Skończyliśmy okres przygotowawczy do mojego debiutanciego sezonu w roli managera piłkarskiego
takim oto bilans:




Nie byłem zadowolony z mojego kontraktu opiewającego na 400 € tygodniowo, lecz nie dałem po sobie tego poznać.  Po zebraniu zarządu podszedł do mnie Peter i powiedział:

- Odpowiada Ci twój kontrakt?
- Tak! - skłamełem
- A chciałbyś zarabiać więcej? - zapytał.
- Jasne. - oznajmiłem
- Jeżeli zapewnisz drużynie miejsce w górnej częsci tabeli dostaniesz takowy, jeżeli zaś zdołasz awansować to wyższej klasy rozgrywkowej, w co nie wierze, dostaniesz jeszcze większy kontrakt.
- Postaram się. - wiedziałem że z moim doświadzczeniem moje dni w klubie są policzone.


W czasie okresu przygotowawczego sprawdziłem piętnastu zawodników z czego zakontraktowałem sześciu. W czym czterech polaków. Zawsze to miło pójść z polakiem na wódeczke

.

Przygotowałem zawodników do długiego sezonu następującymi słowami:

- Macie zapierdalać, jeżeli któremu nie pasuje to droga jest otwarta.

Większość zawodników się uśmiechnęła i wróciła do treingu. Wezwałem polaków na bok i powiedziałem im kilka słow:

- Jeżeli dowiem się że któryś z was dorabia na boku na zmywaku lub w innym gównie,  to macie dwa wyjścia. Albo rzucacie tę robote i gracie w piłke, albo.... oddajecie mi 50 % zarobków.
- Ale trenerze..... - wymarudzili
- Lajf is brutal and samtajms kopas w dupas i very bolas.


Po treningu podszedłem do Hutchingsa i zapowiedziałem mu że od niego dużo zależy, zamierzam z niego zrobić gwiazdę zespołu i przywódce. Odpowiedział mi że jest gotów wziąć ten ciężar na swoje barki i udźwignie presje jaka na nim ciąży. Pomyślałem, ma chłopak gadane.

Gdy znudziło mi się siedzenie na kanapie i wypijanie kolejnych piw, których nazwy nie mogę ujawnić bo byłaby to prowakacja polityczna, postanowiłem napisać SMS do kolegi z byłej pracy który siedzi w Anglii. Robiliśmy w jednej z...