Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że opiszę zawodnika Liverpoolu. Ale jako że nie ma nic lepszego od dobrego angielskiego obrońcy w sobotnie popołudnie, wybór może być tylko jeden. Ze względu na to, że środkiem obrony zajmowaliśmy się dość często (aż 17 piłkarzy z naszej bazy do FM-a 2012 może grać na tej pozycji!), trzeba poświęcić więcej uwagi równie istotnym bokom defensywy. A kto jest zawodnikiem Liverpoolu, pochodzi z Anglii i w dodatku znakomicie spisuje się na boku obrony? Nie, nie Martin Kelly. John Flanagan przyszedł na świat w mieście Beatlesów, Jerzego Dudka i Evertonu w Nowy Rok 1993, więc jest melodią przyszłości, ale Paul McCartney na pewno ułoży mu jakiś dobry theme song, bo John na to zasługuje. Młody boczny obrońca nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu, gdyż 11 kwietnia zeszłego roku wraz z The Reds ograł potężny Manchester City, a potem wcale nie było gorzej. Został na ten przykład młodym piłkarzem sezonu 2010-11 w swoim klubie, proszę bardzo! Zobaczmy zatem, jak wygląda następca Glena Johnsona lub Ashley'a Cole'a (bo warto wspomnieć, że John spisuje się dobrze zarówno na prawej, jak i na lewej obronie). Na początku jego piłkarskiej kariery mogą mu uciekać przeciwnicy. Głównie dlatego, że ma słabe krycie, ale też i z powodu kiepskiego przygotowania szybkościowego. Umie za to porządnie odebrać piłkę i rozpocząć akcję celnym podaniem. Determinacja i waleczność to główne zalety psychiczne młodego Anglika. Oprócz tego nieźle współpracuje z kolegami z drużyny. Ma dopiero osiemnaście lat, na pewno te cechy ulegną znaczącej poprawie. Fizycznie, jak już wspomniałem, nie ma fajerwerków. Sprawny i wytrzymały - reszta do wytrenowania. John nie przejdzie do Evertonu. Próbowałem. Czterdzieści milionów nie wystarczyło. Ale gdzie indziej... kto wie, Liverpool na pewno nie rozpocznie negocjacji za parę milionów. Skąpcy. Niemniej jeśli macie takiego fioła na punkcie angielskich obrońców jak ja, John musi być stałym punktem waszej defensywy. Musi.