LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika Latimeria przeczytało już 1384 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jakby mi ktoś powiedział, że zostanę menadżerem czołowego piłkarskiego klubu w Polsce to bym chyba wybuchnęła śmiechem. No, ale stało się. Podpisałam kontrakt z krakowską Wisłą na dwa lata. Miałam jednak nadzieję, że moja przygoda z zespołem z Reymonta potrwa znacznie dłużej.
Pierwszy dzień w klubie upłynął na zapoznawaniu się z poszczególnymi salami, gabinetami, szatniami... Było tego wszystkiego mnóstwo i ze śmiechem prosiłam o mapę. Dostałam "swój" kącik. Było tam sporej wielkości biurko i wielki, skórzany fotel. Na regałach było pełno teczek z różnego rodzaju notatkami mojego asystenta, Andrzeja. Jego raporty dotyczyły umiejętności każdego z zawodników, pozycji na jakiej grywa, danych osobistych, a także propozycje "ulubionych zagrań". Jak mi wyjaśnił sam Andrzej, często polecenie zawodnikowi by nie bał się stosować swojego ulubionego zagrania, może przynieść sukces. Poza tym w notatkach było także sporo o psychice zawodników - który walczy na maksa, którego lepiej nie wpuszczać na boisko w trudnym spotkaniu (bo sobie nie poradzi). Kto jest odporny na konkurencję w zespole, komu zdarza się opuszczać treningi, czy biegać z płaczem do gazet. Najgorzej w "emocjonalnej" statystyce wypadał Michael Thwaite. Miałam się zresztą o tym przekonać na własnej skórze.
Po kilku godzinach spędzonych w gabinecie z teczkami w rękach, wyszłam do domu. Zawodnicy mieli tego dnia jedynie trening poranny i - krótko mówiąc - minęłam się z nimi. Jednak już następnego dnia miałam z bliska przyjrzeć się zawodnikom, których miałam zaprowadzić na upragniony szczyt.
Gdy wyszłam do grupy żywo dyskutujących piłkarzy, zestresowałam się. Zawodnicy patrzyli na mnie ciekawym wzrokiem z pewnością pytając w duchu: "co za idiota zatrudnia kobietę do klubu piłkarskiego?". Żaden jednak nie dał po sobie tego poznać.
- Ee.. cześć. Od dzisiaj będę waszym menadżerem. - nie wiedziałam kompletnie jak powitać zawodników. Kilku z nich było starszych ode mnie! Wielu w moim wieku, albo niewiele młodszych. Piłkarze żywo odpowiedzieli uśmiechając się szeroko. Te uśmiechy nieco mnie onieśmieliły. Postanowiłam wziąć się w garść i pokazać im, że to ja jestem menadżerem, trenerem, psychologiem. I w ogóle wszystkim.
- Dobra chłopaki. Koniec tych ceregieli. Od razu mówię, że bardzo cenię sobie podejście do treningów. Kto tu gra wyłącznie dla kasy to może sobie iść - droga wolna. Dla mnie liczy się wola zwycięstwa w każdym spotkaniu. Druga sprawa - macie wątpliwości, idziecie do mnie, nie do prasy. Kolejna sprawa - ja ustalam skład. Aha i jeszcze jedno - nieuzasadniona nieobecność na treningu powoduje karę grzywny w wysokości dwutygodniowej pensji. Bez względu na to, czy to pierwszy raz, czy pięćdziesiąty. Jak ktoś będzie chciał odejść i zażąda wystawienia na listę transferową - nie ma problemu. Na siłę nikogo nie trzymam. Jakieś pytania?
- Zagramy w europejskich pucharach? - to pytanie zadał Radek Sobolewski. Zawodnicy spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem. W minionym sezonie Wisła była ósma co oznaczało, że europejskie puchary piłkarze mogą co najwyżej pooglądać w telewizji. Prawdę mówiąc... spodobało mi się to pytanie.
- Myślę, że tak... tak. Na pewno. Aha, zapomniałabym - z każdym chciałabym zamienić na osobności kilka słów. Możecie wpadać przed treningiem lub po.
Z tych rozmów wiele wyciągnęłam. Thwaite jest nerwowy. Boi się o miejsce w składzie i gdybym ściągnęła większą ilość obrońców z pewnością byłby z nim problem. Sobolewski jest cichy. Z drugiej strony ma silną osobowość i jest ambitny. Najbardziej zaciekawił mnie jednak Tomas Jirsak. Z jednej strony ciekawy wszystkiego, zaś z drugiej... pesymistyczny. Widziałam, że jeśli powiem, żę wygramy to on i tak w to nie uwierzy. Nieśmiały. Dziwny. Ale polubiłam go. Podobny do mnie.
Najbardziej cieszyło mnie to, że zawodnicy się mnie słuchali. Nie patrzyli, że jestem kobietą, że nie mam doświadczenia. Polubiłam natychmiast tą grupę wiecznie roześmianych facetów.
Wkrótce jednak śmiechu na treningach nie słyszałam. W sparingach szło nam fatalnie. Nie wiem co się stało. Nie wyglądało to najlepiej. Zastanawiałam się, czy zawodnicy mnie przypadkiem nie chcą zwolnić i specjalnie się podkładają.
6 sparingów i tylko jedna wygrana... Jednak "po burzy Słońce wychodzi zza chmur"... W lidze szło nam świetnie. Trzymaliśmy się czołówki, aczkolwiek Bełchatów nie odpuszczał. Świetnie prezentował się Jirsak. Nawet sparingi w przerwie zimowej poszły już znacznie lepiej. Widać było, że zawodnicy się zgrali.
Niektórzy jednak nie byli zachwyceni. Grali niewiele, bądź wcale. A co, miałam grać 30 zawodnikami jednocześnie? Gdy Arkadiusz Głowacki w zimie zdecydował, że odchodzi po sezonie (podpisał kontrakt z jednym z klubów Premiership) a Dariusz Dudka został sprzedany za 2 mln euro, wiedziałam, że potrzebuję wzmocnień. Kupiłam Hernaniego i Magdonia. Wtedy w zespole zawrzało. Po jednym z treningów powiedziałam grobowym głosem:
- Belada, Kokoszka, Thwaite mają sie do mnie zgłosić przed wyjazdem do domu.
Wkrótce potem trójka krnąbnych piłkarzy zgłosiła się do mojego gabinetu. Na wielkim biurku leżało 5 dzisiejszych gazet. W każdej narzekania piłkarzy, że nie grają, że wzrasta konkurencja, że po co obrońcy, skoro oni mogą grać.
- Co to ma być? - zapytałam.
- Chcemy grać - odparł buńczucznie Kokoszka.
- Będziecie grać, gdy osiągniecie odpowiedni poziom. Na razie macie uczciwie pracować na treningach. Prosiłam, by takie sprawy załatwiać ze mną nie z prasą. Zresztą, który z was jest w stanie zastąpić Darka Dudkę na lewej obronie? - chyba uderzyłam w ich czuły punkt. Wszyscy trzej równo nienawidzili tej pozycji.
- Boimy się konkurencji w zespole.
- Od tego jest konkurencja, by motywować. Możecie odejść. Będziecie lepsi od Magdonia czy Hernaniego, będziecie grać.
Wkurzona byłam na maksa. Postawa zespołu nie zmusiła mnie do radykalnych posunięć w obronie. Hernani dzielnie radził sobie na lewej obronie, na której sprawdzał się nieco lepiej niż Magdoń. Obronę mimo straty Dudki (i planowanej stracie Głowackiego) miałam z głowy.
Pierwszy sezon zakończył się dla nas pełnym sukcesem. Zdobyliśmy mistrzostwo...
Jakby tego było mało, zagraliśmy zarówno w finale Pucharu Polski jak i Pucharu Ekstraklasy. Niestety, szanse na potrójną koronę pogrzebaliśmy już w pierwszym ze spotkań.
Legia okazała się lepsza w rzutach karnych w finale PP
Zdziwił mnie ten wynik. Nawet nie miałam siły okazać swojego niezadowolenia. On mnie nawet nie zdenerwował. Moje zaskoczenie wynikało z faktu, że wcześniej Legia była przeze mnie równo goniona:
Na szczęście sezon zakończyliśmy w dobrym stylu, pokonując Lech Poznań 6-3 w finale Pucharu Ekstraklasy. Lech też należy do grona drużyn, które nam "leżą". W przeciwieństwie do Zagłębia Lubin czy GKS Bełchatów.
45 tysięcy ludzi widziało, jak gonię Lecha. Piękny koniec sezonu.
Na uwagę zasługują:
Tomas Jirsak z największą średnią w zespole
Andrzej Niedzielan - najlepszy strzelec
Hernani, który mimo iż nominalnie jest środkowym obrońcą, radził sobie na lewej stronie na tyle dobrze, że został wybrany do 11 sezonu.
Po meczu z Lechem zaplanowano kończącą sezon konferencję prasową. Dziennikarze byli pod wrażeniem sukcesów mojej drużyny, a i ja byłam zadowolona. W końcu oczekiwania na ten sezon były nieco niższe. Gdy zapytano mnie o plany na najbliższy sezon, bez chwili zawahania wypaliłam:
- Awans do Ligi Mistrzów.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ