Fortuna I Liga
Ten manifest użytkownika jaroo25 przeczytało już 1094 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Bardzo ciepło zostałem pożegnany przed mieszkańców Burscough. Wprawdzie kibice byli rozczarowani moją decyzją o zmianie klubu, lecz zostawiłem The Linnets z bardzo silnym składem, mogącym bez problemów awansować do League Two. Wystarczył zdolny trener, który nie stoczy klubu spowrotem do Blue Square North.
Z pakowaniem miałem sporo czasu, w końcu dom był niemały i w ciągu dwóch lat mieszkania w nim, nazbierało się sporo różnych gratów, które często leżały zapomniane po kątach. Po prostu totalny bur... bałagan. Wciąż żyłem po studencku i nie chciałem tego póki co zmieniać.
Aby dostać się do Polski, zdecydowałem się na podróż autokarem. Trasa Londyn-Poznań w więszości była spokojna. Wiele godzin siedzenia i patrzenia przez szybę, już nie mogłem się doczekać dotarcia do granic kraju. A gdy wreszcie to się stało chciałem, aby podróż skończyła się jak najszybciej. Miejscami jazda przypominała prawdziwy off-road i już nie dało rady usnąć z głową opartą o szybę, ta za często rąbała po skroniach, przez co szybko dostałem bólu głowy i zaprzestałem prób oparcia się o nią.
W Poznaniu przesiadłem się do pociągu, którym podróż już była bardziej znośna. Szczególnie, że miałem cały przedział tylko dla siebie. W Jastrzębiu byłem o poranku, ledwo się trzymający na nogach i tylko marzący o znalezieniu łóżka. Ale póki co nie mogłem sobie na to pozwolić, miałem ledwie kilka godzin do spotkania z przedstawicielem zarządu GKS-u i czas był jedynie na znalezienie jakiegoś hotelu, zostawieniu tam rzeczy i przebraniu się w jakiś odpowiedni strój.
Stadion, na którym mecze rozgrywał GKS, sprawiał imponujące wrażenie, szczególnie jeśli przez ostatnie dwa lata prowadziło się drużynę, grającą na przeróżnych klepiskach i uprawach buraków. Stadion przy ulicy Harcerskiej mógł pomieścić nawet dziesięć tysięcy widzów, z czego siedem tysięcy na siedząco w plastikowych fotelach. The Linnets mogli liczyć na doping ledwie dwóch tysięcy kibiców, więc różnica była spora.
Na miejscu przywitał mnie jeden z dyrektorów, prezes nie mógł się ze mną spotkać przez jakiś ważny wyjazd w celach służbowych. Ale przez przedstawiciela zarządu przekawał mi, że mogę liczyć na jego bezwarunkowe poparcie i wolną rękę w doborze sztabu szkoleniowego i piłkarzy. Najważniejsze było, aby nie przekroczyć budżetu, który jakoś się utrzymywał na plusie. Myślę, że to się da zrobić.
Następnym krokiem z zapoznaniem się z nowym środowiskiem pracy, było spotkanie z trenerami i piłkarzami GKS-u. Sam sztab szkoleniowy swoimi umiejętnościami mnie nie oczarował i myślę, że w tym segmencie funkcjonowania klubu będą drastyczne zmiany. Jeśli chodzi o zadowników, to jest już wiele lepiej. Wprawdzie nie ma tu żadnych wielkich gwiazd, ale za to wszyscy prezentują wysoki poziom. Zgranie jest na bardzo wysokim poziomie, czego nie można powiedzieć o morale. Kilka osób jest niezadowolonych, lecz głownie przez słabą pozycję klubu w lidze, co mam nadzieję poprawić.
Po pierwszym dniu zrobiłem krótkie podsumowanie. Piłkarzy zwalniał w tym sezonie raczej nie będę, jedynie trzeba kilku zmienników sprowadzić. Jednego bramkarza i może napastnika lub dwóch. Za to sztab szkoleniowy przejdzie prawdziwą rewolucję. W klubie pozostanie jedynie trener bramkarzy, Jarosław Matusiak, który ma wielkie umiejętności i doświadczenie w podnoszeniu atrybutów golkiperów.
Następnego dnia zostałem przedstawiony kibicom w specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Większość pytań do mnie nie było godnych przytoczenia, chyba jedyna warta uwagi była moja wypowiedź na temat celów mojej pracy w tym klubie. Na początek, co oczywiste, awansować do Ekstraklasy, a w kolejnych latach stworzyć z GKS-u czołowy polski zespół, nie mający sobie równych w kraju i liczący się w rozgrywkach europejskich. Cele bardzo wygórowane, lecz czego innego można chcieć. Jestem bardzo ambitnym trenerem i moim marzeniem jest walka o najwyższe trofea.
Udany debiut i o krok od sensacji
Pierwszy mecz pod moją wodzą przypadł na pojedynek z Górnikiem Łęczna. Postanowiłem zagrać ustawieniem 4-4-2, udoskonalanym przeze mnie w czasie pracy na Wyspach. Jeśli chodzi o dobór piłkarzy do pozycji, nie miałem za dużego pola popisu, kierując się moimi spostrzeżeniami z kilku treningów ustaliłem wyjściową jedenastkę, a na ławce rezerwowych zasiadło tylko trzech kopaczy. Zdecydowanie będzie trzeba zwiększyć liczebność składu, brak rywalizacji o miesce w podstawowej drużynie może być fatalny w skutkach.
No ale zagraliśmy, całkiem nieźle moim zdaniem. Najpierw czerwona kartka gości z Łęcznej, a następnie grad bramek. Najpierw z rzutu karnego wynik otworzył brazylijski obrońca Felipe, następnie podwyższył Artur Laciok. W drugiej połowie jeszcze dwa trafienia dołożył Tomacz Bzdega i mogliśmy się cieszyć z rozbicia Górnika 4:0. Kibice jeszcze długo szaleli z radości na ulicach miasta.
Następny mecz już miał być pewną porażką. W drugiej rundzie mieliśmy zagrać przeciwko Lechowi Poznań, obecnemu liderowi Ekstraklasy. Przed meczem skład zasilił bramkarz, 20-letni Łukasz Skowron, który mimo młodego wieku już dorównuje umiejętnościom obecnemu numerowi jeden w bramce GKS, Jakubowi Kafce pochodzącemu z Czech. Poza nim przybyło dwóch nowych trenerów, dwóch scoutów, fizjoterapeuta i asystent, dzięki czemu przez pewien czas nie musiałem się martwić o sztab.
Pojedynek z Lechem obejrzało 2394 widzów i ten mecz zapamiętają na długo. Poznaniacy już w piątej minucie wyszli na prowadzenie po bramce z rzutu karnego zdobytej przez Grzegorza Bonina. Mimo momentami miażdżącej przewagi gości, udało się nam tworzyć groźne sytuacje. W dziesiątej minucie wyrównał Karol Janik i 1:1 utrzymało się do przerwy. W drugie połowie nie zmieniło się za wiele, wciąż Lechici starali się zdobyć drugą bramkę, lecz strzelali niecelnie lub świetnie piłkę przechwytywała linia defensywy.
W 67 minucie po jednej z kontr GKS zdobył drugą bramkę. Na listę strzelców wpisał się Adam Wrzask. Kibice oszaleli. Lech jeszcze bardziej zdeterminowany atakował coraz zacieklej, lecz pośpiech im nie pomagał. Zbliżał się końcowy gwizdek sędziego i gdy już się wydawało, że GKS sensacyjnie wygra z Lechem, Robert Lewandowski rozpaczliwym strzałem z trzydziestu metrów pokonał mojego bramkarza. Była to 92 minuta i chwilę później rozpoczęła się dogrywka.
W niej już na początku mogliśmy zapewnić sobie awans, lecz trzy sytuacje sam na sam wygrał bramkarz Lecha, Lee Bum-Young. Sił na więcej już moim podopiecznym nie wystarczyło. Gdy w 101 minucie bramkę strzelił Mitsanski, wszystko stało się jasne, Lech wygra. I tak się stało, przegraliśmy 2:3, lecz byliśmy o krok od sensacji. A co by było, gdybyśmy wygrali?
Dwunasta kolejka polskiej Pierwszej Ligi, to był wyjazd GKS do Opola. Po niezłym meczu przeciwko Lechowi Poznań (o ile porażka może być w niezłym stylu), w szatni panowały dobre humory. W tym meczu zagrać nie mógł Karol Armata, który doznał jakiegoś urazu i musiał odpocząć od piłki dwa tygodnie. Ale powodów do obaw nie było, kilka drobnych rotacji, Bednarek z defensywy przesunięty na lewe skrzydło i mogliśmy grać.
Odra okazała się dość łatwym przeciwnikiem, mimo atutu własnego boiska zagrali słabo. W pierwszej połowie zdobyliśmy dwie bramki, kolejno na listę strzelców wpisali się Adam Wrzask i Karol Janik. Ten drugi w ostatnim czasie był obiektem zainteresowania kilku klubów Ekstraklasy, między innymi Cracovii i Odry, lecz podpisał nowy kontrakt potwierdzając, że zależy mu tylko na grze w Jastrzębiu.
Jeśli chodzi o mecz, to już do samego końca wynik nie uległ zmianie. Wprawdzie mogło być wyżej, lecz zwycięstwo zwycięstwem. W dwóch meczach pod moją wodzą GKS zdobył już sześć punktów, strzelając sześć bramek. Pozwoliło to na wyprowadzenie klubu ze strefy spadkowej na trzynastą pozycję. Strata do lidera to dziewięć punktów, więc nie tak strasznie dużo. Czy uda się nam dotrzeć na szczyt tabeli już w pierwszym sezonie?
Następnego dnia w drodze na poranny trening kupiłem jedną z gazet. Jakież było moje zdziwienie, gdy na pierwszej stronie zobaczyłem swoją fotografię opisaną tytułem "Nowy szkoleniowiec jastrzębskiego GKS-u menedżerem miesiąca". Szybko znalazłem stronę z głównym artykułem, rzeczywiście tak było. "Komisja podjęła decyzję w oparciu o fakt, że menedżer poprowadził swój zespół do zwycięstwa we wszystkich trzech meczach rozegranych w tym miesiącu."
Czytałem dalej, niżej były wyniki tych trzech spotkań: ze Stalą Stalową Wola 2:4, 4:0 z Górnikiem Łęczna i 2:0 z Odrą Opole. Porażka ze Stalą była jeszcze wyraźnie pogrubiona. Trzy zwycięstwa... Ta polska rzeczywistość, takie dziwy tylko nad Wisłą.
Z dalszej części artykułu wyczytałem, że najlepszym piłkarzem w październiku został Karol Janik, a Marcin Bednarek strzelił bramkę miesiąca. Obaj z mojego GKS-u.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Poluj na regena |
---|
Po 18 marca każdego roku (dzień po urodzinach CM Rev) warto rozglądać się za utalentowanymi regenami w polskich ligach. Jest to data „powstawania” nowych graczy, automatycznie dodawanych do bazy przez silnik gry. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ