Liga NOS
Ten manifest użytkownika Jogi87 przeczytało już 1634 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Witam wszystkich FM'maniaków. Sam do nich zresztą również należę. Od wielu lat nie obca jest mi seria Football Managera. Wiele nocy zarwanych na tym, aby zapewnić swojej drużynie świetlaną przyszłość. W końcu postanowiłem opisać swoją najnowszą karierę w FM 12. Wybór ligi oraz drużyny nie był przypadkowy. Bodajże w FM 06 prowadziłem z powodzeniem FC Porto. Sentyment do ligi pozostał do dziś. Jednak tym razem uważałem, że drużyna ''Smoków'' posiada za duży potencjał, co może sprawić, że rozgrywka będzie zbyt prosta. Natomiast niechęć do Benfici jest pewnie spowodowany potyczkami w świecie rzeczywistym tego klubu z moim ukochanym Manchesterem United. Do objęcia Sportingu Lizbona zachęcała mnie również chęć bliższego poznania pucharowego rywala Legii Warszawa. Od tej pory wszystko, co powstanie w tych manifestach będzie jedynie wytworem mojej wyobraźni opartej na rzeczywistej karierze w Football Manager 2012. Postaram się zrobić to najlepiej jak potrafię. Z góry dziękuję za wszelkie uwagi oraz komentarze. A wszystko zaczęło się 04.02.1979 roku...
***
Właśnie tego dnia przyszedłem na świat jako Dawid Siekierski. Tak, ten sam Dawid Siekierski, który właśnie objął stery drużyny Sportingu Lizbona. Nie pamiętasz takiego piłkarza? Żadna strata, ponieważ piłkarzem byłem dość marnym. Wędrowałem pomiędzy drugą a pierwszą drużyną Vitorii Setubal. Owszem posiadałem pewne cechy przywódcze oraz wielką chęć do gry. Jednak brak talentu był tu aż nadto widoczny. Jak stwierdził mój ojciec, cytuje: ty Dawid w czasie, gdy Rui Costa czy Joao Pinto stali w kolejce u Boga po talent, to ty chyba obmyślałeś pierwsze plany taktyczne. Trudno z nim się nie zgodzić. A on wie, co mówi. Były piłkarz, wielokrotny reprezentant Polski, w swojej karierze zwiedził kilka zagranicznych klubów. Również grał w moim obecnym miejscu pracy, co pewnie ułatwiło mi pracę trenerską. W czasie swoich portugalskich wojaży poznał swoją przyszłą żonę a moją matkę, Catarine Isabel. W taki sposób otrzymałem obywatelstwo portugalskie oraz ... ciemniejszą karnację ;P Dzięki temu również biegle posługuję się zarówno językiem polskim jak i portugalskim. Tak, więc talentu nie odziedziczyłem po ojcu. Zdążyłem rozegrać jedynie w barwach Vitorii Setubal 3 spotkania w Taca de Portugal, czyli krajowym pucharze. Częściej grałem w drugiej drużynie Vitorii. Jednak zdawałem sobie sprawę, że takie granie w 3 lidze portugalskiej nie jest szczytem moich marzeń. W podjęciu decyzji o przerwaniu mojej dość krótkiej kariery, pomógł powracający, co jakiś czas ból prawego kolana. Buty na kołku zawiesiłem w czerwcu 2005 roku. Od tej pory miał się zacząć inny, nie mniej ważny etap w moim życiu....
***
Po ukończeniu szkoły średniej rozpocząłem studia na lizbońskiej akademii wychowania fizycznego. Jakoś udało mi się pogodzić studia z grą w drugiej drużynie Vitorii. Wówczas przyszła kolej na zdobycie uprawnień trenerskich, które Federação Portuguesa de Futbol, czyli portugalski związek piłkarski wydawał po skończeniu odpowiedniego szkolenia. Dzięki temu mogłem zająć się pracą z młodzieżą. Pomocną dłoń wyciągnęło kierownictwo Sportingu Lizbona, oddając w moje ręce jedną z młodzieżowych drużyn. Po dwóch latach udało mi się zdobyć z młodzikami 2 miejsce w juniorskich mistrzostwach Portugalii. Po tym zająłem się pracą z rezerwami Sportingu. W między czasie zdobywałem niezbędne doświadczenie podpatrując innych trenerów podczas zagranicznych staży. Mogłem obserwować pracę między innymi: Felixa Magatha w Wolfsburgu czy Ernesto Valverde z Olympiakosu Pireus. Jednak najbardziej mnie ciekawił mnie warsztat trenerski polskiego Mourinho, czyli Czesława Michniewicza. Wówczas prowadził on w ekstraklasie Arkę Gdynia. Już na lotnisku poznałem, co to polska gościnność. Przy okazji dodam, że w Polsce bywałem do tej pory jedynie przy okazji świąt. Zdarzyło mi się również spędzić nad Bałtykiem wakacje, jednak stwierdziłem, że wybrzeże Atlantyku bardziej mi odpowiadaJ. Michniewicz przypominał tych, których spotkałem na zachodzie. Facet po prostu znał się na swoim fachu. Ale drużyna, którą wówczas prowadził miała określony potencjał piłkarski. Do tego ciągnął się za trenerem smród afer korupcyjnych, które ciągle były ujawniane. Stwierdziłem, że klimat na pracę szkoleniowca w Polsce mi nie sprzyja. Ciągle nie mogłem zrozumieć, o co chodzi w tych przyśpiewkach kibiców o PZPN'ie. Wróciłem do Lizbony. Okazało się, że nadeszły dla mnie lepsze czasy. Zarząd przed startem sezonu 2010/2011 postanowił zatrudnić nowego trenera. Miał nim zostać Domingos Paciencia. Prezydent klubu postawił warunek przed nowym trenerem. Miał mieć za asystenta kogoś ze sztabu szkoleniowego Sportingu. Zostałem mianowany na te stanowisko. Gdy Paciencia przyjął tą propozycję, nazajutrz ogłoszono go nowym trenerem drużyny z Estádio José Alvalade. Sezon zaczęliśmy dobrze, jednak po serii remisów spadliśmy na środek tabeli. Na wiosnę forma wróciła na właściwe tory. Porażka, po serii dobrych meczów, przyszła w meczu na wyjeździe z FC Porto. Przegraliśmy gładko 3:0. W następnym wyjazdowym meczu jedynie zremisowaliśmy z broniącą się przed spadkiem drużyną Maritimo 0:0. Kolejny mecz to były wielkie derby Lizbony. Mecz, na, który czekają kibice w całej Portugalii. Na Estádio José Alvalade przyjeżdżała Benfica. Stadion zapełnił się już na godzinę przed pierwszym gwizdkiem. W szatni czuć było atmosferę tego meczu. Niestety jak się okazało był to ostatni mecz w roli szkoleniowca Sportingu, Domingosa Pacienci. Przegraliśmy w marnym stylu 4:1. Kibice nie mogli tego darować. Benfica tego dnia triumfowała. Jak się okazało prezydent klubu zdecydował się na radykalne posunięcie. Czarę goryczy przelała porażka z najbardziej znienawidzonym klubem w Portugalii. Następnego dnia, rankiem, obudził mnie dźwięk telefonu.
Pomyślałem sobie, że to koniec. Jak zwolnili trenera, to i taki los czeka pewnie i mnie. Co się okazało w rozmowie z prezesem? Zarząd postanowił, że to ja poprowadzę zespół w dwóch ostatnich kolejkach. Potem pewnie zatrudnią jakiegoś doświadczonego trenera - pomyślałem. Na popołudniowym treningu zebrałem drużynę wokół siebie i przedstawiłem jak wygląda sytuacja. Nie było czasu na większe roszady taktyczne. Znałem tą drużynę i wiedziałem, na co ich stać. Przedostatni mecz graliśmy z Beira-Mar na wyjeździe. Pokonaliśmy ich 2:0 po naprawdę dobrej grze. Napawało nas to przed ostatnim meczem z Bragą. Mimo, że graliśmy mecz na swoim terenie, to jednak Braga była dość silną drużyną. O co również było grać, gdyż w przypadku przegranej z rywalami z Bragi, to ta drużyna zepchnęłaby nasz Sporting z 3 miejsca w tabeli. Ostatecznie udało się nam wymęczyć zwycięstwo 1:0 po samobójczym golu obrońcy z Bragi. Kibice podziękowali za trud drużyny włożony w ten sezon. Mimo to pewnie w ich pamięci nadal była porażka z Benficą na własnym stadionie. Następnego dnia spotkałem się z prezesem i kierownikiem drużyny. Zarząd postanowił dać sobie dwa tygodnie na podjęcie decyzji dotyczącej mojej osoby. Ja w tym czasie udałem się na wymarzony urlop. Dwa tygodnie bez myślenia o taktyce, meczach, treningach. Czas jednak szybko zleciał i trzeba było się wstawić w klubie na spotkaniu z zarządem. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy zostałem poproszony o poprowadzenie drużyny w sezonie 2011/2012. Jednak oświadczyłem, że spróbuje podołać zadaniu. Za cel zarząd postawił walkę o wymarzone mistrzostwo Portugalii. Po opuszczenia biura prezesa udałem się w drogę powrotną do domu, powoli oswajając się z nową sytuacją w moim życiu. Myślę, że w podjęciu decyzji o pozostawieniu mnie na stanowisku pierwszego trenera drużyny, pomógł André Villas-Boas i jego znakomita praca w FC Porto. Przecież on jest tylko dwa lata starszy ode mnie, a już miał na swoim koncie mistrzostwo Portugalii. Pewnie tego samego oczekiwał zarząd Sportingu Lizbona. Po raz kolejny zaczął się pewien nowy etap w moim życiu...
PS. W styczniu przedstawię dalsze losy pracy w Sportingu, skład drużyny, taktykę i wyniki w nowym sezonie. Pozdrawiam
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zaskocz pozytywnie |
---|
Na początku gry nie wyznaczaj sobie celów wyższych niż przewidywania mediów. W razie niepowodzenia nie zawiedziesz oczekiwań zarządu, w przypadku nieoczekiwanie dobrej postawy ucieszysz działaczy i kibiców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ