Premier League
Ten manifest użytkownika jaroo25 przeczytało już 817 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Wrócić do Moskwy po przeszło pięciu latach pracy w Anglii było bardzo ciekawe. Na widok starych miejsc, często przeze mnie odwiedzanych łezka się kręciła. Łużniki jak zawsze prezentowały się wspaniale, wielkie mydełko otoczone miastem, aż ciężko było odwrócić od niego wzrok.
Niestety stolicę Rosji odwiedziłem w jednym celu, rozegrać ćwierćfinałowy mecz przeciwko Torpedo. Wszyscy doskonale wiedzą, że to klub, który dawniej prowadziłem ku wielu sukcesom. Teraz moje dzieło kontynuował Mendiondo, przez wiele lat będący moim asystentem w tym klubie.
Wynajeliśmy całe piętro w jednym z nowowybudowanych hoteli w sąsiedztwie stadionu. Bliskość stadionu działała motywująco i łatwiej mi było myśleć o zbliżającym się meczu.
Specjalnej taktyki na ten mecz nie przygotowałem. Klasyczne 4-4-2 z ofensywnie usposobionymi bocznymi obrońcami i z silnym pressingiem. Na bramce tradycyjnie Luciano, w obronie kolejno Mikhailov, Marcos, Osborne i Dragomir, w linii pomocy Herrera, Francisco Fernandez, Thiago i Campbell, a na ataku Mikheev oraz Eduardo. Niestety do LM nie mogłem zgłosić Roblesa, lecz to wielkim ostabieniem nie było.
Na Łużniki przybyło prawie 82 tysiące widzów. Na Bramall Lane takiej liczbie mogłem tylko pomarzyć, choć ostatnio zarząd przyjął moją propozycję rozbudowy stadionu i z początkiem wakacji ma ruszyć budowa.
Torpedo pewnie rozpoczęło mecz, na własnym stadionie byli niezwykle groźni, atak jeden za drugi sunął na bramkę Luciano, lecz ten dzielnie bronił kolejne strzały. Niestety wszystkich nie wyłapał. W 21 minucie na listę strzelców wpisał się Vega, a osiemnaście minut później podwyższył Stepanov. Wystawienie najsilniejszego ataku przez Torpedo sugerowało, że chcieli wypracować sobie bezpieczną przewagę przed rewanżem. I tak było, grali pewnie nie pozwalając nam zbliżyć się do ich bramki. Dopiero w drugiej połowie obraz gry się zmienił. Trochę ostrych słów wyraźnie podziałało. Teraz to Sheffield było stroną przeważającą, lecz wciąż nie udawało się zdobyć bramki kontaktowej. Pół godziny przed końcem spotkania zmieniłem skrzydłowych, co było dobrym posunięciem. Po pięciu minutach gry bramkę zdobył Smith, gol na wyjeździe może być bezcenny. Wynik już nie uległ zmianie, minimalnie przeważaliśmy, lecz na Łużnikach to Torpedo tworzyło groźniejsze akcje, zasługując na zwycięstwo. 1:2 wprawdzie nie jest wynikiem idealnym, lecz pozwala mieć nadzieję na korzystny rezultat w rewanżu.
Przed rewanżem rozegraliśmy jedno spotkanie ligowe. Naszym rywalem było ostatnie w tabeli Blackburn. Cudem wygraliśmy 3:2 i przed rewanżowym spotkaniem z Torpedo nastroje najlepsze nie były...
W tym sezonie na własnym boisku nie przegraliśmy. Było jedynie kilka remisów, ale to jedynie w pucharach. W lidze nawet remisu nikomu nie udało się osiągnąć. To trochę dodawało nam otuchy.
I możliwe, że zadecydowało to o wyniku. Rosyjski klub przyjechał do Sheffield po zwycięstwo i chyba dopiero kilka dni później zrozumieli, co się stało. Zagraliśmy mecz ideał. Końcowe 4:0 w pełni pokazuje styl, w jakim osiągneliśmy awans do półfinału Pucharu Mistrzów.
Wynik otworzył w siódmej minucie Eduardo, a tuż przed przerwą kolejną bramkę strzelił Mikheev. Druga odsłona spotkania to wciąż ataki moich podopiecznych i kolejne dwie bramki: w 47 minucie Campbell i w 89 na dobicie rywala jeszcze raz Eduardo. W tym meczu wszystko nam wychodziło i na koniec gracze Torpedo byli zupełnie bez woli walki.
Cudowne zwycięstwo i wciąż byliśmy na drodze ku finałowi Champions League. Lecz aby się do niego dostać, musieliśmy pokonać jeszcze jeden zespół. A nim okazała się Chelsea Londyn. I chyba w całej historii Pucharu Mistrzów nie rozegrano nudniejszego dwumeczu. Najpierw zagraliśmy na wyjeździe. To spotkanie było szczególnie ważne dla The Blues, był to mecz otwarcia ich nowej areny, Stadionu Terry, na cześć najsłynniejszego gracza tego klubu. Kibice oczekujący wspaniałej rywalizacji i pięknych bramek byli zawiedzieni, bardziej przypominało to partię szachów niż mecz piłkarski. Rewanż był podobny, dwa remisy 0:0 i dopiero dogrywka rozstrzygnęła o tym, kto zagra w finale.
I byliśmy to my, Mikheev zapewnił wygranie tego meczu w 97 minucie niezwykłym "rogalem" zza pola karnego. I to było tyle, wielka euforia na trybunach i rozczarowanie na twarzach piłkarzy w niebieskich koszulkach. Sheffield United w historycznym dla klubu finale Ligi Mistrzów... Już można świętować.
A w finale czekał na nas najmniej lubiany przeze mnie rywal... FC Barcelona. Wielki mecz, wielkie nadzieje. A gdy na Veltins Arena bramkę strzelił w 4 minucie Fernandez Rodriguez...
O tym już niedługo :)
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ