Przyjście do klubu w 3. Lidze, który jest w totalnej rozsypce jest nie lada wyzwaniem. Zamieniłem ciepłą, przyjemną posadkę na pobojowisko wyściełane porażkami i fatalnym morale. Gdy zobaczyłem, że TSV poszukuje nowego menedżera - nie miałem wątpliwości, że jest to drużyna z potencjałem, który trzeba wykorzystać i przywrócić Bundesligę dla "Lwów".
Spojrzałem na wyniki klubu i okazało się, że:
..., że będzie po prostu ciężko, by cokolwiek ugrać w tym sezonie. Podpisałem kontrakt dwa dni przed pierwszym meczem w nowych barwach i po prostu wiedziałem, że "efekt nowej miotły" nie zadziała - piłkarze mieli okropne morale, wielu zawodników było niezadowolonych z pozycji klubu, kilku chciało odejść przez to, że nie powąchali murawy ani przez chwilę w tym sezonie.
Na pierwsze spotkanie pojechaliśmy do Babelsbergu. Wydawało się, że to idealny moment na przełamanie - ostatnia drużyna w tabeli, dość słabo radzili sobie na własnym boisku. Niestety dla mnie i mojej drużyny dostaliśmy szybkie trzy bramki i mogłem jedynie pomarzyć o wywiezieniu choćby remisu. Debiut jednym słowem - nieudany. Swoją drogą, Babelsberg nieźle poradził sobie w tamtym sezonie, wykopali się z ostatniego miejsca i zajęli bardzo wysokie, dwunaste miejsce.
Co się stało później? Tego nawet nie wytłumaczą żadne równania, wyliczenia, definicje fizyki. Sytuacja była bardzo zła, celem było co najmniej utrzymanie się i zajęcie miejsca w środku tabeli. Jednak druga część sezonu pokazała, jak bardzo "Lwy" chcą grać w lidze wyżej, zaczęła się pogoń za jak najwyższym miejscem w tabeli. Potknięcia rywali, kapitalne spotkania, zwycięstwa w doliczonym czasie gry (przykładowo z Lotte, do 95 minuty na tablicy wyników widniał remis 0:0 i powoli godziłem się z punktem dopisanym w tabeli, nagle jest rzut rożny dla mnie, rzuciłem wszystko na jedną, ofensywną szalę i co? Kibice po tym meczu zapewne dopiero rano powrócili do swoich domów.
Felix Weber najpierw obija poprzeczkę, piłka spada pod jego nogi i pakuje futbolówkę w lewe okienko bramki. Zapewnia trzy punkty, jakże ważne w kontekście powrotu do stabilizacji.
Następnie było już tylko lepiej. Zwycięstwo za zwycięstwem, szaleńcza pogoń zakończona sukcesem. Bohaterem meczu, w którym zapewniamy sobie awans jest...
Sascha Moelders, o którym wspomniałem w poprzednim tekście. Strzela bardzo ważnego gola na 2:1 w meczu wyjazdowym z Carl Zeiss Jeną i tym samym pieczętujemy awans do 2. Bundesligi.
Już wtedy wiedziałem, że tutaj będę mógł zbudować coś bardzo trwałego. Oczywiście, wiadomo, w przyszłości może coś nie wypalić i wszystkie moje starania spełzną na niczym, a ja zostanę zwolniony po serii kilku porażek z rzędu. To wszystko jest możliwe. Jednak wtedy zobaczyłem ogromną wiarę w to, że można walczyć do samego końca.
W jedenastce sezonu wylądowało czterech moich zawodników, ale najbardziej podobała mi się gra młodego, 19-letniego Kiliana Ludewiga, który zdobył 9 bramek i zanotował 5 asyst. Wypożyczony z RB Lipsk skrzydłowy w każdym z meczów wyróżniał się szybkością, mądrością w grze, ciągnął ten zespół za uszy. Drugim bardzo ciekawym zawodnikiem tamtego sezonu był Benedikt Kirsch. Ten z kolei wypożyczony z Greuther Furth środkowy pomocnik nigdy nie dał mi powodu, by posadzić go na ławce. Z kolei dwóch obrońców - Joao Queiros oraz Florian Brugmann byli po prostu doskonali, zwłaszcza ten pierwszy - dyrygent, spokój w grze, a średnia ocena 7,16 tylko to potwierdza.
cdn.
PS. Na samym końcu chciałbym, abyście wypowiedzieli się w komentarzach - czy mam dalej kontynuować tę serię i co o samym początku sądzicie. Pozdro! ;)
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ