-No więc jak? przystaje pan na moje warunki?
-Ale czy konieczne jest do tego moje zwolnienie?
-Muszę mieć pewność, że poświęci się pan tej pracy.
-Zdaje pan sobie sprawę że wyżyć za 1000 funtów miesięcznie to nie lada wyzwanie?
-Liczę na pana. Kibice chcą kogoś stąd. A jest pan jedyną osobą na tym zadupiu która ma licencję.
-A Manchester?
-Wiesz ile żądają kasy? W dupach się poprzewracało.
Jack pierwszy raz zaczął mieć wątpliwości. Jak przeżyć za 1000 funtów? Dodatkowo czeka go prędzej czy później kłótnia z matką. Ale może chociaż ojciec byłby dumny?
-Podpisujemy papiery i jadę do Richiego.
O 8 30 Mazda pomknęła w kierunku centrum miasta. Jack znał tę drogę na pamięć. W restaruracji zaczął pracować 5 lat temu. Jeszcze do niedawna uważał to za najlepszą decyzję w swoim życiu, jednak w ostatnich tygodnaich wiele się zmieniło. Jack wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer zaznajomionej agencji nieruchomości.
-Cześć Jorge!
-No witaj staruchu! Kopę lat!
-Mam taki mały interesik. Znajdź mi jakiś pokój do wynajęcia. Warunki nie grają roli, ma być jak najtaniej.
-Jak coś znajdę to zadzwonię.
Wreszcie dotarł do celu. Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że kiedykolwiek będzie musiał opuścić to miejsce. Rich Smith to człowiek, któremu zawdzięczał wszystko. To on zaryzykował i dał mu szansę. W momencie gdy nie miał żadnego wykształcenia ani doświadczenia powierzył mu funkcję szefa kuchni. Ryzykował wiele stawiając na mostku kapitańskim niedoświadczonego majtka. Ale zwróciło mu to się z nawiązką. Teraz restauracja Smitha była jedną z najlepszych w mieście i cieszyła się powszechnym szacunkiem. Z tym że po niedoświadczonego majtka przypłynął znacznie większy okręt. Okręt, który może mu dać przepustkę z drobnych rzek na najpotężniejsze oceany, na których sztormy i szkwały są codziennością.
-Dzięki za wszystko Jack - Richy starał się ukryć łzy, ale marnie mu to wychodziło - pamiętaj że zawsze możesz tu wrócić.
-Będę o tym pamiętał. I dziękuję za danie mi szansy, gdy byłem praktycznie bez niczego. Zapamiętam to na zawsze.
Jack był już w zasadzie wolny. Pracę rozpoczynał dopiero od jutra a zegarek dopiero wskazywał 12:15. Postanowił rozejrzeć się samodzielnie za nowym mieszkaniem. Zatrzymanie obecnego nie wchodziło w rachubę. 500 funtów czynszu zadowalało go przy poprzednich zarobkach, ale przy obecnych nie wchodziło w grę. Należało jak najszybciej znaleźć coś w zamian.
Czas potrafi się bardzo dłużyć. Zwłaszcza na początku każdego projektu. Architekci najbardziej nienawidzą pierwszych kresek, gdzie nie wiadomo co, jak i do czego. Prawnicy nie mają wiele lepiej. Adwokat musi bardzo dokładnie zgłębić sprawę, poznać wszystkie wątki i przyjąć odpowiednią linię obrony w celu minimalizacji wyroku. Podobnie jest również z trenerem. Tylko że jego zapierdol jest stokrotnie większy. Odpowiada w zasadzie za wszystko. Od treningu, przez taktykę, mecz po same transfery, które potrafią dać potężnego kopa drużynie. Jack o to ostatnie nie musiał się martwić. Rob Gorski wypowiedział się jasno. To on zna lepiej rynek lokalny i to jego zadaniem będzie znalezienie składu i sztabu, który pozwoli zająć dobre miejsce w tabeli. Jackowi pozostało nic innego jak tworzyć zespół. A jak sprawdzić postępy? Nie inaczej jak w sparingach.
Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Dużo niedokładności i przede wszystkim niecelne strzały. Póki co Jack pozostawał spokojny. Jednak prawdziwa tragedia dopiero miała nadejść.
4 mecze, 3 porażki i remis z juniorami Blackburn nie napawały optymizmem. Wściekły Gorski zarządał rozmowy. Wyjaśnił wystarczająco dosadnie, że zespół ma zacząć grać bo inaczej to się źle skończy zarówno dla nich jak i dla Jacka. Martins wyciągnął swoje notatki z poprzednich meczów i zaczął coś kreślić. Początkowo się śmiał, jednak gdzieś w jego głowie zaczęła kiełkować pewna myśl. Początkowo nieśmiało, jednak z czasem coraz mocniej uderzała do jego głowy, kierunkował ją i dopieszczał. O 3:30 mógł powiedzieć "gotowe" i iść spać. Za 3 dni początek sezonu.
Z samego rana zadzwonił do niego telefon.
-Cześć Jackie, dalej szukasz tego mieszkania? - poznał znajomy głos Jorge
-No tak, ale dałbyś się wyspać
-Pilna sprawa. Dwie studentki szukają współlokatora, który będzie cichy, spokojny i takie tam. Z tego co wiem nie masz za dużo wolnego czasu. A czynsz to tylko 200 funciaków.
-Daj mi do nich numer, tylko niech sobie wezmę coś do pisania.
Umówili się na 16 00. Jack na spokojnie obejrzał lokum. Nieduży pokój, jakaś tam kuchnia i łazienka są. Jak na tę cenę to miodzio. Przy okazji poznał swoje nowe koleżanki. Sandra i Jessica studiują w Manchesterze. Sprowadziły się do Stalybridge żeby zaoszczędzić na życiu. Jackowi od razu rzuciło się w oczy, że dziewczyny są kompletnymi przeciwnościami. I nie chodzi o to że Sandra była blondynką a Jessica brunetką. Dziewczyny kompletnie różniły się pod względem zachowania, mowy ciała. To Sandra wesoło trajkotała o pięknie okolicy rozkosznie kręcąc bioderkami. Jessica nawet nie mogła dojść do głosu przekrzykiwana przez swoją współlokatorkę. Jedyną rzeczą jakie je łączyła była wyjątkowa uroda. Jack wrócił do starego mieszkania, spakował się i zostawił swoje klucze właścicielowi. Zaczynał się właśnie jego nowy rozdział w życiu.
-17 września! Wreszcie! Inauguracja sezonu! - krzyczał na całe mieszkanie o 7 00 rano Jack.
-Daj spokój Jackie, jest sobota. Niektórzy tu kurwa mają wolne! - krzyknęła Sandra ze swojego pokoju.
-Na pewno nie zechcecie wpaść? Dzisiaj ważny dzień.
-Nie, dzięki. Mam ambitniejsze plany na spędzenie weekendu.
Do klubu dotarł wyjątkowo szybko. Dzisiaj było nadzwyczaj wiele spraw do załatwienia. Oprócz samego meczu trzeba było przygotować odprawę przedmeczową i przede wszystkim zachęcić zespół do walki. Po fatalnym okresie przygotowawczym zespół jest na krawędzi załamania, potrzebują jakiegokolwiek bodźca. Czegoś co pozwoli im uwierzyć w siebie.
14:30, za chwilę wszystko się zacznie. Jack nerwowo przeszedł się po płycie boiska. Nawet założył garnitur na tę okazję. Wprawdzie trochę zmężniał odkąd skończył naukę, ale nadal dobrze na nim leżał. O samym Hednensford wiedział tylko tyle, że to ekipa na ich poziomie i żeby uważać Elliota Durella, chłopaka o warunkach na gwiazdę tej ligi. Wszedł do szatni, spojrzał po zawodnikach. Widział w ich oczach tę niepewność. Należało jak najszybciej coś z tym zrobić.
-Panowie. Za chwilę zaczniemy sezon. Musimy zacząć go dobrze. Byłem przed chwilą na trybunach, przyszło jakieś 400 osób. Myślicie że po co? Żeby zobaczyć jak obsrani jesteście? Nie kurwa! Oni przyszli zobaczyć jak zostawiacie serducho na boisku. Macie prędzej wyrzygać płuca niż stracić ich szacunek. To dla nich to robicie. Nie dla mnie, nie dla siebie. Dla tych tam na trybunach. Dla tych małych chłopców którzy mają was za swoich bożków, których chcą naśladować. Przede wszystkim trzymać się tego co powiedziałem i rozrysowałem. Dalej wszystko się potoczy po naszej myśli.
Wyszedł chwilę po nich, zasiadł na ławce i czekał. Gdy wreszcie usłyszał gwizdek wstał i zaczął uważnie analizować grę. Rozpoczął się spektakl.
Obydwa zespoły rozpoczęły nerwowo. Zdecydowanie brakowało pewności siebie i konsekwencji. Dobre okazje mieli Durnin i Willkinson, ale nie trafili nawet w bramkę. Hednensford próbowało przejąć kontrolę w środku pola, ale duet Barrow - Cameron skutecznie im to uniemożliwił narzucając swoje warunki. Pomimo remisu 0-0 do przerwy mogliśmy być zadowoleni z naszej gry. I wreszcie nadeszła 81 minuta. Zamieszanie w polu karnym, do piłki dopada Conal Platt i trafia!1-0! Ponad 400 ludzi wydaje okrzyk radości. Jack rzuca się w objęcia strzelcowi. Euforia trwa. Trwa niestety za długo. W 90 minucie świetna wrzutka, którą zamknął Neil Harvey i sezon zostaje rozpoczęty od remisu.
-Chłopaki. Przede wszystkim spokojniej. Musimy trzymać nerwy na wodzy. Jesteśmy w stanie być najlepsi. Nie możemy pozwolić sobie na tak głupie bramki jak ta dzisiaj. Ale i tak jestem z was dumny. Pokazaliście kawał dobrego futbolu.
Zawodnicy rozeszli się do domów a Jack wrócił do pracy. Należało przygotować się na kolejny mecz i przygotować jutrzejszy trening. Mając w głowie wydarzenia sprzed kilku godzin ciężko było mu się skupić. Skończył bardzo późno i wrócił dopiero po północy. Na schodach przed drzwiami mieszkania spotkał Jessicę.
-Co ty tutaj robisz?
-Sandra z kimś jest. Widzisz czerwoną wstęge na klamce? To nasz znak.
-I co zazwyczaj wtedy robisz?
-Czekam aż ten ktoś wyjdzie.
Jack chwilę zastanowił się. Przytknął ucho do drzwi, usłyszał pojękiwania.
-Chyba śpiewają jakąś arię operową, chodź ze mną.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
W życiu mężczyzny są momenty kiedy może pokazać jak bardzo popiera równouprawnienie albo jakim jest dżentelmenem. Spanie we dwie osoby w samochodzie nie należy do najłatwiejszych zadań. Co gorsze Jack wybrał drugą opcję i musiał jakoś wyspać się z przodu oddając tylną kanapę Sandrze. Początkowe próby spanie w pionie nie dały rezultatu. Wreszcie wpadł na pomysł, który wydawał mu się dobry.
Miał rację, wydawał mu się. Nie wiem czy wiecie, ale większość samochodów posiada spore bagażniki. Niestety nie są one na tyle duże żeby pomieścić dorosłego mężczyznę. Jack potulnie wtulił głowę w swoje kolana i postanowił spróbować usnąć. Za cholerę mu się to nie udało. "No nic, trzeba wracać na przednie siedzenie" - stwierdził. Jednak jak nietrudno się domyślić bagażnik po zamknięciu nie ma opcji otwarcia od środka. Uśmiechnął się do siebie. Czekała go długa noc.
Sandra miała poranek pełen śmiechu. Po otwarciu bagażnika ujrzała widok rodem z filmów gangserskich. Skulony mężczyzna błagający o wypuszczenie. Z tym że na filmach poszkodowani po wyjściu nie przypominają pana Stasia spod sklepu po całonocnej libacji. Sparaliżowane mięśnie Jacka odmawiały posłuszeństwa. Trochę upłynęło czasu zanim zaczęły normalnie funkcjonować. Przybył do pracy z lekkim opóźnieniem. Ale szybko zostało mu to wybaczone, w końcu wrzesień był dla klubu niemal jak miesiąc miodowy dla świeżo upieczonych małżonków.
Świetny start sezonu wywindował Stalybridge, typowane jako ligowego średniaka, na drugie miejsce w tabeli. Filarami zespołu stali się dwaj ofensywni pomocnicy: Conal Platt oraz Greg Wilkinson. Nic dziwnego że drużyna zaczęła być ważną częścią życia dla ludzi żyjących tutaj, a Jack Martin, nikomu nieznany kucharz stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w mieście.
Futbol od zawsze budził emocje. A stanie się ich częścią było dla Jacka spełnieniem jego dziecięcych marzeń. Pomimo że nie kopał już piłki czuł, że robi coś ważnego. Wreszcie mógł powiedzieć "robię to co kocham". Gdy 1 października przygotowywał odprawę na mecz z kolejnym przeciwnikiem ktoś zapukał do drzwi. Po usłyszeniu "proszę" w drzwiach stanęła jego matka.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ