Być może wiecie lub nie, że uwielbiam muzykę rockową. W życiu zaliczyłem już w wiele koncertów, w tym takich tuzów jak REM, Pearl Jam czy Korn. Jakiś czas temu dane było mi zobaczyć na żywo występ legendy z Seattle, zespołu Alice in Chains. Co prawda sami muzycy nie lubią jak zalicza się ich do nurtu zwanego grunge, ale dla mnie na zawsze pozostają jedną z najlepszych ekip reprezentujących ten gatunek rocka. Ech łezka w oku się kręci jak pomyślę kiedy pierwszy raz ich usłyszałem. Zapewne wielu z Was nie było wtedy na świecie. Cóż, jestem nazwijmy to dojrzały. Latka lecą, a ja wciąż uwielbiam koncertowe szaleństwo. Podczas występu Alicji pozwoliłem sobie nawet na krzyki i „śpiew”. Zdarłem gardło, ale warto było. Naprawdę warto. Kto nie był niech zazdrości. Jérémy-Benoît Hélan urodził się 9 maja (swoją drogą Maja to ładne imię) 1992 roku w miejscu nieznanym. Jest wychowankiem Stade Rennes. To właśnie tam wypatrzyli go wysłannicy gorszego klubu z Manchesteru czyli City (pozdrowienia dla Brudasa i Scorpia). Francuz dał się im skusić licząc na to, że znajdzie się bliżej swojego ukochanego United. Można i tak. Na początku gry Helan nie wygląda zbyt okazale. Owszem mierzy 181 centymetrów i wazy 79 kilogramów, ale atrybuty ma mocno przeciętne. Właściwie to nie wyróżnia się niczym szczególnym. Owszem jest pracowity, energiczny, ambitny, porywczy i medialny. Dobrze współpracuje, nieźle gra z pierwszej piłki, podaje i odbiera. Najważniejszy w jego przypadku jest jednak potencjał. Ten chłopak to prawdziwy diament. Cena wyjściowa: milion euro. Dużo? Wydaje mi się, że nie. Helan to piłkarz z ogromnymi możliwościami. Jego cena będzie rosła wraz z rozwojem. Jeżeli uda się Wam go sprowadzić na początku gry możecie zrobić interes życia. Profil zawodnika został opracowany w oparciu o podstawową bazę danych.