-Imię?! -Paweł.
-Nazwisko?!
-Lipiec! Czego wy ode mnie chcecie? – wykrzyknąłem przerażony gapiąc się w światło padające z lampy skierowanej na mą twarz.
- To bez znaczenia! – wykrzyknął gruby męski głos – Ulubiony zespół?!
- Newcastle United – rzekłem tym razem z dumą w głosie – jeżeli chcesz mnie za to zabić… Morduj!
- Zabić? Ależ, skąd, że znowu! Właśnie dostałeś nominację na managera tego klubu. Dokumenty będą leżały u Ciebie na biurku. A teraz zostaniesz tam zabrany…
Usłyszawszy ostatnie zdanie poczułem jak ktoś po raz drugi tej nocy zakłada mi worek na głowę i wnosi do furgonetki…
Podniosłem głowę. Niemal, że natychmiast zostałem uderzony przez światło padające w Prost w me oczy. To tylko sen… Jednak taki realny, taki prawdziwy… Moje marzenie w końcu by się ziściło… Opadłem na poduszkę racząc się ostatnimi chwilami tegoż cudownego snu… Cóż z grą w Newcastle nie wyszło, więc dlaczego nie mógłbym spróbować jako menadżer? Tak… Ten element życia nie był zbyt udany… „Największy Polski talent przechodzi do Newcastle” krzyczał Fakt na okładce. Tak przeszedł. Z podrzędnego wiejskiego klubu wprost na salony Newcastle. Wyeliminowała mnie kontuzja. Zerwane więzadła. Do piłki już nie wróciłem. Nie mogłem podnieść się po ciosie dwóch tych samych kontuzji w przeciągu 7 miesięcy… Zrezygnowałem z piłki, wróciłem do Polski i zająłem się trenerką. Z juniorami Zabrzańskiego Górnika zdobyłem 2 miejsce w Młodej Ekstraklasie. Potem mały epizod w trzecio ligowym Górniku Polkowice którego wprowadziłem na salony pierwszej Ligii. Lecz to wszystko nie miało znaczenia. Wciąż wiedziałem, że czegoś mi brakuje, że cel jaki sobie postawiłem to praca w Newcastle. Kochałem to miasto od dziecka. Zawsze dokąd tylko sięgam pamięcią uwielbiałem stadion, parki, nawet komunikacje miejską. Teraz jestem bezrobotny.
-Dość! – powiedziałem sobie w myślach. To nie jest moja wina, ale przydałoby się coś na śniadanie, stwierdziłem po burczeniu w mym brzuchu. Idąc w kierunku kuchni instynktownie spojrzałem na biurko i oczy me zobaczyły przedmiot mych marzeń, coś co jeszcze przed chwilą wydawało się tylko snem… Wielo stronnicowe coś, opatrzone logiem i pieczęcią klubu, coś co zaparło mi dech w piersiach. To był właśnie ten kontrakt… A więc to nie był sen! Wziąłem dokument do ręki, delektując się zapachem świeżego druku, przejrzałem umowę, podpisałem i udałem się w kierunku St James’ Park. Nie miałem pewności czy ktoś nie robi sobie ze mnie jakiś głupich żartów, jednak że z duszą na ramieniu poszedłem w Prost pod gabinet prezesa. Zapukałem…
- Uhm… Chwileczkę – rzekł gruby męski głos który wydał mi się znajomy . Po chwili z gabinetu wyszła dosyć spocona, choć ładna sekretarka.
- Pan Ashley pana prosi… - rzuciła mierząc mnie od stup do głów znienawidzonym wzrokiem. Czułem, że się czerwienie…
- Pan Lipiec jak mniemam? – rzekł Mike siedząc za biurkiem
- Oczywiście. Czy to Pan był autorem tej całej nocnej maskarady?
- Ach musiałem sprawdzić czy nadaje się pan na managera tegoż klubu… Ale nie po to tu pan przyszedł… Powiem otwarcie. Zamierzam sprzedać klub, lecz do tego potrzebne są WYNIKI – rzucił niemal wykrzyczy kując ostatnie słowo.
- I ja mam te wyniki zapewnić? Miał pan wielu doświadczonych managerów, dlaczego właśnie ja?
- Na Ciebie wydamy najmniej – stwierdził bez ogródek – Do tego robiłeś coś z niczego, jesteś mistrzem w przyciąganiu wyników, a tych nam teraz potrzeba. Twoja umowa obowiązuje rok. Na transfery dostaniesz ok. 4mln tyle samo na pensje. Klub Cie potrzebuje Paweł i dobrze o tym wiesz…
- Z takim budżetem i z tą kadrą mogę zrobić najwyżej górną część tabeli. To jest realne. Widziałem zawodników w niejednym meczu. Nie wiem co tu robił poprzedni manager ale zbyt profesjonalny to on nie był….
- Ekchem… - przerwał Ashley – Przyszedłeś tu aby nas krytykować czy pracować?
- Oczywiście, że pracować! – odparłem.
- Jutro godzina 9 pierwszy trening. A teraz dowidzenia mam ważne sprawy…
Ważne sprawy jasne pomyślałem wychodząc z gabinetu i patrząc na podnoszącą się z krzesła sekretarkę… Ja już widzę te ważne sprawy. Uśmiechając się w duchu wróciłem do domu oczekując kolejnego dnia…
Jest to moja pierwsza publikacja i pierwsza opisywana kariera, dlatego proszę o wytknięcie mi błędów : p
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ