Regionalliga Nord/Süd
Blog użytkownika Fenix przeczytało już 10281 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
SSV Ulm 2009/10 – część 2.
Sezon w Regionallidze nabiera rumieńców. Półmetek mamy już za sobą, lider tabeli, ale tylko 3 punkty przewagi ... Po meczu z Eintrachtem Bamberg zostałem zaproszony do gabinetu prezesa Minka, wraz z moim pomocnikiem Rafałem Jaroszem. Tym razem nie mieliśmy problemów z komunikacją – prezes pogratulował nam wyników ale zaznaczył, że nie będzie wściekły, kiedy nie uda nam się awansować. „Nic wam nie zrobię, tylko Wam potrącę z pensji” – dodał Mink (tłumacząc na polski), a po chwili złowrogiej ciszy parsknął śmiechem. Całe szczęście że żartował, bo przez tę chwilę oczami wyobraźni widziałem życie bez imprez, samochodów i alkoholu ... Strach mnie wręcz ogarnął. Później rozmawialiśmy już o wszystkim – o wędkowaniu, o zwierzętach, o roślinach, a nawet o tym, że siostra prezesa przeprowadzała zabieg powiększenia biustu (inaczej – gadanie o dupie Maryni). Mój pomocnik Rafał Jarosz „sprzechał” już doskonale po niemiecku - wystarczyło pół roku, a świntuch się totalnie zgermanizował. Dobrze, że chociaż jest lojalny wobec alkoholu. Podczas gdy moi piłkarze w wolnych chwilach opijali się (może to za duże słowo, zaraz do tego wrócę), on pozostawał wierny swojskiemu „Leszkowi”. Muszę przyznać, że prezes ma do mnie coraz wieksze zaufanie. Jeszcze w sierpniu, kiedy dopiero poznawałem uroki tutejszego nocnego życia i pukałem do drzwi prawdziwego „highlife’u”, było trochę inaczej. Powiedział mi, żebym nie spędzał nadto czasu w pobliskich barach, nawet w wolnym czasie, ponieważ to źle działa na „image” klubu. Wygarnąłem mu wówczas: „A co kurwa, mam popierdalać do pinakoteki? Ja jestem prosty człowiek trzymający się własnych reguł, robię to co lubię i niech pan prezes nie będzie taki zasadniczy!” – zabrzmiało to niczym treść wytworów naszych hip-hopowych geniuszów, mimo że nie preferuję tego rodzaju muzyki. Zapewne domyślacie się, że po takim tekście, większość trenerów wyleciałaby na zbity pysk, a prezes ich klubów własnoręcznie podarł podpisany ongiś kontrakt. Jednak ja już wiedziałem, że prezes to zajebisty gość, u którego mam niesamowite plecy. Poza tym dokarmiałem mu jego kotki, więc chyba nie miałby serca mnie zwolnić? Inna sprawa, że wówczas byłem silnie oddalony od stanu trzeźwości (treningi również zdarzało mi się prowadzić pod wpływem alkoholu – cóż, w Niemczech ogórki były bardzo drogie i niesmaczne) i po tej sytuacji ciśnienie mi trochę podskoczyło. Miałem lekkie obawy, że Mink wyciągnie surowe konsekwencje. Ale to sympatyczny facet, który ufa ludziom i bardzo kocha klub. Zwraca uwagę na wszystkie detale – raz nawet zwrócił uwagę na pewną białą substancję na sukience mojej dziewczyny (ładnie powiedziane – jedenasta w ciągu jednego miesiąca), po czym puścił do mnie oko i pokiwał palcem.
Wróćmy jednak do spraw doczesnych. Runda – co już na wstępie podkreśliłem – wprawdzie za nami, ale do końca roku zostało jeszcze 5 ligowych meczów. Na początku moi chłopcy mogli trochę „zluzować pośladki”, bowiem grali z ostatnim w tabeli Bayernem Alzenau – w dodatku u siebie. Nie zrelaksowała mnie natomiast informacja od prezesa Minka – okazało się, że Kassel gra jeszcze zaległy mecz. Niestety – wygrali go i mają obecnie tyle samo punktów co ja (ze względu na lepszą ilość bramek, przoduję w tabeli).
18 KOLEJKA
SSV Ulm – Bayern Alzenau 8:1 (Roth 1, 14, 60, 88, Reith 9, Muller 31, 68, Gruttner 63 – Wilz 41)
Niemieckie gazety pisały przed meczem, że gdy Felix Roth ma formę, wszystko idzie ku dobrej drodze. Kiedy mu nie szło, dochodziło do nieoczekiwanych porażek, tak jak do tej z 17 kolejki – z Eintrachtem Bamberg. Na moje szczęście Roth był dziś w wyśmienitej formie. Nie tylko zainicjował festiwal bramek w Ulm, ale i sfinalizował. „Typische Roth-Tore” – tak nazwała jutrzejsza gazeta trafienia SuperFelixa. W istocie, Roth ma swój styl strzelania bramek – dominuje w nim prostota dochodzenia do sytuacji i nadzwyczaj spokojne wykańczanie. Jest to typowy lis pola karnego. Najładniejszą bramkę meczu zdobył Daniel Reith w 9 minucie, który otrzymawszy podanie od Gruttnera, huknął pod poprzeczkę z 15 metrów. Było to naprawdę efektowne trafienie. Dużo śmiechu przyniosło nam z kolei trafienie Manuela Mullera z 31 minuty (który dzięki ogromnej pracowitości przebojem wdarł się do pierwszego składu). Z wykonaniem rzutu wolnego wyraźny kłopot miał Christian Sauter, który z wyjątku grał dzisiaj od początku (rozegrał znakomite zawody). Wstąpiła we mnie jakaś dziwna furia i agresja względem tego zawodnika i już zwróciłem się do Janka Góry, aby prosił do rozgrzewki Benjamina Bartha. Mój krzyk „Góra” nieoczekiwanie usłyszał Sauter, który zagrał do Manuela, a ten z kolei umieścił futbolówkę w bramce. No tak, w końcu chłopaki rozkminili co znaczy po polsku „góra” ... Bynajmniej nie ze względu na zainteresowanie językiem polskim. W tym pięknym dniu zabrakło mi tylko jednego – potknięcia Hessen Kassel. Niestety, kontrkandydaci do awansu dość szczęśliwie pokonali na wyjeździe Grossaspach. Po niemiłosiernych mękach udało im się zdobyć bramkę dopiero w 87 minucie gry, a jej autorem był Thorsten Bauer. Kto wie, czy niespokrewniony z Timem Bauerem z Aalen, który nie tak dawno okazał się istnym katem mojej załogi.
---
Po spotkaniu poszedłem z moim przyjacielem - Rafałem Jaroszem, na małą imprezę do nocnego klubu. "Dobrze, że nie jesteśmy piłkarzami, bo mielibyśmy nieźle przejebane" - rzekł z szelmowskim uśmieszkiem Jarosz. Impreza odbywała się w Stuttgarcie, więc trochę "kilosów" musieliśmy przemierzyć. Od czego jednak mamy mojego nowego "merca". Nie zabrakło alkoholu oraz ... ciekawych osobistości. Podczas pewnego tanecznego etapu, zwanego potocznie "baunsowaniem" (analfabeci nazywają to "bałnsowaniem", natomiast pseudoangliści "bounce'owaniem") z tutejszymi ladacznicami, spotkaliśmy nawet zawodnika VfB Stuttgart - Cacau. Rozśmieszył mnie w tej sytuacji Rafał, który tak głośno i widocznie zaczął się podlizywać do byłego zawodnika FC Nurnberg, że nawet grupka siedzących obok przy stoliku 60-latków zaczęła chichotać. Apogeum tupetu w krystalicznej formie nastąpiło po 10 minutach rozmowy gwiazdy Bundesligi z amatorskim pracownikiem klubu Ulm. Wówczas to Rafał zapytał się, czy Cacau nie chciałby kiedyś zagrać w naszym klubie. Miałem ochotę go wziąć na bok za kołnierz, ale właśnie jakaś szalona "małolata" zaprosiła mnie do tańca. Wtedy to stanąłem przed poważną próbą ... moralną. I etyczną również. Młoda "tapeciara" wyjęła z kieszeni coś dziwnego, podobnego do kawałków czekolady. Po chwili wyjęła z kieszeni już bardziej znaną mi rzecz (... z programów i filmów dokumentalnych, oczywiście) - popularną "maryśkę". Tak tak, panowie. I tutaj nie chodzi o żadną Marię.
Pomyślałem sobie, że jakby jakiś dziennikarzyna nakrył mnie tutaj, zaciągającego się haszyszem czy innym "bongiem", mógłbym już być spalony jako trener. No, w najlepszym wypadku, wołaliby na mnie tak, jak na Ebiego Smolarka - "Hash Bomber", lub coś pod ten deseń. Stanowczo odmówiłem, po czym zamówiłem z Jaroszem dwa piwka. Noc zapadła, światła pogasły, rozlał się magiczny napój o nazwie "Kamikadze", z klubowych toalet dobiegały głosy rodem z pewnych filmów, w których rzuca się w oczy niski budżet twórców (nie mają nawet na kostiumy). Nastał ranek i piłkarze SSV Ulm znów muszą oglądać na treningu skacowanego trenera i jego giermka, którzy n-ty już raz zapomnieli zakąsić ogórkami ...
19 KOLEJKA
SSV Reutlingen – SSV Ulm 1:0 (Daub 77)
Zimne popołudnie, 29 listopada i „król strącony z tronu” – niestety, przychodzą takie dni. W meczu z Reutlingen pierwszy raz byłem świadkiem grania tzw. „padaki” ze strony moich Reitha, Rotha, Andersena i spółki. Wraz z początkiem meczu mieliśmy lekką przewagę, jednak sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. W 77 minucie czary goryczy dopełnił napastnik SSVR – Markus Daub. Doskonałą akcją przy jego trafieniu popisał się lewy obrońca – Jurgen Michel, który odebrał piłkę Schurgowi (fatalny mecz, stracił u mnie zaufanie), minął Haleta i dośrodkował na długi słupek. Piłki nie sięgnął bramkarz Betz, a do bramki głową wepchnął ją wspomniany Daub. Kiedy kipiałem ze złości na ławce trenerskiej, patrząc na to, jak moi piłkarze podają piłkę między sobą i na siłę próbują grać „klepkę”, usłyszałem słowa od siedzącego obok na ławce Rafała Jarosza „- Musimy grać bardziej koronkowo”. Zażenował mnie. Od razu barknąłem: „Koronkowe to są stringi mojej kochanki! Tutaj idzie o remis, nie o styl! Ma być piłka do przodu i gol! Długa piła, panowie!” – mój krzyk po chwili został skierowany w stronę boiska. Motywacja o mało nie pomogła, bo w końcówce po rożnym w poprzeczkę trafił Leon Balogun. Niestety, nieoczekiwana porażka, ale została nadzieja – wyciągnąłem swój telefon komórkowy, w którym miałem możliwość śledzenia wyników meczów na żywo. Gdy włączyłem odpowiednią opcję, o mało nie rozbiłem telefonu o krzesełko. Kassel pokonało Stuttgarter Kickers 2:0 i teraz to oni są liderami Regionalligi Sud. „Brudne świnie z Hesji” – to był najłagodniejszy inwektyw, który przewinął się tego dnia na ławce rezerwowych Ulm. I to tylko odnośnie meczu Kassel, bo te odnośnie naszej gry były jeszcze bardziej nieparlamentarne. Po tym meczu chodziłem w rytm piosenki „It’s Unbelievable”. Wyniki bowiem niesamowicie felerne, ale jak wiadomo, w piłce nożnej są rzeczy, które się fizjologom nie śniły, jak to mawia pewien wąsaty bohater znanego polskiego serialu komediowego. Gdy szedłem spać, natychmiast przyjąłem taktykę ZZZ. Zapewne znana jest Wam podczas nauki do sprawdzianu w szkole lub do innej matury. W moim wypadku ma trochę inne zastosowanie, a mianowicie rozumiem ją jako – Zapić-Zakąsić-Zapomnieć. Tak jest, takie dni trzeba wymazywać ze swojej pamięci.
---
Przed grudniowym meczem z Weiden przeprowadziłem z zawodnikami dodatkowy trening. Ćwiczyliśmy na nim dokładność podań i skuteczność, czyli to, co tygryski – w tym wypadku napastnicy – lubią najbardziej. Starałem się również zmobilizować chłopaków, żeby dali z siebie trochę więcej przed zasłużonymi, choć krótkotrwałymi urlopami. Szczególnie zależało mi na formie Rotha. Podczas sesji treningowej założyłem rękę na rękę i niby zupełnie przypadkowo rozpocząłem małą gadkę.
„ - Słuchaj Felix, ty w ogóle masz żonę?”
„ - Nie, panie trenerze, co pan. Ja jestem młody chłopak, niezależny.”
„ - Jak niezależny, to wypier... do Independiente.”
Roth chyba nie do końca zrozumiał – co by tu nie mówić – mało wyrafinoway dowcip, więc tylko nieśmiało zarechotał. W tym momencie ważne było, aby podtrzymać sympatyczną atmosferę.
– „ - Nie no, Rothie, ale szmulkę to jakąś pewnie masz?”
– „- Panie trenerze, niech mi Pan nawet nie mówi. Co wyrwę w dysce, to albo zimna ryba, albo pusta barbie.”
– „- Słuchaj, robimy tak, jak zagrasz na maxa i wygramy wszystkie mecze w tym roku, załatwię Ci usługi pewnej gwiazdy porno.”
– „ - Naprawdę?”
– „ - Ale pod warunkiem, że dasz z siebie wszystko w kolejnych meczach. Wiesz, jaka będzie jazda, człowieku? Aż sam żałuję, że się z nią „głębiej” nie zapoznałem” – zażartowałem.
– „ – Wie Pan co? Poszedłby się pan lepiej pomodlić do kościoła, zanim Pan będzie się decydował na takie niemoralne propozycje” – odparował Roth, chociaż wówczas sam do końca nie wiedziałem czy żartem, czy serio.
– „ – Ja nie chodzę do kościoła rzymsko-katolickiego, bo w Rzymie narodził się faszyzm! Mam szacunek do historii. Poza tym nie znam pacierza po niemiecku.”
– „ - No dobrze panie trenerze, żartowałem. Biorę w ciemno.” – Felix uśmiechnął się wymownie i wyraźnie podniecony wrócił do zajęć. Miałem tylko nadzieję, że te zbereźne myśli nie przysłonią mu pryzmatu ważnych meczów ...
20 KOLEJKA
SSV Ulm – SpVgg Weiden 3:0 (Muller 11, Roth 16, 39)
Po tym spotkaniu śmiało mogę powiedzieć do lustra: „Jesteś genialny!” Tak, tak, jestem genialny. Umiem podejść zawodników. Nawet nieliczni kibice gości mogli dostrzec, że Roth był tego dnia najwaleczniejszym piłkarzem. Był wszędzie – cofał się nawet po piłkę do obrony, z czego nigdy przecież nie słynął. „Jak kobiety potrafią oddziałować na facetów” – pomyślałem. Wystarczyła świadomość, że umówię gościa z boginią seksu i już zapierdala jak stąd do Madrytu. No ale cóż, geniusz tkwi w prostocie. Odnośnie samego meczu, błędem byłoby wyróżnienie tylko samego Rotha. Perfekcyjnie zagrał strzelec jednej bramki – Muller, a także doświadczony pomocnik Andreas Mayer. Niestety, Kassel dalej nie odstawia nogi. Również i podopieczni Mirko Dickhauta odnieśli zwycięstwo – nad amatorami SC Freiburg, 2:0. Mają już 49 punktów, podczas gdy ja – 46. Teraz to ja muszę gonić rywali.
21 KOLEJKA
Greuther Furth (A) – SSV Ulm 2:2 (Weber 21, Walthier 90 – Balogun 40, Gruttner 59)
Chłopaki wyraźnie stracili formę. Kolejna strata punktów wobec wygranej Kassel powoduje, że wynosi ona już aż 5 punktów. Początek meczu ułożył się niepomyślnie – po kiksie Baloguna i trafieniu Webera, gospodarze prowadzili 1:0. Później objęliśmy inicjatywę – najpierw w poprzeczkę huknął Reith, a w 40 minucie po rzucie rożnym świetnie odnalazł się Balogun i w swoim stylu umieścił piłkę głową w bramce przeciwnika. Było to małe zadośćuczynnienie ze strony byłego gracza Hannoveru 96. Gdy w 59 minucie na 2:1 trafił Gruttner, wydawało się, że wszystko idzie po mojej myśli. Były okazję do podwyższenia wyniku, ale tym razem zawodził Felix Roth. W końcu zdjąłem go z boiska mówiąc krótko „Kein Porno, Kein Porno!” – Felix już zapewne zrozumiał, że jego szanse na randkę z kobietą lekkich obyczajów (jak mówili na moim osiedlu – gwiazda porno to też prostytutka) zmalały do zera. Gdy wydawało się, że mecz skończy się skromnym zwycięstwem badeńskich gladiatorów, sędzia doliczył aż 4 minuty meczu i właśnie w 94 minucie, wyrównał Walthier. Wściekłość na ławce sięgnęła zenitu. „Was fur ein Pech” – chciałoby się rzec. Po końcowym gwizdku podszedłem do arbitra i wygarnąłem mu co o nim myślę. Warto nadmienić, że przy bramce z 94 minuty był jeszcze spalony. „Sie betrugen uns” (oszukałeś nas) – powiedziałem, po czym sędzia wyjął długopis i wpisał je w rejestr, lub, jak kto woli – do protokołu meczowego. Dzień później okazało się, że gnojek napisał, że obraziłem go i zostałem ukarany na 1 mecz. Kolejne spotkanie, ostatnie w tym roku, musiał prowadzić mój asystent – Janusz Góra, do spółki z Rafałem Jaroszem..
22 KOLEJKA
SSV Ulm – Eintracht Frankfurt (A) 3:0 (Treske 2, Roth 10, Barth 46)
Dopingowałem moich podopiecznych z trybun, ale na szczęście obyło się bez większych nerwów. Gładkie zwycięstwo 3:0 nie pomogło w wystarczającym nadrobieniu strat do Hessen Kassel, które wygrało na wyjeździe aż 4:0 z – uwaga – moimi pogromcami, VfR Aalen. Mogę tylko powiedzieć, że czekają nas ciężkie przygotowania do rundy wiosennej i na pewno nie złożymy broni w walce o awans. Zapowiadam również, że większych transferów nie będzie. Zintegrowałem się z chłopakami i wystarczająco ich poznałem, więc mogę uznać, że oni są w stanie zrobić awans. Dopiero teraz stanęli przed wielką próbą - czy będą potrafili pokazać charakter? Ja w nich wierzę - w tej lidze wszystko się może zdarzyć, a w ekipie nie brak talentów.
A teraz, póki co, wyjeżdżam na święta Bożego Narodzenia do rodzinnego kraju. A potem – na krótko – na narty do ... Garmisch-Partenkirchen. Oto wyniki, które pojawiły się w tej części opowiadania:
Czy Ulm wróci do boju w walce o awans? Czy karp smakował? Czy nie połamię sobie nóg na skoczni?
O tym już w 3 części. Zapraszam do czytania.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |