Po dłuższej przerwie spowodowanej wakacjami i przeprowadzką odpaliłem grę, która nigdy mi się nie nudzi. Mowa oczywiście o naszym ukochanym Football Managerze. Przytłoczony występami białoruskich, rumuńskich czy cypryjskich drużyn w Lidze Mistrzów, postanowiłem przejrzeć ich składy w celu odkrycia ich recepty na awans do najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych. Nie wiem co spowodowało, że w elitarnej Lidze Mistrzów znalazło się BATE Borysów. Może sok z gumijagód albo Pan Twardowski? Chciałbym natomiast zwrócić szczególną uwagę na przypadek klubu CFR Cluj, który awansował głównie dzięki obcokrajowcom. Drużyna będąca odzwierciedleniem Pogoni Szczecin tworzonej przez Antoniego Ptaka, jest jej zdecydowanie lepszą wersją. Wśród pięciu Rumunów i argentyńsko-portugalsko-brazylijsko-afrykańskiego zaciągu znalazłem zawodnika godnego najwyższej uwagi. Jest to Argentyńczyk Sebastian Dubarbier. Młodziutki zawodnik nie miał łatwego dzieciństwa. Wychowywał się w La Placie, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej. Rodziców nie było jednak stać na książki dla niego, więc rzucił naukę i poszedł na trening Gimnasii La Plata. Gdy trener zauważył brudnego chłopca, w podartej bluzce i zabłoconych butach, od razu się nim zainteresował, po czym włączył do drużyny juniorów. W ten sposób Dubarbier zarobił pierwsze pieniądze, za które kupił sobie „lewy” paszport francuski – słusznie myślał o przyszłości i grze w Europie. Jak na niekonwencjonalnego piłkarza przystało, Sebastian przez parę ładnych lat śmigał po skrzydle przynosząc klubowi radość, pieniądze, wstyd, ból i wiele innych. Przewaga złych uczuć spowodowała, że został sprzedany do Olimpo. W klubie tym się nie sprawdził i wylądował w Rumunii. Początkowo myślał, że dostanie tam pieniądze za lenienie się i obijanie. Nic bardziej mylnego. Już na początku przygody z klubem został pobity przez miejscową mafię. Miało mu to wybić z głowy chodzenie na panienki i zmotywować do jak najlepszej gry. Ten incydent zmienił Dubarbiera tak bardzo, że zaczął traktować każdy mecz jak walkę na śmierć i życie. Główne walory tego zawodnika to jak na skrzydłowego przystało: drybling, gra z pierwszej piłki, podania i dośrodkowania. Czasami potrafi włączyć 5 bieg, co oznacza, że nasz poczciwy Fiat 126p na prostej nie ma z nim szans. Potrafi uderzyć z dystansu z taką siłą, że gdyby istniał jeszcze Mur Berliński zostałby zburzony jednym uderzeniem. Poniekąd dlatego Argentyńczyk jest zatrudniany przez rumuńskie firmy budowlane do prac rozbiórkowych. Moglibyśmy wziąć z nich przykład, bo zanim nasi budowlańcy, z całym szacunkiem dla nich, rozbiorą Stadion Dziesięciolecia, będziemy hucznie obchodzić Sylwestra 2013 roku. Dubarbier nie nadaje się do gry na pozycji obrońcy. Fatalnie kryje, ale piłki obiera całkiem nieźle. Jest podatny na kontuzje, jak ludzie chorujący na osteoporozę. Twórcy FM-a nie są jednak w stosunku do niego pozytywnie nastawieni i żeby osiągnąć pełnię możliwości Sebastian musi ciężko pracować. Dobrze, że przynajmniej PA ma obiecujące. Jego cena początkowa powala na kolana niczym reklamy pewnego marketu z elektroniką, a raczej ich bohaterowie śpiewający z uczuciem piosenkę o urodzinowej promocji. Realna wartość Argentyńczyka to około 200 tysięcy euro. Zważywszy na to, że do CFR Cluj trafił za 1,3 miliona euro jest to malutka kwota. Parafrazując cytat z polskiej komedii „Kiler”: co ja sobie za to kupię, waciki? To może być Wasz interes życia zwłaszcza, że na samym początku gry Dubarbier umieszczony jest w rezerwach swojego klubu. Nie żąda wielkiej gaży, ponieważ usłyszał kiedyś od pewnego księdza następujące zdanie: człowiek bogaty to człowiek zły. Osoby miewające polucje, a także fani twórczości Rolanda Pieczkowskiego powinni wszystkie fundusze przeznaczyć na zakup tego zawodnika, wszak może stać się on gwiazdą każdej z lig europejskich. Wysoki potencjał świadczy zaś o tym, że powinno go się czym prędzej zabrać z Rumunii. Zwłaszcza, że dysponuje paszportem kraju należącego do unii Europejskiej. Na koniec kawał sponsorowany przez Argentyńskich Hodowców Bydła: - Ile jaj ma nowy prezydent USA? - ObaMa.