Całkiem udana jesień spowodowała, że w klubie zapanowała bardzo miła atmosfera. Piłkarze i sztab szkoleniowy udali się na urlopy, aby w pełni wypocząć przed zbliżającą się rundą wiosenną.
::: Transfery, transfery, transfery :::
Przygotowania rozpoczęliśmy na początku stycznia. Na pierwszym treningu próżno było szukać nowych twarzy, a już w trakcie zgrupowania nasze szeregi opuściło kilku zawodników. Byli to m.in:
Robak,
Lovrencsics,
Dudka i
Arajuuri. Ostateczna lista "ubytków" wyglądała tak:
Lista celów transferowych była gotowa jeszcze w trakcie rundy jesiennej. Wiedzieliśmy, że musimy koniecznie wzmocnić obronę, aby nie tracić już tak dużej ilości bramek. Niestety na pierwszym treningu nie pojawił się nasz czołowy napastnik
David Aganzo. Powodem jego absencji była kontuzja, której doznał w trakcie urlopu. Czekała go około 9 miesięczna przerwa i koniecznie musieliśmy wzmocnić także atak. Szukaliśmy przede wszystkim takich piłkarzy, którym za pół roku kończyły się kontrakty i mogliśmy ich kupić, za tak zwany "bezcen". Takim sposobem do drużyny dołączyli m.in.
Arthur Boka i
Nico Kranjcar a niewątpliwym hitem transferowym był
Bakary Kone z Olympique Lyon (grający poprzednio na wypożyczeniu w Fenerbahce Stambuł). Oto wszystkie wzmocnienia, które dotarły do nas w lutym:
Dodam tylko, że podpisaliśmy jeszcze kontrakty z
Abou Diaby,
Ben'em Garattem oraz czołowym strzelcem drużyny
Elche,
Alvaro Gimenezem. Jednak na nich musimy poczekać do lata, gdyż ich obecne zespoły żądały zbyt wiele za przeprowadzenie transferów już zimą.
W trakcie przygotowań rozegraliśmy kilka sparingów, w których odnieśliśmy 3 zwycięstwa, dwukrotnie zremisowaliśmy oraz ponieśliśmy dwie porażki.
::: Wiosna nasza! :::
Okres przygotowawczy minął i spokojnie mogliśmy myśleć już o naszym pierwszym, otwierającym rundę wiosenną spotkaniu, z
Lechią Gdańsk.
Mecz z zespołem z pomorza był bardzo wyrównany, dzięki bramce
Adebayora, już w 23 minucie wyszliśmy na prowadzenie. Po przerwie, do wyrównania doprowadził
Milos Krasic i gdy wszyscy myśleli, że spotkanie zakończy się podziałem punktów, gola na
2-1, w 91 minucie strzelił
Giogros Samaras. Niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu na odpoczynek, gdyż już dwa dni później udaliśmy się do Grecji na mecz 1/16 finału Ligi Europejskiej. Naszym przeciwnikiem był
Olympiacos Pireus. Spotkanie to zakończyło się naszą porażką. Grecy przeważali praktycznie przez cały mecz, w pełni zasłużenie prowadząc 2-0 do przerwy. Po przerwie, obraz spotkania nie uległ większej zmianie, jednak cichym bohaterem Poznania po tym meczu, został
Samaras, który strzelając bramkę, przedłużył nasze szanse na awans do kolejnej rundy. Ostatecznie, mecz ten zakończył się naszą porażką
1-2 i wiadomo było, że jeśli chcemy grać dalej, to spotkanie w Poznaniu koniecznie musimy wygrać.
W oczekiwaniu na rewanż, rozegraliśmy mecz w Kielcach, gdzie po dobrej grze wygraliśmy
2-0 po bramkach
Grosickiego i
Paixao. Zwycięstwo w tym meczu znacznie nas podbudowało i w bojowych nastrojach przystąpiliśmy do rewanżu w LE. Ponad 30 tysięcy kibiców, było świadkami fantastycznego w naszym wykonaniu meczu. Bohaterem tego spotkania stali się niewątpliwie strzelcy bramek,
Krystian Karbowski i
Emmanuel Adebayor. Dzięki ich trafieniom,do 60 minuty prowadziliśmy 3-0. Wynik uległ zmianie dopiero w 89 minucie, gdzie gola strzelił Pajtim Kasami. Do końca drżeliśmy o to, aby nie stracić więcej bramek ponieważ Olympiakos w końcówce zdecydowanie walczył o drugiego gola. Na nasze szczęście, więcej bramek już nie padło i po zwycięstwie
3-1 na własnym stadionie, mogliśmy cieszyć się z kolejnego awansu. W 1/8 finału naszym rywalem okazał się
VfL Wolfsburg, który po rzutach karnych uporał się z Galatasaray Stambuł. Jako, że pierwszy mecz w Poznaniu, miał odbyć się dopiero za 2 tygodnie, udało nam się rozegrać jeszcze 3 kolejki T-Mobile Ekstraklasy. W tych meczach, odnieśliśmy 2 zwycięstwa,
2-0 przeciwko
Wiśle Kraków i
1-0 z
Zagłębiem Lubin oraz remis
1-1 z
Pogonią Szczecin. Prawdziwym bohaterem tych meczów, jak i ogólnie ostatnich tygodni był niewątpliwie strzelec trzech bramek,
Adebayor. Nie było to jednak jego ostatnie słowo, gdyż do kolejnego bardzo udanego meczu doszło już w Lidze Europejskiej.
Niemcy, przyjechali do Poznania w najsilniejszym składzie. Na boisku można było zobaczyć m.in.
Kruse,
Benaglio,
Naldo i
Schürrle. Spotkanie to wygraliśmy
2-1, a ewidentnym bohaterem Lecha był nie kto inny jak
Adebayor, dzięki któremu już do przerwy prowadziliśmy 2-0. Na pochwałę zasługuje jednak cały zespół, który spisał się bardzo dobrze. W lidze rozegraliśmy kolejne dwa spotkania. W "meczu na szczycie" z
Termalicą, wygraliśmy 2-0, a następnie ponieśliśmy porażkę
0-1 z
Jagiellonią. Porażka z Jagiellonią nie była jednak jedyną złą wiadomością. W tym meczu kontuzji doznał
Kamil Grosicki i wypadł nam ze składu na najbliższe 5 miesięcy i niestety nie mógł on z nami pojechać na rewanż do Wolfsburga...
Mecz na Volkswagen Arena, był bardzo wyrównany. Zarówno pod względem okazji bramkowych, posiadania piłki i fauli w niczym nie ustępowaliśmy Niemcom. Tuż przed przerwą kontuzji doznał
André Schürrle i musiał opuścić boisko. Ostatecznie, spotkanie zakończyło się remisem
0-0 i to my cieszyliśmy się z awansu do kolejnej fazy. Losowanie ćwierćfinału, które odbyło się następnego dnia, ponownie przyniosło nam rywala z Niemiec. Tym razem był to zespół "Aspirynek", czyli
Bayer Leverkusen i znów pierwszy mecz rozegramy na własnym stadionie. Oprócz par ćwierćfinałowych, rozlosowano tego dnia także potencjalne pary półfinałowe:
Jak widać, dzięki dobrej grze, znaleźliśmy się w naprawdę doborowym towarzystwie i już samo dotarcie do tej fazy rozgrywek jest niesamowitym sukcesem dla naszego klubu. Zanim jednak powalczymy o półfinał, czeka nas jeszcze przerwa na reprezentacje oraz dwie kolejki ligowe. Następnymi rywalami w lidze, były zespoły
Podbeskidzia,
Cracovii oraz
Legii, z którą mecz musimy rozegrać na dwa dni przed pojedynkiem z Bayerem.
Mecz z Podbeskidziem, rozpoczął się dla nas bardzo źle. W 29 Minucie, samobójczego gola strzelił
Bakary Kone. Nasza niemoc w ataku trwała aż do 88 minuty i gdy wydawało się, że mecz jest już przegrany, do remisu doprowadził
Marco Paixao, wprowadzony 20 minut wcześniej. Nie był to jednak koniec ponieważ w 92 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zwycięstwo dla naszego zespołu uzyskał pięknym strzałem głową,
Emmanuel Adebayor. Pojedynek z
Cracovią, wygrany przez nas
1-0, także rozstrzygnął się dopiero w końcówce. Mecz ten był bardzo wyrównany, i gdyby
Karol Linetty nie zdecydował się w 87 minucie, na strzał zza pola karnego, spotkanie zakończyłoby się bez bramek. O meczu z
Legią można wspomnieć tylko tyle, że się odbyło. Bez okazji z obu stron, bez większej ilości fauli, po prostu po nudnym meczu padł remis
0-0. Na szczęście legioniści nie atakowali brutalnie, dzięki czemu uniknęliśmy kontuzji, co było ważne w kontekście meczu z
Bayerem Leverkusen, który miał się odbyć dwa dni później.
Spotkanie z Bayerem, rozpoczęło się dla nas świetnie. Po trafieniach
Adebayora i
Samarasa, już po 18 minutach prowadziliśmy
2-0. Aspirynki, miały w tym spotkaniu swoje sytuacje, jednak świetna gra w Bogdana Lobonta w bramce, a także Gideona Junga w obronie, który został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania, udało nam się dowieźć ten rezultat do końca.
W ostatniej kolejce fazy zasadniczej Ekstraklasy, mieliśmy do rozegrania mecz w
Łęcznej, z tamtejszym
Górnikiem. Mecz ten był bardzo wyrównany, toczył się w równym tempie aż do 60 minuty. Wtedy po dośrodkowaniu, wprowadzonego tuż po przerwie
Nico Kranjcara, bramkarza gospodarzy pokonał strzałem głową
Bakary Kone. Mimo kolejnych okazji do zdobycia goli, więcej ich nie padło i spotkanie zakończyło się wygraną
1-0 i utrzymaniem pozycji lidera tabeli.
Teraz spokojnie mogliśmy przygotowywać się do pojedynku z Bayerem.
Na rewanż jechaliśmy ze sporym zapasem i nadzieją na awans do dalszej części rozgrywek. Tuż przed tym meczem, wiedzieliśmy już z kim ewentualnie zagramy w półfinale, gdyż dzień wcześniej doszło do rewanżowego pojedynku
Fiorentiny z
Benficą Lizbona. W spotkaniu tym, padł remis 1-1 a jako, że w Portugalii zwyciężyła drużyna z Lizbony, naszym kolejnym potencjalnym rywalem na drodze do finału była
Benfica.
Wracając jednak do meczu rewanżowego z Bayerem Leverkusen, był on bardzo wyrównany, a dzięki trafieniu
Nico Kranjcara z 32 minuty, Niemcy potrzebowali już aż 4 bramek aby nas wyeliminować. Mimo 3-krotnie większej ilości strzałów, zdobyli oni tylko jedną bramkę. Mecz zakończył się remisem
1-1 i naszym awansem do półfinału. Warto dodać, że Leverkusen kończyło ten mecz w osłabieniu, gdyż drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę w 90 minucie, zobaczył
Charles Aránguiz.
::: Ostateczne rozstrzygnięcia :::
Końcową fazę sezonu, rozpoczęliśmy z 5 punktami przewagi nad drugą w tabeli Wisłą Kraków.
Mecz, którym rozpoczynaliśmy grę w grupie mistrzowskiej, był pojedynek z
Ruchem Chorzów, czyli drużyną, która w fazie zasadniczej, dwukrotnie zabrała nam punkty. Pierwszy mecz, przegraliśmy, a drugi zremisowaliśmy. Niestety w tym meczu było podobnie, graliśmy bardzo nieskutecznie w ataku, a w bramce Ruchu świetnie spisywał się
Putnocky. Spotkanie zakończyło się remisem
0-0, co dawało szansę pozostałym zespołom na odrobienie kilku punktów do nas.
Kolejne spotkanie i... następny remis. Tym razem
1-1 z
Benficą Lizbona w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Mecz ułożył się dla nas świetnie, od trafienia
Adebayora w 25 minucie. Dalsza część meczu była bardzo wyrównana, brakowało jednak okazji do zdobycia bramek. Taka okazja nadeszła w 92 minucie, niestety dla nas, dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę dla Portugalczyków zamienił
Luisão. Na rewanż tydzień później, jechaliśmy, więc w nieco gorszej sytuacji, ponieważ straciliśmy bramkę na naszym stadionie i w Portugalii musimy powalczyć o wygraną lub remis wyższy niż ten z pierwszego spotkania. Na przygotowania mieliśmy trochę czasu, ponieważ mecz ligowy z
Legią Warszawa został przesunięty ze względu na ich mecz w finale Pucharu Polski, który ostatecznie zdobyła, pokonując w rzutach karnych zespół
Lechii Gdańsk.
Powróćmy, więc do Ligi Europejskiej. W Portugalii, mecz ułożył się w 100% po naszej myśli tuż przed przerwą. Właśnie wtedy, w 44 minucie, bramkę na 1-0 strzelił
Gelson Martins, a tuż po przerwie, drugą bramkę dołożył
Adebayor. Sześć minut później cieszyliśmy się z kolejnej bramki, której autorem ponownie był
Martins. Benfice stać było tylko na honorowe trafienie i tak oto kolejna sensacja stała się faktem! Wygrana
3-1 i awans do finału, gdzie na stadionie St. Jakobspark w Bazylei zmierzymy się z
AS Monaco, które w półfinale odprawiło z kwitkiem
Borussie Dortmund.
O dwóch kolejnych spotkaniach, cała drużyna chciałaby jak najszybciej zapomnieć. W meczach z
Jagiellonią i
Lechią przegraliśmy
0:1 po słabych meczach, przez co straciliśmy pozycję lidera na rzecz
Wisły Kraków, z którą czekał nas mecz w następnej kolejce.
Mecz z Wisłą Kraków, był bardzo ciężki. Drużyna gości wyszła na prowadzenie w 31 minucie, po trafieniu
Guerriera. Na szczęście już minutę później wyrównał
Paixao, który rozgrywał tego dnia naprawdę świetny mecz, a minutę po przerwie dołożył swoje drugie trafienie. W 49 minucie, bramkę dla naszego zespołu strzelił
Gelson Martins i prowadziliśmy 3-1. Mecz zakończył się wynikiem
3-2, ponieważ swoją bramkę dla Wisły w końcówce dorzucił
Krzysztof Mączyński. Wygrana w tym spotkaniu spowodowała, że znów byliśmy liderem tabeli i od tego momentu mogliśmy już myśleć o wyprawie do Bazylei na finał Ligi Europejskiej i spotkaniu z
AS Monaco, które miało odbyć się w najbliższą środę.
Spotkanie to, przyniosło kibicom sporo emocji. Na prowadzenie w 23 minucie, wyprowadził nas
Adebayor. Trzynaście minut później, był już remis po trafieniu
Stephana El Shaarawy. Na przerwę schodziliśmy przy wyniku 1-2, bramkę dla Francuzów jeszcze przed gwizdkiem sędziego, zdobył
Guido Carrillo. AS Monaco, przez całą drugą połowę musiało grać w osłabieniu, ponieważ czerwoną kartkę jeszcze przed przerwą, zobaczył
Fábio Coentrão. Była to dla nas bardzo korzystna sytuacja i w pełni ją wykorzystaliśmy. Po kolejnej bramce Adebayora oraz golu Martinsa, odnieśliśmy historyczne, nie tylko dla klubu ale też dla całego kraju zwycięstwo.
Dzięki tej wygranej, zapewniliśmy sobie udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów w następnym sezonie, bez konieczności zdobycia Mistrzostwa Polski, o które jednak zamierzaliśmy jeszcze powalczyć.
Najbliższy mecz z
Koroną Kielce, mógł być tym, który przesądzi o tytule, ponieważ przysługę zrobiła nam
Legia Warszawa pokonując walczącą z nami o to trofeum
Wisłę Kraków. Niestety, ponownie słaba i nieskuteczna gra w ataku spowodowała, że mecz z Koroną tylko zremisowaliśmy i dalej musieliśmy ciułać punkty aby zdobyć kolejne w tym sezonie trofeum.
Do zaległego spotkania z
Legią Warszawa przystąpiliśmy z myślą, że wygrana da nam upragniony tytuł. Niestety, myśl o tym przytłoczyła nas tak bardzo, że ponieśliśmy w Warszawie porażkę
1-3 i o wszystkim zdecyduje ostatnia kolejka.
Sytuacja przed ostatnim meczem wyglądała następująco:
Jak widać, tylko wygrana w meczu z
Niecieczą da nam pewny tytuł. W innym wypadku, o którym nie chcę nawet myśleć, musielibyśmy liczyć na ewentualne potknięcia
Wisły i
Legii.
Do spotkania z
Termalicą, przystąpiliśmy w możliwie najsilniejszym składzie i dzięki dwóm trafieniom niezawodnego
Adebayora, a także bramce
Samarasa, odnieśliśmy upragnione zwycięstwo
3-0 i zdobyliśmy tytuł Mistrzów Polski. Jako ciekawostkę dodam tylko, że nawet w przypadku remisu tytuł należałby do nas, dlatego, że swoje mecze zremisowały bezpośrednio z nami walczące Wisła i Legia.
::: Podsumowanie :::
Podsumowując sezon 2015/2016 można powiedzieć, że był on dla nas bardzo udany, pomijając niepotrzebne wpadki (jak na przykład przedwczesne odpadnięcie z PP lub niespodziewane porażki z niżej notowanymi zespołami). Zdobyliśmy mistrzostwo, Superpuchar Polski oraz, co chyba najcenniejsze, wygraliśmy rozgrywki Ligi Europejskiej a trafiliśmy tam dzięki dobrej grze w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Ostatecznie ligowa tabela prezentuje się w ten sposób:
Jak widać, oprócz nas (jako zwycięzcy LE), w Lidze Mistrzów w sezonie 2016/2017 zagra również
Legia Warszawa, która rozpocznie swoją przygodę od 2 rundy eliminacji. W Lidze Europejskiej natomiast, nasz kraj reprezentować będą
Wisła Kraków,
Lechia Gdańsk i bardzo niespodziewanie
Termalica Bruk-Bet Nieciecza.
Bardzo ciężki sezon za nami, można udać się na zasłużony urlop, aby odpocząć i w kolejnym sezonie znów powalczyć o trofea.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ