Domino's Ligue 2
Ten manifest użytkownika Shrek przeczytało już 8669 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Sezon 17/18 za nami. Awansowali faworyci, szeregi drugoligowców opuściły firmy, którym nikt przed sezonem nie przypisywał takiego losu. Uratowały się zespoły niżej notowane w tym Tours FC, z którego trenerem – Gregorem Lacombe mogą Państwo porozmawiać.
- Jak ocenił by Pan, swój pierwszy rok na stołku pierwszego trenera?
- Debiutowałem trzy lata temu, ale to był jednak zupełnie inne poziom.
- To jak Pan ocenia pierwszy rok pracy w profesjonalnej piłce?
- Muszę powiedzieć, że jestem nim rozczarowany. I o ile wyniki były zadowalające, to nad stylem gry trzeba popracować.
- Dziwne słowa jak na trenera, którego zespół miał serię 38 spotkań ze strzeloną bramką. Nad czym zamierzam Pan pracować, co chce Pan jeszcze poprawić?
- Straciliśmy kilkanaście punktów, ba nawet awans w Pucharze Francji, nie potrafiąc przetrzymać piłki. Musimy się tego nauczyć, by po mocnym i intensywnym pressingu umieć odsapnąć i nabrać sił.
- Chce Pan zrobić z Tours Barcelonę?
- Na Boga, nie. Bliżej jest mi do trenerskiej szkoły Aime Jacqueta, czy Luisa van Gaala, czyli wiedzieć kiedy zwolnić grę, a kiedy ją przyspieszyć. Nie interesują mnie setki nic nie wnoszących do gry podań, tylko jedno, dwa, czy trzy konkretne, które da nam realną szansę na bramkę.
- Co Pana zaskoczyło w pracy na drugim poziomie rozgrywkowym?
- Niewiele, chociaż spodziewałem się lepszej pracy dziennikarzy.
Po chwili konsternacji
- To znaczy?
- Liczyłem na bardziej ambitne pytania. Takie, których nie czyta się w każdym wywiadzie.
- Takie się znajdą, o ile będą na nie szczere odpowiedzi! No to spróbujmy. Którego zawodnika ocenił by Pan najgorzej w stosunku do oczekiwań.
- Najgorzej może nie, ale powiem na których się zawiodłem, głównie z niewłaściwych nadziei, które w nich pokładałem. Niektórzy chcieli grać więcej, niż mógłbym im dać szans, jak Bayard, czy Tandia, inni jak Miguel, jeszcze mają czas na to by grać pierwsze skrzypce.
- Czy zawodnicy się nie obrażą za to co tutaj usłyszą.
- Jestem fair z zawodnikami, wszystko co miałem im do powiedzenia, powiedziałem im na zebraniu posezonowym. Tutaj nie dowiedzą się o sobie niczego nowego.
- Jest Pan szkoleniowcem, który zawsze mówi wprost, bez owijania w bawełnę.
- Tak, chociaż znowu wpadamy w banał.
- Często krzyczy Pan na zawodników?
- Nie, bo przy moim wzroście (165 cm), wyglądałoby to śmiesznie. Poza tym nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy krzyczę, na zawodnika większego ode mnie o głowę, bo mógłby nie wytrzymać i mi przywalić. Nigdy by już u mnie taki ktoś nie zagrał, ale nie wiem czy po takim ciosie byłbym w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Czyli raczej asertywnie i zdecydowanie.
- Dużo zależy od zawodnika. W grupie przemawiam zdecydowanie i stanowczo, jednak przy rozmowach indywidualnych trzeba znaleźć odpowiedni ton do różnych zawodników.
- Słyszałem, że słucha Pan zawodników, gdy skarżą się na ilość treningu czy czas gry?
- Tak, ale tylko wtedy, gdy dowiaduje się tego od nich samych. Na samym początku pracy mówiłem, że jak mają problem, to mają go zgłaszać mnie, a nie załatwiać sprawy przez prezesa czy prasę. Sam przez lata byłem zawodnikiem i czułem kiedy mogę sobie dać w kość, a kiedy lepiej odpuścić.
- A sprawa z Tchibumbu? W wywiadzie prasowym wspomniał o niesprawiedliwym traktowaniu go jako nowego zawodnika.
- Tak, chociaż także najpierw rozmawiał o tym ze mną. Z Johnem był taki problem, że to nie ja go ściągałem, a gdybym miał go wykorzystać tak jak chciałem, potrzebowałem do tego drugiego, szybkiego napastnika. Początkowo taktyka nie przewidywała dwójki, jednak dobre gry Tchibumbu w rezerwach, oraz w Pucharze Ligi, spowodowały, że zacząłem go wystawiać w jedenastce. Niestety, nie potrafił swoich występów poprzeć liczba, ba nawet sytuacjami i z początkiem roku został oddany na wypożyczenie.
- Właśnie taktyka! Dlaczego tak często rotował Pan zarówno nią jak i zawodnikami na początku?
- Musiało minąć dużo czasu, zanim dopasowałem odpowiednie elementy we właściwe miejsca. Liczyłem na ofensywnych pomocników jak Mancini, czy Bergegnoux, którzy mieli wspierać osamotnionego napastnika, jednocześnie pomagać rozgrywać piłkę i brać udział w destrukcji. Spowodowało to, że trójka graczy w środku pola, bardziej sobie przeszkadzał, niż pomagała. Zwłaszcza w konstruowaniu akcji. Kluczowym okazał się Mayoro N`Doye, który ma braki w posyłaniu dalekich podań, za to w odbiorze walczy za dwóch, czy trzech, co przekłada się na dużą liczbę odbiorów.
- Zanim jednak przejdziemy do pozytywów, proszę nam powiedzieć, dlaczego Miguel, Tandia i Bayard zostali przez Pana uznani za rozczarowania.
- Zacznę od dwóch ostatnich czyli Ibrahima Tandii i Romaina Bayarda, bo to sytuacja niemalże bliźniacza. Oboje młodzi jak na piłkarza, wszystko chcą zrobić na teraz. Potrafili pracować przez 65 minut ze wzmożoną intensywnością, a przez to brakuj im sił na ostatnie 25 minut. Nie chciałem eksploatować organizmów, dlatego dawałem im mecze, czy dwa odpoczynku, oni zaś chcieli grać jak najwięcej. W Tours nie mogłem im tego zagwarantować, dlatego zdecydowałem się na wypożyczenie.
- A Florian Miguel?
- To pierwszy zawodnik, z którym przedłużyłem kontrakt, jeszcze w sierpniu 17 roku. Bałem się, że zostanie podkupiony przez Olympique Lyon. Bardzo uniwersalny piłkarz, jednak zbyt wolny jak na nowoczesnego bocznego obrońcę, zaś za drobny jak na środkowego. W parze jednak z silnymi i doświadczonymi Louvionem, czy Filippim, a nawet z surowym technicznie Nanizyano, wypadał bardzo dobrze. Zawodnik, który musi troszkę okrzepnąć.
- To skąd to rozczarowanie?
- Bo już teraz widziałem go jako podstawowego stopera. Jeszcze po drodze przyplątała mu się niezbyt fajna kontuzja (uszkodzone wiązadła – 3 miesiące przerwy przyp. red), na szczęście wszystko dobrze się skończyło
- To kto był pozytywnym zaskoczeniem?
Maki Tall, chociaż początkowo jego nie brałem nawet pod uwagę w seniorskim składzie. Dobre wrażenie zrobiła na mnie także dwójka rywalizujących lewych obrońców – Cisse i Konate. Oboje sumiennie zapieprzali na treningach, wzajemnie się motywowali do osiągania lepszych wyników i nie mieli pretensji o brak gry jednego czy drugiego. Co ciekawe, obaj za sobą nie przepadali, gdy przyszedłem do klubu, chociaż to pewnie z powodu, krótkiej znajomości.
- Dlaczego bramkarzem numerem jeden na początku sezonu został Kacou?
- Bo był lepszy, przynajmniej w elemencie, na którym mocno mi zależało. Grając wysuniętą linią obrony, chciałem by bramkarz pełnił rolę wychodzącego wysoko zawodnika i przecinał długie podania rywali. Kacou dużo lepiej radzi sobie w tym elemencie, ponadto lepiej dogadywał się z linią obrony w sparingach. Goda lepiej prezentował się w pozostałych aspektach bramkarskiego rzemiosła, jednak, wydawało mi się, że to wystarczy. I trzeba przyznać, że w pierwszym meczu był naszym najlepszym zawodnikiem.
- A trzeci bramkarz? Gregoire Coudert?
- Młody zdolny z zespołu U 19, który wszedł w trudnym momencie przedostatniej kolejki i zachował czyste konto. Z niego mogą być ludzie, dlatego też postawiłem na niego, a z Kacou nie zostanie przedłużona umowa.
- Linia obrony to dwa pewne punkty w na środku i zmieniający się boczni obrońcy. Czy był jakiś algorytm, który odpowiadał za to, kto wystąpi?
- Tak, chociaż wszystko o składzie decydował przede wszystkim rywal. Gradit lepiej broni, Lippini atakuje. Raz zdarzyła się sytuacja, gdy wystąpili oboje.
- Pomoc to ogromne ilości modyfikacji.
- Tak, najpierw jako osoba odpowiedzialna za rozbijanie ataków rywala był odpowiedzialny Belkebila. Później próbowałem Le Barbeya, Makjedoufa, aż w końcu wskoczył N`Doro, który miał swoje ograniczenia. Drugim środkowym pomocnikiem miała być osoba, mająca być tempomatem, z opcją na odbiór i strzał z dystansu. Niestety w takiej roli nie sprawdził się ani Bergegnoux, ani Mancini, gdyż obaj mają za duże braki w destrukcji. Ryan Reveleson, z kolei nie odnajdywał się w taktyce z trójką pomocników. Najbliższy ideału był Makjedouf, który jednak nie był tempomatem. Jak miał piłkę starał się ja jak najszybciej zagrać do przodu. Ofensywnym pomocnikiem miał być ktoś z trójki Manicni, Bergegnoux i Tandia, ale najlepiej spisywał się ten pierwszy i chciałbym by został z nami na kolejny sezon.
- A wybór skrzydłowych? Kontuzja Bouzzy musiała Panu mocno popsuć plany.
- Wręcz przeciwnie. Dzięki jego pechowi, mogłem spokojnie testować innych wykonawców. Sprawdził się Clemence, Tandia na lewym skrzydle także prezentował się lepiej niż w środku. Na prawej stronie szaleli Bakar, Bayard, a czasami dostawał szansę tam także Fantamandy Diarra. Każdy z nich miał za zadanie dośrodkowywać piłki i odcinać bocznych obrońców rywali od udziału w akcjach ofensywnych. I z tego wszyscy spisali się bez zarzutu. Gdyby nie kontuzja, być może ktoś nie dostałby wielu szans na sprawdzenie się.
- Czy Bouzza był więc zbędny?
- Nie, jest w dalszym ciągu pożyteczny. Może grac po obu bokach boiska, może grać w napadzie, a dzięki jego doświadczeniu, jest idealnym zawodnikiem na końcowe minuty gry.
- A napastnicy, jest to jedyna formacja, którą wzmocnił Pan zimą Czy wymagała on wzmocnienia?
- Mamoudu Tounkara przyszedł do nas zimą, z Lazio. Potrzebowałem silnego napastnika, potrafiącego grać głową, umiejącego się zastawić. Liczyłem, że takim zawodnikiem będzie Tchibumbu, ale nie do końca spełnił moje oczekiwania.
- A pozostali zawodnicy?
- Mayoron De Almeida, ma odpowiedni wyskok, ale brakuje mu siły, by się zastawiać. Bardzo fajnie mnie zaskoczył Jordan Popineua, zawodnik, który uzupełniał się dobrze jako egzekutor z Diarrą, czy też Tall`em. Zresztą Tall to fenomen, bo po pierwszych treningach nie widziałem go w składzie. Pomyliłem się, a Maki został najlepszym strzelcem zespołu.
- Czy gdyby miał Pan możliwość cofnięcia się w czasie, na jeden mecz, który by to był?
- Na początkowe mecze sezonu. Z tą wiedza jaką mam obecnie, lepiej zaczęlibyśmy sezon. Ewentualnie na Mecz w Pucharze Francji, który nas wyeliminował.
- Dlaczego akurat spotkanie z Chateauroux?
- Bo przegrana to była tylko i wyłącznie moją winą. Niepotrzebnie po zdobyciu dwóch bramek zdecydowałem się na uspokojenie chłopaków. Winny tej porażki jest ja sam i moje niewłaściwe polecenia taktyczne.
- Pozostałe porażki to wina piłkarzy?
- Tak, głównie piłkarzy rywali, że byli lepsi. Za porażki odpowiada cały zespół, ale ciężko mieć pretensje do piłkarzy, gdy wykonują Twoje polecenia, a to powoduje obniżenie jakości gry.
- Młodzi zawodnicy zdobyli Młodzieżowe Mistrzostwo Francji, czy miał Pan w tym jakiś udział?
- Tak, nie przeszkadzałem za bardzo.
- Mógłby Pan bardziej to rozwinąć?
- Od początku mojej bytności w klubie, jasno ustaliłem priorytet – najważniejsza jest drużyna seniorów. Podbierałem zawodników z U-19 Le Barbey, Hamoudiego, Callie, a w dniu meczu drużyny seniorskiej (piątek – przyp. red), mówiłem, którzy nie zagrają. Co prawda nigdy nawet nie słyszałem prośby, czy nie mógłbym któregoś zawodnika oddać na jakiś ważny mecz, ale pozbawienie zawodnika możliwości trenowania detali taktyki, jest ważna w procesie zgrywania ze sobą zespołu. Całą robotę wykonał trener Frederic Voisin.
- Czy mógłby Pan ocenić młodych zawodników, którzy trenowali z seniorami?
- Sami Le Barbey to podstawowy defensywny pomocnik U – 19 i widząc jego umiejętności chciałem by, pełnił podobną rolę w seniorskiej drużynie. Niestety, mimo radzenia sobie w odbiorze piłki i ustawianiu się, był zbyt słaby by wygrać przebitki, czy stykowe piłki. Lepiej do tego nadawali się starsi gracze. Ale nie skreślam go.
- Yannis Hamoudi?
- W nim najbardziej imponuje mi jego ruchliwość, energia. Jest takim energetyzerem, który potrafi poderwać zespół. W jego przypadku jednak podobnie jak Le Barbeya brakuje jeszcze tężyzny fizycznej.
- Dlaczego to jednak on, a nie Sami, częściej był brany przy ustalaniu osiemnastki meczowej na wiosnę?
- Sami padł ofiarą mojego chciejstwa. Liczyłem, że będzie taką typowa 8, która troszkę pomoże w rozegraniu, w odbiorze, ale będzie miał wokoło siebie dwóch innych bardziej doświadczonych graczy. Gdy to nie wypaliło, przeszedłem na dwójkę pomocników. W tym zestawieniu Hamoudi dzięki swojej ruchliwości i dobremu ustawianiu się dobrze współpracował z N`Doye, czy Belkebilą. Za to źle wygląda jego gra razem z Bergegnoux`em, czy Mancinim.
- A Stefano Caille?
- Jego jedynym minusem jest wzrost. Ciężko wystawić mi stopera mającego 167 przeciwko rywalom mierzącym 190 centymetrów.
- Czy ma szansę na zaistnienie w dorosłej piłce?
- Tak, trzeba by go tylko odpowiednio ustawić. Może także poprawić skoczność. Zawsze można go wystawiać jako defensywny pomocnik.
- Jakie plany na przyszły sezon?
- Walka o wygranie najbliższego spotkania.
- Panie Trenerze miało być bez banałów.
- Ciężko mówić o celach, gdy nie wie się z jakimi zawodnikami ma się go zrealizować.
- Kogo spodziewa się Pan pozyskać?
- Na to pytanie nie odpowiem. Wolę by o naszym zainteresowaniu zawodnicy się dowiedzieli od nas samych, nie zaś z wywiadów.
- A zawodnicy do tej pory wypożyczeni? Mancini i Tounkara?
- Chciałbym ich zatrzymać, ale wiem, że może być to niewykonalne.
- A kogo chciałby się Pan pozbyć?
- Nikogo.
- Naprawdę?
- Jeśli ktoś dostanie ofertę, to nie będziemy go na siłę zatrzymywać, ale poza zawodnikami, którym kończą się kontrakty nie przewidujemy z nikim więcej się rozstawać.
- Dziękujemy za wywiad.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ