DZIEŃ WCZEŚNIEJ
- Brawo, Dawid, teraz było super! Tomek, nie odchylaj się tak bardzo,to ma być półgórna piłka, spokojnie… Stanek, śniadania dzisiaj nie jadłeś?
Do mówiącego te słowa mężczyzny w dresie szybkim krokiem podszedł drugi, starszy o kilka lat. Jego nowiutki garnitur kompletnie nie pasował do klepiska, na którym się pojawił.
- Dzień dobry, Janusz Trybański, ministerstwo sportu, rozmawialiśmy…
- Teraz prowadzę trening.
- Wiem, nie zajmę panu dużo czasu…
- Trening kończy się za pół godziny, Wtedy możemy porozmawiać.
„Dla faceta ważniejsze jest poprowadzenie treningu dziesięciolatków niżwizyta pracownika ministerstwa sportu! Świetnie, wygląda na to, że trafiłem zwyborem.”
- Ekstra, Darek, po prostu idealnie teraz było! Tak samo na meczu!
* * *
Trener odesłał swoich podopiecznych do „szatni” – maleńkiego pokoiku w budynku-kontenerze – i zaprosił Trybańskiego do swojego biura, którym okazał się kolejny, jeszcze mniejszy pokoik w kontenerze. Trybański wszedł do środka i zobaczył niewielki stół, na którym stał laptop z jakimiś zestawieniami oraz szereg papierów, a także teczki opatrzone starannymi napisami „Trening siłowy”,„Taktyka”, „Dane zawodników”.
- Przepraszam za bałagan, zapomniałem, że miał pan przyjść. Nie przedstawiałem się jeszcze osobiście. Artur Astyński, bardzo mi miło – trener mocno uścisnął dłoń Janusza.
- Mnie również. Janusz Trybański, ministerstwo sportu. Nie mogę się nadziwić, że tak zdolny trener jak pan pracuje z dziesięciolatkami i to w siódmej lidze, w Sarmacie. Przecież na pana roku na AWFie równie dobre oceny miał tylko Rafał Ulatowski.
- Jestem zadowolony z mojej pracy – ostro przerwał Astyński. – I nie rozumiem, dlaczego przyszedł mi pan referować moją biografię.
Trybański dobrze znał powody zdenerwowania swojego rozmówcy. Artur Astyński nie obronił pracy magisterskiej i w konsekwencji nie skończył AWFu. Jednak nie miało to nic wspólnego z jej jakością. Podczas uroczystego zakończenia roku akademickiego, gdy Astyński był na IV roku, miał jako jeden z najlepszych studentów otrzymać nagrodę z rąk jednego z profesorów. Artur wiedział jednak, że był to człowiek zamieszany w korupcję na uczelni i w PZPNie, gdzie był lokalnym działaczem. Gdy został poproszony na środek, podszedł więc do mikrofonu i zadeklarował, że „nagrodę z radością by odebrał, gdyby nie wręczał mu jej człowiek niszczący polską piłkę, który teraz powinien gnić w więzieniu”. Sprawa zrobiła się dość głośna i w konsekwencji ów profesor stracił nawet pracę na AWFie. Jednak pozostali profesorowie bardzo go cenili i w konsekwencji, mimo ogromnej pracy, Astyński poległ na obronie magisterium, a jego praca została oceniona jako niedostateczna.
- Przepraszam, już przechodzę do rzeczy. Chciałem podkreślić, że ma pan dobre referencje, no i ma pan licencję UEFA Pro, pozwalającą na pracę w ekstraklasie, prawda?
- Tak, ale nadal nie wiem, do czego pan zmierza.
- No właśnie, ma pan. Tak samo, jak staże w Ajaxie, Herthcie i CSKA Moskwa. Ma pan zatem świetne referencje i jest pan czysty jak łza. W związku z tym chciałbym panu zaproponować pracę w ekstraklasie.
- Wystarczy. Nie wiem, kim pan jest, ale nie lubię, jak ktoś robi ze mnie idiotę. Co ta za głupie żarty? Mów, czego ode mnie chcesz, człowieku, bo nie mam czasu.
- Przecież powiedziałem – odparł zakłopotany Trybański. – Zagłębie Sosnowiec zostanie jutro zdegradowane za korupcję. Jej miejsce zajmie drużyna całkowitych amatorów, związanych z futbolem tylko przez stronę internetową o grze Football Manager. Żadnych związków z PZPN, żadnych działaczy, żadnej lewizny. Dlatego chcę, żeby to pan ją poprowadził
- Ale pan jest pracownikiem ministerstwa sportu, jak pan może wpływać na rozgrywki? Dlaczego pan mi proponuje objęcie jakieś drużyny? To śmierdzi jakimiś układami znacznie bardziej niż ulica Miodowa w Warszawie!
- Już wyjaśniam, ale cieszą mnie pańskie wątpliwości. Ta drużyna dopiero co jest rejestrowana, jej prezes dopiero od jutra będzie mógł podejmować wiążące decyzje. Jednocześnie to nasza decyzja, aby właśnie taki klub – modelowy klub – wpuścić do ekstraklasy. I pan będzie pasował do tych zawodników. Od jutra, kiedy zostanie pan przedstawiony na konferencji prasowej,ma pan pełną autonomię, a ministerstwo znika z pańskiego życia. Czy podejmie pan tę pracę?
Przez dłuższy czas panowało milczenie. Trybański próbował odgadnąć cokolwiek z twarzy Astyńskiego, ale ten zachował jej niewzruszony wyraz. W końcu znudzony Janusz zaczął wędrować wzrokiem po licznych tabelkach, wykresach i notatkach leżących na biurku. Widział tylko pojedyncze zdania „…taktyka 4-5-1w nowoczesnym futbolu…” „…magyar nemzeti csoport volt…” „…according to Manchester United psychologist”.
- Tak.
Zaskoczony Trybański aż podskoczył na krześle, na którym siedział. Krzesło boleśnie skrzypnęło, wskazując, że nie jest w lepszym stanie niż reszta klubowych obiektów Sarmaty.
- Doskonale, nawet pan nie wie, jak się cieszę. W takim razie proszę jutro być o 20 w ministerstwie sportu na konferencji prasowej, tam zostanie pan przedstawiony dziennikarzom.
- Nie dam rady, o 20 kończę trening.
- Trening?
- Tak, trening. Tu, na Sarmacie.
- Ale przecież ma pan objąć nową drużynę, CM Revolution…
- Nie zrezygnuję z Sarmaty. Nie mogę zawieść chłopców, nie zapowiadałem nikomu odejścia w najbliższym czasie.
- Chce pan powiedzieć, że grupa dziesięciolatków z siódmej ligi jest dla pana ważniejsza niż drużyna ekstraklasy?
- Nie, chcę panu powiedzieć, że lojalność to naczelna zasada, jaką powinien się kierować człowieka. I to jest moja, osobista naczelna zasada i żadna ekstraklasa tego nie zmieni.
- No… dobrze. Niech panu będzie. Może pan dalej prowadzić Sarmatę. Ale jutrzejszy trening proszę odwołać, po konferencja już została zapowiedzenia. Dziękuję za spotkanie.
- Proszę bardzo, pojutrze pojawiam się w klubie. A jutro widzimy się na konferencji. Do widzenia.
Trybański wyszedł z budynku, uśmiechając się pod nosem. Nie da się ukryć, jest coś fascynującego i oryginalnego w tym człowieku – pomyślał. Chwilę później wykręcić numer swojego asystenta:
- Halo, Jarek? Masz u mnie duży koniak, ten Astyński, którego mi polecałeś, jest idealny.