3. Liga
Ten manifest użytkownika Xysio przeczytało już 1651 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- No i tak to właśnie jest, mój drogi Hajo - Frank Kontny otworzył kolejnego Bitburgera i upił nieco, tak by zlikwidować nadmiar pianki. - Jak cały świat sprzeciwia się przeciwko tobie, to i stary Shneider nic nie pomoże.
Hajo Sommers jęknął i smętnie oparł głowę na rękach. Podziwiał zdolność swojego przyjaciela do wlania w siebie pięciu wysokoprocentowych piw i zachowania całkowicie czystego umysłu. Co więcej, Frank w takich stanach zwykle myślał lepiej i jaśniej niż kiedy był trzeźwy. On sam nie potrafił się zmusić do przełknięcia łyku alkoholu i to już od kilku miesięcy, odkąd... zaczęło się dziać źle...
- No już, łyknij sobie - namawiał go Frank, podstawiając puszkę. - Przynajmniej jeden łyczek, poczujesz się lepiej.
Hajo pokręcił głową i nadal wpatrywał się w pustkę.
Znajdowali się w mieszkaniu Franka, kilka godzin po zakończeniu ostatniego w sezonie 2010/2011 spotkania zarządu klubu Rot-Weiß Oberhausen. Nie zakończyło się zbyt optymistycznie. Zarząd podsumował ostatni rok krótko i zwięźle - spadek do Trzeciej Bundesligi był ogromnym zawodem, w przyszłym sezonie klub ma postarać się wrócić na wyższy szczebel rozgrywek, w przeciwnym wypadku prezes zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Hajo był prezesem.
- Daj spokój - rzucił Frank, próbując wnieść odrobinę optymizmu. - Na pewno jakoś się to ułoży.
Hajo wyruszył ramionami. Łatwo ci mówić, pomyślał. Posada Franka jako dyrektora sportowego w klubie była całkiem bezpieczna - ugruntowana latami udanej kariery piłkarskiej, a następnie trenerskiej. Hajo za to przyszedł do klubu praktycznie znikąd. Jako nieznanemu wcześniej biznesmenowi zarzucano mu interesowność, brak przywiązania do barw i traktowanie klubu jako maszynki do robienia pieniędzy. Wszystko to było poniekąd prawdą, ale krytycy pomijali fakt, że w tę maszynkę Hajo Sommers postanowił zaangażować się w stu procentach, aby naprawdę, realnie przynosiła mu zyski. W tej chwili, po pięciu latach był gotów założyć się, że czuje większe przywiązanie do klubu niż niejeden stary kibic.
- Jak on mógł mi to zrobić? - przerwał w końcu wymowne milczenie, zwracając się bardziej w pustkę, niż do siedzącego obok przyjaciela. - Cholerny zdrajca. Nigdy już więcej się do niego nie odezwę.
"On", czyli Hans-Günter Bruns był do niedawna trzecim z Wielkiej Trójki Oberhausen, obok Hajo i Franka. Gdy w 2006 roku zaczynali współpracę, Hajo postanowił zawierzyć pozostałej dwójce całkowicie i bezkrytycznie. Frank i Hans jako utalentowani piłkarze mieli zająć się stroną sportową klubu, on sam całą resztą. I początkowo dawało to efekty. Gdy Bruns objął drużynę Rot-Weiß przeżywało właśnie największy kryzys w swojej historii, spadło wówczas do Oberligi i wydawało się, że to najgorsze co mogło spotkać klub. Dwa lata wystarczyły byłemu piłkarzowi na wprowadzenie klubu z powrotem do Drugiej Bundesligi. Wtedy właśnie, w 2008 roku zaczęły się pierwsze problemy - Hans jako świeżo upieczony bohater całego Oberhausen zażądał horrendalnej pożyczki, na którą Hajo nie mógł się zgodzić. Po wielu kłótniach, w których Frank grał rolę mediatora, postanowiono odsunąć Hansa od drużyny, jednak nie pozbywać się go z klubu, ale zatrudnić jako "dyrektora wyszkolenia". To chyba Frank wymyślił tę nazwę - Hans nadal podejmował najważniejsze decyzje, formalnie trenerem jednak był kto inny.
Całe to zamieszanie wstrzymało triumfalny pochód Rot-Weiß. W ciągu następnych dwóch sezonów klub był zaledwie drugoligowym średniakiem, a to z pewnością nie zadowalało wygórowanych ambicji Hajo, który ostatecznie ubłagał Brunsa, by ten łaskawie zgodził się objąć ponownie stanowisko trenera. Bruns się zgodził, chociaż oczywiście pociągnęło to za sobą ogromne wydatki na jego uposażenie. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść - seria porażek i ostatnie miejsce w tabeli nadeszły tak nagle i niespodziewanie, że Hajo nie zdążył odpowiednio zareagować. Ciągle jeszcze wierzył w moc sprawczą Brunsa, ale przeliczył się. Ostatecznie Wielka Trójka została rozbita w lutym, kiedy Bruns został wywalony na zbity pysk. Zbawieniem miał być utalentowany Theo Schneider, ale, jak sam powiedział pod koniec sezonu "nic już z tej drużyny nie mogłem wycisnąć". Po czym spakował manatki i opuścił klub. Spadek okazał się faktem.
Hajo westchnął. A miało być tak pięknie...
Po kolejnej z ciągnących się w nieskończoność chwil milczenia, nagle zerwał się z miejsca, wyrwał zaskoczonemu Frankowi puszkę Bitburgera i przyssał się do niej. Gdy opróżnił ją w końcu sięgnął po następną, a potem jeszcze kolejną. Pił, pił i pił, aż zaczęło mu się kołować w głowie. Poczuł, że odpływa. Zaczęło mu być wszystko jedno - uczucie, którego tak bardzo potrzebował przez ostatnie miesiące...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ