Informacje o blogu

Manifest użytkownika Mcgregor_1988

FC Sochaux

Ligue 1 Conforama

Francja, 2011/2012

Ten manifest użytkownika Mcgregor_1988 przeczytało już 392 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

  Okres przygotowawczy minął nadwyraz szybko i powoli wszyscy w klubie szykowali się do zmagania o ligowe punkty. Niestety, jak twierdziło wielu nie mieliśmy szczęścia przy ustalania terminarza jeśli chodzi o mecz inauguracyjny i czekała nas podróż do Marsylii, gdzie skrzyżować rękawice mieliśmy z pretendującym praktycznie w każdym sezonie do tytułu mistrzowskiego Olimpique'm.
       
       Sierpień zapowiadał się ogólnie pracowicie, gdyż poza zmaganiami o ligowe punkty mieliśmy poznać swojego rywala w 4. rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej a do losowania przystępowaliśmy jako zespół nierozstawiony. Wraz z moim asystentem Stephane'm Gilli'm zostaliśmy zaproszeni na uroczystość losowania do szwajcarskiego Nyonu w przeddzień potyczki z Marsylią. Mogliśmy trafić na kilka naprawdę uznanych marek w Europie m.in. Tottenham, Celtic, Romę czy Lazio. Niestety los nie był dla nas łaskawy i o fazę grupową Ligi Europejskiej musieliśmy toczyć bój z czołowym zespołem Bundesligi Schalke 04. Dodatkowym minusem był fakt grania pierwszego spotkania z faworyzowanymi Niemcami na VELTINS Arenie w Gelsenkirchen. Aczkolwiek wróciliśmy do klubu, skupiając nasze myśli na misji pod kryptonimem "OM".
       
       6 sierpnia zarządziliśmy zbiórkę zespołu po odbytym w południe treningu i wyruszyliśmy do Marsylii. Po 2 godzinach jazdy zameldowaliśmy się w hotelu i moi gracze mieli czas dla siebie. 1,5 godziny przed meczem autokar dowiózł nas na Stade Velodrome, udaliśmy się do szatni gdzie powiedziałem chłopakom parę słów od siebie. "Musicie w siebie wierzyć, Olimpique jest do ogrania, dajmy dziś z siebie wszystko". Później zawodnicy poszli na rozgrzewkę, a ja posiedziałem troszkę w szatni, próbując uspokoić skołatane nerwy. Na trybunach zasiadł praktycznie komplet widzów i punktualnie o 21 sędzia zawodów gwizdnął po raz pierwszy...

       Miejscowa drużyna od razu narzuciła nam swój styl gry, przez co akcję mojej drużyny można było policzyć na palcach jednej dłoni. Bramkę strzeżoną przez młodego Pierricka Crosa ostrzeliwali kolejno Brandao, Remy czy Ayew. Niespodziewanie to jednak przyjezdni z Sochaux wyszli na prowadzenie w 19. minucie, kiedy to piłka po zamieszaniu w polu karnym trafiła do ustawionego na 16 metrze Marvin'a Martin'a a ten pięknym technicznym strzałem pokonał Steve'a Mandandę. "Goooool!" zerwali się wszyscy z ławki rezerwowych. Niestety szczęście nie trwało długo, bo tylko do 29 minuty, kiedy to Loic Remy przypadkowym strzałem po centrze z rzutu wolnego pokonał Cros'a. Przez resztę meczu Olimpique waliło głową w mur, napotykając twardo grających obrońców, lub świetnie broniącego młodego golkipera Sochaux. Po 90 minutach na tablicy wyników widniało 1 : 1 co niewątpliwie było sukcesem moich graczy. Za zawodnika meczu uznany został Pierrick Cros dokonujący w bramce wręcz niemożliwego.


       Po dość niespodziewanym remisie na wyjeździe z Marsylią kolejną drużyną, z którą przyszło nam się mierzyć był zespół Stade Malberbe Caen. W tej kolejce mieliśmy przewagę własnego stadionu i doping 16,5 tysiąca kibiców. Moi gracze świetnie rozpoczęli ten mecz, Modibo Maiga już w 14 minucie pokonał po cudownym strzale głową bramkarza Caen. Fantastyczną asystę przy tej akcji zaliczył Ryad Boudebouz. Drugi cios spadł na przyjezdnych w 21 minucie, kiedy akcję dwóch napastników mojego zespołu wykończył spokojnym strzałem po ziemi znów Maiga. Do przerwy utrzymywał się wynik 2 : 0 i uczuliłem tylko moich graczy w szatni, aby nie poczuli się zbyt pewnie. Przyjezdni jeszcze ułatwili zadanie gospodarzom, gdy jeden z ich piłkarzy musiał opuścić boisko za faul taktyczny. Gra w przewadze była wodą na młyn dla moich graczy i olbrzymią przewagę w 55. minucie udokumentował Sebastien Corchia strzelając piękną bramkę z rzutu wolnego. 4. gola dla Sochaux dobijając w ten sposób rywali zdobył po indywidualnej akcji Sloan Privat. Tym razem graczem meczu obwieszczono strzelca dwóch bramek, malijczyka Modibo Maigę. Przekonujące zwycięstwo 4 : 0 stało się faktem, co bardzo ucieszyło obecnego na trybunach prezesa Lacombe'a jak i wszystkich ludzi związanych z klubem.

       Nadchodzący tydzień zapowiada się bardzo ciężko, gdyż mojemu zespołowi przyjdzie zmierzyć się na wyjeździe z drużyną Schalke w 4.rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej oraz w spotkaniu ligowym z AS Nancy Lorriane. W przeddzień arcyważnego spotkania polecieliśmy do Niemiec, by w spokoju móc potrenować na obiektach w Gelsenkirchen. Wszyscy zawodnicy cieszyli się dobrym zdrowiem i aż rwali się do gry. Desygnowałem taką samą jedenastkę na ten mecz jak w dwóch pierwszych spotkaniach w Ligue 1: Cros - Corchia, Yaya Banana, Xulu, Ibanez - Doubai, Boudebouz, Martin, Mikari - Maiga, Privat.

      Niespodziewanie mecz na VELTINS Arenie rozpoczął się od śmiałych ataków moich piłkarzy, którzy długo rozgrywali akcję, na co pozwalali gospodarze. Już w 15 minucie cały stadion zamilkł, po koronkowej akcji i dograniu Martina do Privata, który ze spokojem umieścił piłkę w bramce podopiecznych Huub'a Stevens'a. Podrażnieni gospodarze od razu rzucili się do odrabiania strat, czym narażali się na liczne kontry, przy których jednak moim graczom brakowało precyzji. Tuż po zmianie stron bramkę dla Sochaux po rzucie rożnym strzelił Siyanda Xulu czym przypieczętował zwycięstwo 2 : 0 na trudnym terenie. Radości w szatni po wygranej nie było końca! Byliśmy jedną nogą w Lidze Europejskiej!
       
      Wynik jaki uzyskaliśmy w Niemczech odbił się szerokim echem w mediach europejskich, jako jeden z najbardziej zaskakujących w tej fazie rozgrywek. Mój asystent przyniósł mi najświeższy numer lokalnej prasy sportowej gdzie na pierwszej stronie widniał duży nagłówek "Nieznany cudotwórca z Polski - Schalke na kolanach!" Uśmiechnąłem się tylko dopijając kawę i włączając na laptopie ostatni mecz naszego najbliższego rywala AS Nancy Lorriane. Skrupulatnie obejrzałem go, minuta po minucie zapisując sobie najważniejsze rzeczy w notatniku i instruując Stephane'a na którą ma zamówić autokar którym pojedziemy do Tomblaine. W czasie podróży uważnie przyglądałem się chłopakom z zespołu. Widać było, że wygrana z Schalke dała im komfort psychiczny, wszyscy żartowali, śmiali się, ale tylko w trakcie podróży. Gdy wysiadaliśmy pod Stade Marcel Picot widziałem już przed sobą zupełnie inną grupę, twardych silnych mężczyzn gotowych na bój przez 90 minut. Znów na boisko wybiegła ta sama jedenastka w myśl zasady, że "Zwycięskiego składu się nie zmienia"...

       Pierwsza połowa spotkania była bardzo wyrównana, z lekkim wskazaniem na gości z Montbeliard. Moi gracze długo nie mogli sforsować dobrze zorganizowanej obrony Nancy. W 36 minucie, obrońca gospodarzy Andre Luiz za drugą żółtą kartkę obejrzał czerwony kartonik i moi chłopcy uwierzyli, że są w stanie wygrać. Tuż przed przerwą kontrę Sochaux po cudownym podaniu Mikari'ego wykończył Boudebouz i w sektorze przyjezdnych zapanowała uzasadniona radość. 2 minuty po przerwie akcję lewą stroną wykończył tunezyjczyk Mikari tonąc w ramionach partnerów. Przywołałem do siebie Martina, który pełnił funkcję kapitana i kazałem mu uspokoić grę. Kilka minut poukładanej gry i Privat po przechwycie pobiegł z piłką, wyłożył ją do Maigi który musiał tylko dopełnić formalności. Ręce aż same składały się do braw, cudowna akcja! Niestety grający w osłabieniu gospodarze potrafili podnieść się i zdobyli gola za sprawą koreańczyka Jo Gook Jung'a. Wtedy w poczynania Sochaux wdarła się niepewność co świetnie opanował Martin i wynik nie uległ już zmianie do końca. Pewne i zasłużone zwycięstwo 3 : 1. Znów wracaliśmy do Montbeliard w szampańskich nastrojach.

       4 dni później na Stade Auguste Bonal gościliśmy w rewanżu 4. rundy Ligi Europejskiej Schalke, które po blamażu u siebie straciło szansę na awans, aczkolwiek chciało godnie pożegnać się z rozgrywkami. Huub Stevens wystawił najmocniejszy skład, co na nic się zdało, gdyż będący w świetnej dyspozycji gospodarze za sprawą Sloana Privata w 23 minucie zdobyli kolejną bramkę, ustalając wynik dwumeczu na 3 : 0. "Liga Europejska jest nasza!" śpiewali zgromadzeni na trybunach kibice, tak jak byśmy już zwyciężyli w całych rozgrywkach. Świętowanie trwało do białego rana, fetując całą drużyną.

       Następnego dnia, obudziłem się we własnym mieszkaniu, nie pamiętając połowy poprzedniego wieczoru. Telefon uporczywie brzęczał na stoliku. "Ku**a, jak on jest daleko" pomyślałem w duszy próbując zwlec się z łóżka. Wkońcu udało się, po drodze sięgnąłem po butelkę wody i odebrałem. "Cześć szefie" usłyszałem głos Stephane'a. "Jak zdrowie? Za godzinę musimy być na lotnisku, dziś losowanie grup Ligi Europejskiej, wyrobisz się?" Nic nie odpowiedziałem, co zaniepokoiło Gilli'ego. Po chwili jednak ocknąłem się z zamyślenia. "Tak Stephane, dzięki, jesteś nieoceniony" rzuciłem do słuchawki i rozłączyłem się. Punktualnie w południe siedzieliśmy w pięknej sali w siedzibie UEFA w Nyonie notując skrupulatnie wyniki losowania. Znów nie mieliśmy szczęścia trafiając do mocnej grupy B gdzie oprócz nas znalazła się drużyna Odense, Besiktasu Stambuł oraz Panathinaikosu. Z mieszkanymi uczuciami i nasilającym się bólem głowy wróciłem do Montbeliard. Tuż po powrocie, rozganizowano konferencję prasową na której pytano o niekorzystne losowanie. Ze spokojem i uśmiechem odpowiedziałem, że trafiliśmy lepiej niż się wszystkim wydaję i jesteśmy usatysfakcjonowani kształtem naszej grupy. Po spotkaniu z dziennikarzami odbył się trening i odprawa przed ostatnim w tym miesiącu meczem.

       Potyczką kończącą zmagania w obfitującym w emocje sierpniu miało być spotkanie z plasującą się w stanach średnich tabeli drużyną AS Saint - Etienne. Rozochoceni ostatnimi wynikani fani tłumnie przybyli na Stade Auguste Bonal głośnym dopingiem zagrzewając swoich ulubieńców do walki. Przyjezdni nie mieli jednak zamiaru tanio sprzedawać skóry i przez pierwszy kwadrans walczyli jak równy z równym. Dopiero w 30 minucie Xulu pięknie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zgrał piłkę na piąty metr gdzie czaił się Maiga strzelając potężnie pod poprzeczkę. Cały stadion zwariował, sam rzuciłem się swojemu asystentowi w ramiona ciesząc się ze wszystkimi. Kibice głośno skandowali "Maiga! Maiga!" Przez umysł przebrnęła mi myśl, że jeśli wynik się utrzyma, zostaniemy liderami. Kto by się spodziewał, biorąc pod uwagę, że przed sezonem każdy wieścił nam miejsce w środku tabeli. Mój zespół bronił się rozważnie i bardzo mądrze, a po 90. minutach na tablicy wyników widniało 1 : 0. Skromne, aczkolwiek bardzo ważne zwycięstwo.
       
       Awansowaliśmy na szczyt tabeli, nie popadając jednak w hura optymizm, gdyż sezon dopiero się rozpoczynał. W ogólnokrajowych mediach pojawiały się już ciche głosy, że zespół Sochaux może namieszać w tegorocznych rozgrywkach. Jak będzie naprawdę? Czy to dobra stabilna forma? A może łud szczęścia? O tym dowiemy się wkrótce...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.