Było ciepłe lato choć czasem padało. Dużo wina się piło i mało się spało… eee to nie to. Może… za górami, za lasami znaleźć można kraj z Mongołami… już lepiej – ważne, że idziemy do przodu. Yesterday, love was such an easy game to play… lalala. Do pionu! Trzeba się opanować, bo mania radosnej twórczości mnie dosięga. Było tak…
8.9.2007 r. Gramy z Portugalią. Jeszcze nie jestem tak dobry, jak Leo Beenhakker (pozdrowienia dla Brudasa) i przegrywamy 0:1.
12.9.2007 r. Jedziemy do Helsinek, gdzie ogrywamy Finlandię 4:2 – zwycięstwo kilka razy wymykało się nam z rąk, ale z tego boju wychodzimy zwycięsko.
13.10.2007 r. W obawie przed brakiem prądu w Warszawie, rozgrywamy mecz w Łodzi, gdzie pokonujemy Kazachstan 2:0 i jesteśmy coraz bliżej ME.
17.11.2007 r. W Chorzowie pokonujemy Belgów 2:1 i szykujemy się na wyjazd do Belgradu.
21.11.2007 r. Na stadionie Crveny Zvezdy, czy jak kto woli Red Staru Belgrad remisujemy 2:2. Z drugiego miejsca awansujemy do ME w Austrii i Szwajcarii. Razem z całą drużyną idziemy na Komandosa. A raczej na Komandosy.
Tak prezentuje się grupa na finiszu eliminacji:
W zimie okazuje się, że trafimy do grupy razem z Francją, Holandią i Niemcami. Pff, będzie fajnie. Przynajmniej jakieś ciekawe mecze się obejrzy i może zobaczy się jakieś 10 Boruca, albo szeroko pojęte dwucyfrowe wyniki.
Dbając o kondycję reprezentantów Polski z prawdziwego zdarzenia, przed ME rozegramy tylko jeden sparing. W Kamerunie a dokładnie w Jaunde przegrywamy z Kamerunem 2:3. Wynik spotkania był zaplanowany, ponieważ chcieliśmy zmylić naszych przyszłych rywali.
Przychodzi pierwszy mecz ME – naszym rywalem będą Francuzi. Henry i spółka jak zwykle zagrali nudno, więc nie ma się co rozpisywać (tak naprawdę, już jestem dalej i ten mecz jest „nieaktywny”, a sam czegoś szczegółowego nie zapamiętałem), w każdym razie zremisowaliśmy 1:1. Postawą swoich grajków byłem rozczarowany, ponieważ przed meczem liczyłem na co najmniej 5:0.
Następnie Holandia, znowu 1:1. Tym razem Boruc bronił na „dychę”. Mamy dwa punkty i jak ogramy Niemców to wyjedziemy z grupy – nic prostszego.
Wygrywamy 1:0 i z pięcioma punktami wychodzimy z grupy na drugim miejscu.
W ćwierćfinale mamy znowu szczęście i gramy z Anglią. Przegrywamy po dogrywce 1:2. Sukcesu zmieszczonego poniżej już nie powtórzę. Kontynuacja wkrótce.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ