Postać Witolda Wilczyńskiego została stworzona na potrzeby niniejszej historii. To pseudonim artystyczny.
Proszę administratorów o dodanie do bazy klubu Fala Świekatowo.
Cześć wszystkim. Nazywam się Witek. Mam 40 lat i jestem doktorem habilitowanym psychologii. Ukończyłem także studia filologiczne na kierunku iberystyka. Mam żonę, trójkę dzieci i wiele pasji: języki, podróże i - a jakże - piłkę nożną. Mam także pomniejsze uprawnienia trenera piłkarskiego.
Jakiś czas temu razem z żoną Lilią postanowiliśmy wyprowadzić się z Trójmiasta. I wcale nie dlatego, że nie podobał nam się nadmorski klimat. Postanowiliśmy po prostu, że to najwyższa pora, aby wybudować nasz wymarzony dom na wsi. Przez kilkanaście lat pracy zawodowej jako psycholog biznesu i właściciel kliniki psychoterapeutycznej, a także pisarz, udało mi się odłożyć na koncie ładnych kilka milionów złotych.
Miejsce zamieszkania mieliśmy wybrane od dawna. A było to Świekatowo - największa miejscowość w gminie Świekatowo, liczącej sobie około 3,5 tys mieszkańców, położonej w województwie kujawsko-pomorskim, nieopodal Świecia. W samym Świekatowie mieszka około tysiąca trzystu osób. Jest zabytkowy kościół, kilka większych i kilka mniejszych sklepów, budynek straży pożarnej, szkoła podstawowa, orlik, pola, plaża nad Jeziorem Świekatowskim i zbudowany kilka lat temu... stadion. Liczący sobie pięćset miejsc siedzących stadion Fali Świekatowo. Ze Świekatowa pochodzą moi dziadkowie i od zawsze kochałem tę wieś, a i Lilia zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Te bory, lasy, poranki nad jeziorem, natura i spokój.
Po wybudowaniu domu z własnym zejściem do jeziora, załatwieniem przeniesienia do nowych szkół dla 16-letniego Flawiusza i 12-letniej Sary, zacząłem się zastanawiać co chcę robić w życiu. Z jednej strony nadal zdalnie zarządzałem kliniką i bywałem na Uniwersytecie Gdańskim raz w tygodniu, dając studentom wykłady z psychologii społecznej, jednakże czułem, że czegoś mi brakuje. Jako zaaferowany kibic piłki nożnej postanowiłem dowiedzieć się jak wygląda sytuacja własnościowa jeśli chodzi o klub LZS Fala Świekatowo.
Stadion Fali w Świekatowie
Okazało się, że jest to klub gminny i kiedy przedstawiłem wójtowi swoją wizję rozwoju klubu, a także przedstawiłem dokumenty bankowe, ten z uśmiechem na ustach postanowił powierzyć mi zarządzanie klubem. Sprawa miała zostać jeszcze przedyskutowana na najnowszym zebraniu rady gminy, ale decyzja była w zasadzie nieodwołalna. Jako że sam miałem ambicje osobistego prowadzenia zespołu, wszystkie dokumenty zostały podpisane przez moją żonę - Lilię. I tak staliśmy się właścicielami A-klasowej Fali Świekatowo.
Jedno było pewne - pierwsza wizyta na stadionie i w białym, przy stadionowym budynku klubowym dała mi do zrozumienia jak wiele rzeczy wymaga poprawy. Jedyne z czego byłem w pełni zadowolony to warunki pracy z dzieciakami z klubu, które miały dostęp do nowoczesnego orlika, szkolnej hali, oraz porządnych trenerów. Po krótkiej dyskusji z żoną, postanowiliśmy wpłacić na konto klubu wcześniej ustalone 800 tysięcy złotych, a także w trybie pilnym przekształcić klub z amatorskiego na półzawodowy. Moje ambicje nie były wybujałe. Nie zamierzałem wygrywać Ligi Mistrzów, nie wyznaczyłem sobie w ile lat zamierzam awansować do Ekstraklasy. Nic z tych rzeczy, chciałem po prostu zbudować w Świekatowie, fajny, profesjonalny klub piłkarski. Dlatego kiedy rozwiązana została jedna z drużyn kujawsko-pomorskiej okręgówki, nie czekałem zbyt długo z decyzją i jeszcze pod koniec maja udało nam się wykupić licencję na grę w okręgówce. Część mieszkańców uznała to za niezgodne z duchem sportu, ale osobiście nie mogłem oprzeć się pokusie. Wiedziałem, że na tym poziomie rozgrywek o awans jest piekielnie trudno, zatem postanowiłem zrobić pierwszy krok do profesjonalnej piłki w sposób sprytny, acz nie do końca etyczny.
I tak Fala Świekatowo stała się klubem Ligi Okręgowej I grupy kujawsko-pomorskiej. Działaliśmy szybko. Razem z żoną udaliśmy się na spotkanie do Torunia, gdzie udało nam się dogadać warunki partnerstwa z Elaną, a następnie do Chojnic, gdzie dogadaliśmy się z miejscową Chojniczanką i dzięki tej współpracy mieliśmy pewność rozegrania corocznego sparingu z profesjonalną drużyną z I ligi i pomocy w budowaniu struktur klubu. Udaliśmy się też do Gdańska na spotkanie z podrzędnymi pracownikami Lechii, gdzie co prawda odprawili nas raczej z kwitkiem, ale jednak zgodzili się na coś na kształt współpracy na ich warunkach. Mogliśmy mówić, że jesteśmy ich partnerem, postanowili też płacić nam małą sumkę rocznie, zaś oni zyskali prawo pierwokupu naszych zawodników. Na sparingi z pierwszą drużyną gdańszczan nie mieliśmy jednak co liczyć.
Po załatwieniu spraw organizacyjnych przyjrzeliśmy się bliżej strukturze klubu i zawodnikom. Okazało się, że potrzebujemy kilku pracowników klubu oraz piłkarzy gotowych do gry w okręgówce. Korzystając z kilku znajomości jakie zdobyłem na kursie trenerskim, namówiłem do przyjścia do klubu mojego znajomego Artura Gałązkę, który i tak mieszka w pobliskim Świeciu, a w dodatku bardzo spodobała mu się wizja bycia asystentem, w klubie, którego menedżer jest przy okazji bramkarzem, co znaczyło, że Artur podczas meczu mógł się wcielać w rolę pierwszego trenera. No właśnie - jako że sam kiedyś grałem w piłkę - co prawda tylko na amatorskim, a także akademickim poziomie, ale byłem w całkiem dobrej formie, postanowiłem, że będę także czynnym piłkarzem Fali. Tym bardziej, że pozycja bramkarza nie wymaga wielkich wysiłków. Oprócz mnie był już wcześniej w drużynie także inny golkiper: 22-letni Oskar Rybicki, były zawodnik Arki Gdynia i juniorów Hamburga, który nie mógł znaleźć zatrudnienia przez blisko rok po tym jak odszedł z ROW-u Rybnik.
Świekatowo z lotu ptaka
W klubie mieliśmy już fantastyczną Panią Krysię, mamę jednego z piłkarzy - młodego skrzydłowego Czarka Gryczanego pomagającą piłkarzom jako fizjoterapeutka, oraz pana Henia, lokalnego lekarza, a prywatnie fana Fali. Był też Albert Gąska, pocieszny 60-latek z wąsami, który za darmo pomagał przy treningach. Po tym jak przekształciliśmy klub w półzawodowy, wszystkim tym przemiłym ludziom ustaliliśmy symboliczne pensje. Moje kontakty - choć mam ich znacznie mniej niż Piotrek Świerczewski, pozwoliły mi też namówić do pracy dla klubu, Filipa Frąckowiaka, który zgodził się zostać naszym lokalnym scoutem na pół etatu, a także Krzyśka Frycza, który - również na pół etatu - zgodził się koordynować działalność grup juniorskich Fali. Oprócz nich do zespołu jako trener, a jednocześnie piłkarz dołączył mój stary znajomy - Gennaro di Luca. Gennaro to brodaty, 36-letni Włoch prowadzący od wielu lat knajpkę w Bydgoszczy, z której do Świekatowa ma raptem 45 kilometrów. Gennaro, który za młodu grał nawet w juniorach Napoli, zgodził się przyjeżdżać do Świekatowa dwa razy w tygodniu na treningi oraz naturalnie na weekendowe mecze.
Trzeba zaznaczyć, że po poprzednim sezonie z zespołu odeszło paru chłopaków, a i po pierwszym treningu A-klasowej wówczas Fali, nie mieliśmy z Arturem, moim asystentem wątpliwości, że w takim składzie daleko nie zajdziemy. Nie zmienia to faktu, że mieliśmy w drużynie kilku dobrych chłopaków - oprócz wspomnianego Czarka Gryczanego, byli to lewy obrońca Michał Marcinkowski, napastnik - podstarzały 39-letni Wiesław Wąchotka, i dwóch graczy, których w życiu nie spodziewałbym się w Świekatowie. Byli to 28-letni Hiszpan Kike Ramires de Sanchez Flores (znany jako Kike), o którym - z powodu jego umiejętności - w Świekatowie krążyły legendy. Kike to pochodzący z Mallorki, uśmiechnięty Hiszpan, który ożenił się z Polką i osiedlił na polskiej wsi, a który miał za sobą przeszłość w juniorskich drużynach Mallorki i odstawał od nas wszystkich techniką, że aż miło było na niego patrzeć. Drugim był Ruandyjczyk Simba Traore, który jak wielu Afrykańskich chłopaków wyjechał do Europy za chlebem, a który złapał w Fali szansę by odbudować się po nieudanych przygodach w wyższych ligach i dorabiał na budowie. Simba był chłopem na skwał, miał 195 cm wzrostu i uwierzcie mi - będąc bramkarzem to niezwykła sprawa mieć takiego byka na stoperze. Byliśmy zatem nieco międzynarodową mieszanką jak na warunki okręgówki, co nie zmienia faktu, że każdy z naszych stranierich po polsku mówił doskonale. Pozwoliło nam to zbudować podczas pierwszych treningów bardzo fajną atmosferę w szatni.
Oprócz tego do klubu dołączyli moi dwaj synowie: 16-letni Flawiusz i 19-letni Wiktor. Flawiusz grał kiedyś w juniorach Arki i był całkiem utalentowanym środkowym pomocnikiem, zaś Wiktor szalał w napadzie juniorów Lechii Gdańsk, jednak rok temu przydarzyła mu się brzydka kontuzja i do biało-zielonych już nie wrócił. Obaj postanowili spróbować swoich sił w Fali, a Wiktor dodatkowo namówił na przyjście do nas swojego przyjaciela. Był to syn Wietnamczyka i Polki - Filip Quang Nguyen Pham Thuc, znany jako Quang skrzydłowy, który nie dostał się na wymarzone studia medyczne, po czym przystał na propozycję moją i Wiktora, aby przez rok pomieszkać z nami w Świekatowie i w wolnym czasie uczyć się do matury i grać w Fali. Rodzice Quanga, niechętnie, przystali na propozycję.
Razem z Arturem i Filipem, lepiej ode mnie znającymi rynek niższych lig współpracownikami poszperaliśmy jeszcze trochę wśród kandydatów na dołączenie do Fali i ściągnęliśmy kilku gości z przeszłością w niezłych klubach. Byli to: stoper Rafał Darda, wychowanek Wisły Kraków, który dołączył do Fali po nieudanej przygodzie w III ligowym Ełku, a wcześniej nie zaistniał w kilku klubach I i II ligi, młody Damian Dombrowski, skrzydłowy, który odbił się od ściany w Pelikanie Łowicz, Piotr Charzewski, który po nieudanym sezonie rozwiązał kontrakt z Elaną Toruń, dwaj Ukraińcy - defensywny pomocnik Pavlo Gryschenko i prawy obrońca Gienadyj Klinienko, ofensywny pomocnik z Białorusi Aleksandr Denisenko i młody litewski stoper Laurynas Kielaitis. Piłkarze zza naszej wschodniej granicy chcieli do nas dołączyć, żeby pokazać się na naszym rynku, a wydaje mi się, że taki Denisenko spokojnie poradziłby sobie ze dwie ligi wyżej.
Czeka nas bardzo ciekawy okres przygotowawczy. Będzie zapoznawcze ognisko na plaży, będą sparingi, będzie się działo, bądźcie z nami. Na Fali!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ