La Liga Santander
Ten manifest użytkownika piesfilemon przeczytało już 3470 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jeśli nie interesuje Cię czytanie wstępu, to zacznij czytać od pogrubionej czcionki na dole. :)
13 czerwiec 2030 rok. Madryt.
(...)
- Tak dla pewności, możemy mówić po Polsku?
- Oczywiście.
- Dobrze. Bardzo cieszę się, że zgodził się pan na naszą propozycję. - powiedział łysy facet w czarnym garniturze.
- Tak naprawdę, to ja do końca nie byłem pewny, czy powinniśmy... Co prawda mam już prawie ćwierć wieku doświadczenia na stanowisku managera, ale mimo to mam dopiero 45 lat. W tym wieku, większość managerów rozpoczyna dopiero karierę. Jednak moja żona bardzo nalegała, bym się zgodził na spisanie mojego życia w biografii.
- Ma Pan rację, jest Pan najmłodszym z najbardziej utytułowanych managerów. Jednak jestem przekonany, że pańska biografia nie tylko zainteresuje czytelników, ale pomoże też dojść do takiego poziomu jak Pan przyszłym managerom.
Rozsiedli się wygodnie w fotelach. Po prawej 45 letni (przynajmniej w papierach, bo wyglądał na góra 30) legendarny trener, a także były piłkarz Atletico Madryt, Marian Popek. Zespołu, który w czasie jego kadencji, wzbił się na wyżyny swoich umiejętności. To dzięki Popkowi złamane zostało panowanie Barcy i Realu w Hiszpanii.
Drugim mężczyzną był Gabriel Borawski. 35-letni polski dziennikarz sportowy, który na zlecenie wydawnictwa Sportsprinter zgodził się na spisanie legendarnego polskiego piłkarza i managera. (Polskiego, bo pomimo tego, że od 10 roku życia nie mieszka w Polsce, ten kraj zawsze był jego krajem.) Borawski zgodził się na spisanie biografii, która stała się hitem w Polsce, Europie, a także na Świecie. Wiele szkół piłkarskich wprowadzało ją, jako lekturę obowiązkową. Niepotrzebnie. Mało było piłkarzy i ludzi choć trochę zainteresowanych piłką nożną, którzy nie przeczytali biografii Popka. Mało było piłkarzy lub ludzi choć trochę zainteresowanych piłką nożną, którzy nie marzyli, by dokonać tego, czego dokonał Popek.
Ale wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że powstanie dzieło, które zekranizuje legendarny reżyser, Klin Istłud. Nikt, poza Popkiem, jego żoną i ekipą z Sportsprintera, że w ogóle powstanie jego biografia.
-Co do formalności, proponujemy 2 miliony € za wykorzystanie Pańskiej historii w naszym dziele. Do tego proponujemy 25% zysków ze sprzedaży zarówno egzemplarzy, jak i praw do wykorzystania tekstu do celów wszelkiego rodzaju. W zamian Pan opowie nam swoją historię z zachowaniem jak największej liczby szczegółów. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że nie jest Pan w stanie zapamiętać wszystkich meczów.
- O to proszę się akurat nie martwić. - Popek otworzył komodę wypełnioną segregatorami- znajdują się tu wycinki z gazet opisujące całą moją karierę, zarówno piłkarską, jak i managerską. Zebrała je moja mama.
- Wspaniale, skoro już wszystko ustaliliśmy, czy możemy zaczynać pracę?
- Oczywiście.
Borawski poprawił laptopa. Włączył edytor tekstowy. Podczas uruchamiania, komputer zaciął się. "K*rwa, muszę w końcu zmienić system, bo WIndows 2029 nadaje się najwyżej do kalkulatorów..." - Pomyślał dziennikarz.
Popek wziął głęboki oddech. Miał zamiar przygotować się do tego spotkania, ale jak zwykle jego plany przegrały z zadaniami managera. Musiał improwizować. Na szczęście był w tym bardzo dobry. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo 5 minut milczał, szukając odpowiedniego wstępu.
-Urodziłem się 23 listopada 1985 roku w Krakowie. Pochodziłem z niezbyt bogatej rodziny, ale czego można się było spodziewać po robotniczej rodzinie z Polski w tamtych latach? Mój ojciec Mieczysław pracował w podkrakowskiej fabryce. Matka Krystyna zajmowała się domem. Czasami dorabiała jako opiekunka dla dzieci. Odkąd pamiętam, zawsze kochałem piłkę nożną. W podstawówce byłem najlepszy w całej szkole. Nie ma co się dziwić, że ojciec zapisał mnie do szkółki Wisły Kraków. Byłem zakochany w dwóch klubach, Wiśle Kraków i Manchesterze United. Gra dla któregoś z tych zespołów było moim największym marzeniem. Moja matka miała brata, Bogdana, który mieszkał w Madrycie z żoną, hiszpanką Margaritą oraz synem, czyli moim kuzynem - Enrique. Często przyjeżdżali oni do Krakowa. To przez Enrique, a raczej dzięki Enrique zakochałem się w Atletico Madryt. Marzyłem o tym, żeby przenieść się z Wisły do Atletico, chociaż do Wisły wciąż miałem wielki sentyment.
Na jeden z moich meczów, na trybunach zasiedli mój ojciec, wujek Bogdan oraz Enrique. Graliśmy z Legią Warszawa U-15. Mecz wyszedł mi wspaniale, mimo, że nie strzeliłem żadnej bramki, to miałem 4 asysty, co jak na prawego obrońcę jest bardzo dobrym wynikiem. Wygraliśmy ten mecz 6:1.
Po meczu, gdy wszedłem do domu, zastałem domowników, wspaniale bawiących się przy wódce. Gdy zapytałem się, co to za święto, ojciec wyjaśnił mi wszystko. Okazało się, że gdy Bogdan zobaczył jak gram, zaproponował mojemu ojcu, żebym wyjechał z nim do Hiszpanii, bo tam będę miał większą szansę rozwoju w szkółce Atletico. Myślałem, że śnię. Na początku ojciec nie chciał się na to zgodzić. On od zawsze był przeciwny mojej grze w piłkę. Powtarzał, że tylko nauką mogę coś osiągnąć. Moją miłość do piłki sponsorowała matka, ze swoich oszczędności oraz wujek Bogdan. Na szczęście, wujek przekonał ojca i obiecał, że się mną zaopiekuje. To było w kwietniu, w lipcu jest nabór do szkółki Atletico, więc mam 3 miesiące na pożegnanie się z Polską.
***
6 lipiec 1996 rok. Madryt.
Gdy wysiadłem z samolotu w Madrycie, czułem się zagubiony. Wszyscy mówili tu po hiszpańsku. Ja co prawda chodziłem na korepetycję, ale nie dałem rady się za dużo nauczyć. Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem kuzyna. Podbiegłem w jego kierunku. Po krótki przywitaniu, pomógł mi zapakować bagaże do samochodu, w którym czekał Bogdan.
Po dotarciu pod posiadłość wujka, zaniemówiłem. Ich dom był naprawdę wielki. Margerita otworzyła drzwi.
-Witaj Marian! Jak minęła podróż? - zawsze byłem pod wrażeniem, jak ciocia mówi po Polsku, gdyby nie jej hiszpańska uroda, można ją było pomylić z Polką.
- Dobrze dziękuję.
- Enrique, zaprowadź Mariana do pokoju. Za 20 minut podam obiad.
- Dzisiaj możesz wypocząć, ale jutro o 6:30 musimy być w klubie. Nie będziesz tam jednym młodym talentem. Pogadałem z kilkoma ludźmi. Będą Ci się dobrze przyglądać, to twoja życiowa szansa.
Dzień minął mi na rozmowie o Atletico z Enrique. Zapoznał mnie również z kilkoma znajomymi. Obiecał też, że pomoże mi z hiszpańskim. Enrique był prawdziwym znawcą Atletico, pomimo młodego wieku. (Ma tyle samo lat co ja) Dowiedziałem się też, że w zeszłym roku próbował się dostać do Los Rojiblancos, ale był zbyt słaby. Od niego dowiedziałem się, że Atletico są nazywani Los Colchoneros, czyli materace, gdyż pierwsze koszulki klubu przypominały wzór materaca oraz Los Rojiblancos - czerwono-biali.
Następnego dnia, około 6:00 wyjechałem z wujkiem do klubu. Na miejscu przeżyłem prawdziwy szok. Jeśli stadion przy Rejmonta był duży, to Estadio Vicente Calderón był ogromny. <Niech pan zobaczy, tu jest zdjęcie>:a
Dostałem się do Atletico Madryt U-13. Stamtąd krok po kroku awansowałem do U-15, U-17, U-19, a potem do pierwszej drużyny.
Z juniorskiej kariery najbardziej pamiętam mecz w U-19. 14 maja 2002 roku, miałem wtedy 16 lat. Zremisowaliśmy u siebie z FC Barceloną 3-3. Zaliczyłem dwa gole (w tym jeden samobójczy) i dwie asysty. Ale pamiętam go z innego powodu. Pod koniec pierwszej połowy, piłka wyleciała w trybuny. Jak zwykle, to ja wykonywałem auty z prawej strony, więc podbiegłem, żeby kibice odrzucili piłkę. Odrzucającą była piękna dziewczyna. Patrzyliśmy sobie w oczy dłuzszą chwilę, aż kolega z drużyny przywołał mnie na ziemię. Myślałem o niej cały mecz, nie mogłem skupić się na grze i pomyliłem bramki. :). Co chwila na nią spoglądałem, ona spoglądała na mnie. Nigdy nie narzekałem na powodzenie u kobiet, wręcz przeciwnie, ale pierwszy raz się naprawdę zakochałem. Po meczu zawołała mnie, nazywała się Vanessa, napisała mi swój numer na ręcę i tak zaczął się nasz "romans".
Debiut w seniorskiej drużynie zaliczyłem w dniu 17 urodzin. 23.11.2002 roku przeciwko... Realowi Madryt. Graliśmy fatalnie, do 55 minuty przegrywaliśmy 3-0 i wtedy trener wpuścił mnie na plac gry. Tutaj mam wycinek z gazety z wypowiedzią trenera: "Co zmieniliśmy w naszej grze, że z 3:0 zrobiliśmy 3:4 w 35 minut? Popka. Co prawda nie zaliczył w tym meczu ani gola ani asysty, ale jego gra, słowa, okrzyki i motywowanie kolegów, miało wielki wpływ na psychikę zespołu. To idealny człowiek na stanowisko kapitana lub nawet managera. Nie mam wątpliwości, że rośnie nam nowy wielki gracz."
Po tym meczu, kibice Materacy pokochali mnie. Po debiucie w reprezentacji Polski, ojciec w końcu przekonał się do mojej kariery.
Wszystko działało pięknie. Do czasu. Sezon 2007/2008 był fatalny. Coś mnie blokowało. Szybko się męczyłem, odczuwałem ból w sercu, kręgosłupie i niemal wszystkich mięśniach. Myślałem, że to z przemęczenia. Poprosiłem trenera o odpoczynek. 16 lutego 2008, w pierwszym meczu po odpoczynku, zemdlałem podczas spotkania. Otarłem się o śmierć, a diagnoza była fatalna. Miałem problemy z sercem i kręgosłupem. Musiałem zakończyć profesjonalną karierę piłkarską. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nie mogłem żyć bez piłki. Nie załamałem się tylko i wyłącznie dzięki rodzinie, Vanessie, oraz cudownym Kibicom Czerwowno-białych, którzy wspierali mnie przez cały czas. W lipcu 2008 roku, prezes klubu zaproponował mi stanowisko managera AM U-17. Zgodziłem się bez wahania, lecz prowadziłem ten zespół zaledwie 2 miesiące. Prezes postanowił przenieść mnie do U-19. W następnym sezonie, Kilka znakomitych drużyn zapowiedziało, że będzie walczyć o moją osobę. Wyborem zaskoczyłem wielu, ale nie wszystkich. Wybrałem Atletico Madryt B.
Wszyscy uważali, że jestem znakomitym managerem, kibice, ani trochę nie zmniejszyli swojej miłości do mnie.
1.7.2010 roku, manager Atletico Madryt, Quique Flores, podjął zaskakującą decyzję. W oficjalnym przemówieniu uzasadnił ją:
" Postanowiłem odejść z Atletico Madryt. To wspaniały klub, z wielkimi ambicjami oraz cudownymi kibicami, ale na stanowisko managera dużo bardziej ode mnie zasługuje Marian Popek. Nie znam drugiego tak zdolnego managera, ani tak kochającego klub kibica. Życzę mu wielkich sukcesów z Atletico."
Większość kibiców zrozumiało jego decyzję. Pierwszą myślą, po zobaczeniu tej wypowiedzi było "Ja cię pi**dole...". Podczas pracy w Atletico, zaprzyjaźniłem się z nim, a jego decyzja jeszcze bardziej nasz zbliżyła.
Dnia 1 lipca 2010 roku, Marian Popek objął stanowisko managera Atletico Madryt!
C.D.N.
Oceńcie w komentarzu, zagłosujcie w sondzie, róbta co chceta.
BTW. Ktoś mądry może mi wytłumaczyć w komentarzu (lub dać odpowiedniego linka) o co chodzi z międzynarodówką itd. :)
BTW2: Sory za wszystkie błędy, i to, że casami może wystąpić mieszanie trybu przeszłego z teraźniejszym i narracja pierwszoosobowa z trzecioosobową i niespójność tekstu.
AMEN
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Śledź przeciwnika |
---|
W analizie pomeczowej zwracaj uwagę na sektory, w których najczęściej tracisz piłkę. Jeżeli odbierają ją boczni obrońcy, nacieraj środkiem, jeżeli środkowi pomocnicy, atakuj skrzydłami. Śledź konkretnych piłkarzy przeciwnika. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ