Sparta Praga odesłała w tym roku Lecha Poznań z okrzykiem „addio pomidory!”, odkładając marzenia polskich kibiców o Lidze Mistrzów do kolejnego sezonu. Jednym z głównych aktorów tego widowiska był Bony Wilfried, ten wielki, czarnoskóry napastnik, którego sprawność fizyczna przyprawiała o kompleksy nawet Manuela Arboledę. Iworyjczyk co prawda bramki w dwumeczu nie strzelił, a Sparta do Champions League się nie dostała, ale i tak wyróżniał się i pozostał w pamięci wielu kibiców. Zwłaszcza tych, grających w Football Managera.
Bony urodził się 10 grudnia 1988, mierzy 181 centymetry i waży 83 kilogramy. Mimo iż nie wygląda jak gwiazda parkietów NBA, to jednak waleczności pozazdrościłby mu nie jeden koszykarz. Siła i naturalna sprawność, równowaga – na poziomie światowym. Szybkość, przyspieszenie i wytrzymałość – polscy piłkarze wymiękają. Do tego jest genialnym technikiem, świetnie drybluje, a do tego, pomimo wątpliwego wzrostu, dobrze gra głową. Nie jest też szczególnie agresywny, choć takie wrażenie można odnieść, oglądając go na żywo.
Bony idealnie pasuje do roli odgrywającego, dlatego do tej pory w swojej karierze nie strzelał masy bramek. Wydaje się jeden, że jego rola w Pradze sukcesywnie rośnie. Wzrośnie tym bardziej, jeśli wydacie na niego kilka milionów euro i ustawicie go w swojej linii napadu. Takie umiejętności i potencjał u dwudziestodwulatka warte są tej ceny. Szykuje się nam nowy Drogba!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ