Wreszcie udało mi się zdać ten cholerny kurs trenerski, bez którego mogłem poprowadzić co najwyżej chłopaków z klasy mojego syna w meczu o mistrzostwo gimnazjum. Chodz i tu mogły by być problemy z racji lepiej wykwalifikowanego nauczyciela WF-u ale to już przeszłośc. Zdobyłem go - Licencjat trenerski UEFA klasy A, uprawiniający mnie do trenowania wszystkich zepołów Europy jak i na całym świecie.
Jestem ambitnym człowiekiem i założyłem sobie, że nie bede marnował swojego potencjału taktycznego w meczach podwórkowych. Jako potencjalnych pracodawców uwzgledniłem tylko kluby z najwyższych klas rozgrywkowych z Angli, Włoch, Niemiec, Hiszpani, Francji, Rosji, Szkocji, Polski, Portugali oraz Grecji.
Nastał ten wspaniały dzień, w którym otrzymałem listę klubów poszukujących nowego managera i odziwo znalazły się tam rownież reprezentacje krajów z Ameryki Południowej - Kolumbi, oraz Afryki - Mali. Wsród posad klubowych wybór nie był zbyt bogaty wręcz przeciwnie. Wolny stołek managerski był tylko w Klubie z Greckiej Superligi GSS Panionios.
Byłem nieco rozczarowany takim przebiegiem sytuacji, gdyż zaledwie jedna wolna posada klubowa i dwie reprezentacyjne nie rokowały wielkimi nadziejami na znalezienie zatrudnienia.
Swoje CV wysłałem w każde możliwe miejsce z cichą nadzieją powodzenia by zdobywać niezbedne doświadczenie, które w przyszłości ma mi pomóc w objęciu funkcji bossa w jednym z "wielkich" w Europie. Nie ukrywam, że marzę o przejęciu schedy po Sir Alexie Fergusonie w Manchestrze United - moim ulubionym klubie.
Minęly już 2 dni, a tu wciąz cisza. Zero odzewu. Moja nadzieja na szybkie zatrudnienie tuż po kursie UEFA szybko stopniała do minimum. Ale jakież było moje zdumienie gdy na zajatrz z samego rana dostałem odzew znikąd indziej jak z greckiego Panioniosu na spotkanie i podpisanie kontraktu w siedzibie klubu na najbliższy sezon. Drogą meilową dostałem potwierdzenie rezerwacji biletu lotniczego na lot do Grecji za.. 4 godziny! SZOK Wykonałem kilka telefonów do rodziny, znajomych z dobrą nowiną i zacząłem się pakować.
W samolocie miałem strasznego stresa. Nie wiedziałem czego się spodziewać po Grekach. Kim jest prezes? Jaki mają stadion? Nie miałm nawet czasu poszperać w necie w celu zdobycia jakiś szerszych informacji na temat klubu. Ale cóż, głód trenerki wygrał. Lecę w ciemno, będzie dobrze. Na miejscu czekał na mnie moj asystent, który w drodze z lotniska do siedziby klubu opowiedział mi wszystko co chciałem wiedzieć. Systuacja nie była taka zła jakby mogło się wydawać. Po spisaniu kontraktu z Prezesem udałem się na klubowe boiska, które w skali ocen mediów zostały uznane za przeciętne tak samo jak poziom szkółki juniorów. Cieszy bardzo dobry stan stadionu z niespełna 12000 miejsc siedzących i zadowalającymi lożami vipowskimi. Ten dzień był naprawde zwariowany, gdy wstałem zastanawiałem się co obejże dziś wieczorem w telewizjia a wieczorem siedziałem w swoim hotelowym pokoju w Grecji z kontraktem Managera klubu z Superligi greckiej. Pora spać, jutro pierwszy trening z zespołem.
W klubie zjawiłem się 2 godziny przed treningiem. Zrobiłem małe przemeblowanie w szatni ustawiając szafki zawodnikow w kształcie okręgu a swoje miejsce usadowilem na samym środku. Usiadłem i zacząłem układac plan treningowy na dziś. W szatni zjawiali się powoli kolejni zawodnicy. Roześmiani, dowcipkujący, było to dla mnie znakiem, że atmosfera jest nie najgorsza co zdecydowanie ułatwi mi pierwsze dni pracy. Była godzina 9.35 kiedy aktualny kapitan zakomunikował mi, że są już wszyscy zawodnicy. Wstałem z miejsca i rozpocząłem swoje przemówienie. "Witam was bardzo serdecznie, nazywam się Szymon i od dziś będę waszym nowym trenerem. Moja filozofia gry to gol gol i jeszcze raz gol! Dla nas oczywiscie" - wszyscy się roześmiali. Kapitan uciszył smiechy drużyny zaznaczając, że mam jeszcze pewnie sporo do powiedzenia. Owszem - odparłem "mam wizje tej drużyny, która zdobywa mistrzostwo kraju, puchar i gra w europie z tuzami europejskiej piłki. Ale nie uda się to bez zajebiscie ciężkiej pracy na treningch i odmłodzeniu składu. Młodzi, zdolni piłkarze - na nich będę stawiać" - Oznajmiłem drużynie po czym rozległy się churalne okrzyki podniecenia i brawa dla mojej osoby. Dobra, dobra.. idziemy trenować.
Pierwszy trening za nami, czas na pierwsze posiedzenie zarządu. Wspolnie z szefostwem ustaliliśmy, że cel na ten sezon to pozycja w środku tabeli. Otrzymałem kwote oscylującą w granicach 500 000 Euro na transfery i zapas wynagrodzenia togodniowego wynoszący 17 tysięcy.
W klubie było kilku młodych zdolnych graczy rokujących na przyszłość oraz kilku zdecydowanie przecenionych, podstarzałych grajków. Spedzałem ich tak drogo jak to tylko było możliwe w zamian sprowadzając zawodników perspektywicznych oraz stanowiących poważne wzmocnienie drużyny.
Nazajutrz otrzymałem faksem zaskakującą informacje którą podjął Kolumbijski Związek Piłki Nożnej. Zaproponowali mi funkcje selekcjonera głownej kadry narodowej. Nawet się nie zestanawiałem przyjąłem odrazu.
Głownym celem jaki mi przedstawiono była ambitna gra w pozostałych 4 meczach eliminacji do MŚ 2010 odbywających się w RPA. Gdy Asystent reprezentacyjny przedstawił mi listę zawodników uprawnionych do gry w reprezentacji Kolumbi wiedziałem odrazu, że trzeba ten awans wywalczyc chodz będzie cholernie ciężko. Jak się pozniej okazało miałem rację. Udało się! z 4 meczów wygralismy wszystkie 4 z bardzo dobrym bilansem bramkowym 19-7. Uzyskaliśmy awans bezpośredni a Argentyna musiała męczyć się w barażach.
Reprezentacja Kolumbi odrazu załapała jak mają grać za mojej kadencji, w klubie potrwało to jednak nieco dłużej chociaż na dłuższą mete spisali się nie mniej imponująco.Początek sezonu mieliśmy nerwowy. Tracone punkty poprzez głupie bramki w końcówkach meczów napewno nie radowały kibiców. Jednak z każdym kolejnym meczem drużyna się zgrywała co owocowałą coraz bardziej efektowną a co ważniejsze efktywną grą. Z upływem czasu plan jaki sobie założyliśmy by uplasować się w połowie stawki wziął w łeb. Atakujemy Europejskie Puchary i chcąc nie chcąc wszyscy musieli się z tym pogodzić. Sezon był długi, bardzo wyczerpujący ale jakże owocny. W pierwszy rok pracy z greckim Panioniosiem powtórzyłem największy jak dotąd sukces klubu - vicemistrzostwo kraju dosyć wyraznie ustępując Panathinaikosowi, ale też uzyskując pokazną przewagę nad trzecim w tabeli Olympiakosem.
Wisieńką na torcie podsumówującą ten udany dla klubu sezon był triumf w Pucharze kraju po bardzo dramatycznym finale ostatecznie zwyciężając z mistrzem Panathinaikosem 3-2[0-2]
Na koniec zostało nam do rozegrania 6 spotkań barażowych o promocję gry na salonach europejskich. Przystąpiliśmy do nich z bonusem 3 punktów z racji najwyższej pozycji w lidze i rożnicy bramek ale i bez tego odnieśli byśmy w nich zwyciestwo.
Sezon dobiegł końca. Jakże udany dla nas chodz przyznam szczeże, że w pewnym momencie mieliśmy spory apetyt na mistrza no ale cóż może za rok. Zawodnicy rozjechali się na urlopy a moj asystent reprezentacyjny poprosił mnię o podanie 23 osobowej kadry na zbiżający się mundial. W powałaniach nie wydziwiałem biorąc ze sobą zdecydowanie najlepszych piłkarzy, którymi obecnie Kolumbia mogła się pochwalić. Los był dla nas łaskawy i przydzieł nas do grupy z Nową Zelandią, Bośnią i Włochami. O ile Ci ostatni wydają się poza naszym zasięgiem o tyle zarówno Bośniacy jaki Nowozelandczycy są do ogrania. Za główny cel więc obraliśmy wyjście z grupy!
Nadszedł dzień inauguracji mistrzostw, w którym zmierzyliśmy się z obrońcami tytułu - Włochami. Wynikiem, który by nas zadowolił byłby z całą pewnością podział punktów lub zwycięstwo rzecz jasna. Ale bądzmy realistami, postarajmy się o remis.
To był prawdziwy horror z najlepszym z możliwych scenariuszy a może dramat? Napewno tego meczu jednoznacznie określić się poprostu nie da. Wygrywaliśmy juz 2-0 by przegrywać 4-2 a ostatecznie zremisować 4-4! Hitchock lepiej by tego nie wymyslil
W następnym meczu gładko uporaliśmy się z zdrużyną Nowej Zelandi 5-2 a w meczu, który miał zadecydować o awansie i miejsca z którego przystąpi się do dalszej fazy turnieju wygraliśmy z Bośnią 1-0 po Bramce Adriana Ramosa z 15 minuty. Lepszym bilansem bramkowym wyprzedziliśmy Włochów i z pierwszego miejsca awansowaliśmy do fazy pucharowej.
Miało to kluczowe znaczenie jak się pozniej okazało. Los był dla nas łaskawy i w meczu 1/8 zmiezymy się ze Słowacją. Włosi natomiast trafili na ekipę Meksyku, która pokonała Anglików w grupie i zajęła pierwsze miejsce.
Wiele sobie obiecywaliśmy po tym meczu, byliśmy przed olbrzymią szansą awansu do ćwierćfinału, gdyż drużyna Słowacji napewno jest drużyną do przejścia.
Udało się! tego się własnie spodziewałem. Gładkie zwycięstwo 5-2 sprawiło, że byliśmy pierwszym ćwierćfinalistom turnieju i spokojnie wyczekiwaliśmy na rywala w następnej rundzie. I tym razem los nam sprzyjał chodz coraz bardziej jestem skłonny twierdzić, że któryś z Świętych Kolumbijczyków jest tu z nami w RPA, czuwa nad losowaniami i pomaga nam przydzielając teoretycznie najsłabszego możliwego rywala. W 1/4 spotkamy się ze Szkocją!
Dotarliśmy i tak dużo dalej niż każdy się spodziewał ale dlaczego by nie wejśc do strefy medalowej? W każdym bądz razie szansa ogromna, rywal jak najbardziej do ogrania. Szkoci tuzami piłki nie są, aczkolwiek mają kilku naprawde dobrych piłkarzy. Zagramy napewno zdecydowanie ofensywnie.
BRAVO COLUMBIA, BRAVO FALCAO. Nasz najlepszy snajper efektownym hattrickiem dał nam awans do półfinału mistrzostw gdzie już czekają na nas Niemcy. Fantastyczny mecz w naszym wykonaniu a Falcao przeszedł samego siebie.
To będzie wojna. Nienawidze Niemców. Zamiast treningu taktycznego w dniu meczu zebralem całą drużynę w sali wykładowej zarazem zakazując wstępu wszystkim, oprócz rodowitych Kolumbijczyków i własnemu sztabu szkoleniowego. Na wielkim ekranie pokazałem chłopakom blisko 3 godzinny materiał filmowy o krzywdach wyżądzonych przez hitlerowskie Niemcy nardowi Polskiemu i nie tylko. To był strzał w dziesiątke. Zawodnicy wiedzieli jak wielkim patriotą jestem. Szanowali mnie za to chyba bardziej niż siebie samych. Każdy z ręką na sercu żłożył przysięgę, że zagra nie na 100 a na 200% swoich możliwości. Wzruszyłem się wówczas muszę przyznać. Do boju Columbia!!!
Deutschland schaise schaise schaise.. Kocham Was chłopaki. Cudowny mecz z niesamowitym happyendem. Szkoda poświęconego nakładu sił bo mecz powinniśmy spokojnie rozstrzygnąc na swoją korzyść juz w 90 minutach ale bramkarz niemiecki zagrał mecz życia a jeśli nie życia to jeden z trzech. Z całą pewnością!
Nie mniej jednak jesteśmy w finale. W finale Mistrzostw Świata. Kolumbia zadziwia wszystkich swoją grą porównywaną do gry Hiszpanów, z którymi zmierzą się w meczu finałowym. Kibice na całym świecie już ostrzą sobię zęby z myślą na ten pojedynek wydawało by się Dawida z Goliatem, ale prosze nas nie skreslac pokazaliśmy, że stać nas na wielką piłkę. Jak przebiegał mecz finałowy? Nie będe nic pisał spojżcie sami.
Kolumbia Mistzem Świata 2010. Panionios vicemistrzem Grecji oraz zdobywcą Pucharu Grecji. Kto by pomyślał, że jeszcze przed rokiem nie miałem nawet licencji trenerskiej.
SAF powoli zmierza ku emeryturze jakże zasłużonej. Jestem pewien, że pokazałem wszystkim, że trzeba się ze mną liczyć. Przed nami nowy sezon i postanowiłem, że zostaję w Grecji. Mam tu robote do zrobienia. Walka w Pucharach, a za Rok z Kolumbią sprobojemy ograć wielkich z Ameryki w Copa Libertadores.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ