Serie D
Blog użytkownika devonish przeczytało już 2310 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jak Wójcicki piłkarzy swych poznał..
Wraz z przydzielonym kilka chwil wcześniej osobistym asystentem-tłumaczem schowałem się w budynku klubu. Nie była to najlepsza siedziba jaką podczas swojej dotychczasowej kariery widziałem. To jednak najbardziej istotne w danej chwili nie było - celem nadrzędnym było uniknięcie deszczu. Idąc przez korytarz spotkaliśmy dość naburmuszonego mężczyznę. Był to mój nowy podwładny - Giuseppe Nioi. Zaczepił mojego tłumacza, porozmawiał z nim i odszedł. Nie zwróciłem nawet uwagi w którą stronę, ponieważ zainteresował mnie obraz wiszący na ścianie. - To były trener - powiedział ktoś niskim głosem, odwróciłem się. - Był bardzo ważny dla nas, był naszą legendą, piłkarze traktowali go jak ojca. - kontynuował po angielsku poczciwy staruszek. - Kim pan jest? - zapytałem. Wtedy Mathias Rossi (tłumacz) podszedł do niego i szeptem coś powiedział mu do ucha. Staruszek uśmiechnął się i przytaknął. Poklepał mnie po plecach i odszedł w kierunku schodów. - Kto to był? - ponowiłem pytanie, tym razem do Mathiasa. - To prezes Siro Marrocu, polecił bym znalazł jakiegoś nauczyciela języka włoskiego dla ciebie. Powiedział, że jeśli chcesz się spotkać z zespołem, musisz poczekać do jutra, bo zawodnicy dostali wolne. "Przecież niebawem sezon się zaczyna, trzeba zacząć przygotowania, a oni mają urlop.." - pomyślałem. - Skoro nie mogę się dziś z nimi spotkać, poszukaj mi tego nauczyciela. Muszę zacząć szybko naukę. - Dobrze, ale prezes kazał ci jeszcze przekazać, byś przygotował się na konferencję, do dyspozycji masz pokój na końcu korytarza. Mathias wyszedł, a ja zostałem sam na korytarzu, przez chwilę spoglądając na portret byłego trenera. - Ciekawe, jak wysoko poprzeczkę mi postawiłeś. - mruknąłem pod nosem. Udałem się do pokoju by odpocząć..
Pokój różnił się, ku mojemu zdziwieniu, od korytarza - był elegancki i bogato wyposażony. Nie podobało mi się jedno - sterta papierów na biurku. Usiadłem na dużym, obitym w czarną skórę krześle i od niechcenia chwyciłem pierwszą kartkę. Nie mogłem nic przeczytać, nie znałem przecież włoskiego. Jednak na biurku leżał też telefon komórkowy, sugerując się tym, że pokój jest mój - zabrałem go. Wstałem i rozejrzałem się po pokoju. Ktoś zapukał i otworzył. Był to Mathias, cały mokry. - Zapomniałeś torby.. - mówiąc to podał mi ją i pospiesznie pobiegł do samochodu. - Dzięki - krzyknąłem.
Odwróciłem się i podszedłem do okna. Zdziwiłem się - na boisku treningowym stało czterech mężczyzn i w deszczu ćwiczyli. Bez chwili zawahania wybiegłem przed budynek i krzyknąłem do stojących pod bramką chłopaków. Stali i z zaciekawieniem przyglądali się mojej osobie. - Jestem waszym nowym trenerem. - powiedziałem po angielsku, mając nadzieję, że któryś mnie zrozumie. Tym razem na szczęście się nie myliłem. Dowiedziałem się, że ćwiczą stałe fragmenty gry na polecenie trenera Giuseppe Noi, którego spotkałem w korytarzu. Mając dużo wolnego czasu usiadłem na ławce pod daszkiem i obserwowałem swoich nowych zawodników. - Stałe fragmenty nie są naszą najmocniejszą stroną - powiedział siadając obok mnie mężczyzna. - Nazywam się Stefano Ganz. Jestem pańskim asystentem. - powiedział. - Miło mi ciebie poznać. Jak nazywają się ci piłkarze? - zapytałem. - Ten, który broni to nasz najlepszy bramkarz - Marco Rutzittu. Wypożyczyliśmy go z Calgiari. Z kolei tych dwóch którzy stoją w polu bramkowym, to Simone Cirina i Martino Cimina. Dośrodkowuje nasz najlepszy dotychczas piłkarz - Michele Lanzilotta. - Hmm, niech Cimina zamieni się z Lanzilottą - mruknąłem - Michele lepiej się orientuje w polu karnym. Asystent krzyknął i momentalnie zmienili się pozycjami. Nie pomyliłem się - już przy drugim dośrodkowaniu Michele zdobył piękną bramkę z przewrotki. Usaysfakcjonowany, zwróciłem się w kierunku ławki, lecz zadzwonił telefon, który zabrałem z pokoju. Usłyszałem znajomy głos Mathiasa, który oznajmił mi, że znalazł już nauczyciela włoskiego i od jutra zaczynam naukę. Ucieszył mnie fakt, iż wszystko zostało załatwione bez zbędnej zwłoki. Rozłączyłem się i pomachałem ręką w kierunku asystenta na znak pożegnania. Deszcz przestał padać i zaczęło już powoli zbliżać się ku wieczorowi, więc poszedłem zmienić mokre ubranie na jakieś luźniejsze w moim pokoju. Usiadłem na łóżku i po chwili namysłu stwierdziłem, że skoro nie mogę odczytać tekstu z dokumentów, pójdę zwiedzić miasto, które reprezentuje mój klub. Siedziba klubu była umiejscowiona niemalże w centrum miasta, mimo to nie było nikogo w pobliżu. - Widać wszyscy już szykują się do snu - pomyślałem.
Przechadzając się ulicami miasta doszedłem do pub-u umieszczonego na rogu ulicy. Naszła mnie chęć by napić się czegoś. Wszedłem więc do lokalu i usiadłem na wysokim krześle przy barku, z kieszeni wyjąłem rozmówki polsko-włoskie i poprosiłem barmana o butelkę coli z lodówki. Otworzyłem ją i zapłaciłem, miałem już wychodzić, lecz zauważyłem kolejną już rzecz, która mnie zaskoczyła. - Trener Noi razem z Mathiasem próbowali rozdzielić dwóch przepychających się między sobą, wyraźnie pijanych chłopaków. Przy stoliku siedzieli niemniej pijani koledzy, którzy w swoisty sposób podjudzali tych, którzy brali udział w tej "bójce" okrzykami. Podbiegłem i pomogłem Mathiasowi i Giuseppe wyprowadzić chłopaków z pubu i zapakować ich do jakiejś furgonetki. Za nami wyszła pozostała piątka, lecz oni bez żadnego oporu zapakowali się do samochodu. Mathias rozmawiał o czymś z Giuseppe, po chwili jednak ten drugi usiadł za kierownicą furgonu i odjechał. - Mathias, kim oni byli? - zawołałem. - To byli właśnie twoi, nowi podopieczni.. Zaniemówiłem i nie odezwałem się do momentu, wejścia do siedziby klubu. Poprosiłem Mathiasa by ogłosił piłkarzom, że na następny dzień zaplanowałem zbiórkę i przywołał do mnie asystenta i scouta (podczas rozmowy z piłkarzami o nim słyszałem). Stefano Ganz dostał za zadanie opracować raport nt. zespołu, z kolei scouta poprosiłem o poszukaniu wzmocnień..
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |