Ten manifest użytkownika Pucek przeczytało już 1478 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Śledzę dość uważnie losy Polonii Warszawa rządzonej przez Józefa Wojciechowskiego – właściciela J.W. Construction Holding S.A. Tygodnik Wprost w rankingu na 100 najbogatszych Polaków umieścił go na 14. miejscu i oszacował majątek na 1 miliard i 370 milionów złotych. To robi wrażenie. Ponadto przeczytałem gdzieś, że zainwestował już 50 milionów złotych w budowę drużyny, którą miał się chwalić przed całą Polską. Jakoś tak przypomina mi się scena z Przeklętej ligi, gdzie menedżer, trener Derby County tłumaczy swojemu prezesowi, że w piłce liczą się pieniądze i żeby ten pozostawił prowadzenie klubu profesjonalistom, a ten poirytowany odpowiada, iż zarządowi to bardzo pasuje, bo to oni trzymają kasę. Józef Wojciechowski jest też uważany za biznesmena-ekscentryka.
Szukam najpierw europejskiego odniesienia, najlepiej jak najbardziej współczesnego, potem polskiego, już zupełnie z naszego podwórka. I nie znajduję dobrego przykładu, gdzie prezes rządząc drużyną wnosi ją na szczyty. Gdzie pchając się do transferów, szatni, wymieniając trenerów odnosi sukcesy i naprawdę może się chwalić tym, że jest właścicielem tego i tego klubu. Przypomina mi się za to Antoni Ptak. Też przedsiębiorca, biznesmen, który brał się już za kilka drużyn w Polsce. Lechię Gdańsk, ŁKS Łódź, Piotrcovię i Pogoń Szczecin łączy jedno – wszystkie po jego odejściu przeżywały kryzysy. I to nie jest tak, że udowadniam teraz zbawczą rolę Antoniego Ptaka. Będę twierdził z nienaturalnym uporem, że sztuką nie jest opuścić, odejść, zostawić coś, jakieś miejsce i w efekcie spojrzeć jak dopadła je ruina. To patologia rządzenia. W piłce potrzebna jest kasa, ale szmal bez wizji, to jak wrzucanie jej do worka bez dna, staje się bezwartościowym papierem. Jednak gdy ktoś przedstawia ideę przeniesienia Pogoni z dużego miasta, jakim jest Szczecin oraz wpada na pomysł sprowadzenia tam samych Brazylijczyków, to o wizję budowy, mądrej budowy raczej się nie pokusi.
Całe środowisko sportowe, dziennikarze i my – kibice bez cienia wątpliwości zgodzimy się co do tego, że nasza piłka potrzebuje inwestycji i pieniędzy. To pragnienie świetnie wyraża się w miastach, gdzie zostały wybudowane, są budowane lub planuje się budowy stadionów. I z drużyną jest podobnie – tak jak stadion buduje się dźwigami, łopatami, narzędziami i materiałami, tak zespół także muszą składać i zespalać, zgrywać profesjonaliści z odpowiednimi umiejętnościami i technikami. Na to nie ma żadnych atestów, nie ma BHP, zezwoleń, obowiązkowego kasku na głowie w czasie przebywania na terenie placu budowy, a dostać go powinni właśnie menedżerowie i trenerzy zatrudniani do tej roboty. Gdy patrzyłem jak Józef Wojciechowski chce wygrywać, odnosić sukcesy, móc się chwalić, to imponowało mi to, bowiem robił wrażenie gościa, który marzy o byciu pierwszym. I było też w tym takie poczucie, że gdy kogoś się zatrudnia, to po to, aby miał wyniki. Za to odpowiedzialny jest trener. Ale wywieranie tej cholernej presji, wywiady dla prasy, brak wsparcia dla sztabu szkoleniowego i piłkarzy, to też patologia rządzenia. Może gdzieś na jakimś polu, może w gospodarce, firmie taka taktyka sprawdza się, ale tu poniosła klęskę.
Jednak w szukaniu odpowiedzialności za wyniki trzeba pójść dalej, wyżej, ku czubowi, szczytowi piramidy. Jeżeli trener odpowiada za wyniki, to kto odpowiada za trenera? Ten, który go zatrudnił. Oczywiście są też przypadki anomalii, odchyleń w tej piramidzie, gdzie odpowiedzialność skupia się na kilku szczeblach, jeżeli wierzymy tutaj w teorię naczyń powiązanych ze sobą. Jednak właściciele i prezesi, którzy nie pchają się na pierwszy plan, tylko robią swoją robotę, to największy skarb dla klubu.
Jestem też graczem Football Managera i kilka razy, na szczęście niedużo spotkała mnie ta przykrość, gdy prezes robił coś za mnie i akceptował oferty składane klubowi za moich zawodników. To, co łączy chyba większość tych przypadków, to domniemanie, hipoteza, ale granicząca niemalże z pewnością, iż tych chłopaków można było sprzedać za większą kasę. Na szczęście Football Manager powstawał na Wyspach Brytyjskich. Jest stworzony na bazie angielskiego sposobu na rządzenie klubem, gdzie to menedżer decyduje niemalże o wszystkim wokół klubu. To gra dla idealistów zarządzania. Decyduje specjalista, a nie ludzie trzymający kasę. Wyobrażacie sobie sytuację, gdzie w grze narzędzia do pracy menedżera są oparte na systemie jaki obowiązuje w danym kraju? To trochę utopia na realizm tej gry, ale gdybyśmy zastanowili się jakie mogłyby spotkać nas ograniczenia, to może bardziej zrozumielibyśmy dlaczego do Ligi Mistrzów wciąż nam tak daleko. I proszę mnie dobrze zrozumieć – na sto procent znaleźlibyśmy w historii najbardziej prestiżowych rozgrywek w klubowym świecie przypadki klubów zarządzanych w groteskowy sposób, ale ci, którzy grają w nich regularnie i liczą się w dalszych fazach do nich na pewno nie należą. A będę mówił o tym zawsze głośno, że to nie byłaby sztuka wejść do Ligi Mistrzów, dostać baty i zostać wykopanym z salonów europejskiego futbolu, niczym kiedyś Amica Wronki z fazy grupowej Pucharu UEFA. Prezesi, a raczej właściciele czołowych polskich drużyn muszą też zrozumieć, że wszystkich pieniędzy ze sprzedaży wypromowanych zawodników nie można przejeść i następnie zastąpić ich gorszymi.
Wracając już zupełnie do Football Managera. Czy prowadziliście kiedyś napastnika, który w sezonie strzelił 70 albo więcej goli w oficjalnych spotkaniach? Hulk w moim Porto w 56 meczach właśnie zdobył tyle. W lidze rozegrał 29 spotkań i strzelił 40 goli. Oczywiście został królem strzelców. Zdobyłem poczwórną koronę, mam 91% wygranych meczów i tak trochę zaczynam rozglądać się za nowym zespołem. FM 2011 po FM-ie 2008, 2009 i nawet 2010 dobił chyba do poziomu trudności wersji z 2007 roku. Jest dla mnie trochę za łatwy, ale może to spoko sobie tak powygrywać. No, tak, grałem Wisłą, Ajaxem i Porto, czyli drużynami zawsze liczącymi się w stawce, ale fanem zespołów z niższych lig niestety nie jestem.
A jak Wam idzie?
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ