Ten manifest użytkownika Magicc przeczytało już 1453 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Ostatnio poczułem się strasznie stary i zdziadziały. Taki stary marudny piernik, memlący pod nosem dyrdymały o tym, jak to drzewiej bywało, że kiedyś wszystko było lepsze, a teraz to tylko zgnilizna i ogólny upadek.
Czemu objawy depresji dopadły mnie akurat teraz, latem, gdy wszystko jest słoneczne, kwitnące, leniwe i pozytywnie nastrajające? Powodem tego był pewien niepozorny klub rodem z Rosji, klub młodszy ode mnie, a na dodatek pochodzący z miasta mniejszego od mojej rodzinnej Łodzi. Anzhi Makhachkala jest mu na imię i właśnie za 40 milionów euro sprowadza w swoje szeregi Samuela Eto'o. Kameruńczyk nad morzem Kaspijskim spotka się z bardzo ciekawymi zawodnikami, ponieważ barwy Rosyjskiego Manchesteru City (to nie żart, a jeden z pseudonimów tegoż zespołu) reprezentują już Roberto Carlos, Jucilei, Balázs Dzsudzsák czy Juri Żirkow. Skąd nagle wyrósł ten twór? Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że Anzhi to prywatny folwark rosyjskiego oligarchy, Suleymana Kerimowa, który z majątkiem szacowanym na 7,8 miliarda dolarów zajmuje 118. miejsce na liście najbogatszych ludzi świata.
Zatęskniłem przy tej okazji za czasami, gdy piłka była mniej zależna od wielkiej kasy prywatnych inwestorów. Za czasami sprzed Romana Abramowicza przejmującego Chelsea - to chyba najwyraźniejsza granica oddzielająca dwie epoki piłkarskiej historii. Jasne, wcześniej też kluby były w prywatnych rękach, ale Abramowicz nadał temu nową skalę. I jednocześnie rozpoczął pewną nieodwracalną tendencję, która ostatnio się nasila.
Do niedawna bowiem zabawa w kluby była modna głównie wśród nuworyszy z Europy Wschodniej, którzy dorobiwszy się na ropie i/lub gazie szukali ciekawych sposobów na wydawanie pieniędzy. Ale nawet kolejne luksusowe posiadłości, samoloty, jachty, samochody czy przekupieni politycy mogą się znudzić. A klub piłkarski to w końcu zabawa na lata, no i można poszpanować potencjalnymi trofeami przed kolegami - miliarderami.
I tak oto na piłkarskiej mapie pojawiła się nowa potęga. Chelsea Londyn, osiedlowy klub, który przed 2003 rokiem mógł się poszczycić jednym tytułem mistrzowskim (1955), trzema Pucharami Anglii (1970, 1997 i 2000) dwoma Pucharami Ligi Angielskiej (1965 i 2000), dwiema Tarczami Wspólnoty (1955 i 2000), a także dwoma Pucharami Zdobywców Pucharów (1971 i 1998) i Superpucharem Europy (1998) - łącznie było to dziesięć trofeów w trwającej na tamten moment 98 lat historii zespołu. W przeciągu zaledwie 8 lat zdobycz ta została podwojona. Chelsea można lubić lub nie, ale trzeba przyznać jej jedno - swoje puchary zawdzięcza piłkarzom, którzy gwiazdami stali się dopiero w barwach The Blues. Największą gwiazdą zakupioną przez drużynę z zachodniego Londynu był Fernando Torres, który jak dotąd zupełnie nie potrafi udowodnić, że jest wart przynajmniej połowę z 50 milionów jakie trzeba było za niego dać Liverpoolowi.
Ostatnio jednak coś się zmieniło - do gry weszły jeszcze większe pieniądze, a z nimi oczekiwanie sukcesów od ręki. Najpierw stało się tak w Manchesterze City, który wylądował w rękach arabskich szejków. Ciężko oszacować majątek nowych właścicieli - cała rodzina ponoć ma w sumie na kontach około 250 miliardów dolarów, ale jaki procent tej kwoty jest przeznaczany na The Citizens, nie wiadomo. Tak czy inaczej nowi właściciele chcieli z dnia na dzień wygrać wszystko - do zespołu kupiono za bajońskie pieniądze zgraję napastników, niespecjalnie zawracając sobie przy okazji głowę defensywą. Po takim falstarcie w Man City szejkowie trochę się opanowali i zaczęli działać w bardziej przemyślany sposób, co powoli zaczyna przynosić efekty - napastnicy strzelają, bo ma im kto podawać, a i w obronie zespół wygląda solidnie.
Prawdziwy wysyp bogaczy nastąpił jednak dopiero w tym sezonie - w Hiszpanii ambicje na trwałe wejście do czołowej trójki ma Málaga, w której rządy sprawuje szejk Abdullah bin Nasser Al Thani, członek Katarskiej rodziny królewskiej zarządzającej majątkiem wartym 16 miliardów dolarów. W ubiegłym sezonie zatrudnienie Manuela Pellegriniego, a także zakontraktowanie Enzo Mareski, Martina Demichelisa i Julio Baptisty pozwoliło tylko na wygraną walkę o utrzymanie. Teraz apetyty są większe, a pomóc w ich zaspokojeniu mają Diego Buonanotte, Ruud van Nistelrooy czy Jeremy Toulalan.
W ręce Katarczyków wpadło też Paris Saint-Germain. Tam teoretycznie właścicielem jest firma Qatar Sports Investments, ale realną władzę pełni krewny wspomnianego prezesa Málagi, szejk Tamim bin Hamad Al Thani. Pierwszym krokiem nowego szefa było zatrudnienie w roli dyrektora sportowego Leonardo (chociaż pierwotnie funkcję tę miał sprawować Arsène Wenger), dotychczasowego menadżera Interu Mediolan. Poza Brazylijczykiem do PSG dołączyli dotychczas Jérémy Ménez, Mohamed Sissoko i Javier Pastore. Poza tym na celowniku zespołu z Paryża są Ganso i trener Carlo Ancelotti.
Nowa władza pojawiła się też w Romie - co prawda Thomas DiBenedetto to biznesmen mniejszego kalibru niż szejkowie, ale w przeciwieństwie do nich ma doświadczenie w zarządzaniu klubami sportowymi. Jest też partnerem Fenway Sports Group, która szefuje Liverpoolowi. Pierwszym ruchem Amerykanina było zatrudnienie w roli menedżera Luisa Enrique, wcześniej prowadzącego z dużym powodzeniem rezerwy Barcelony. Ze stolicy Katalonii do Rzymu przeniósł się też Bojan Krkić, a poza nim szeregi Giallorossich zasilili Maarten Stekelenburg, Gabriel Heinze i Erik Lamela.
I tu chyba dochodzę do momentu, w którym muszę sam sobie zaprzeczyć jeżeli chcę pozostać szczery. Zaczynałem ten manifest od tezy, że futbol bez wielkiej prywatnej kasy był lepszy, a to nie do końca prawda. Nie mam nic przeciwko nowym potęgom rodem z silnych lig. Jeżeli Roma da radę tchnąć trochę życia w zgnuśniałą Serie A to tylko dobrze. Jeżeli Paris Saint-Germain podbije nieco prestiż Ligue 1, a Málaga za kilka lat zacznie utrudniać życie Barcelonie i Realowi, będę w sumie zadowolony (może z Málagi trochę mniej, wolałbym w jej miejscu widzieć Atlético Madryt, Valencię albo Sevillę). Bo to wprowadza w europejski futbol nieco świeżości, której od jakiegoś czasu zaczynało brakować - co to za zabawa, gdy w momencie rozlosowania zespołów do grup Ligi Mistrzów można z dużym prawdopodobieństwem typować kto dojdzie do 1/4 finału? Marzy mi się tak niespodziewany mecz o puchar Ligi Mistrzów jak ten z 2004 roku.
Z drugiej jednak strony nie jestem zwolennikiem egzotycznych klubów bez historii i tradycji, budowanych jedynie na pieniądzach, takich jak wspomniane Anzhi. Na szczęście historia pokazała już kilkukrotnie, że takie zespoły wielkich sukcesów nie są w stanie odnieść. Mam nadzieję, że za szybko się to nie zmieni.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbudowa bazy treningowej |
---|
Rozbudowa bazy treningowej nie trwa zwykle dłużej niż kilka miesięcy (ok. pięciu), pozwala jednak wskoczyć na wyższy poziom standardów szkolenia w naszym klubie. Jedna rozbudowa równa się jednemu poziomowi wyżej. Najwyższe standardy określane są jako Doskonałe i Najnowocześniejsze. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ