Zgadnijcie dlaczego zwróciłem uwagę na tego gościa? Tak, chodziło o jego niesamowite umiejętności piłkarskie. Wcale nie wklepywałem w wyszukiwarkę dziwnych imion, nazwisk, nazw produktów żywnościowych i wulgarnych słów. Wcale. Miałem szczęście, że moja radosna zabawa doprowadziła mnie do João Guilherme Estevão da Silvy czyli Choco. Brazylijczyk urodził się 4 stycznia 1990 roku w mieście Paranagua. Wychowywał się w bogatej rodzinie handlarzy pluszowymi wizualizacjami brytyjskich polityków. Jose nie miał jednak najmniejszego zamiaru zajmować się szeroko rozumianym biznesem. Kopał pluszaki i marzył o wielkiej karierze piłkarza nożnego. Chciał być jak Pele, Zico, Romario, Ronaldo, Kaka czy Michael Schumacher. W końcu trafił do klubu Coritiba FC, który umożliwił mu realizację tych marzeń. Choco robi systematyczne postępy i rozwija się w zastraszającym tempie. Aktualnie gra w Atletico Paranaense i aktywnie myśli o grze w pierwszej reprezentacji. Dzieli go od niej tylko krok, jest bowiem reprezentantem Brazylii w kategorii wiekowej do lat 21. Rozegrał w niej kilka meczów i podobno strzelił jedną bramkę. Konkurencja w linii ataku Brazylii jest spora, ale Jose ma przewagę nad kolegami. Jest magnesem dla sponsorów. Producenci czekolady lgną do niego jak Muchy do gnijących zwłok. Ronaldinho to przy piłkarzu Atletico zmęczony życiem serdelek. Gracie czasami w Football Managera 2008? Zakładam, że tak. Choco prezentuje się w tej grze wyśmienicie. Jest bardzo szybki, zrównoważony, zdeterminowany i waleczny. Dobrze podaje, gra z pierwszej piłki, wykonuje rzuty rożne i od czasu do czasu wykańcza akcje. Do tego ma niesamowity potencjał, który czyni z niego jednego z najbardziej interesujących, młodych brazylijskich piłkarzy. Da Silva nie jest drogim zawodnikiem. 425 euro tysięcy to mało jak na takiego kozaczka. Nie mam jednak pojęcia za ile da się go wyciągnąć. Po trzech latach Choco kosztuje coś koło miliona euro. Mnie na taki wydatek nie było stać. Nie wiem też czy przejdzie do OE. Być może skusi się na grę w najmocniejszych polskich klubach. Pozdrawiam blondynki jedzące rodzynki. Tak, znowu zabrakło mi pomysłu na ciekawe i dowcipne zakończenie. Konstytucjonalizacja - wprowadzenie jakiegoś przepisu do konstytucji.