Narodowość:
Paragwaj
Klub:
Universidad Catolica
CA:
90
PA:
125
Wartość:
€ 85 tys.
Noga:
Lewa
Nie, nie cieszcie się, to nie kolejny Argentyńczyk. Całą watahę Albicelestes opiszę kiedy indziej. Dzisiaj na stół rzucam Wam Paragwajczyka, takiego zwykłego, w ogóle nie nic wartego zawodnika. Niechaj zniknie M jak Miłość, niechaj powstanie nowa era nowych ludzi, wyzwolicielem będzie on Braulio Brizuela. Wpadłem na niego, gdy szukałem utalentowanych zawodników w Ameryce Południowej. Jak go ujrzałem, od razu przypadł mi do gustu. Siedział cicho w kąciku, na sobie miał różowy sweter z Yattamanem i marynarską czapkę. Nie wiedziałem na co mu ta czapka, ale cóż o gustach się nie dyskutuje. Poszedłem z nim to kawiarni, opowiedziałem, że przyjeżdżam z Portugalii i jestem zainteresowany jego osobą. Młodzian od razu się uśmiechnął, po chwili zaczął skakać z radości. Następnego dnia zadzwonił do mnie. Powiedział, że kończy mu się kontrakt i będę mógł go sprowadzić nie wydając ani grosza. Moja twarz nabrała wówczas szyderczego wyrazu. Powiedziałem Braulio, żeby podesłał mi tylko swoje CV, a następnego dnia złożę mu propozycję kontraktu. Zapoznałem się z jego życiorysem i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Urodził się 15 maja 1988 roku. Co w tym takiego fascynującego? Raczej nic, poza tym, że jest to kolejny zawodnik urodzony w Nieznane. Muszę się tam kiedyś wybrać na grzyby. Brizuela jest prawdopodobnie wychowankiem Universidadu Catolica. Mierzy 173 centymetry wzrostu i kocha swoją rodzinę pod postacią panów o imionach Eliecera i Hugo. W roku 2007 został wypożyczony do Provincional Osorno, gdzie w 35 spotkaniach zdobył 12 bramek. Aktualnie jest wypożyczony do CD Santiago Wanderers. Paragwajczyk prezentuje się bardzo ciekawie, ma niezłe zarówno atrybuty fizyczne, techniczne, jak i psychiczne. Ponoć kiedyś starał się złapać karpia po żydowsku w dwa kije od hokeja, ale mu się nie udało. Trudno, będzie musiał więcej ćwiczyć.
Mimo, że w klubie mam osiemnastu bardzo dobrych i młodych napastników, nie mogę się doczekać aż przywdzieje koszulkę w biało-czarną szachownicę. Na sam koniec ulubiony kawał mojej ukochanej klasy.
Mama i syn jedzą obiad. Nagle syn mówi do mamy:
- Mamo, nie lubię dziadka.
Na to mama do niego :
- To zjedz tylko ziemniaki.
Profil zawodnika został opracowany w oparciu o bazę danych z łatki 9.2.0 .
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ