Diego Cavalieri urodził się 1 grudnia w Sao Paulo. Jest wychowankiem miejscowego Palmeiras. Chłopak jest jedną z naj, naj i jeszcze raz największych bramkarskich nadziei brazylijskiej religii, znanej na świecie jako piłka nożna. Ogromne umiejętności plus jeszcze większy potencjał czynią z niego jednego z najciekawszych goalkeeperów na świecie. Ten młody bramkarz jest jak mina morska. Ledwo go widać, ale jak już się pokaże to doprawi pieprzem tak, że stary góral z Zakopanego Alojzy Groń-Gąsienica-Ruchała-Bachleda-Curuś-Goldstein zakrzyczy "hej ho!". Szczera, nieco zarośnięta twarz Diego jest łagodna. Mówisz sobie "można mu zaufać" i masz rację. Ten chłopak to nowy Julio Cesar. Kto wie, może nawet przerasta go umiejętnościami? Bramkarz Palmeiras jest skoczny, silny, naturalnie sprawny i zdeterminowany. Ma świetny refleks, bardzo dobrze chwyta i gra w powietrzu. Do grona jego ulubieńców należą bramkarz Marcos, trener bramkarzy Sergio i menedżer Velloso. Brazylijczyk ma bardzo ważny atut dodatkowy, jest posiadaczem włoskiego paszportu. Przyczyny tego są nieznane. Prawdopodobnie ma to coś wspólnego z importem bananów. Cena Cavalieriego jest wysoka. Chłopak absolutnie nie przejdzie do OE. Nie jest może błyskotliwy, ale przecież sam Artur Boruc rzekł w niedawnym wywiadzie "Co to w ogóle za zawód jest, powiedz mi, idziesz na boisko i rzucasz się na trawę. Gdzie tu sens jakiś?" . Błyskotliwość nie jest tu potrzebna, prawda panie Arturze? Średniaki europejskie i mocne kluby po prostu muszą mieć Diego, bo nie ma lepszej inwestycji na przyszłość. Może oprócz obligacji skarbowych. Na sam koniec mały szok. Cavalieri ma wpisaną klauzulę odejścia w wysokości 47,5 miliona euro.