanę moje ciasto.
- Trzy do zera. Pamiętaj. Jeszcze się zobaczymy.
 
Nie minęło piętnaście minut, gdy wszyscy w lokalu zerwali się na równe nogi. Było słychać tylko huk i po chwili okazało się, że tym razem to nie rybacy próbujący odstraszyć ptactwo, a pistolet uciszający niewygodnych ludzi. Callet rozpoznał w ofierze mężczyznę, z którym niedawno rozmawiał. Sięgnął do jego kieszeni po kopertę i zabrał ją z marynarki zamordowanego. Po chwili otrzymał smsa z nieznanego numeru o krótkiej treści „Katedra za trzy minuty, lepiej przyjdź.”. Od razu pobiegł w stronę katedry, w której niedawno otrzymał zadanie zrobienia zdjęć planów Airbusa. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypieniem. W środku był już Benoit, ale Callet dalej nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć i liczył, że Beno rzuci trochę światła na tę sprawę.
 
- Beno, co tu się dzieje?
- Nic Ci nie jest, Chris?
- Nie, a czemu miałoby mi się coś dziać? Nie rozumiem.
- Usiądź lepiej, na wszelki wypadek. Musieliśmy skasować tego gościa.
- Dlaczego?
- Był… jakby to ująć, niewygodny. Przeszkadzał.
- To gość od Roperre’a?
- Nie wiemy. To znaczy, mamy podejrzenia, że mógł mieć z nim coś wspólnego, ale niestety nie mogliśmy już czekać, nie wiadomo na co mógł się zdobyć po rozmowie z Tobą.
- Ale czy was kompletnie i do reszty popierdoliło?! Zabijać ludzi w biały dzień?!
- Popatrz dookoła siebie, Chris. Jesteś w katedrze. Nie mów tak więcej, bo wyparzy Ci język. Poza tym chyba niewiele o nas wiesz, skoro myślisz, że to oznaka szaleństwa. Zginął, bo musiał zostać unieszkodliwiony. Miał coś przy sobie oprócz jakichś dokumentów i komórki?
- Tę kopertę. – Wyjął z kieszeni kopertę i podał ją Beno. – Jeśli to, co mówił było prawdą, to powinien być w niej czek na milion euro za przegraną z PSG.
- Zaraz się przekonamy. – Otworzył kopertę i wyjął dwa papierki. – Nie milion, tylko sto euro, to po pierwsze. Ładnie chciał cię wykiwać. A to co? Proszę proszę… karteczka z napisem „Gratulacje, idioto”. Cóż… Wygląda na to, że to jednak płotka. Dobra, w takim razie… pomyliliśmy się. Czyli Adrien miał rację.
- Jaki Adrien? Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Jestem menedżerem, a nie jakimś mafioso. Trzymajcie się, jak ustalicie, kto to jest, dajcie mi znać, pójdę na pogrzeb.
- Nie tak prędko, Christophe. Adrien to nasz szef. Adrien Damureid. Najlepszy człowiek, jakiego miałem przyjemność poznać. Jak będziesz współpracował, to kto wie, może niedługo się z nim spotkasz? Gość ma iloraz inteligencji dwieście dwadzieścia, na pewno przynajmniej tyle. Kilka sekund i on już wie wszystko o danej sytuacji. Od początku powtarzał, że Roperre pracuje sam. Ostatnio gdzieś zniknął. Adrien jest zdania, że gość coś kombinuje. Staramy się go wyśledzić. Dobra, nie zatrzymuję Cię. Widzimy się na meczu. Zanim spytasz, tak, będę, po godzinach jestem normalnym człowiekiem i nie znoszę PSG. A, następnym razem uważaj na siebie, nie zawsze będziemy mieli kogoś, kto będzie mógł zorganizować „wystrzałową imprezę”. Powodzenia, Chris.
 
***
Przed meczem spał dobrze, choć po głowie wciąż chodził mu tajemniczy gość, którego zastrzelił jeden z ludzi Damureida. Wiele pytań pozostanie już bez odpowiedzi. Uznał jednak, że nie czas na zastanawianie się nad tymi sprawami, mimo że nie był pewien, czy Beno i spółka w pełni wiedzieli, co robią.
Całe miasto żyło już tym meczem, prezes Sadran postanowił wyprosić u władz miasta ustawienie telebimów w rynku i parku Odyssud, tak żeby jak najwięcej chętnych mieszkańców mogło obejrzeć relację z tego spotkania. Niestety, mimo usilnych starań trybuny Stadium Municipal nie zostały wypełnione do ostatniego siedzenia, choć i tak wynik powyżej 32 tysięcy robił wrażenie. Brakowało tylko trzech, żeby był komplet, co uznano za dobry omen na przyszłość. Jednak tego dnia większe znaczenie niż liczba widzów miał wynik. Nie tyle dla układu tabeli, co dla psychiki zawodników. Większość uważała, że jeśli poradzą sobie z PSG, z resztą kandydatów do tytułu też mogą walczyć bez najmniejszych kompleksów. Nie trzeba było zbytnio nikogo nakręcać czy motywować, wszyscy gracze TFC byli maksymalnie skoncentrowani, a zawodnicy PSG mieli za zadanie uniknąć kolejnej porażki, która zostawiłaby ich z zaledwie czterema punktami po czterech kolejkach.
Niespodziewanie przy ogłoszeniu składów okazało się, że Callet w ostatniej chwili zmienił taktykę w odpowiedzi na ustawienie paryżan. Postanowił on zagęścić środek pola, a ponieważ Ancelotti wyszedł na boisko aż pięcioma środkowymi pomocnikami, Francuz zrobił… dokładnie to samo, z tym że byli oni inaczej rozmieszczeni na boisku. Gracze środka pola po stronie gości mieli większe umiejętności techniczne, przez co gospodarze musieli skupić się bardziej na defensywie. Ale co ja będę tutaj opowiadał – zobaczcie sami.
 
 
O 16.55 Tugdual Philippe wyprowadził obie drużyny na boisko, menedżerowie uścisnęli sobie dłonie, piłkarze przywitali się z sędziami i z sobą nawzajem i punktualnie o 17.00 rozpoczęło się szlagierowe spotkanie czwartej kolejki Ligue Une.
Od początku przewagę mieli gospodarze, choć mecz toczył się głównie w środku pola. Goście nie mogli jednak oddać strzału, a o czymś takim jak uderzenie w światło bramki chyba zapomnieli przed meczem. Jednak piłkarze Calleta także nie imponowali celnością kiedy mieli wykończyć akcję i położyć PSG na deski. Ancelotti najwyraźniej nakazał wybijanie wszystkiego co leci na aut, bo już po trzydziestu minutach gry Tuluza wrzucała piłkę do gry z boku aż 11 razy, w porównaniu do 4 autów PSG. W posiadaniu piłki zbyt wielkiej różnicy nie było, zgodnie z przewidywaniami linie pomocy obu drużyn wzajemnie rozbijały swoje poczynania ofensywne. Do przerwy zanosiło się na najnudniejsze 0-0 w tym sezonie.
Jednak po kwadransie odpoczynku gracze Tuluzy przestali się bawić z przeciwnikami i ruszyli do frontalnego ataku. W 49 minucie lewym skrzydłem ruszył M’Bengue, objechał Cearę i wrzucił piłkę w pole karne. Na miejscu był Sissoko i celną główką dał prowadzenie gospodarzom. Piłkarze PSG stanęli jak wryci i nie zanosiło się na to, żeby cokolwiek tutaj miało im pomóc, prędzej miało dojść do totalnej rozbiórki. Nie minął kwadrans, a na całym stadionie rozległy się gwizdy, gdyż sędzia tego spotkania postanowił o odgwizdaniu rzutu wolnego na samym skraju pola karnego, zamiast podyktowania ‘jedenastki’. Powtórki telewizyjne pokazały, że miał rację, a dodatkowo wyszło na to, że co się odwlecze to nie uciecze, bo kilkanaście sekund później piłka znalazła się w siatce Sirigu, po tym jak Capoue pokonał Włocha po celnym dośrodkowaniu Machado. Dwa do zera na tablicy, a Ancelotti ewidentnie chciał już odklepać. Niestety dla niego, po dwóch sierpowych nadszedł jeszcze podbródkowy, gdy po prostopadłym podaniu Braatena trzecią bramkę dla Tuluzy zdobył Umut Bulut.
Pan Philippe nie zamierzał przedłużać cierpień PSG i po upływie 90 minut zakończył spotkanie. Gracze z Paryża szybciutko podziękowali przeciwnikom za grę i jeszcze szybciej zbiegli do szatni, podobnie zresztą uczynił Ancelotti. Nikogo na trybunach nie obchodziło jednak, co teraz będą robić paryżanie, wszyscy skupili się na fetowaniu wielkiego zwycięstwa.

SKRÓTY Z MECZU PATRZCIE TUTAJ BO BRAMKI SĄ!

W następnym odcinku: trochę więcej meczów, trochę mniej gadania.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.