La Liga Santander
Ten manifest użytkownika hidalgo przeczytało już 1246 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Od dzieciństwa lubiłem futbol. Po sukcesach osiąganych na pobliskim placu, który był świadkiem moich licznych zwycięstw nad kolegami postanowiłem zacząć uczęszczać na treningi. Miałem wtedy 9 lat. W najbliższą niedzielę udałem się na sumę i postanowiłem przystąpić do Sakramentu Pokuty i Pojednania. Podczas jednej z moich spowiedzi w której skruszony wyznawałem swoje grzechy, ksiądz zaproponował mi ministranctwo. Jako zachętę dodał, że w planach jest zorganizowanie klubu piłkarskiego. Nie wahałem się; przyjąłem ofertę z miejsca i zobowiązałem się być na zbiórce, która miała się odbyć w najbliższą sobotę. Wychodziłem wśród licznych błogosławieństw, których nie żałował mi ksiądz Andrzej. W sobotę udałem się na zbiórkę, zgodnie z obietnicą. Poznałem wielu ciekawych ludzi. Każdy z nich opowiadał śmieszne historię. Tematem każdej z nich był nie kto inny jak ich kapłan opiekun czyli x. Andrzej. Potem poszliśmy na trening. Podczas gry, każdy ze starszych ministrantów był zdumiony moją grą. W jednej z akcji niczym Diego Maradona okiwałem wszystkikch, łącznie z niezbyt ruchawym bramkarzem. Trening trwał 2 godziny i zakończył się zwycięstwem mojej drużyny stosunkiem 10:2. Po treningu udałem się do domu.
Tak nie wiadomo gdzie i kiedy minęły 3 lata. Nic nie zakłucało mojego uporządkowanego życia. Podczas tych trzech lat wraz z ministrantami byłem we Włoszech, Chorwacji oraz na Litwie i Łotwie. W te wakacje mieliśmy pojechać do Hiszpanii. Dnia 23 Siepnia mieliśmy być w małej miejscowości zwanej Almerią. Przedtem mieliśmy zwiedzać Barcelonę oraz Walencję.
Barcelona oraz Walencja były bardzo malownicze. W każdej z nich byliśmy jeden dzień.
I wtedy nadszedł felerny 23 Sierpnia, którego nie zapomnę nigdy.
Przy zegarze na rynku dostaliśmy czas wolny. Sam udałem się na zwiedzanie. Gdy wszedłem w ciemną uliczkę zauważyłem za sobą trzech elegancko ubranych mężczyzn. Miałem niejasne wrażenie, że chcą czegoś ode mnie, i nie jest to bynajmniej rzecz cnotliwa. Przeczucia nie myliły mnie. Po chwili jeden z nich przemówił do mnie po angielsku:
(Rozmowa w przekładzie własnym)
-Telefon komórkowy, albo...
Tu wskazał palcem wskazującym na szyję i zrobił ruch przecinający. Tego gestu nie trzeba było tłumaczyć.
-Panie nie zabijaj, ale komórki przy sobie nie mam!- mój głos zabrzmiał dziwnie obco.
-Każdy tak mówi. Albert!- zwrócił się do kolegi po prawej.-Przeszukaj go!
Przyznam szczerze, że ten rozkaz mnie przeraził. Myślicie, że to miło mieć kontakt z mafią? Zapewniam was, że nie.
Mimo usilnych poszukiwań nie miałem przy sobie niczego wartościowego. Po krótkikej naradzie, moi trzej opiekuni postanowili sprzedać moje organy, a resztę członków oddać rzece. Ta perspektywa nie odpowiadała mi. Chociaż stawiałem opór zostałem przeniesiony do meliny, a chirurg mafijny miał mnie wziąć w swoje ręcę, za dwie godziny. Termin nie za bardzo mi pasował. Jak się okazało, chirurg przedawkował i nie wiadomo było, czy się wyliże. Tak minęły dwa tygodnie. Podejrzewałem, że ksiądz Andrzej poinformował odpowiednie władze, które już mnie szukają. To było moją jedyną nadzieją, która utrzymywał mnie przy życiu w mojej smutnej celi. Pewnego dnia usłyszałem gwałtowną strzelaninę, a później kroki na schodach, które prowadziły do mego więzienia. Po chwili drzwi wypadły i do celi wszedł mały, sympatyczny z wyglądu człowieczek z dwoma pistoletami typu uzi w rękach.
-Ty!-zwrócił się niewątpliwie do mnie bo w celi oprócz nas dwóch nikogo nie było.
-Ja?-zapytałem głupkowato.
-Ty od dziś będziesz moim synem!
Zabrzmiało to jak wyrok śmierci. Ujrzałem gwiazdki przed oczami. Mimo wszystko rozsądek narzucił mi pytanie:
-A będziesz dla mnie dobry?
-Tak, synu!- zabrzmiała odpowiedź.
W ten sposób przeżyłem 20 lat w Almerii, pod opieką mojego przybranego ojca, który miał na imię Rodrigo. Kochałem go prawie jak rodzonego ojca, więc nie myślałem o powrocie do domu. Niemniej jednak wysłałem, pocztą telegram do rodziców o treści następującej:
Żyję, i powrócę gdy mój opiekun umrze.
Zeznawałem jako świadek koronny przeciw mafii, z którą kiedyś miałem doczynienia. Dostałem się na dobre studia, a potem wyrobiłem licencję UEFA. W tym samym czasie miejscowa drużyna awansowała do Ligi BBVA. Jednak menedżer, który awansował z nią do Ekstraklasy przeszedł na emeryturę...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozmawiaj z reprezentantem |
---|
Do rozmów między menedżerem a zawodnikiem powinno dochodzić nie tylko w klubie, ale również w reprezentacji. Wybierając opcję "Prywatna rozmowa (rep.)", możesz zasygnalizować graczowi, że musi grać lepiej, by pozostać w kręgu Twoich zainteresowań. Najczęściej są dumni ze swoich występów, ale zdarza się, że odnosi to pożądany skutek. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ