La Liga Santander
Ten manifest użytkownika mackos7 przeczytało już 2002 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Dla tych, którzy nie przeczytali Część poprzednia (II)
San Sebastián, Hiszpania.
15.07.2011r.
Jadąc taksówką udawałem, że spię. Z każdej strony byłem wypytywany dosłownie o wszystko. Mimo, że powinienem sie już do tego przyzwyczaić, wciąż bardzo mnie to irytowało. Stąd też musiałem uciekać się aż do takich zachowań. Nazwijmy je po imieniu – dziecinnych. W tamtej chwili wszystko było lepsze aniżeli odpowiadanie na pytania, które słyszysz już poraz setny. Poza tym, co jak co, ale udawanie śpiącego to mój znak firmowy już od wielu lat.
„Obudziłem się” gdy spostrzegłem, iż dojeżdżamy do miejskiego szpitala. To będzie już moja czwarta wizyta w tym miesiącu. Oprócz leczenia się po samym wypadku, dwa razy musiałem zgłosić się na badania. A te wskazywały na to, że noga dochodzi do swojej dawnej dyspozycji zdecydowanie szybciej niż było to przewidywane. Dlatego właśnie dzisiaj zawitałem tu kolejny raz, na zdjęcie gipsu.
Kolejka do lekarza, mimo tak wczesnej godziny (7:00), mocno mnie zaskoczyła. In minus – jak ostatnio wszystko. Mając nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna, usiadłem na końcu kolejki i wziąłem do ręki gazetę. Wczorajsza Marca. Z przyzwyczajenia zacząłem lekturę od końca. Co sprawiło, że aż podskoczyłem? Może to dlatego, iż zobaczyłem siebie uderzającego otwartą pięścią Lorena, dyrektora sportowego? A może zszokował mnie tytuł? Swoją drogą, dość mocno pokrywał się z prawdą.
Wojna?
Jak przekazał nam jeden z naszych anonimowych informatorów nowy menadżer Realu Sociedad, César Valderrama, ma poważny problem wynikający z dość niejasnego podziału kompetencji. Konflikt, jaki powstał wobec transferu kilku niechcianych przez Valderramę zawodników, szybko urósł do miana skandalu.
Jak podaje nasze źródło, sprawa rozbija się o wzmocnienie zespołu iworyjskim skrzydłowym - Kangą Akale, oraz prawoskrzydłowym rodem z Kataru, Khalfanem Ibrahimem. Ponadto, Valderrama z powodu niemożności zgłoszenia do zespołu kolejnego zawodnika, był przeciwny sprwadzeniu z wolnego kontraktu lewego obrońcy, Fernando Vegi.
Wciąż nie posiadamy jeszcze informacji jak cała ta sprawa się zakończy. Jej finał z pewnością pokaże jednak kto sprawuje w klubie realną władzę, a kto jest tylko marionetką w rękach działaczy.
Przypomnijmy, że 27-letni Kolumbijczyk, Carlos Valderrama, jest najmłodszym menadżerem w historii najwyższej ligi hiszpańskiej. Zdążył on jednak zdobyć już, z reprezentacją swojego kraju, Mistrzostwo Świata w kategorii wiekowej poniżej 15 i 17 lat.
Zdjęcie zajmujące prawie ¼ strony wyraźnie wskazywało na użycie edytora graficznego, ale pomijając ten fakt, było bardzo sugestywne. Trzęsąc się odłożyłem gazetę. Już nie miałem ochoty na czytanie. Oczekujących wciąż było dość sporo, dlatego też postanowiłem się odrobinę zdrzemnąć. Tym razem naprawdę. Obudziłem się gdy w kolejce były już tylko dwie osoby. Od tej chwili wystarczyło poczekać jeszcze tylko jakieś poł godziny. Dwa kwadranse potem leżałem już na szpitalnym łóżku czekając na wykonanie zabiegu.
Budynek opuściłem już w obu butach. Nie byłem jednak tak szczęśliwy, jak myślałem, że będę. Wciąż sprawa z tym artykułem w Marce zaprzątała mi głowę. Nie liczyło się dla mnie kto poskarżył się prasie. Liczyło się, dlaczego to zrobił. Wyjąłem z kieszeni spodni moją mocno sfatygowaną już Nokię 2610 i wybrałem numer Michela. Tym razem Rihanna nie zdążyła nawet wyśpiewać swojej prośby, bo Troin natychmiast odebrał.
- Żabojad melduje się na wezwanie! – krzyknął radośnie. Swoją drogą, nie znałem osoby z większym dystansem do siebie niż on.
- Całyś w skowronkach. Czytałeś wczorajszą Marcę?
- Te plotki o twoim konflikcie z Lorenem?
- Jakie plotki, toż to najprawdziwsza prawda. Za kogo on się uważa?! Kupuje mi trzech piłkarzy bez mojej wiedzy?! No idiota! Myśli, że sobie znalazł popychadło. Oj, grubo się pomylił. Albo on, albo ja!
- A co zrobimy z tymi co już kupił?
- Vegę i Akale jak się uda to sprzedamy, może nawet uda się coś na tym zarobić... Katarczyka będziemy musieli jednak przenieść do rezerw. Nikt przecież nie będzie aż tak głupi jak Loren i nie kupi kota w worku.
- Racja...
- Jak poszedł trening? Jak się czują przed dzisiejszym sparingiem? – spytałem z nadzieją, że może chociaż piłkarze mnie nie zawiodą.
- Są jeszcze trochę przemęczeni i brakuje im szybkości, ale niuanse taktyczne powoli zaczynają chwytać. Będzie dobrze. Barcelona „B” to w końcu nie jest jakiś przeciwnik z kosmosu.
- Troin, sorry, że musiałeś znów prowadzić za mnie trening. To już trzeci raz w przeciągu dwóch tygodni. Nie tak to sobie wyobrażałem...
- Wypadki chodzą po ludziach.
- Ja to chyba jestem magnesem na pecha.
- Potwierdzam.
- Przyjedź po mnie. Żona w pracy, a ja nie mam już przy sobie gotówki na taksówkę.
- Gdzie jesteś?
- Właśnie wyszedłem ze szpitala.
Ten sam dzień, godzina 20:00
- To wasz pierwszy poważny sparing tego lata. Z racji tego, że właśnie jest pierwszy nie oczekuje dzisiaj od was żebyście gryzli trawę. Jednak gdy będę ustalał skład na inaugurację sezonu ze Sportingiem Gijon, brać będę pod uwagę waszą dyspozycję i ciężką pracę od samego początku okresu przygotowawczego. Więc unikajcie ostrych wejść, ale pokażcie mi na co was stać. Dajcie z siebie to, co macie najlepszego!
- Tak jest, wodzu! – krzyknęli chórem
- Skład już znacie, założenie taktyczne również, więc poprawcie kutasy i na boisko! Pokażcie tym dzieciakom z Barcelony co to znaczy futbol!
Wsród pomruków zadowolenia udali się na murawę, a ja wraz z całym sztabem szkoleniowym za nimi.
Dość liczna grupa kibiców pojawiła się na trybunach Estadio de Anoeta. W akompaniamencie braw pomieszanych z pojedynczymi gwizdami siadałem na ławce trenerskiej. Przywitanie kapitanów z sędziami, pierwszy gwizdek. Przez pierwsze kilka minut w ogóle nie dotknęliśmy piłki. Konsekwencje były natychmiastowe. 11 minuta. Rzut rożny dla katalończyków wykonuje Carmona. Dośrodkowanie w pole karne przechwytuje nasz obrońca, Moras. Próbował wybić piłkę głową. Niestety, zrobił to tak nieudolnie, że piłka spadła wprost pod nogi Ilie, a ten nie pozostawił złudzeń co do jego dyspozycji strzeleckiej. Silny strzał w górny róg bramki – Jorge Bava był bez szans. Nie tak miał się zacząć ten mecz.
Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną. Natychmiast poderwałem się z ławki i zacząłem dyrygować swoimi piłkarzami. Krzyczyałem nie zostawiając suchej nitki na matkach piłkarzy. Ojców zostawiłem sobię na drugą połowę. Barcelona „B” po zdobyciu bramki wcale się nie cofnęła, ale należycie umotywowani przeze mnie piłkarze Sociedad osiągnęli znaczną przewagę. Przejęli pałeczkę od rywali i zaczęli szarżować na ich bramkę. Robili to jednak bardzo nieudolnie raz po raz marnując dogodne sytuacje strzeleckie, lub też psując decydujące podanie. Każde, dosłownie każde. Była bodajże 35 minuta, gdy rozkazałem wszystkim grzejącym ławe rozgrzewkę. Miałem zamiar wymienić całą jedenastkę już w przerwie. Zmieniłem jednak zdanie obserwując ostatnich 10 minut pierwszej połowy. Zaczęli bowiem pojmować wskazówki, które cały czas im wykrzykiwałem. Gra Realu wyglądała już znacznie lepiej. Na tyle, że gdy schodziliśmy do szatni postanowiłem dać piłkarzom jeszcze ostatnią szansę.
Do drzwi naszej przebieralni doszedłem pierwszy. Stanąłem w nich i przepuściłem wszystkich mierząc każdego ostrym spojrzeniem.
- Chłopaki, rozumiem, że przez pierwszy kwadrans chcieliście pokazać mi jak nie grać, tak?! Mam taką nadzieję, bo potem było już lepiej. Szkoda tej bramki, ale to wszystko jest do nadrobienia. Macie jeszcze 25 minut drugiej połowy, żeby pokazać mi, iż warto na was stawiać. Teraz pod prysznice, przebrać się i do roboty! Nie macie się co pierdolić z tymi panienkami!
Druga połowa zaczęła się zgodnie z założeniami. Przeważaliśmy, a Barca grała z kontry. Mimo to wciąż nie potrafiliśmy zdobyć wyrównującego gola. 52 minut drugiej części spotkania przyniosło mi pewne nadzieję, lecz wciąż nie postawiliśmy tej przysłowiowej „kropki na i”. Dlatego też w 70 minucie bez żalu wymieniłem cały pierwszy skład. Z wyjątkiem Jorge Bravo, oczywiście. Nigdy nie miałem w zwyczaju zmieniania bramkarza w trakcie meczu. Nie zależnie od tego czy był to sparing czy mecz ligowy. Tak samo też nigdy nie brałem bramkarza na ławkę rezerwowych. Zajmował tylko niepotrzebnie miejsce.
Zmiany przyniosły błyskawiczny rezultat. W zasadzie jego zmianę. Zamieszanie w polu karnym bezwzględnie wykorzystał Carlos Vela, wpuszczony na murawę dosłownie minutę wcześniej. Okrzyk radości przeszył cały stadion. Oto bowiem ryknęli naraz kibice, piłkarze i cały sztab szkoleniowy. Niestety, to był ostatni raz dzisiejszego dnia kiedy dane było nam się cieszyć. Albowiem wynik nie zmienił się już do końca spotkania.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ