LOTTO Ekstraklasa
Blog użytkownika tariq przeczytało już 2661 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Menedżer roku hiszpańskiej ekstraklasy sezonu 2010/11 w barwach Realu Sociedad. Menedżer roku angielskiej Premier League sezonu 2012/13 jako Geordie. Po takich sukcesach, tea, bo o nim mowa, zdecydował się podjąć pracę w Polsce. Porzucił dotychczasowe zajęcia, rezygnując także z prowadzenia kadry Wybrzeża Kości Słoniowej. Na co się decydował? W telefonicznej rozmowie z dziennikarzem Przeglądu Sportowego przyznał, że „brakowało mu słowiańskiego powietrza”.
Lipiec 2010 roku był w karierze tego młodego szkoleniowca niezwykle dynamiczny. Podobnie rzecz miała się w stolicy Wielkopolski. Nieporozumienia na linii zarząd – Jose Mari Bakero doprowadziły do sytuacji bez wyjścia. Hiszpan po raz drugi w bardzo krótkim czasie musiał pożegnać się z kolejnym polskim klubem. W mieszkaniu tea zadzwonił telefon. Rozmowy były bardzo konkretne, prezes Kadziński wiedział, że musi je dopiąć najszybciej, jak to możliwe. Niecały tydzień później tea miał już lądować na podpoznańskiej Ławicy.
Pierwsza wizyta w klubie, dogadanie kwestii finansowych i spotkanie ze sztabem szkoleniowym. Sytuacja rozwijała się dynamicznie. Jeszcze tylko parafka pod kontraktem i pierwsza konferencja prasowa. Do rozpoczęcia eliminacyjnej batalii o Ligę Mistrzów został bowiem niespełna miesiąc.
To, co dla byłego gracza Los Txuri-Urdin i Barcelony zdawało się składem gotowym do walki o wyznaczone cele, dla tea było jedynie przeciętnym zalążkiem drużyny. Gruntowne zmiany zachodziły więc w tempie ekspresowym. Uzupełniony został sztab szkoleniowy, a nad wszystkimi aspektami pracy z zawodnikami czuwać miał odtąd Tony Coton. Były bramkarz The Citizens doskonale znał się z tea z czasów jego pracy w Wielkiej Brytanii, stąd nie wahał się ani chwili przed przyjęciem posady asystenta w zespole Lecha Poznań.
Na tle przedsezonowych sparingów, w Poznaniu trwała operacja zakrojona na szeroką skalę. Kryptonim „Transferowa Burza”. Ulicę Bułgarską szybko opuściło wielu doświadczonych graczy. Bartek Bosacki i Ivan Djurdjević wybrali słoneczną Italię. Dimitrije Injac przeniósł się za Ural. Co warte podkreślenia, transfer „Dimy” do Anży Machaczkały stał się nowym rekordem sprzedaży Lecha. W kasie pojawiło się kolejne 1,2 miliona funtów!
Lech ruszył więc do ofensywy na rynku transferowym, by zdążyć w nowym składzie rozegrać jeszcze kilka gier kontrolnych. A miało być co ogrywać, gdyż tea za wszelką ceną chciał mieć w Lechu bardzo szeroką kadrę już na starcie. Chodziło o rywalizację o miejsce w zespole. Ale także o sprowadzanie młodych, niedrogich i utalentowanych graczy. Tak, by nawet jeśli któryś z nich nie odnajdzie się w Kolejorzu, za rok sprzedać go z zyskiem.
Po kolei. Na prawej stronie defensywy, obok Wojtkowiaka i Kikuta, zagrać mogli teraz Michael Morton i Holender Mitchell Burgzorg. Po przeciwnej stronie zmiennikiem dla Gancarczyka miał być Kameruńczyk Jean-Patrick Abouna. Na środku obrony ostał się tylko doświadczony Arboleda i utalentowani poznańscy juniorzy. tea udało się przekonać do gry w Poznaniu tak znane na giełdzie transferowej nazwiska, jak Serge Akakpo i Kevin Das Neves. Tyle na tyłach. Skrzydła pozostały w rękach Polaków. Peszko zawsze mógł liczyć na doskonale sprawdzającego się na prawej flance Drygasa. Wilk ciężko walczył, by nie pozwolić wygryźć się z lewej strony Kiełbowi. Środek pola także bez większych zmian. W końcu Krivets i Stilić to klasa sama w sobie. A jest przecież jeszcze Bandrowski. Czwartym ogniwem linii miał być młody Belg, Gerard Lifondja. Głównym celem tea była możliwość sporej rotacji między poszczególnymi pozycjami. Tym samym, na środku mogli również, w razie potrzeby, zagrać wspominani już: Morton, Drygas, Kiełb a także Fidel Martinez. Młodziutki, świeżo upieczony Lechita i reprezentant Ekwadoru częściej miał jednak koncentrować się na ataku. A było tam z kim walczyć. Do Rudnevsa i Tshibamby dołączył bowiem… Ahmed Soukouna. Młodzieżowy reprezentant Mali z francuskim paszportem był od samego początku numerem jeden na liście życzeń tea. Tyle najważniejszych nazwisk. Ale nie koniec transferów. W klubie pojawiła się wszak cała plejada młodych i zdolnych. Bezpośrednie zaplecze pierwszego zespołu uzupełniono młodzieżowymi reprezentantami Ghany, Senegalu i Kamerunu. Największym pechowcem został zaś reprezentant seniorskiej kadry Czarnogóry, Slobodan Lakicević. Szykowany na zmiennika dla Wilka pomocnik, już tydzień po przylocie do Poznania koszmarnie złamał nogę, wypadając ze składu na niemal cały sezon. Mimo wszystko, to właśnie miała być drużyna gotowa stawić czoła postawionym przed nią celom.
Pierwszym rywalem nowego menedżera okazał się słoweński Koper. Spotkania drugiej rundy eliminacji były zacięte i ciekawe. Nie do końca zgrany jeszcze Lech zdołał jednak dwukrotnie odprawić rywali wynikiem 3:1, pewnie awansując do kolejnej rundy. Tam czekał już mistrz Szwajcarii, FC Basel. Losy awansu do ostatniej fazy kwalifikacji rozstrzygnęły się już w pierwszym meczu w Bazylei. Zaskoczeni postawą Lechitów gospodarze ulegli 0:3. Ostatni krok do piłkarskiego i finansowego raju prowadził przez Chorwację. Pierwsze spotkanie przy ulicy Bułgarskiej nie dostarczyło spodziewanych emocji. Poznaniacy zdołali jednak zagrać na zero w tyłach, strzelając przyjezdnym jedną bramkę. Na gorącym terenie w Zagrzebiu trzeba było więc bronić nikłej zaliczki. Tu zdarzył się kolejny przebłysk genialnej gry podopiecznych tea. Po Chorwatach nie było co zbierać, a kibice opuszczali stadion już po godzinie gry. Dynamo – Lech 0:4. I klasyczny hat-trick Ahmeda!
Pieniądze uzyskane z awansu pozwoliły w Poznaniu odetchnąć. Wydatki na transfery, budżet płacowy, wszystko było pod pełną kontrolą. Co więcej, udało się przekonać zarządców klubu do rozpoczęcia budowy akademii piłkarskiej i bazy treningowej. Rozwinięta została też siatka wyszukiwania juniorów, a klub zdobył pierwszy finansowy przyczółek w Chinach. Nowym klubem filialnym Lecha został Henan Construction FC z Emmanuelem Olisadebe w składzie.
Do ciekawego spotkania doszło wkrótce w Warszawie, gdzie tea udał się ze swoim zespołem, by bronić Superpucharu Polski. Spotkanie mogło się podobać kibicom. Rzadko w którym finale można bowiem obejrzeć aż 8 bramek. „Jaga” nie mogła jednak być tego dnia zadowolona. Lech – Tomasz Frankowski 6:2. Po miesiącu pracy w gablocie tea znalazło się tym samym pierwsze trofeum.
Lech rósł w siłę każdego dnia. W oczekiwaniu na losowanie grup Ligi Mistrzów toczyły się boje polskiej Ekstraklasy i Pucharu Polski. Koncentrując się na LM, tea często musiał w tych rozgrywkach mocno eksperymentować z ustawieniem. W rezultacie Lech nie zawsze na krajowym podwórku grał tak, jak życzyliby sobie tego kibice. Potknięcia, wpadki, niespodzianki. Przed świętami wszystko wróciło do normy. Rundę jesienną Kolejorz zakończył na pierwszym miejscu z dorobkiem 36 punktów w 19 meczach. Identycznym stanem konta niespodziewanie legitymował się wrocławski Śląsk.
Nie bez przygód minęły także jesienne potyczki o Puchar Kraju. Wielkopolanie zgodnie jednak z planem zameldowali się w ćwierćfinale, w którym już wiosną przyjdzie im zagrać ze szczecińską Pogonią, rewelacją zaplecza Ekstraklasy.
Czas wrócić na boiska Europy. Losujące dłonie Michela Platiniego nie okazały się dla poznaniaków zbyt szczęśliwe. W szwajcarskim Nyonie rywalami polskiego zespołu w grupie D zostali więc Brytyjczycy: Arsenal Londyn i Celtic Glasgow, oraz hiszpańska Valencia. „Dla nas to grupa śmierci”, rzucił tuż po losowaniu Andrzej Juskowiak. „Każdy punkt będzie dla nas sukcesem”.
Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami bukmacherów. Na inaugurację Lech zawitał na jeden z ostatnich meczów rozgrywanych na starym stadionie Mestalla. Hiszpańska lekcja futbolu była szybka. 2:0 dla gospodarzy. W drugiej kolejce do Poznania przyleciał Arsenal (tak, odkąd w klubie nie ma Dennisa Bergkampa, zespół znów korzysta z samolotów!). Komplet na trybunach przecierał oczy ze zdumienia, kiedy już w 3. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po strzale Soukouny. Radość trwała jednak tylko pięć minut, kiedy to potężna bomba Walcotta „zdjęła pajęczynkę z okna” bezradnie interweniującego Buricia. Rywale poznali swoją wartość, tempo meczu spadło. Kiedy arbiter zaczął spoglądać na zegarek, by obwieścić przerwę, do niczyjej piłki dopadł po raz kolejny Soukouna. Trybuny oszalały. Lech dwa, Arsenal jeden. Jak się okazało, bramka do szatni całkowicie załamała Kanonierów. W drugiej połowie podopieczni Wengera nie istnieli. Po kwadransie gry do siatki Fabiańskiego po raz kolejny trafił Soukouna, a dziesięć minut przed końcem spotkania rywali dobił Wilk, wykorzystując fenomenalną wrzutkę Burgzorga. Lech – Arsenal 4:1!
To był przełom, który wytyczył kolejne cele dla podopiecznych tea. W trzeciej kolejce Lech po ciężkim boju pokonał Celtic 2:1 i usadowił się na pierwszym miejscu w grupie. W rewanżu na Celtic Park zagrał niestety najsłabsze spotkanie w grupie, a dodatkowo kończył mecz w dziesiątkę. Druga porażka stała się faktem. Polski zespół zdołał się jednak szybko odbudować na kluczowy, zdawałoby się, pojedynek z Valencią. Wygrana 2:1 pozwoliła zapewnić sobie awans co najmniej do Pucharu Euro. Aby zagrać w 1/8 Ligi Mistrzów, trzeba było liczyć na szczęście. Nikt bowiem nie spodziewał się, że Lech zdoła wygrać lub zremisować mecz w Londynie. Do awansu potrzebna była więc strata punktów Valencii w meczu na własnym terenie z Celtikiem. Arsenal – Lech 3:0, Valencia – Celtic 1:2!!! Lech dokonał niemożliwego!
W międzyczasie tea dopinał kolejne transfery. Bez kosztów. W rundzie rewanżowej niebieskie koszulki przywdzieją między innymi: reprezentant Izraela – skrzydłowy Gai Assulin, młodzieżowy reprezentant Brazylii – napastnik Marcelinho, oraz czarnoskóry Norweg – skrzydłowy Dawda Leigh.
Wiosna przy Bułgarskiej zapowiada się więc pasjonująco, a rozpocznie się batalią o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, w którym rywalem Lechitów będzie francuski Olympique Lyon.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |