Mecz z FK Sarajewo rozpoczęliśmy w standardowym zestawieniu obronnym, za to jednym ze środkowych pomocnikiem mającymi za zadanie odbierać piłkę (
Salcinović), a drugim grającego jako typowo środkowy pomocnik (
Kuduzović). Boczni pomocnicy, byli nastawieni bardziej defensywnie, z kolei napastnicy stanowili parę kompletny napastnik (
Masić), oraz cofnięty napastnik (
Musić).
Pomijając słabą postawę
Karacica ( wystawiony jako skrzydłowy), który radził sobie przeciętnie, wszyscy stanęli na wysokości zadania, a 4 bramki zdobyte potwierdzają to.
Na drugi mecz z NK Vitez wyszliśmy w zupełnie innym zestawieniu. Po pierwsze, jako że graliśmy u siebie, a do tego ze słabszym przeciwnikiem, więc zagraliśmy ofensywniej. Tym razem boczni skrzydłowi grali jak przystało na ofensywnych zawodników, zaś parę napastników stanowili
Kapidzić ( wysunięty napastnik), oraz
Masić ( kompletny napastnik). Zmiany trafione co idealnie odzwierciedla wynik.
Trzecim przeciwnikiem był beniaminek Zvijezda Gradacac. Słabszy przeciwnik, który gra na naszym boisku, dlatego wyszliśmy w ofensywnym usposobieniu. Chciałem przekonać się jak poradzi sobie
Karacić jako skrzydłowy, pozostawiłem też środek pola w zestawieniu wsparcie (
Popović), oraz atak (
Salcinović). W napadzie grała dwójka, która dobrze poradziła sobie ostatnim razem. Zmieniłem także krycie przy stałych fragmentach gry, co nie okazało się dobrym pomysłem, bo tak straciłem pierwszą bramkę. Druga – była konsekwencją prób wyrównania za wszelką cenę. Podsumowując mecz – poza wynikiem i rażącą nieskutecznością wszystko było okej.
Czwarte spotkanie – to drugi beniaminek Mladost Velika Obarska, na którego koncie widniało 0 punktów. Ofensywne nastawienie, a także liczne zmiany personalne miały dać nam szansę zmazania ostatniej kompromitacji. Wśród nowych twarzy pojawili się:
Goran Popović,
Dejan Popović i
Vernes Selimović. Pozostały także te same polecenie krycia przy stałych fragmentach gry, co w poprzedni meczu. I ponownie okazały się one nietrafione. W 10 minucie straciliśmy bramkę, której autorem okazał się nasz były zawodnik – Anel Dedić. Pomimo tego graliśmy nieźle. Wywalczyliśmy karnego, którego niestety zmarnował
Masić. Do tego stworzyliśmy 4 czy 5 innych klarownych sytuacji, ale ponownie, żadnej z nich nie udało się zamienić na bramkę. Straciliśmy drugą bramkę, a na domiar złego, kontuzji nabawił się
Huseinspahić.
Szansą na rehabilitację, za dwie wpadki było spotkanie z Olimpikiem Sarajewo na stadionie Bilijno Pole. Zagraliśmy ofensywnie, z
Kuduzovicem jak skrzydłowym, oraz
Harisem Heco jako bocznym rozgrywającym. Ponadto w środku pola grała dwójka najsilniejszych obecnie zawodników
Salcinović ( środkowy pomocnik – atak), oraz
Marin Popović ( środkowy pomocnik – wsparcie). Atak to dwójka
Musić ( cofnięty napastnik),
Masić ( kompletny).
20 oddanych strzałów, w tym 12 celnych, ale tylko jeden dający bramkę. Obrona stałych fragmentów gry, która powróciła do schematów z poprzedniego sezonu, pozwoliła oddać tylko dwa dość niegroźne strzały w bramkę.
13 sierpnia potykaliśmy się na wyjeździe z Siroki Brijeg. Zagraliśmy defensywnie, z
Jovo Kojicem na boku obrony, a
Benjaminem Colicem, przesuniętym do pomocy ( jako defensywny skrzydłowy). W ataku zagrała para
Kapidzić ( wysunięty napastnik) oraz
Semir Musić ( cofnięty napastnik). Zagęszczony środek pola przez rywala, nie pozwolił nam na swobodne rozgrywanie akcji środkiem, co spowodowało niewielką liczbę sytuacji podbramkowych dla nas. Powrót pod linię pomocników
Musica, także nie pozwalał na zniwelowanie liczebnej przewagi rywali. W przerwie nieco zmieniłem podejście, które musiało ulec zmianie po przegranej pierwszej połowie. Kazałem grać ofensywniej, co więcej korzystając z braku bocznych pomocników u rywali, zdecydowałem się na granie na obieg, co dało spodziewany efekt w postaci wyrównania
Kapidzica. 1 punkt przywieziony z ciężkiego terenu potraktowałem jako zwycięstwo.
W następnym meczu postawiłem jednak w ataku na zabójczy duet
Masić –
Musić. W obronie szansę na rehabilitację dostał
Dejan Popović. Z lewej strony dręczyć zawodników Driny mieli
Sivsić, razem z
Lelicem, z prawej z kolei schodzącego do środka
Heco, miał dublować
Jovo Kojić. Wygraliśmy pewnie 3:1, a zawodnikiem meczu został
Semir Musić.
Kolejnym rywalem był mistrz Bośni – Velez Mostar. Defensywne usposobienie –
Kazazić jako boczny prawy obrońca, który lepiej radzi sobie w defensywnie niż
Kojić. Podobnie
Colić, który wystąpił na prawej pomocy. Przy kontuzji
Karacica, z dwójki graczy mogących występować na lewej stronie pomocy, wybrałem
Lelica. Zaczęło się fatalnie bo w 11 minucie, za faul
Lelica, sędzia dyktuje rzut karny, który na nasze szczęście obronił
Adilović. Co ciekawe był to jedyny celny strzał w tym meczu w wykonaniu gospodarzy. My próbowaliśmy po kontrach, ale strzały
Musica, czy
Masica, były dobrze bronione przez Nemanje Popovica.
W 9 kolejce podejmowaliśmy w Zenicy Zeleznijcar Sarajewo. Zagraliśmy ostrożnie – w pierwszej połowie wyszliśmy nastawieni na spokojne prowadzenie gry, ale nie dało to żadnych rezultatów. Po bezbramkowej połowie zdecydowałem się zagrać va banque. Pierwszą bramkę po przerwie zdobyli goście, pokonując
Semira Bukvica. Na szczęście chwilkę później strzałem z 11 metrów wyrównał
Danilo Nikolić. Chcąc strzelić kolejne bramki nadzialiśmy się kontrę, którą celnym strzałem wykończył Sadiković. Jeszcze przed wznowieniem gry zmieniłem dwóch zawodników – za przeciętnie grających
Lelica i
Musica wprowadziłem
Sanela Kapidzica, oraz
Mateja Karacica. Wprowadzona dwójka stała się architektami zwycięstwa, gdyż idealnie wpasowali się do ofensywnej taktyki narzuconej zespołowi wraz z ich wejściem.
Następny rywal, to zespół, który w ostatnim sezonie zajął najniższe stopnie podium – Zrnijski Mostar. Bałem się tego spotkania, gdyż ich ustawienie 4-2-3-1 okazywało się bardzo skuteczne, przeciwko mojemu 4-4-2. Wystawiłem defensywny skład, z dwoma środkowymi pomocnikami z funkcją wsparcia. Dałem także odpocząć mojej perełce –
Amirowi Masicowi, który powrócił dzień wcześniej ze swojego pierwszego zgrupowania z kadry A Bośni i Hercegowiny. Taktyka utrzymywania się przy piłce i wybijania z rytmu rywali sprawdzała się, niestety nie tworzyła żadnego zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Nikolę Vaslij. Rywale, także nie potrafili zagrozić naszej bramce. Co z tego, skoro chwila nieuwagi, przy rzucie wolnym kosztowało nas utratę bramki. Zmiany i bardziej ofensywne usposobienie zawodników, nie przełożyło się na jakiekolwiek okazję, dlatego nie udało się odrobić strat. Przegraliśmy zasłużenie, w najbrzydszym stylu w tym sezonie. Postaram się, aby nie powtórzyć tych samych błędów.
W ostatnim meczu rundy zagraliśmy ze Slaviją Sarajewo. Tak się złożyło, że jest to zarazem nasz rywal w pierwszej rundzie Pucharu Bośni. Teraz gramy u siebie, a kolejne, pucharowe spotkanie na wyjeździe. Wiedząc, że najczęściej grają trójką środkowych pomocników, postanowiłem wykorzystać luki na skrzydłach i tam tworzyć przewagę, poprzez wykorzystywanie bocznych obrońców. Jednocześnie chcąc zachować balans w środku pola, nakazałem
Musicowi grać jako fałszywa 9, by mieć jeszcze jednego zawodnika do pomocy w rozegraniu. System nie do końca się sprawdził, chociaż nie wszystko było złe. Co prawda jedyna bramka meczu padła po dośrodkowaniu z Sivsica, ale wycofanie
Musica spowodowało, że
Masić bardzo często musiał radzić sobie z 4 obrońcami i nie przekładało się to na zbyt dobre okazje, do tego by mógł on wpisać się na listę strzelców. Po zmianie
Musica, na
Selimovica, który miał grać jako cofnięty napastnik i przetrzymywać piłki, by inni mogli się podłączyć do akcji, nie wygląda to lepiej. Dopiero zmiana ról z cofniętego napastnika na wysuniętego, oraz mianowanie
Masica klasyczną 10 ( czyli wariant wykorzystywany przeze mnie w poprzednim sezonie) dał lepsze rezultaty – mianowicie co najmniej dwóch zawodników próbujących szczęścia w polu karnym, przy jednoczesnym zbieraniu drugich piłek przez duet
Salcinović –
Popović.
W meczu pucharowym wykorzystam to ustawienie, a dodatkową zmianą będzie wystawienie od pierwszej minuty
Kuduzovica, który lepiej radzi sobie w rozgrywaniu piłki niż
Salcinović.
Taktyka dała radę. Co prawda to rywale częściej zbierali drugie piłki, ale my byliśmy groźniejsi i konkretniejsi. Strzeliliśmy dwie bramki, a MVP spotkania został ogłoszony
Benjamin Colić – autor dwóch asyst.
Rundę mogę podsumować jako udaną. Po pierwszych 11 spotkaniach byłem trzeci, a chociaż do prowadzącego Zrnijskiemu Mostar traciłem 5 punktów, to strata ta nie była na tyle dużo, żeby realnie myśleć o tym by ją odrobić. Co ważniejsze moja przewagą nad grupą pościgową wynosiła 6 punktów, co pozwało mi śmiało patrzeć w przyszłość i myśleć o europejskich pucharach.
Oczywiście nie obyło się bez drobnych zgrzytów i niespodziewanych sytuacji. Niektórzy z zawodników, którzy usilnie pragnęli grać dopinało się o swoje - na moje szczęście wszyscy zwracali się najpierw z tym do mnie, a nie do prasy.
Semir Bukvić, czy
Vermes Selimović widząc, że na treningach nie odstają od swoich konkurentów do wyjściowej jedenastki, dopominali się o danie im szansy. O ile w przypadku
Selimovica, ta szansa i tak prędzej czy później nadeszłaby ( kontuzje, czy wyjazdy na zgrupowania, czy tez przemęczenie meczami), tak
Bukvić wskoczył do składu, dzięki swojej prośbie.
Bukvić wyglądał bardzo pewnie na treningach, może troszkę lepiej niż
Adilović, ale
Adi nie dał mi żadnego powodu, by nawet myśleć o zmianie bramkarza. Chciałem poczekać do meczu pucharowego ze Slavija, ale
Semir zagroził mi, że poprosi agenta o poszukanie mu jakiegoś klubu, by móc regularnie występować. Rozwiązanie nadeszło ze strony kapitana drużyny, a zarazem konkurenta do składu
Adilovica. O tym, ko wystąpi w kolejnych trzech meczach, miał zdecydować konkurs na obronione strzały z 16 metrów w ramach treningu strzeleckiego.
Bukvić wygrał nieznacznie, chociaż mam nieodparte wrażenie, że
Adi niektóre strzały mógł obronić.
Sytuacja z
Selimovcem była troszkę inna. Wrócił do nas po tym jak w Nefti Baku, spędził niecałe miesiąc, ale z nami także nie przepracował całego okresu przygotowawczego. Gdy się pojawił, miał walczyć z
Kapaidziciem o miejsce zmiennika dwójki
Musić -
Masić. Dostał nawet swoją szansę w meczu z Mladostem Velką Obarską, ale nie wykorzystał jej. Co więcej napastnicy ( a zwłaszcza
Sanel) zaczęli grać na tyle dobrze, że nie było sensu mieszać w czymś co działa idealnie. Ale skoro
Vermesowi tak bardzo zależało, zdecydowałem się na mała zmianę po meczu ze Zrnijskim - to właśnie wtedy słabo grającego w ostatnim meczu
Kapidzica na ławce zastąpił nasz weteran. W meczu ligowym już pokazał, że lepiej radzi sobie z fizyczną walką niż
Semir Musić, dlatego w meczu pucharowym postanowiłem, że zacznie od pierwszej minuty. Odwdzięczył się najlepiej jak mógł, otwierając wynik. Jedynym zawodnikiem, który na razie nie otrzyma swojej szansy, mimo usilnych próśb i błagań jest
Vladimir Grahovac. zawodnik, którego największym problemem są konkurenci do składu ( bardziej kreatywni), oraz taktyka ( w większości spotkań wolę mieć zawodników, którzy prowadzą grę, a
Vładimir jest niezłym jak na bośniackie warunki przecinakiem). W meczach z silniejszymi rywalami ( czyli tych w Europejskich pucharach), był drugim, czy trzecim wyborem, w lidze bośniackiej jest na 5 miejscu jeśli chodzi o wybór ze środkowych pomocników. Jasne, na mecz ze Zrnijskim, czy FK Sarajewo, pewnie będzie brany pod uwagę, ale w pozostałych wypadkach ... cóż.
Z jednej strony nie ucieszył się, gdy dowiedział się, że nie złożę obietnicy, z drugiej nie próbował nawet ukryć rozczarowania i rozgoryczenia. To co mu się jednak chwali, to fakt, że nie siał fermentu w szatni, czy nie biegł z płaczem do mediów, tylko zacisnął zęby i w dalszym ciągu sumiennie pracował na treningach.
Oczywiście w tej beczce miodu nie mogło zabraknąć łyżki dziegciu. Dostaliśmy ofertę kupna kilku naszych graczy -
Marina Popovica oraz
Amira Musica i to raczej takich, które kwoty transferu nie pozwalają je dorzucić ot, tak. Pomimo ogromnej chęci nie udało się nam zatrzymać dwóch filarów obecnej drużyny. Marin trafi do Zagłębia Lubin, z kolei nowym klubem
Amira będzie tureckie Galatasaray. Jedynym pozytywem jest fakt, że będą z nami do końca obecnego sezonu, co bardzo rozsierdziło dyrektora finansowego Ismeta Sarajilica, który stwierdził, że gdybyśmy puścili ich już teraz, te kwoty można byłoby podwoić.
Cóż, dzięki temu jednak mam gotowych zawodników do dokończenia sezonu i ugrania jak najlepszego miejsca, a także czas by wraz z moim sztabem szkoleniowym poszukać następców.
Nie ominęły nas także kontuzje. Mamy pecha zwłaszcza do prawej strony pomocy. Na początku sezonu straciliśmy
Buscana, potem
Huseinspahica, a gdy
Heco zaczynał przyzwyczajając się od występów na boku, także i on dostał urazu. Z tego względu wyżej wystawiony był
Colić, który jak się pokazało może być skutecznym pomocnikiem. Kontuzje to szansa także dla innych - największym wygranym okazał się ...
Jovo Kojić, którego przed sezonem nie miałem nawet w planach zatrzymywać.
Gdy przychodziłem do klubu, on był już wypożyczony do jednego z serbskich klubów. Gdy wszyscy spotkaliśmy się po urlopach, wiedziałem oczywiście kim jest, ale dopiero wtedy miałem okazję po raz pierwszy z nim porozmawiać. Nie owijając w bawełnę powiedziałem mu, że nie widzę go w szerokiej kadrze zespołu na nadchodzący sezon, ale wyglądał na takiego, który to rozumie. poprosił mnie tylko czy mógłby trenować z klubem dopóki nie znajdzie innego. Zgodziłem się pod warunkiem o ile reszta drużyny nie będzie miała nic przeciwko temu. Rzecz jasna,gdy omawialiśmy stałe fragmenty gry, on biegał, lub wykonywał inne ćwiczenia - w końcu nie wiadomo było w jakim klubie przyjdzie mu grać. Z drugiej jednak strony, widząc jego zaangażowanie, chciałem go zatrzymać w drużynie, tym bardziej, że drużyny lubiła również jego. Gdy przyszło do negocjacji kontraktowych, zażądał podwyżki, o którą mógł prosić, zawodnik mieszczący się w pierwszym składzie, a nie aspirujący do miana rezerwowego. Skończyło się na ugodzie - kontrakt odnawialny co miesiąc na tych samych zasadach co dotychczas, pod warunkiem, że będzie utrzymywał się w 5 najlepszych zawodników pod względem fizycznym.
I to cały czas mu się udaje, nie dlatego, że pozostali postanowili dać mu jakiś handicap, tylko dlatego, że mu zależy. Z drugiej strony, gdyby teraz rozwiązał kontrakt, na pewno nie znalazłby chętnego a zatrudnienie go, a swoją dobra grą ma szansę albo przekonać mnie ( i Ismeta) do jego wymagań finansowych, albo podbić swoją wartość rynkową. W każdym bądź razie, zyskujemy wszyscy. Ja, bo zyskuje ciekawa alternatywę dla Colica na prawej stronie ( alternatywę jeśli chodzi o grę ofensywną), drużyna, bo Jovo jest bardzo sympatycznym i lubianym gościem, oraz sam
Jovo - bo pozostając w ciągłym rytmie treningowym ma szansę znaleźć lepszy klub i wywalczyć lepsze warunki finansowe.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ