Informacje o blogu

Byle do przodu.

Newcastle United

Premier League

Anglia, 2011/2012

Ten manifest użytkownika Malako przeczytało już 862 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Newcastle United [#4]27.10.2012 02:50, @Malako

2
Na przełomie roku udało mi się wywalczyć trzecią lokatę w tabeli, co pozwalało realnie myśleć o Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Osiągnięcie tej pozycji nie było łatwe, ale utrzymanie jej będzie jeszcze trudniejsze, szczególnie, że kolejne dwa miesiące miały przynieść nam kilka trudnych spotkań.

Luty 2012

Na początek czwarty wyjazd do Londynu w tym sezonie, jeśli liczyć tylko spotkania ligowe. Tym razem naszym przeciwnikiem miał być Arsenal. Nie dysponowałem najmocniejszym składem, szczególnie jeśli idzie o ofensywę, więc nie oczekiwałem cudów. Pomimo, iż "Kanonierzy" jak dotąd rozczarowywali, to jednak zawsze byli groźnym rywalem. Mecz przebiegał pod ich dyktando, jednak to my wyszliśmy na prowadzenie w 24. minucie za sprawą Sholi Ameobiego (było to dla niego pierwsze ligowe spotkanie w tym sezonie, które rozegrał od pierwszej minuty). Już dziewięć minut później wyrównał jednak Theo Walcott, a Arsenal większość czasu przebywał na naszej połowie. Prowadzenie gospodarze mogli objąć jeszcze przed przerwą, ale rzut karny wykonywany przez Mikela Artetę obronił Tim Krul. Kwadrans po wznowieniu gry kolejny cios zadał nasz snajper rodem z Nigerii, dla którego był to zarazem pięćdziesiąty gol ligowy w barwach Newcastle. Bardzo podrażniło to lepiej grających "Kanonierów", którzy odpowiedzieli kolejnymi trafieniami Walcotta w 78. i 84. minucie. Wydawało się, że jest już po meczu. Chwilę później z kontrą lewą stroną boiska ruszył rezerwowy Lovenkrands, minął Koscielnego i dośrodkował. Tam już na piłkę czekał niezawodny tego dnia Ameobi, który uratował dla nas punkt. Pomimo słabej gry, wracaliśmy z Londynu bardzo zadowoleni.


Sytuacja w meczu zmieniała się jak w kalejdoskopie - ostatecznie, skończyło się dobrze dla nas.

Cztery dni potem na St. James' Park zawitał Manchester United. Broniący tytułu mistrzowskiego goście nie grali w tym sezonie olśniewająco, zajmując piątą lokatę w tabeli, ale pomimo tego to oni byli faworytem tego spotkania. Na boisku działo się bardzo niewiele, a właściwie jedyną wartą wspomnienia sytuacją była ta z 23. minuty, kiedy Hatem Ben Arfa zbiegł ze skrzydła i zdobył bramkę na wagę trzech punktów.


To nie było wielkie widowisko - kibice "Srok" jednak nie narzekali.

Dzięki temu jechaliśmy na mecz wyjazdowy do Birmingham w bardzo dobrych humorach, nie zapominając o wcześniejszych potyczkach z Aston Villą, które były dla nas bardzo udane. Tym razem jednak to gospodarze byli lepsi na boisku, oddali więcej strzałów, mimo to po raz kolejny czyste konto zachował Tim Krul. My również nie byliśmy w stanie znaleźć drogi do bramki przeciwnika, pomimo powrotu z Afryki Ba, Cisse i Tiote. Wszyscy oni nie byli jeszcze w najlepszej formie i musieliśmy zadowolić się jednym punktem.

Do rozegrania pozostało nam jeszcze jedno spotkanie w tym miesiącu. Po dwóch tygodniach odpoczynku do Newcastle przybyli "The Toffees", którzy ciągle walczyli o udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Ten mecz z pewnością ich jednak do tego celu nie zbliżył. Wbrew statystykom Everton nie tworzył większego zagrożenia pod naszym polem karnym, w przeciwieństwie do nas. 2:0 po trafieniach mojego duetu z Senegalu było sprawiedliwym wynikiem.

Marzec 2012

Tydzień po meczu z Evertonem, na nasz stadion przyjechał Bolton. Drużyna "Kłusaków" nie znajdowała się co prawda w strefie spadkowej, ale każdy niekorzystny wynik mógł ją do niej zepchnąć, dlatego spodziewaliśmy się trudnej przeprawy. Pomimo tego, byłem cholernie niezadowolony z mojej drużyny, która dała sobie dyktować warunki, co doprowadziło w 30. minucie do rzutu karnego dla gości, po błędzie Jamesa Percha. Pewnie egzekwował go Martin Petrov i Bolton prowadził 1:0 po pół godziny gry. Nam tymczasem nie wychodziło nic i w oczy zajrzało mi widmo porażki. Światełko w tunelu pojawiło się, gdy w 72. minucie czerwoną kartkę za brutalny faul otrzymał Fabrice Muamba. Graliśmy trochę lepiej, zaczęliśmy sobie stwarzać sytuacje, jednak nadal przegrywaliśmy. Na szczęście w 87. minucie sprawy w swoje ręce wziął Demba Ba i uratował dla nas punkt, który oznaczał obronę trzeciej lokaty w tabeli.

Osiem dni później czekał nas ostatni już mecz w stolicy Anglii w tym sezonie, ale mógł on być jednym z najtrudniejszych w całym sezonie. Chelsea znajdowała się tylko punkt w tabeli za nami i dla podopiecznych Roberto Di Matteo była to niesamowita szansa na wywalczenie miejsca na podium. Gospodarzom ewidentnie na tym zależało, gdyż od początku spotkania totalnie nas zdominowali. Dla zobrazowania tej sytuacji dodam, że po 20. minutach gry mieliśmy 15% posiadania piłki! Do końca połowy udało nam się co prawda tę statystykę polepszyć do 33%, ale cóż z tego, skoro kończyliśmy ją z dwoma straconymi bramkami. Najpierw Fernando Torres (choć był na pozycji spalonej w momencie podania do niego, czego nie raczyli zauważyć sędziowie) ściągnął naszą obronę do lewej strony, po czym wystawił piłkę Florentowi Maloudzie, który tylko dopełnił formalności, a pięć minut później Hiszpan sam wpisał się na listę strzelców. Udało nam się przetrwać ostatnie dziesięć minut pierwszej części meczu z tym wynikiem, ale konieczne były zmiany. Wtedy po raz pierwszy w tym sezonie moi piłkarze mieli zagrać systemem 4-4-2. Demba Ba zajął miejsce w ataku obok Papissa Cisse, z boiska zszedł James Perch, a jego miejsce zajął na lewym skrzydle Gabriel Obertan. Gdy jednak cztery minuty po wznowieniu gry prowadzenie gospodarzy podwyższył Ramires, wyglądało na to, że tym razem nic nas już jednak nie uratuje. Wraz z upływem czasu udawało nam się jednak wreszcie stosunkowo swobodnie operować piłką w środku pola, co zaowocowało pięknym prostopadłym podaniem do Cisse, który zdobył bramkę w 60. minucie. Do korzystnego rezultatu było jednak daleko. Jedenaście minut później Petra Cecha lobował strzelec pierwszego gola dla nas, niestety piłka zatrzymała się na poprzeczce... ale z odsieczą przybył Gabriel Obertan, który głową wpakował ją do bramki i zdobył gola kontaktowego. Ewidentnie poczuliśmy wiatr w żagle, a już dwie minuty później doprowadziliśmy do wyrównania, kiedy znakomite dośrodkowanie Danny'ego Guthriego z rzutu rożnego wykorzystał Fabricio Coloccini! Dla Argentyńczyka było to już piąte trafienie w lidze w tym sezonie. Nie odpuszczaliśmy, nadal tworzyliśmy okazje strzeleckie, ale na więcej nie było już nas stać tego dnia. To był jeden z wspanialszych "powrotów zza światów" w tym sezonie, a mecz dostarczył niesamowitych wrecz emocji. Życzę każdemu, żeby przeżył coś takiego podczas swojej przygody z FM'em.


Mecz przeciwko Chelsea był zdecydowanie najbardziej emocjonującym w mojej karierze.

Rozemocjonowani przystąpiliśmy do kolejnego spotkania, tym razem na własnym obiekcie mieliśmy zagrać z Blackburn. Końcowa faza rozgrywek w Anglii ma niestety to do siebie, że drużyny z dołu tabeli sprężają się niesamowicie, aby jakimś cudem ocalić swój byt. Podobnie było tym razem, gdy goście starali się grać z nami jak równy z równym. Pomimo tego, to Demba Ba otworzył wynik spotkania po świetnym uderzeniu w 21. minucie. Tuż przed przerwą wyrównał jednak Yakubu. Gdy w 74. minucie Mike Williamson strzałem głową skierował piłkę do bramki gości wydawało się, że trzy punkty będą nasze. Niestety, po raz drugi w tym meczu dał o sobie znać Nigeryjczyk z Blackburn, który zapewnił swojej drużynie remis strzelając bramkę w doliczonym czasie gry.

Ostatnim marcowym spotkaniem miał być mecz z Manchesterem City, który niespodziewanie przegrywał rywalizację ligową z Tottenhamem i potrzebował zwycięstwa, aby nie utracić dystansu do fotelu lidera. Na boisku nie działo się zbyt wiele, padło co prawda kilka strzałów na bramkę, ale na dobrą sprawę, ani razu nie było czuć pełni zagrożenia z którejkolwiek ze stron. Tymczasem goście zmuszeni byli kończyć spotkanie w dziesięciu po wykorzystaniu limitu trzech zmian i kontuzji Pablo Zabalety w 86. minucie. Bezlitośnie to wykorzystaliśmy, gdy rezerwowy Haris Vuckic w 93. minucie strzelił gola, który pozwolił nam zainkasować trzy punkty, zatrzeć negatywny wizerunek po meczu z Blackburn, ale co najważniejsze - zachować miejsce na podium w tabeli.


Kluby z Manchesteru nie będą dobrze wspominać wyjazdów do Newcastle.

***

 
Do końca sezonu pozostało już naprawdę niewiele. Zaledwie osiem spotkań, z czego aż sześć do rozegrania w kwietniu. Pomimo utrzymania trzeciej lokaty w tabeli czuję na plecach oddech Manchesteru United, Chelsea oraz Evertonu. W międzyczasie West Bromwich pokonało w finale Carling Cup "Czerwone Diabły" i zapewniło sobie udział w przyszłorocznej edycji Ligi Europejskiej. Serdecznie zapraszam do komentowania, oceniania - każda Wasza uwaga jest dla mnie ważna!

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.