Ariel Ortega, Juan Roman Riquelme, Pablo Aimar. - co łączy tych argentyńskich piłkarzy poza podobnym stylem gry, warunkami fizycznymi i rolą na boisku? Każdy z nich został obwołany następcą Diego Maradony i żaden nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Yoel Goldstein nie został jeszcze naznaczony mianem nowego „Boskiego Diego” tylko dlatego, że w bardzo młodym wieku wyemigrował do dalekiego Izraela. Tam w juniorskiej drużynie Beitaru Jerozolima „ukrywa” się przed rodakami i argentyńskimi specami od futbolu. Goldstein to ofensywny środkowy pomocnik. Wszystkie jego atrybuty są losowe, więc niewiele więcej można o nim powiedzieć. Poza tym, że nie warto obarczać go zbyt wieloma taktycznymi poleceniami, gdyż znakomicie czuje się jako wolny elektron. Beitar nie robi problemów przy sprzedaży swojego zawodnika. Z chęcią oddają go za darmo. Sam Yoel jest już trochę bardziej wybredny. Ale tylko trochę. Zgadza się na transfer do zdecydowanej większości europejskich średniaków, ale trzeba liczyć się z tym, że zażąda pensji wyższej niż reszta juniorów. Status młodego talentu również go nie satysfakcjonuje. Warto jednak cierpliwie znieść fochy młodego piłkarza i sprowadzić go do swojej drużyny, bo to materiał na przyszłą gwiazdę światowej piłki. Yoel posiada również izraelski paszport, więc zapowiada się spektakularna walka o niego dwóch federacji. Ekwiwalent za wyszkolenie Goldsteina wynosi 325 tysięcy euro.