Informacje o blogu

Manifest użytkownika Sledziu

CM Revolution

LOTTO Ekstraklasa

Polska, 2007/2008

Ten manifest użytkownika Sledziu przeczytało już 690 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

    - Trzeba ich jak najszybciej wyeliminować z pucharów.
    - Mam pomysł – odrzekł Saiid.
    - Jeśli chcesz przekupić sędziego…
    - Nie. Lepszy pomysł. Potrzebuję tylko znaleźć jedną osobę…
    - Kogo? – zapytał Dowódca.
    - Tomaszewskiego.


***


Ostatnia kolejka rundy jesiennej, mecz z bełchatowskim GKSem. Tradycyjnie nikt w nas nie wierzy i wszyscy przepowiadają nam sromotną porażkę, mimo, że gramy u siebie. A ja tradycyjnie mam zamiar wszystkich zadziwić.
    W całym meczu mieliśmy ogromną przewagę.



  

   Bramka padła jedna i to dosyć kuriozalna. Rem-8 z pierwszej piłki rozegrał piłkę do boku, Reporter wkręcił w ziemię obrońcę i wrzucił piłkę. Tam wyskoczył do niej Pucek, strzelił głową, ale futbolówka… odbiła się od biegnącego Cecota całkowicie myląc bramkarza. Bramka samobójcza na konto obrońcy i ważne dla nas zwycięstwo 1:0.




***


    Na półmetku sezonu znajdujemy się na fantastycznym trzecim miejscu. W 15 meczach zgromadziliśmy 26 punktów, 7 razy zwyciężając, 5 remisując i odnosząc 3 porażki. Najlepszym strzelcem jest oczywiście Pucek, który w lidze trafił dziesięciokrotnie.


***


Przed meczem z Jagiellonią na treningu podszedł do mnie Rygil.
    - Tomaszewski dawno się nie odzywał, nie?
    - Nie odzywał – potwierdziłem. – Widocznie brakło mu weny albo uznał moje zwycięstwo.
    - Cisza przed burzą…
    - Nie dramatyzujmy – uspokajałem – po prostu ma stracha. Ostatnio trochę przesadził, ochroniarze dobrze się nim zaopiekowali.
    - On się chyba nie podda tak łatwo, nie?
    - Czemu?
    - A bo to taki kawał skurwiela – przeklął Rygil. – Gada jakieś farmazony i myśli, że jest mądry. Przecież to nawet ja mniejsze głupoty gadam!
    - A to nie zdarza się często – powiedziałem cicho.


***


Mecz z Jagiellonią należał do jednych z najnudniejszych. Przez 90 minut nie działo się dosłownie nic i skończyło się na marnym i nieciekawym 0:0.


***


Po rannym treningu przybiegł do mnie Bartosh.
    - Masz tu jakieś ważne pismo – wydyszał.
    Spojrzałem na elegancką kopertę z moim nazwiskiem. Używając nieobcinanych paznokci wyciągnąłem znajdujące się w środku pismo.
    - Jasna cholera – przekląłem cicho.
    - Co się stało? – zapytał Rygil, który przed chwilą uporał się ze zbieraniem piłek.
    - Tomaszeski wytoczył mi rozprawę – powiedziałem z niedowierzaniem.
    - To musiało się tak skończyć – Bartosh załamał ręce.
    - Ale nie to jest najgorsze…
    - A co?! – zapytali naraz.
    - Rozprawa wieczorem 5… czyli wtedy, kiedy gramy z Wisłą o awans z grupy…


***

Rozprawa przebiegła szybko. Sąd nie orzekł winy, po prostu umywając ręce i twierdząc, że powinniśmy się po prostu przeprosić. Po nieszczerych przeprosinach wyciągnąłem telefon i odczytałem krótką wiadomość od Rygila:
    „1:1, nie wyszliśmy. Sory, szefie…”


***


    - Wiesz, jaki jest kolejny etap?
    - Domyślam się.
    - Wyeliminować Śledzińskiego.
    - Mam go zabić? – zapytał Saiid.
    - Nie, lepiej nie. A przynajmniej na razie, nie potrzeba nam zbyt wiele szumu. Postrasz go trochę, niech zrezygnuje z posady. Gdy sprawa ucichnie i wszyscy o nim zapomną… wtedy go wyeliminujemy.
    - Podsłuch nadal działa?
    - Tak.


***


Adam otworzył schowek, sprawdzając czy broń nadal się tam znajduje. Na rękach wciąż nosił rękawiczki, których z przyzwyczajenia nawet nie ściągał. Już nic się dla niego nie liczyło. Chciał tylko pokrzyżować szyki Dowódcy i ochronić niewinnych ludzi.
    Na słuchawkach wciąż miał podsłuch z mieszkania Artura. Wiedział, że to jego będą chcieli dopaść przy pierwszej lepszej okazji.
    Nie wiedział jednak, że nadarzy się ona tak szybko.
    „Kochanie, idę do kościoła” – usłyszał męski głos. – „Wrócę za niedługo, więc nie wychodź nigdzie.”
    - Szlag by to trafił – warknął Adam zapalając silnik. – Do jakiego kościoła pójdziesz, hm?


***


Wszedłem do kościoła i skierowałem się do pierwszej ławki. Czułem głęboką potrzebę podziękowanie za udaną połowę sezonu i błagać o kolejne sukcesy. Przez ten cały czas miałem mało czasu dla Boga i musiał mu to wynagrodzić.
    Usłyszałem kroki i machinalnie odwróciłem głowę.
    Do kościoła weszła trójka mężczyzn ubranych w garnitury. Jeden skierował się za drzwiami w prawo, drugi w lewo – stanęli obok drzwi i kiwnęli do środkowego. Ten wolnym krokiem szedł w moją stronę między ławkami.
    Wstałem. Mężczyzna patrzył się na mnie zabójczym wzrokiem. Zwróciłem się w stronę ołtarza i szybkim krokiem wszedłem do zakrystii.
    - Ojcze… oni mnie ścigają – jęknąłem na graniczy płaczu.
    - Co się stało? – zapytał i wyszedł z zakrystii.
    - Słucham pana – usłyszałem jego głos. I cichy strzał.
    Ksiądz upadł na zimną posadzkę, wśród kałuży krwi,
    Rozejrzałem się. Spiralne schody. Biegłem najszybciej jak umiałem, przeklinając niewygodne, ciasne schody.
    Wciąż słyszałem za sobą kroki.
    Schody prowadziły na balkon wewnętrzny. Nie myśląc zbyt długo skierowałem się w stronę organów. W ślepy zaułek.
    Rozejrzałem się pośpiesznie. Za organami była jakaś szczelina. Podszedłem bliżej.
    Szczelina okazała się dosyć duża. Wciągając brzuch wśliznąłem się tam. I zauważyłem drzwi.
    Małe, drewniane drzwiczki. Uchyliłem je i schyliwszy się przeszedłem na drugą stronę.
    Oślepiło mnie słońce. W dół prowadziły proste, ale wąskie schody. Rozejrzałem się.
    Przed bramą kościoła stała czarna limuzyna, przed nią kolejnych trzech mężczyzn w garniturach.
    Zszedłem po schodach i ukrywając się za drzewami oddaliłem się od kościoła.
    Puściłem się biegiem na ulicę. I zatrzymałem tuż przed czarnym Luxusem. Z auta wynurzył się wysoki facet w granatowym garniturze.
    - Nie zabijaj – powiedziałem cicho.
    - Właź – odpowiedział facet i wepchnął mnie do samochodu.
    - Co wy ode mnie chcecie? – jęknąłem.
    - Ja właśnie próbuję uratować ci tyłek – warknął facet odpalając samochód.
    - Kim oni są?
    - Poczekaj moment. Wolałbym się z tobą oddalić.
    Odetchnąłem głęboko i wsunąłem rękę do kieszeni.
    Nie.
    Nie.
    Nie!
    - O kurwa…
    - Co? – zapytał kierowca.
    - Zgubiłem telefon.


***


Saiid wyszedł z kościoła. Sam.
    - Załatwiłeś?
    - Uciekł mi – odpowiedział szczerze czarnoskóry mężczyzna.
    - Zawiodłeś mnie – warknął Dowódca, celując w niego pistoletem.
    - Strzelaj. Mam przynajmniej to – odpowiedział spokojnie Saiid, odsłaniając trzymany w prawej ręce telefon.


***


    - Pracowałem dla nich. Ja i wielu innych…
    - Dlaczego odszedłeś? – zapytałem.
    - Nie odszedłem. Miałem się zabić, bo nie wykonałem zadania.
    - A jakie było zadanie.
    - Spuścić CM Rev – odpowiedział Adam. – Razem z Listkiewiczem mieliśmy dobrać jak najgorszego trenera, żeby drużyna spadła do drugiej ligi.
    - Listkiewicz tez jest w to zamieszany? – zapytałem zdziwiony.
    - Tak. To on zamontował podsłuch u ciebie w domu.
    - Niedomknięte drzwi… - szepnąłem.
    - Co?
    - Nic, nic. Opowiadaj dalej.
    - Z tego co wiem, z waszego spadku korzyści miało mieć Zagłębie Sosnowiec. Widzisz, Listkiewicz dopilnował, żeby dostali jak najkorzystniejszy wyrok. Żadnych sankcji finansowych, żadnych punktów ujemnych, jedynie rok w drugiej lidze. Po roku mieli bezproblemowo wrócić do Ekstraklasy, ale z całkowicie wyczyszczoną kartoteką.
    - I tylko oto chodziło?
    - Tyle mi wiadomo. Ale podejrzewam, że nie… Dojechaliśmy.
    Spojrzałem przez okno.
    - Posłuchaj – kierowca odwrócił się do mnie – jeśli wejdziemy do domu nic do mnie nie mów. Nic, rozumiesz? Mnie tam ma nie być, bo jeśli ktokolwiek dowie się, że współpracujemy, to oboje mamy nieźle przerąbane. Wespół z naszymi rodzinami…
    - Jak…
    - Nie licz na to, że kogoś tam zastaniesz. Najprawdopodobniej zaraz po wejściu usłyszysz telefon z żądaniami. I chyba lepiej żebyś je spełnił…


***


Blady jak nigdy wszedłem do gabinetu Bartosha. Ucieszony prezes odłożył szarlotkę i przywitał mnie serdecznie.
    - Coś się stało? Wyglądasz jak trup – zaśmiał się.
    - Odchodzę – wytłumaczyłem krótko, kładąc rezygnację na biurku.
    - Jak to? Dlaczego?
    - Nieważne – uciąłem i szybko opuściłem gabinet.
    Łzy spłynęły mi po policzku.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.