Sky Bet Championship
Ten manifest użytkownika jaroo25 przeczytało już 631 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Budzik zadzwonił i chcąc, nie chcąc, wstać musiałem. Prowadzenie klubu piłkarskiego nie stwarza okazji na dłuższy wypoczynek. Jeszcze wspominam te kilka dni wolnego przed podjęciem wyzwania obrony Sheffield przed spadkiem z Championship. Plaża, słońce, upał... To było coś, szczególnie po dekadzie pracy w Rosji, gdzie 30 stopni to można było zobaczyć tylko we wiadomościach pogodowych.
Wstałem z łóżka powoli i sennie udałem się do aneksiku kuchennego w rogu pokoju. Po pięciu minutach kubek gorącej kawy stał na parapecie okna, przez które wyglądałem. Zapatrzony na stadion Bramall Lane, który zasłaniał mi cały widok, myślałem. Miałem dziwne przeczucie, że stanie się dziś coś wartego uwagi. Tylko co to może być? Przekonam się niedługo, gdy dotrę do mojego biura.
Założyłem najlepszy garnitur, starając się zakryć dziurkę po papierosie w spodniach, która pojawiła się po niedawnym przyśnięciu w barze, po porażce z Fulham. Jeszcze przed zamknięciem drzwi rozejrzałem się po miniaturowym mieszkanku. Fajnie by było zamieszkać w czymś większym. Szybko zatrzasnąłem drzwi, przekręciłem klucz i spokojnie ruszyłem chodnikiem kierując się ku najbliższemu butikowi z gazetami.
Wręczyłem kilka groszy sprzedawcy za jeden z dzienników. Odchodząc spojrzałem na nagłówek na pierwszej stronie.
-Wieści się szybko roznoszą - mruknąłęm.
Jak się później okazało, dzięki temu artykułowi nakład tej gazety sprzedał się zaskakująco szybko. A jaki to? Nagłówek głosił: "Czy opuści Sheffield dla Blackburn? Łabędzki dementuje plotki". Fajnie by było, żeby taka informacja zwiększyła frekfencję na meczach...
Czytając atykuł o sobie samym powoli dotarłem do budynku klubowego i wszedłem w drzwi obrotowe. Po kilku chwilach siłowania się i wymruczeniu kilku przekleństw na "tych, co powinni naoliwić te drzwi", znalazłem się wewnątrz. Szybko przemierzyłem hol pełny ludzi, nie zauważając dziwnych spojrzeń na mnie. Dopiero to mnie zainteresowało, gdy oddawałem zmoknięty płaszcz i parasol w portierni.
-Coś nie tak? Brudny jestem gdziem? -spytałem szatniarkę.
-Nie, wszystko wporządku...
Ale jednak coś mi nie pasowało. Nie pytając o więcej dotarłem do biura i zamknąłem drzwi. Po chwili otworzyły się i stanęła w nich moja sekretarka.
-Co jest Wandziu?
-Prezes dzwonił. Niedługo Cię odwiedzi. Zresztą dziwne, że się dodzwonił, dziś telefony się nie urywają, a wszyscy pytają o Ciebie.
-A dlaczego niby mieli się o mnie pytac?
-Nie czytałeś jeszcze notki na biurku? Gdybyś nie wyłączył telefonu, to wiedziałbyś dawno.
-Bateria mi padła i nie mogłem znaleźć ładowarki. To powiesz mi o co chodzi?
-Przeczytaj - i wyszła.
No to już się robi ciekawe. Podszedłem do biurka, leżała na nim kartka.
"...więc pragniemy, aby został Pan menedżerem naszego zespołu..."
"...Blackburn oferuje 4-letni kontrakt wart 4,75 mln rocznie..."
"... 195 mln zł na transfery i 295 mln budżetu płacowego..."
Pierwszy rzut oka (akurat na te fragmenty), skłonił mnie do głebokiego zastanowienia się nad własną przyszłością (co mi się rzadko zdarzało, moje podejscie do życia to "będzie, co ma być"). Pracuję tu tylko rok, żal mi by było odchodzić tak szybko. Choć taka kupa pieniędzy kusi jak ch...
W tym momencie znów rozległo się pukanie i w drzwiach pojawił się prezes. Na jego twarzy widniał uśmiech, co natychmiast wydało mi się podejrzane. On się nigdy nie usmiechał. Nawet jak się smiał. A smiał się tak, jakby był zły. Na cały świat. Ale Micky Partridge już taki jest.
-Witaj, Jarku. Widzę, że zamyślony jesteś. Może wypijemy po szklaneczce? - i wyciągnął zza pazuchy butelkę whisky.
-Czemu nie... Co Cię sprowadza dziś do mnie? - dodałem wrzucając kilka kostek lodu to szklaneczek.
-Doszły mnie słuchy, że dostałeś ofertę pracy. Dlatego postanowiłem Cię odwiedzić. Chciałbym wiedzieć pierwszy, jaka będzie Twoja dezycja?
-No nie wiem... Jak zobaczyłem, ile mi proponują to osłupiałem.
-My niestety nie możemy Ci tyle dać, choć może za parę lat...
-Jeśli zostanę i poprowadzę klub ku sukcesom?
-No mniej więcej.
-No ale taka kasa...
-Zrozumiem, jeśli się skusisz. -odpadł przygaszony Micky
-Ale... pieniądze to nie wszystko, więc myślę, że zostanę tutaj jeszcze pewien czas...
-Naprawdę? To wspaniała wiadomosć! No cóż... zatrzymaj tą butelkę, prezent- dodał prezes i wyszedł zadowolony, jeśli taki może być biorąc pod uwagę, że nigdy się nie uśmiecha.
Wcisnąłem guzik przy telefonie i powiedziałem:
-Wandziu, to ja. Daj znać Blackburn, że odmawiam.
-Dobrze. A dlaczego odrzuciłeś taką ofertę?
-Muszę skończyć obrazek...
I wziąłem nożyk i zacząłem dłubać w blacie biurka.
Butelka przyda się wieczorem, jak zacznę się zastanawiać nad moją decyzją...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ