Niedziela 22 lipca. Piękny bezchmurny dzień. Za kilka godzin odbędzie się mój pierwszy poważny sprawdzian w klubie. Walka o Superpuchar Polski z… Wisła. Pomyślałem sobie:
- Kurcze pierwszy mój sprawdzian z tak ciężkim przeciwnikiem. I to z Wisłą. Taka presja.
Kilka dni wcześniej dołączyli do mnie nowi piłkarze: Ever Guzman i Arnaud Maire. Poszedłem więc z nimi porozmawiać czy czują się na siłach żeby wystąpić w meczu.
-Ever jak się czujesz ???
- Dobrze trenerze, ale boję się że sobie nie poradzę.
-Pamiętaj że nie oczekuje do Ciebie od razu po 2-3 goli w meczu. Ważne żebyś się zgrał z resztą zespołu. Więc jak czujesz się na siłach żeby wystąpić ???
-Tak, chyba dam rade.
-A ty Arnaud ???
-Ja czuje się pewnie.
-Ok, to wystąpicie od pierwszej minuty.
Czas zbliżał się nie ubłagalnie. Kazałem się piłkarzom rozgrzewać i zacząłem rozmawiać z asystentem, Kubu Vicuną.
-Kibice liczą że poprowadzę drużynę do zwycięstwa… Kurcze boję się że nie uzyskam ich zaufania…
- Spokojnie Hubert… Jan Urban też miał stres przed pierwszym meczem… ale chyba nie miał aż takiego trudnego przeciwnika…
- Dobra Kub, wołaj ich do szatni… pora ujawnić im taktykę.
Po 15 minutach wszyscy się zbiegli. Patrzyli na mnie a ja nie mogłem słowa wykrztusić. Czułem się jak w podstawówce, kiedy to nauczyciel mnie pytał a ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Ale zebrałem się na odwagę.
-Chłopaki gramy trochę zmienionym zmienionym ustawieniem 4-4-2 tylko, że z ofensywnymi pomocnikami Rogerem i Miroslavem, i jednym fałszywym środkowym pomocnikiem, którym będzie Vuković.
- Jak to fałszywym ?! – krzyknął ze zdziwieniem Aleksandar
- No normalnie… będziesz środkowym pomocnikiem wracającym się do defensywy…
-Nie rozumiem…
Rozrysowałem mu to na tablicy
- A już rozumiem…
Nagle do szatni wbiegł sędzia Grzegorz Gilewski:
-Proszę już wychodzić… pora zacząć…
Kiedy to powiedział czułem się jakby ktoś wydał na mnie wyrok…
Powiedziałem jeszcze chłopakom kilka słów i wyszliśmy. Usłyszałem wtedy głośny doping kibiców… serce strasznie mi waliło, ale powiedziałem sobie:
-Hubert, spokojnie wszystko będzie ok.
Nie wiedziałem wtedy że to będzie istny horror……
Sędzia gwizdnął po raz pierwszy w tym meczu i zaczęła się kopanina, żaden z zespołów nie mógł stworzyć dobrej akcji ani oddać celnego strzału. Pierwsze 30 min siedziałem i zastanawiałem się co będzie jeżeli przegram… co będzie jeżeli wygram i nagle usłyszałem ryk… Jakby gol czy faul na legioniście. Podniosłem głowę i zobaczyłem jak Chinyama biegnie w stronę kibiców Legii zadowolony a Mariusz Pawełek wyjmuje piłkę z siatki. Wtedy wstałem i zacząłem krzyczeć razem z nimi… Byłem z siebie zadowolony:
-Super !!! Żeby tylko wytrzymali !!!
Wtedy zaczęliśmy dyktować tempo, Wisła została przyblokowana nie wiedziała co się dzieje a my cały czas atakowaliśmy ich bramkę. Niestety radość trwała tylko 10 min… Szybka kontra wiślaków i wykończenie Pawła Brożka i 1-1. Zacząłem krzyczeć na piłkarzy:
-DAWAĆ !!! ATAKUJ !!! ZAGRAJ NA LEWO !!! WRACAJ !!!
I takie inne zwroty…
Zakończyła się pierwsza połowa… Piłkarze przyszli wyraźnie niezadowolenie do szatni a ja wtedy dostałem jakiejś dziwnej mocy i zacząłem wykrzykiwać:
- Co jest ?! Pierwsze 40 min super a teraz co !!! Załamani !!! Pomyślcie !!! O kibicach, którzy zdzierają gardło żeby Was dopingować !!! O honorze… Przecież to szlagier w Polsce !!! Nie chcieli byście się wpisać w historie polskiej piłki nożnej jako zdobywcy Superpucharu Polski ?! Pomyślcie sobie ! A teraz jazda na boisko i pokażcie że to Wam się tytuł należy.
Wtedy widziałem, że zmotywowani wybiegli na boisko. Pomyślałem:
-Może to się uda.
Niestety, im to chyba się tylko o uszy obiło bo nie grali jakoś super. Biegali po tym boisku jakby nie wiedzieli co zrobić czy kopnąć tą piłkę na aut na czy do przodu. Ale w końcu w 81 min Ever strzela gola !!! Cały stadion zaczął krzyczeć, fetować. Podbiegłem do grupki piłkarzy, która gratulowała mu i powiedziałem:
-Super chłopaki !!! Tylko, żebyście jakiejś gafy nie odwalili !!! Wracać pod własne pole karne i się bronić.
Zadowolony z przebiegu gry zacząłem robić zmiany. Zdjąłem Vukovica i Guzmana wstawiłem Gize i Arruabarrene.
92 min gry. Sędzia ma już kończyć mecz. Piłkarze rozgrywają piłkę między sobą, kiedy to Rzeźniczak popełnia błąd. Wypuszcza za daleko piłke, którą przejmuje Kmiecik i pakuje piłkę do bramki. Byłem wkurzony nie wiedziałem co im powiedzieć. Kiedy sędzia zagwizdał zszedłem do szatni i zacząłem ich opierniczać ( ze względu na sceny drastyczne ta scena została wycięta). Widać było, że jestem bardzo zdenerwowany. Ale miałem powody do radości ponieważ w 108 min bramkę z 25-metrów strzelił Giza ! Można powiedzieć genialna zmiana. Oczywiście od razu ustawiłem zespół na defensywę. Do końca spotkania nic się nie zmieniło. Kiedy mecz się skończył usłyszałem jak kibice skandują moje nazwisko. Wtedy poczułem, że zdobyłem ich zaufanie. Wtedy poczułem, że zostałem przyjęty…..
Zobaczyłem, że za tydzień pierwszy mecz w lidze gram z….. Wisłą !!! Nie wiedziałem co mam o tym myśleć po ostatnich przeżyciach….
O tym co się działo dowiecie się w cz. 2.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ