Nie jestem typem człowieka, który zadowala się tym co oczywiste. Dążę do sukcesu niczym japoński zug. Z gracją, finezją, tępem o stokroć szybszym niż Ussain Bolt. Choć zdarza się, że zaliczę jakąś wpadkę, W gruncie rzeczy jestem idealistą. Wszystko co zaczynam zawsze doprowadzam do końca. Nie inaczej jest z GKS-em Tychy.
Końcem czerwca 2009 gdy otrzymałem posadę jako manager w tymże klubie, obiecałem zarówno sobie, kibicom, jak i wszystkim ludziom związanych z klubem czymś więcej niż umową o pracę-zlecenie, że w trybie przyśpieszonym tj. sezon po sezonie zagramy w Ekstraklasie. Część ludzi zgromadzonych wówczas w sali konferencyjnej stukała się w głowę, wyraznie dając mi do zrozumienia, że jest to conajmniej zadanie niewykonalne. Wedle przysłowia "do odważnych świat należy" rozpocząłem swoją trenerską przygodę właśnie tu - w Tychach, gdzie miałem głeboką nadzieję wyrobienia sobie na tyle dobrej renomy w piłkarskim półświatku, że spełni się kiedyś jedno z moich marzeń i poprowadzę Polską kadre narodową. Póki co liczy się tylko to co jest tu i teraz, tylko najbliższe 2 lata, w których zamierzam wprowadzić Tyszan wpierw na bezpośrednie zaplecze a następnie do Ekstraklasy.
Słowo się żekło. Po średnim starcie sezonu w 2 lidze zachodniej złapaliśmy w końcu odpowiednią formę i usadawiliśmy się na pozycji lidera. Sezon był długi, bardzo wyczerpujący z racji tego, iż nie dysponowaliśmy szeroką kadrą. Musieliśmy łatać dziury wypożyczeniami, gdyż klubowa kasa była na minusie. Ale jak to się mówi - po trupach do celu. I tak też się stało. W pierwszym sezonie pracy w Tychach wawalczyłem wraz z zespołem awans do 1 ligi.
Zdaniem fachowców czyn ten był osignięciem na tyle zaskakującym, że już zaczęto przymierzać moją osobę do bardziej renomowanych klubów takich jak: GKS Bełchatów czy Zagłębie Lubin. Wszystkim plotkom jednak stanowczo zaprzeczałem. Podpisałem z GKS-em 3 letni kontrakt i chcę go wypełnić tak jak obiecałem wszystkim w dniu objęcia zespołu. A więc połowa planu wykonana. Teraz czeka nas znacznie trudniejsza przeprawa czyli walka na zapleczu o bezpośredni awans do elity. Przed sezonem odwiedzaliśmy przeróżne miejsca naszej planety, graliśmy towarzysko wszędzie tam, gdzie obiecano nam najlepsze pieniądze. Klubowa kasa świeciła pustkami i był to najlepszy sposób na jej zasilenie, gdyż z racji sprzedaży zawodników mogliśmy liczyć na conajwyżej kilka piłek i nowe siatki do bramek. Zwiedziłem z drużyną kawał świata od Japoni, Polinezji Francuskiej po Mongolię i Turkmenistan. Chodz sportowo sparingpartnerzy nie zachwycali. to solidnie płacili nam za przyjazd i lekcję pt. "jak kopać piłkę".
Nie będę rozpisywał się o wzmocnieniach klubu, gdyż w większości byli to zawodnicy wypożyczeni ale podczas tychże meczów przedsezonowych znalazłem naprawde ciekawego napastnika. Okolie - tak się zwał okazał się najlepszym transferem w historii klubu i swoimi trafieniami zaskarbił sobie dozgonną pamięć kibiców stając się szybko jednym z ich ulubieńców. Tak więc sezon tuż za progiem a my byliśmy gotowi na walkę o awans. Muszę przyznać, że gra wyglądała naprawdę znakomicie. Pełna kontrola prawie każdego meczu, płynna wymiennośc podań w środku pola a do tego skuteczność, której niepowstydził by się żaden, powtarzam żaden klub każdej Polskiej ligi. Niezwykle udane spotkania przeplataliśmy trochę mniej udanymi ale co ważne, nawet gdy gra nie kleiła się za bardzo udawało się zdobywać komplet punktów. Chodz w lidze zdarzały nam się słabsze mecze nie można tego było powiedzieć o rozgrywkach Pucharu Polski, w którym pierwszą znaczącą przeszkodę napotkaliśmy dopiero w dziewiątej rundzie w postaci Polonii Bytom. Mecz ten był najlepszym jak dotąd w naszym wykonaniu i pewnie, zasłużenie wyeliminowaliśmy faworyzowanych Bytomian wygrywając 3-1. Wykonaliśmy plan minimum z pokazną nawiązką tak więc każdy kolejny mecz w pucharze traktowaliśmy jako niezbędne doświadczenie i możliwość ogrania się z zespołami z wyższej ligi. Sezon trwał w najlepsze, tymczasem nasz najlepszy snajper Okolie zachwycał zarówno kibiców jak i wszystkich komentatorów swoją dyspozycją strzelecką aplikując rywalom 1, 2, 3, a nawet 5 bramek w meczu. Takim oto sposobem wyprzedził ilością bramek swoje występy w tym sezonie co było wyczynem niebywałym. W lidze z dość bezpieczną zaliczką około 7 punktów dokładnie z precyzją szwajcarskiego zegarka realizowaliśmy swój plan przedsezonowy - awans. Jakże szczęśliwe okazało się losowanie w ćwierćfinale PP, w których przyszło nam się zmierzyć z ligowym rywalem - Łódzkim Klubem Sportowym. Zwietrzyliśmy niebywałą okazję by zajść jeszcze dalej w pucharze i do meczu z ŁKS-em przystąpiliśmy bardzo zmotywowani i żądni sukcesu. Zagraliśmy swoją piłkę, co wystarczyło w zupełności na słabiej dysponowanego rywala i ostatecznie wygraliśmy w dwumeczu 4-2. Mogliśmy świętować awans do 1/2 pucharu. Na placu boju pozostały już tylko 4 zespoły: Legia, Polonia W-wa, Śląsk Wrocław i oczywście GKS Tychy. O awans do meczu finałowego przyszło nam się zmierzyć z drużyną z Konwiktorskiej. Sam fakt dojścia do tej fazy pucharu był dla nas wielkim osiągnięciem i mieliśmy zamiar poprostu dać z siebie 100% w dwumeczu z wyżej notowanym rywalem. Tymczasem w lidze przyszła lekka zadyszka co spowodowało, że Widzew niebezpiecznie zbliżył się do nas na 3 punkty a trzecia w tabeli Odra Wodzisław traciła już tylko 5 "oczek" do liderującego GKS-u. Do końca rozgrywek pozostało ledwie 7 kolejek i marzenia o awansie przybierały coraz realniejsze kształty pod warunkiem, że utrzymamy przewagę nad Widzewem i Odrą w końcówce sezonu. Nie bywała rzecz natomiast miała miejsce na stadionie przy ulicy Edukacji w Tychach, gdzie w półfinałowym pojedynku pucharu Polski w meczu z Polonią Warszawa będąc zespołem zdecydowanie lepszym wygraliśmy w pełni zasłużenie 2-0. Chodz trzeba przyznać w końcówce drużyna gośći niezle przycisnęła mimo to nie była w stanie dzisiejszego dnia wbić nam żadnego gola. Na rewanż udajemy się zatem z dwubramkową zaliczką. W lidze forma wróćiła w idealnym momencie. Po 3 kolejnych meczach, w których zdobyliśmy komplet punktów, na cztery kolejki przed końcem mięliśmy 5 punktów kolejno nad drugim i aż 9 nad trzecim zespołem w tabeli. To oznaczało, że do awansu potrzebowaliśmy zaledwie jedego zwycięstwa z czterech pozostałych spotkań. W tym momencie byłem pewien, że się udało. Nic nie mogło nam przeszkodzić w osiągnięciu przedsezonowego celu. Przyszła pora na mecz w Warszawie z Polonią, mecz, który miał zadecydować o tym, która z drużyn awansuje do meczu finałowego. Owszem Polonia była drużyna zdecydowanie lepszą ale nasze zabójcze kontry pozwoliły nam zwyciężyć na boisku rywala 2-1. GKS Tychy w finale PP.
Po wspaniałym pierwszym i niemniej udanym drugim meczu odprawiliśmy z kwitkiem "czarne koszule" wygrywając ostatecznie dwumecz 4-1. Historyczny sukces stał się faktem. GKS Tychy - drużyna z 1 ligi zagra w meczu finałowym z rewelacją obecnego sezonu w Polskiej Ekstraklasie - Śląskiem Wrocław. Tutaj przyszły wielkie rozmyślenia co by było gdyby... No właśnie, zwycięzca zagra przecież w 3 fazie kwalifikacyjnej do pucharu EURO, co za tym idzie pożądna kasa z UEFA, chodz i tak za udział w finale zgarnęliśmy miłą dla oka sumkę w wysokości 400 tysięcy euro. W następnej kolejce świętowaliśmy awans do Ekstraklasy po pewnym wyjazdowym zwyciestwie nad Ruchem Radzionków.
Niech teraz wszyscy Ci, którzy podczas oficjalnej konferencji powitalnej, w której zapowiedziałem właśnie taki rozwój sytuacji, wstaną i z głębokim żalem powiedzą "Mea Culpa". Nie oszukujmy się, doskonale zdawałem sobie sprawę, że dokonaliśmy rzeczy niebywałej, wręcz niemożliwej.
Gdy nadszedł dzień finału PP w odprawie przedmeczowej wypisywałem kolejno każdy mecz rozegrany w tym sezonie, i szukaliśmy w pamięci dobrych i złych momentów w ów meczach. Takim oto sposobem przypomnieliśmy sobie o wielu wspaniałych akcjach, po których strzelaliśmy bardzo ważne bramki. Dlaczego więc i dziś podobnie nie uczynić? Powiem tyle, że mecz finałowym był największym dreszczowcem w naszym wykonaniu w tym sezonie.
Screenem z finału kończę cz. 1
NIEBAWEM cz.2 a w niej...
- przygotowania i zmiany kadrowe przed inauguracją Ekstraklasy
- mecze eliminacyjne o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej
- oraz wiele, wiele innych nie mniej ciekawych wątków
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ