Ostatnimi czasy zacząłem oglądać więcej filmów. Czy to w domu na kompie, czy to w kinie, czy to gdzięstam. Niestety zauważyłem tendencję w nowszych pordukcjach, do "ugłupiania" fabuły i wprowadzania zbędnych bajerów. Gdzie nie spojrzę widzę bilboardy z dużą, oczojebną nazwą filmu, a pod nazwą filmu jeszcze większy dopisek "3D" ...

A po co to komu? Po co komu dodatkowe "wersje reżyserskie" ( vide Avatar) ?

Jestem wielkim kinomanem. Dobry film jest dla mnie naprawdę miłą formą odpoczynku. Mam poza tym wiele zainteresowań, co przekłada się na moje wymagania odnośnie tych wszystkich filmowych produkcji.

W sumie, to nie męczy mnei jakiśtam tryb 3d, wersje reżyserskie, tworzenie 325 częsci filmu, który już po 3 części wygląda tak samo. NIe, chodzi mi o fabułę tych filmów. No bo to jest tak...

 Weźmy na warsztat chociażby nowy film z gwiazdorską obsadą "Niezniszczalni". Arni, Statham, Gooding Jr czy Stallone to w 100% znane dla każdego nazwiska. Przymierzając się do tego filmu byłem żądny akcji. Domyślałem się, że będzie to sieczka (vide Rambo), lecz obsada wymagała ode mnie obejrzenia. Nie przeliczyłem się. Wielka młócka, potem ucieczka, potem powrót po ukochaną, potem młócka, potem happy end. To już było.. jestem żądny nowych pomysłów, innowacji, czegoś, co sprawi że "zesram się na miętowo" po filmie.

I nikt, absolutnie nikt mi nie może powiedzieć, że wszytsko już było. Weźmy dla przykładu fabuły gier komputerowych. Gdyby zrobić parę filmów, na podstawie tych wspaniałych zabijaczy czasu, to każdy miałby coś dla siebie. Znakomitym filmem wojennym byłoby Call of Duty, dobrym filmem akcji byłby Assasins Creed,psychologiczny film, lub horror- Bioshock - mógłbym tak wymieniać w nieskonczoność!

Prawda jest taka, że mało kto wie, iż wiele filmów, które teraz są na fali, tak naprawdę są ekranizacją gier. Dobrym przykładem jest Resident Evil, czy ostatnio opublikowany Prince of Persia.

O ekranizacji książek nie mówię nic, bo to było i będzie. Jedyne co mogę nadmienić, to fakt, iż czekam na ekranizację powieści Toma Clancy'ego.

Cały czas czekam na film, który zapadnie mi w pamięci, tak jak Matrix, Efekt Motyla, V jak Vendetta itp. Czemu dobry film musi w dzisiejszych czasach doczekiwać się n-tej ilości kontynuacji? Czy Shrek nie mógł się zakończyć na 1? Dalsze części nie były w połowie tak śmieszne jak peirwsza. Wiem, że to za sprawą faktu, iż w czasie pojawiania się Shreka Stuhr był na fali, grafa 3d była na fali i "casualowe" kino było na fali...

 Tak "se" napisałem.