Rosgosstrakh Premier League
Ten manifest użytkownika jaroo25 przeczytało już 719 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Stadion Allianz Arena, mimo że wybudowany prawie trzydzieści lat temu, wciąż był był jednym z największych i najnowocześniejszych obiektów piłkarskich w Europie. Na codzień swoje mecze na tym obiekcie rozgrywa Bayern Monachium i okazjonalnie reprezentacja Niemiec. Piątego maja na tym stadionie Bayern miał walczyć o awans do finału Pucharu UEFA przeciwko kierowanemu przeze mnie Uralowi Jekatierinburg.
Do stolicy Bawarii przylecieliśmy dzień przed spotkaniem. Po zakwaterowaniu się w hotelu, odbył się trening, a następnie dałem piłkarzom czas wolny na cały wieczór, by zwiedzili miasto (ewentualnie kluby...). Potrzebowali chwili rozluźnienia, szczególnie że następnego dnia mieli zacząć walkę o udział w finale UEFA. Zdecydowanym faworytem dwumeczu była niemiecka drużyna, broniąca tytułu.
Poranny trening do udanych nie należał. Chyba chłopakom trzeba jasno określić, kiedy mają wracać do hotelu. Większość była zmęczona, a kilku na zajęcia nie dotarło. Lebedenko i Matveev znaleźli się kilka godzin później, w stanie dość ob(p)itym. Jasne było, że tego dnia nie wbiegną na murawę, co będzie chyba osłabieniem.
Godzina po godzinie mecz się zbliżał, ani się obejrzeliśmy, a już zebraliśmy się w szatni na ostatniej rozmowie. Krótkie powtórzenie założeń taktycznych i piłkarze wybiegli na płytę stadionu.
Choć mieliśmy walczyć o remis, czy chociaż jedną bramkę, nic z tego się nie udało. Gospodarze grali bardzo pewnie w defensywie i skutecznie w ataku. Bayern wygrał 2:0, dzieki czemu mogli już myśleć nad doborem ustawień na finał.
Tydzień oczekiwania na rewanż umiliły nam niezbyt pochlebne artykuły w prasie. Wedle mediów już przed meczem przegraliśmy mentalnie, a na boisku nie widać było drużyny z ostatnich tygodni, świetnie sobie radzącej w lidze, a w UEFA rozbijającej takie drużyny, jak Ajax, Borussia Dortmund, czy Panathinakos Ateny.
W rewanżu chcieliśmy udowodnić, że jednak potrafimy walczyć i nie na darmo zaszliśmy tak daleko, by teraz polec bez walki. Postanowiłem zagrać trochę wolniejszym nastawieniem. W Niemczech nie sprawdziło się zabieganie rywala, co skutecznie stosowaliśmy wcześniej.
Mecz rewanżowy nie zaczął się najlepiej. Po kwadransie na noszach boisko opuścił Mavletdinov, kluczowa postać linii defensywy. Dziesięć minut później goście zdobyli bramkę genialnym strzałem z rzutu wolnego. Kokorev nawet się nie ruszył, zaskoczony precyzją uderzenia.
Po stracie bramki usiadłem na ławce z czarnymi myślami, lecz piłkarze grali dalej. W przeciwieństwie do mnie, nie poddali się. Strata gola ich dodatkowo zmotywowała, co było widać po grze. Atak za atakiem sunęły na bramkę Bayernu i zaledwie trzy minuty cieszyli się z prowadzenia Bawarczycy. Wyrównującego gola głową zdobył Brener. Lecz to nie był koniec, na dziesięć minut przed przerwą podwyższył Tosic, a gdy sędzia miał już gwizdek w ustach, trzecią bramkę zdobył Matveev.
Szaleństwo ogarnęło wypełnione po brzegi trybuny, a ja przecierałem oczy ze zdumienia. Nie sądziłem, że moich podopiecznych będzie jeszcze stać na zdobycie tylu bramek, a jednak stało się. Do szatni schodziliśmy prowadząc 3:1, lecz mimo to w finale byli jeszcze Niemcy, prowadzący dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe. Musieliśmy więc zdobyć jeszcze jednego gola, tylko jednego. Wiedziałem to ja, wiedzieli piłkarze, wiedzieli kibice. Jedno celne uderzenie...
Druga odsłona meczu, to również byłą totalną dominacją Uralu. Niemcy chyba wiedzieli, że wystarczy im utrzymać wynik, bronili się całym zespołem, zatrzymując mnóstwo akcji ofensywnych. Gdy już Jekatierinburczycy dochodzili do dogodnych sytuacji strzeleckich, marnowali je celując przeważnie w trybuny lub prosto w golkipera. Im bliżej końcowego gwizdka, tym częściej atakowaliśmy. W ostatnim kwadransie goście już nawet nie próbowali wyprowadzać kontr, tylko całą drużyną zamurowali dostęp do bramki. Wreszcie sędzia zagwizdał ostatni raz, na tablicy widniało 3:1 dla Uralu. Czyli porażka mimo zwycięstwa, a zabrakło tak niewiele...
Stało się, jednak odpadliśmy z rozgrywek Pucharu UEFA. Pozostaje pewien niedosyt, gdyż rewanż z Bayernem pokazał, że jeśli się chce, to można wszystko osiągnąć. Nawet wygrać z wiele silniejszym rywalem.
Po wojażach w Europie pora wrócić do Rosji. Teraz możemy się skupić na walce o jak najlepszą pozycję w tabeli ligowej. Póki co idzie nam bardzo dobrze, po dziesięciu kolejkach zajmujemy doskonałe trzecie miejsce z 21 punktami. Wiceliderowi, Ałani, ustępujemy jedynie bilansem bramkowym, a do pierwszego Zenitu mamy trzy oczka straty.
W ostatnich pięciu meczach udało się nam nie przegrać, moi podopieczni trzykrotnie zgarniali komplet punktów i zanotowali dwa remisy. Wyższość Uralu musiały uznać takie zespoły, jak Amkar Perm (3:2, Szymański, Kuzmin, Chernov), Lokomotiv Moskwa (2:1, Lebedenko, Tosic) i Bałtika (1:0, Yermolaev). Podziałem punktów zakończyły się pojedynki z FK Rostów (1:1, Jeferson) i Krylią (2:2, dwukrotnie Jeferson).
W najbliższych kolejkach łatwo nie będzie, najpierw zagramy przeciwko Spartakowi Moskwa, następnie z Rubinem, Torpedo i Zenitem. Tradycyjnie liczymy na komplet punktów, ale jak to będzie, zobaczymy wkrótce.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Ściągawka selekcjonera |
---|
Prowadząc reprezentację kraju, często uaktualniaj swoją listę krajową. Wprowadzaj na nią nowych zawodników i usuwaj tych bez formy lub u schyłku kariery. Dzięki tej liście możesz wygodnie porównać umiejętności zawodników oraz sprawdzić, w jakiej są aktualnie formie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ