Drzwi do gabinetu trzasnęły. Podniosłem wzrok I ujrzałem tego australijczyka…
- Bussman?! – krzyknął – Naprawdę on?! Co z Michaelem?
- Twój klient będzie na ławce, Bjorn musi pograć a Puchar Niemiec i ten rywal to świetna okazja. -odpowiedziałem spokojnie.
- W życiu! Masz wstawić Langeraka, a młody niech pogra w rezerwach jak tak bardzo potrzebuje minut. Michael musi być numerem dwa! – tak ustalałem jeszcze z Jurgenem.
- Jurgena już nie ma w Borussi, jego ustaleń z Tobą też nie.
- Bussman gra bo to Niemiec… Wy Niemcy zawsze dbacie o swoich!
- Ale ja przecież jestem Polakiem…
Tej odpowiedzi już nie usłyszał, wyszedł po raz kolejny trzaskając drzwiami.
Takich sytuacji zdarza się klika w trakcie sezonu, zaczynam się przyzwyczajać. Agent Langeraka próbuje siłą wstawić go do składu. W zeszłym sezonie podobnie było z Grosskreutzem. Kevina nie ma już z nami, może czas na tego australijskiego bramkarza? Trzeba to przemyśleć przed zimowym okienkiem. Tymczasem nadszedł dzień w którym podejmowaliśmy Paderborn w II rundzie Pucharu Niemiec.
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Niestety w 20 minucie meczu goście wyszli na prowadzenie. Mimo naszych ataków wynik do przerwy nie uległ zmianie. Dopiero ostra krytyka w szatni podziałała mobilizująco na chłopaków. Najpierw z karnego wyrównał Yurchenko, a 3 minuty później Poulsen ustalił wynik spotkania na 2:1.
W VII kolejce polecieliśmy do Stuttgartu. Drużyna z Mercedes-Benz Arena plasowała się na 4 miejscu, więc po nikłej wygranej z Padeborn nie mogliśmy być pewni zwycięstwa.
Na bramkę powrócił Weidenfeller, a Barrios powrócił poza 18-kę meczową.
Już w 9 minucie meczu Vladimir Yurchenko dał nam prowadzenie. Po przerwie na boisku pojawili się Kagawa i Emenike i to ten drugi w 90 minucie zdobył drugą bramkę. Cztery minuty później honorowe trafienie zaliczył Pogrebnyak. Ze Stuttgartu wracamy z 3 punktami!
Wygrana nad Hoffenheim jak się okazało zaczęła naszą małą serię zwycięstw. Po meczu ze Stuttgartem pokonaliśmy jeszcze:
- w Lidze Mistrzów - Genk (2:0) - po dwóch golach Lewandowskiego;
- w Bundeslidzie - Norynbergę (2:0) - tym razem po dwóch golach Kagawy i Frankfurt (2:0) - po samobójczym trafieniu obrońcy Tzavellassa i kolejnej bramce Lewego.
Taka seria mocno podbudowała morale zespołu. Czarne chmury jednak zbierały się nad naszą drużyną, dosłownie i w przenośni.
Kolejnym spotkaniem, które nas czekało był wyjazdowy mecz z Bordeaux. Przyjeżdżając do Dortmund-Brackel gdzie mamy swoje kompleksy treningowe, z oddali zobaczyłem kłęby dymu. Na szczęście ten dym nie oznaczał pożaru budynków klubowych a jedynie Sahin, chwalił się swoim nowym Passatem. Cóż...
Mecz z Bordeaux jak dobrze wiedzieliśmy miał być dlas nas i dla nich meczem o drugie miejsce w grupie. Francuzi lepiej rozpoczęli to spotkanie, w 10 minucie Fernando wyprowadził ich na prowadzenie. W 29 minucie James doprowadził do wyrównania, ale to żyrondyści prowadzili ciągle gre i w drugiej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy wyszli znowu na prowadzenie. W drugiej połowie nie oddali nam pola i z Francji wracaliśmy na tarczy, po przegranej 1:2.
Szybko udało się nam zrewanżować za tamtą porażkę i już po czterech dniach pokonaliśmy
beniaminka Augsburg 3:0
Kolejnym spotkaniem jakie było przed nami to trzecia runda Pucharu Niemiec przciwko Gladbach. Mecz rozgrywany na Borussia-Park przyciągnął ponad 50 tysięcy kibiców.
Spotkanie było bardzo wyrównane. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0 i ciężko było wytypować zwycięzcę, Na bramce świetnie spisywał się Bussman, który dostał kolejną szansę. Niestety w 71 minucie Reus zszedł z lewego skrzydła do środka, przeryblował Karę i mocnym strzałem w okienko bramki z ok. 14 metrów pokonał naszego młodego bramkarza. Cztery minuty później z powodu kontuzji boisko opóścił Poulsen. Mimo szaleńczego ataku, nie udało nam się zdobyć bramki wyrównującej, za to w 91 minucie Hermann ustalił wynik meczu na 2:0.
Naszym kolejnym rywalem był Bayern.
Ich strata do nas wynosiła 5 punktów więc do Monachium mimo dwóch porażek wybieraliśmy z myślą utrzymania tej przewagi nad naszym najgroźniejszym rywalem.
Od samego począktu szło nam jak po grudzie, a Weidenfeller raz po raz ratował nas przed utratą gola. Tak dotrwaliśmy do przerwy. Zaraz po wznowieniu gry drużyna van Gaala natarła jeszcze mocniej i pięknym uderzeniem z dystansu popisał sie Muller. Nam udało się odpowiedzieć w jednym z nielicznych ataków bramką Sahina.
Atakujący jednak jeszcze mocniej Bayern dopiął swego a Muller, grający tego dnia świetny mecz, zdobył drugiego gola i ustalił w 77 minucie meczu wynik spotkania.
Za nami 11 kolejek Bundesligi. Mimo nierównej formy udało nam się utrzymać drugie miejsce.
W Lidze Mistrzów po porażce z Bayernem zagraliśmy jeszcze z Bordeaux. Tym razem, mecz był nasz! No... przynajmniej pierwsza połowa, po której prowadziliśmy 2:0. Wtedy zadzwonił Czesiek Michniewicz, nie odebrałem. Dobrze wiedziałem co chce powiedzieć "2:0 to najgorszy wynik". Wiedziałem... wiedziałem... wiedziałem i zremisowaliśmy 2:2... przeklęty Czesław! Ten wynik oznacza dla nas, że tylko cudem możemy awansować do 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Powyższy okres mial swoje dobre i złe momenty. Póki co ciągle na wozie, oby do końca.
Z pozytywnych aspektów udało mi się wykupić Pogbę i w zimie do nas dołączy, póki co jako gracz U-19. Bylem zmuszony ściągnąć z wypożyczena Rudenoka, który nie dostawał szans w Cottbus. Gra tam natomiast nasza nadzieja Moritz Leitner.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ