Ariel Sworacki - co sobie o nim myślicie słysząc po raz pierwszy jak się nazywa? Zapewne, że to jakiś pierwszy lepszy instrument dęty drewniany z grupy aerofonów wargowych, a od innych kopaczy wyróżnia go tylko imię przypominające nazwę proszku do prania. Nic bardziej mylnego. Sworacki to człowiek, który swoją prawą nóżką operuje prawie tak zręcznie jak Robinson Cruzoe swoim Piętaszkiem. Co więcej potrafi robić to z niesłychaną szybkością i gracją. Umiejętności nabył, kiedy praktykował w rodzinnych Polkowicach jako strach na wróble. Kto by przypuszczał, że w efekcie tak niewinnie wyglądającego zajęcia, jego prawa noga stanie się jedną z lepszych wśród piłkarzy młodego pokolenia, w jednych z najbardziej znanych krajów trzeciego świata Polsce? Na szczęście - mimo zrobienia niesłychanej kariery wśród mieszkańców i mieszkanek Polkowic, naszemu Arielowi woda sodowa nie uderzyła do jakże ślicznej główki. Bez problemu przejdzie do nikomu nieznanych klubów i uczyni z nich potentatów na miarę LKS CoolTura KUL-Turek. Młodemu chłopcu nigdy się nie przelewało, więc dorabiał na boku ucząc się od pięknych pań różnych pozycji. Zamiłowanie pozostało mu do dziś i objawia się niesłychaną wszechstronnością na boisku. Nie masz kogoś, komuś, gdzieś wcisnąć? Ariel Sworacki to człek stworzony dla Ciebie. Idealnie spisujący się jako zapcha i wepchaj dziura oraz kluczowy zawodnik Twojego Ski-Składu Wiśniowego. Warto też dodać, że z polkowiczanami łatwo jest się dogadać odnośnie transferu. Zazwyczaj godzą się oddać Ariela za minimalną kwotę lub za 40% czystego... zysku z następnej sprzedaży.