Manifesty użytkownika Lampris przeczytało już 1335 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Gdybym czas, który spędziłem wcielając się w rolę piłkarskiego menadżera poświęcił na coś pozornie bardziej pożytecznego, mógłbym np. posługiwać się biegle trzema językami obcymi, albo ukończyć kurs gotowania pod okiem Magdy Gessler. Cóż, nasze życie polega na dokonywaniu wyborów. Ja wybrałem Football Managera, a gra ta - stała się moim nałogiem, rozrywką i pasją. Tak brzmi pewnie historia wielu z Was, ale nie wiem czy ktoś z Was byłby na tyle głupi, szalony, odważny (niepotrzebne skreślić) by rozwijać swoją „karierę trenerską” w noc poprzedzającą... egzamin maturalny.
Moje przygotowania do matury nie składały się może na tytaniczną pracę, ale nie mogę też powiedzieć żebym się jakoś wybitnie obijał. Chciałem napisać ten egzamin dobrze, bo zdawałem sobie sprawę, że w jakimś stopniu zdeterminuję on moje dalsze życie. Aby rozładować stres, który towarzyszył mi w miarę zbliżania się „majowej kampanii” w okolicach 15 kwietnia postanowiłem na nowo „odpalić” Football Managera 2013. Uznałem, że od rana do późnych godzin popołudniowych będę się uczył, a wieczorami dla rozrywki sprawię by Lech Poznań stał się rozpoznawalną marką na arenie europejskiej. Mój plan zrealizowałem praktycznie w 100 %, FM spełnił swoje zadanie i sprawił, że na chwilę zapominałem o wyzwaniach czekających na mnie w świecie rzeczywistym.
W dzień poprzedzający pierwszy z egzaminów maturalnych tj. 6 maja 2013 roku rozgrywałem właśnie trzeci sezon za sterami „Kolejorza”. Po dwóch pierwszych, względnie udanych, w tym szło mi zdecydowanie słabiej, do tego stopnia, że działacze zastanawiali się nad moim zwolnieniem. Jako człowiek ambitny, do takiej zniewagi dopuścić nie mogłem. Modyfikowałem więc taktykę, dokonywałem trudnych rozmów z zawodnikami, usprawniałem mikrocykl treningowy, obserwowałem potencjalnych kandydatów do gry pod moimi skrzydłami, aż wreszcie znowu zacząłem wygrywać i nawet nie spostrzegałem, jak na zegarze wybiła godzina... 2.30. Zacząłem panikować, przeklinać niebiosa i własną głupotę. Jutro egzamin, prawdopodobnie jeden z najważniejszych w życiu, a ja siedzę i bawię się w „zbawiciela polskiego futbolu” zamiast porządnie się wyspać. Po chwili totalnego ataku zdenerwowania i rzucania wulgaryzmów na lewo i prawo, uspokoiłem się nieco i pomyślałem, że tego dnia czeka mnie przeprawa z języka polskiego, który nigdy nie sprawiał mi specjalnych kłopotów. Ba, mówiąc krótko i bez fałszywej skromności, byłem dobry w te klocki. Uznałem więc, że jeszcze jeden mecz, kluczowy zresztą w kontekście całego sezonu nikomu nie zaszkodzi. Mój Lech nie zawiódł i wygrał 4-1 z Górnikiem Zabrze, a ja mogłem spokojnie „oddać się w objęcia Morfeusza”. Na sam koniec, dodam tylko, że egzamin napisałem na 87 %. Kto wie, czy gdyby nie zarwana noc, nie byłoby jeszcze lepiej ? Ale czego, nie robi się dla ukochanej gry. Dziś - jestem w stanie stwierdzić, że o wirtualną karierę dbam bardziej niż o własną dziewczynę. ;) Mała prośba, tylko jej tego nie mówcie...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |